Kamień
Zwłoki w spalonym samochodzie
W ubiegłą środę na terenie kompleksu leśnego między Małą a Dużą Cerkwicą znaleziono spalony samochód, a w nim zwłoki. Wszystko wskazuje na to, że było to ciało 65-letniego mieszkańca Małej Cerkwicy, na którego mówiono „Drewniany Anioł".
– Tożsamość tej osoby musi być potwierdzona badaniami genetycznymi – mówi Marcin Przytarski, prokurator rejonowy w Tucholi.
– W środę 12 maja około 10.30 policjanci otrzymali zgłoszenie o spalonym samochodzie, który znaleziono na terenie kompleksu leśnego położonego między miejscowościami Mała i Duża Cerkwica. Podczas oględzin okazało się, że w środku znajdują się zwęglone nn. zwłoki. Policjanci zabezpieczyli miejsce zdarzenia i pod nadzorem prokuratora przeprowadzili niezbędne czynności. Zwłoki zostały przewiezione do zakładu medycyny sądowej celem przeprowadzenia sekcji. Dalsze czynności w tej sprawie prowadzone są pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Tucholi – mówi asp. Małgorzata Warsińska, oficer prasowy komendanta powiatowego Policji w Sępólnie.
Spalony samochód to opel astra. Nie wiadomo, o której godzinie doszło do jego pożaru. Podobno rankiem jeden z mieszkańców Małej Cerkwicy widział nad lasem ognistą łunę, ale myślał, że to piorun. Oczywiście od razu pojawiły się pytania dotyczące przyczyn i przebiegu zdarzenia, a zwłaszcza tożsamości ofiary. Czy był to nieszczęśliwy wypadek, samobójstwo, a może morderstwo? W piątek przeprowadzono sekcję zwłok, która miała odpowiedzieć chociażby na część tych pytań.
– Prokurator wstępnie wykluczył udział osób trzecich w tym zdarzeniu. Sprawa nie jest jednak przesądzona. Sekcja została przeprowadzona, ale jednocześnie zostały zlecone inne badania. O dalszych krokach w tej sprawie zdecydują opinie dotyczące tych badań. Co do tożsamości ofiary, to stan zwłok nie pozwalał na ich identyfikację i dlatego konieczne są badania DNA. Oczywiście mamy swoje podejrzenia, kto to mógł być, ale bez badań DNA nie można tego jednoznacznie potwierdzić – mówi prokurator Marcin Przytarski.
Dopóki nie będzie wyników badań DNA, dla prokuratury zwłoki osoby znalezione w samochodzie będą należały do osoby nieznanej. Z doświadczenia wiemy, że na takie wyniki trzeba trochę poczekać. Oczywiście okoliczni mieszkańcy już wiedzą, o kogo chodzi. Do kogoś należał spalony samochód, ktoś zniknął z domu. Wszystko wskazuje na to, że był to 65-letni Henryk K., mieszkaniec Małej Cerkwicy.
– Mówili na niego „Drewniany Anioł". Właściwie nie wiadomo, skąd się to przezwisko wzięło. Prowadził gospodarstwo rolne. W tym roku miał przejść na emeryturę. Był starym kawalerem, nie miał dzieci. Całe życie mieszkał z matką. Był z nią bardzo związany. Można powiedzieć, że byli jak stare dobre małżeństwo. Matka zmarła w marcu i wtedy się załamał. Spokojny, nikomu nie wadził – tak jeden z mieszkańców Małej Cerkwicy opisuje Henryka K.
Wykluczenie udziału osób trzecich w tym zdarzeniu sugerowałoby nieszczęśliwy wypadek lub samobójstwo. Jeśli było to samobójstwo, to dlaczego mężczyzna wybrał tak drastyczny sposób? Pytań w tej sprawie jest wiele. Prokuratorskie śledztwo jest w toku.