Opowieści krajeńskie

Szkolnych wycieczek czar - kanguary i tajemnice Biskupina

Łukasz Jakubowski, 03 styczeń 2014, 09:12
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Po kolacji dzieci zmówiły wspólnie modlitwę i zaśpiewały „Wszystkie nasze dzienne sprawy”, po czym rozeszły się do pokojów. Czy to scena z internatu szkoły katolickiej? Nie, z przedwojennej wycieczki szkolnej. Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Tegoroczne wakacje stały się już przeszłością, wypada więc zamknąć i nasz wakacyjno-wycieczkowy cykl. Na sam koniec proponuję kilka uczniowskich relacji z pobytów w Wielkopolsce. Tradycyjnie podajemy je w oryginale, nie ingerując w styl i pisownię, usuwając jedynie fragmenty niewiele wnoszące do narracji. Zaczynamy od pracy Agnieszki Chmiel.
Szkolnych wycieczek czar - kanguary i tajemnice Biskupina

A oto i jedna z autorek - Genowefa Ossowska (pośrodku), na 2 lata przed napisaniem swojego tekstu (fragment zdjęcia klasowego z 1936 roku)

Rok 1934 - u źródła

Dnia 4 czerwca dziatwa szkolna stanęła z pakunkami na plecach na miejscowym dworcu. Serce każdej dziewczynki i każdego chłopczyka biło szybkim tętnem i każdy chciał jak najprędzej znajść się w przeznaczonym dla dzieci wagonie. Wszyscy chcieli siedzieć przy oknie i patrzeć na mijające wioski i miasta. […] Pociąg mijał stację po stacji, aż wreszcie stanął na dworcu w Nakle. Tam wysiedliśmy z wagonu i poszliśmy oglądać miasteczko Nakło. […] Po upływie dwu godzin wróciliśmy na dworzec. […] Im bliżej byliśmy Poznania tem silniej i prędzej biły nasze serca i na twarzyczkach odbijała się wielka radość i zadowolenie. Nareszcie stanęliśmy na dworcu poznańskim. Tam wszyscy wysiadając podziwiali jego obszerność podług naszego miejscowego dworca. Zaraz pięknemi ulicami polskiego m. Poznania poszliśmy do pewnej szkoły, aby zająć kwaterę. Każdy złożył swe pakunki i zaczął jeść kolację. Po kolacji umyliśmy się, zmówiliśmy wspólną modlitwę i zaśpiewaliśmy pieśń wieczorną „Wszystkie nasze dzienne sprawy”. Po śpiewie każdy poszedł spać do przeznaczonego przez pana kierownika dla niego łóżka. Od pierwszej chwili nie mogliśmy zasnąć, ale opowiadaliśmy sobie o pięknościach miasta Poznania, które nam dotąd nie były znane. […] O piątej godzinie nad ranem przebudził nas turkot wozów, tramwajów, samochodów i świst samolotów. Wstaliśmy zaraz, myliśmy się i znowu zaśpiewaliśmy pieśń poranną i zmówiliśmy wspólną modlitwę. Po modlitwie zasiedliśmy do śniadania, które tego dnia wydawało nam się smaczniejsze. Po śniadaniu zwiedzaliśmy różne kościoły, katedrę poznańską, w której znajdują się grobowce Mieszka I i Bolesława Chrobrego, domy, ulice, ogród zoologiczny, ogród botaniczny, fabrykę Cegielskiego w której wyrabiają parowozy i dużo ciekawych dla nas rzeczy i na tem minął drugi dzień wycieczki.

Wieczorem starym zwyczajem chrześcijańskim zmówiliśmy modlitwę i zasnęliśmy po tak długiej podróży po mieście. Na drugi dzień rano wstaliśmy znacznie rychlej. Zmówiliśmy modlitwę, zjedliśmy śniadanie i rozmawialiśmy sobie o przeżytej nocy w tym wielkiem mieście. Później zapakowaliśmy nasze rzeczy i ruszyliśmy do muzeum. […] Popołudniu o trzeciej ruszyliśmy na dworzec poznański, gdzieśmy wkrótce po pożegnaniu się z krewnymi i znajomymi ruszyli pociągiem do Gniezna t.j. kolebki państwa polskiego. Tam zwiedziliśmy katedrę gnieźnieńską, w której znajdują się w srebrnej trumnie zwłoki świętego Wojciecha, patrona Polski. Po zwiedzeniu ruszyliśmy na dworzec, na którym już stał pociąg. Wsiedliśmy i niebawem pojechaliśmy w stronę Nakła. Mijaliśmy znowu stację po stacji, aż nareszcie wieczorem o 10-tej byliśmy w naszym rodzinnym miasteczku. Tam czekali na nas nasi rodzice i widząc nas wesołych razem z nami się cieszyli. Kiedyśmy byli w domu przywitaliśmy się z wszystkimi, zmówiliśmy modlitwę i zasnęliśmy, poczem skończyła się nasza wycieczka.

Agnieszka Chmielówna, uczennica VII klasy szkoły powszechnej.

 

Wielkopolska znajdowała się niedaleko, ponadto jej największe atrakcje, zwłaszcza Gniezno, z wiadomych względów posiadały wysokie walory edukacyjne i wychowawcze, idealne do kształtowania patriotycznych postaw. Były to dwa potężne atuty, dlatego kolebka polskiej państwowości stanowiła jeden z popularniejszych celów wycieczek. Gdy dzieci z powiatu sępoleńskiego wybrały się tam ponownie w 1938 roku, do obowiązkowych punktów na trasie zwiedzania dołączył dodatkowo Biskupin, archeologiczna sensacja, odkryta i wzięta przez naukowców pod lupę w roku 1934. Reszta harmonogramu nie zmieniła się wcale, o czym przekonacie się, czytając kolejne z uczniowskich prac.

 

Rok 1938 - Wielkopolska w nowym wydaniu

W dniach od 7 do 11 czerwca urządziła nasza szkoła wycieczkę do Nakła, Poznania, Gniezna i Biskupina. W wycieczce brało udział 38 uczennic i uczniów. Rano wyjechaliśmy z Sępólna. Gdy przybyliśmy do Nakła, poszliśmy zwiedzić cukrownię. Nie była ona w ruchu, bo ją czyszczono. Potem zwiedziliśmy miasto i farę, poczym udaliśmy się w dalszą drogę.

Ossowska Genowefa, klasa VI a

 

W środę, w drugim dniu naszej wycieczki mieliśmy zamiar zwiedzić Poznań. Przybywszy na dworzec zastała nas niespodzianka, bo oto przybyli uczniowie VI. klasy szkoły imieniem Chrystusa Króla i prosili nas byśmy ich odwiedzili. Nasze VI-te klasy prowadzą z nimi korespondencję międzyszkolną. Po odejściu uczniów zaczęliśmy zwiedzać zabytki Poznania od Wschodu. Najpierw udaliśmy się do katedry, w której mieści się grób Mieszka I i Bolesława Chrobrego. Wokoło głównego ołtarza znajduje się wiele kaplic, z których jedna jest wyłożona złotem, skąd otrzymała nazwę „Złotej Kaplicy”. Po zwiedzeniu katedry udaliśmy się do Muzeum Wielkopolskiego, gdzie znajdują się liczne pamiątki. […] Następnie zwiedziliśmy gmach muzeum Wojskowego, w którym mieszczą się zbroje, mundury, działa, miotacze kul, samoloty, balony, spadochrony i inne pamiątki historyczne. W drodze do szkoły widzieliśmy pomnik Wdzięczności Najśw. Serca Jezusowego, który ulany jest z bronzu. Następnie widzieliśmy Ratusz, na którego wieży widnieje orzeł polski. Po tym udaliśmy się do szkoły im. Chrystusa Króla, gdzie dzieci VI klasy pięknie nas ugościły, a także poznały się z nami wzajemnie. Później pożegnaliśmy się i udaliśmy do palmiarni. Widzieliśmy drzewa charakterystyczne, rośliny i ryby podzwrotnikowe. Ostatnim a zarazem najciekawszym celem zwiedzenia w Poznaniu był ogród zoologiczny, w którym znajdują się przeważnie wszystkie zwierzęta świata np. słonie, lwy, tygrysy, niedźwiedzie, żubry, małpy, wielbłądy, strusie, kanguary, lwy morskie, foki, wilki, papugi, kondory, ibisy, bociany i inne zwierzęta i ptaki świata. Po ukończeniu zwiedzenia miasta Poznania, powoli zaczęliśmy zbliżać się do dworca, skąd wyruszyliśmy do Gniezna, gdzie mie­liśmy kwatery.

Prychła Kazimierz, klasa VII

 

Po zwiedzeniu Poznania pojechaliśmy do Gniezna. Tam po ulokowaniu się w szkole św. Jana, udaliśmy się do Dalek, aby zwiedzić Uniwersytet Ludowy wsi odległej od Gniezna o 3 km. Pan profesor pokazał nam urządzenia, oraz omówił tryb życia w tym zakładzie. Potym poszliśmy do bardzo ładnie urządzonego parku, gdzie bawiliśmy się w siatkówkę z uczennicami tego zakładu. Trzeci dzień poświęciliśmy zwiedzeniu Gniezna. Pierwszym etapem była katedra gnieźnieńska. Rano wysłuchaliśmy Mszy św. Potym pewien ksiądz opowiadał i objaśniał nam wszystko. Pierwszą rzeczą zabytkową były drzwi spiżowe, na których wyryty jest cały żywot św. Wojciecha. Podziwialiśmy także grób św. Wojciecha cały ze srebra. Bardzo efektownie przedstawiał się widok z chóru na całą katedrę i główny ołtarz, który lśnił w blasku słońca. […] Po południu poszliśmy do kina na polski film p.t. „Znachor”. O godz. 4.30 opuszczaliśmy prastary gród Polski udając się do sławnych w całej Polsce wykopalisk biskupińskich.

Pajzderski Wojciech, klasa VII

 

W Biskupinie zwiedzaliśmy wykopaliska. W przeddzień zwiedzania byliśmy w szkole pana Szwajcera, gdzieśmy też nocowali. Na drugi dzień rano wybraliśmy się do wykopalisk. Gród ten jest otoczony z trzech stron wodą, a dawniej na pozostałej stronie były bagna. To też żaden nieprzyjaciel nie mógł tego grodu zdobyć. Gród był ze wszystkich stron otoczony wałem obronnym z drzewa. Naokoło grodu szła ulica, przy tej ulicy były chaty, a między nimi małe uliczki. Gdy nieprzyjaciel chciał się wedrzeć na wał wówczas obrońcy rzucili się na niego kamieniami i lali wrzącą wodę. To też żaden nieprzyjaciel nie odważył się bliżej podejść pod gród. Oglądaliśmy też chatę, która składa się z przedsionka, łóżka, które zajmowało 1/4 izby i z paleniska. Te trzy rzeczy miała każda chata. Chaty pokryte były trzciną. Widzieliśmy z tych czasów miski, łyżki, przybory do łowienia ryb, żarna i dużo innych przedmiotów. Gród ten opustoszał, ponieważ woda w jeziorze podnosi się i groziła zalaniem grodu. Wykopaliska te odkrył pan Szwajcer, który kopiąc torf, spostrzegł różne belki i dał o tym znać do Poznania. Gród ten sięga czasów przedhistorycznych, i jest dla nas cennym zabytkiem. Jeszcze tego samego dnia wybraliśmy się w drogę powrotną. Najpierw przybyliśmy do Gąsawy, potem do Marcinkowa Górnego, gdzie byliśmy w parku i widzieliśmy pomnik Leszka Białego. Potym udaliśmy się do Marcinkowa Dolnego, skąd jechaliśmy małą kolejką do Ośna. W Ośnie musieliśmy czekać 3 godziny, na następny pociąg w kierunku Sępólna. Czas ten wykorzystaliśmy na zabawę. O godz. 22 byliśmy już w domu.

Mauzówna Maria, klasa VI a

 

Na pożegnanie

Oczywiście, na wszystkie relacje zamieszczone w cyklu trzeba wziąć pewną poprawkę. Nie łudźmy się - pisano je dla rodziców i inspektorów szkolnych, dodatkowo z pewnością rękoma prymusów, a nie stałych lokatorów oślich ławek, co akurat do dzisiaj się nie zmieniło. Stąd poczesne miejsce w tych uczesanych i ugrzecznionych opowieściach zajmują muzea, kościoły i symbole polskiego odrodzenia, takie jak port w Gdyni. Przecież nikt w sprawozdaniu nie napisze, że wycieczkowicze największą frajdę mieli na lodach czy podczas wieczornych szaleństw. Bo dzieci, owszem, bywały i bywają pod wrażeniem zwiedzanych miejsc, ale pewne bodźce działają na nie mocniej. Na Helu to były pamiątki i ryby, jak to wspominał Żarko Fucić, na PWK wesołe miasteczko, a w Poznaniu zoo. Jak widać, przez te wszystkie dekady co do zasady nie uległy także zmianie zwyczaje nocne, jednak zgoda - współcześnie owe harce przybierają gwałtowniejsze oblicza…

Wycieczki szkolne to temat ciekawy sam w sobie. Cieszę się jednak, że ich międzywojenną historię mogłem przedstawić właśnie w taki sposób. Relacje uczestników tamtych wydarzeń pełne są nieodpartego uroku, ożywiającego fakty i zastępującego sepię kolorami. Bez nich ten cykl nie mógłby powstać. Pisane tyle lat temu z zupełnie innych powodów, dzisiaj dały swoim autorom drugie życie. Kto z nich mógł to wtedy przypuszczać?