Budowali deszczówkę – zniszczyli deszczówkę
Woda zalała działki w ubiegłą środę. Wszyscy zgodnie powtarzają, że nigdy nie było takich problemów. Dlaczego pojawiły się właśnie teraz ? – Teren działek jest zdrenowany. W poprzek przechodzą dwa ciągi melioracyjne. Kiedy w ubiegłym roku budowano kanalizację w ulicach Orzeszkowej, Sawickiej i Krasickiego, wszystko poprzerywano i woda nie ma gdzie odchodzić. Mówiliśmy to pracownikom firmy, która to budowała, ale mieli nas gdzieś, mówili, że tego nie ma w planach – relacjonuje jeden z mieszkańców ulicy Hanki Sawickiej, a jednocześnie właściciel działki na „Zaciszu”. Mieszkańcy są zgodni w swoich wypowiedziach. Ci starsi dokładnie opisują, którędy przebiegały wspomniane ciągi melioracyjne, pokazują, na jakich działkach znajdują się studnie, przez które odpływała woda. Teraz ten system naczyń połączonych został przerwany przez bezmyślnych budowniczych kanalizacji. Dowcip polega na tym, że równolegle z kanalizacją sanitarną budowano kanalizację deszczową. Niestety, jest to dziedzina, z którą władze Sępólna kompletnie sobie nie radzą. Nie można zwalać winy za zalania na siły natury. Wygląda na to, że ulewne deszcze i nawałnice to już będzie u nas norma. Takiej ilości wody nie da się odprowadzić plastikową rurą o przekroju 160 milimetrów.
– Na ostatnim walnym zebraniu zarząd proponował wykonanie nowej instalacji drenarskiej na terenie ogrodu. Udało nam się załatwić dotację w Warszawie, ale część kosztów musieliby pokryć działkowicze. Obliczyliśmy, że każdy musiałby dać na ten cel 30 złotych przez kolejne 3 lata. Niestety, zebranie się na to nie zgodziło. Dzisiaj mamy efekty. Czy 30 złotych na rok to tak wiele na jedną działkę ? Wszystko mieliśmy już uzgodnione. Sprawdziłem ceny materiałów, załatwiłem koparkę za przyzwoitą stawkę godzinową. Gmina wyznaczyła nam miejsca, do których możemy się podłączyć. Dzisiaj osoby, które głosowały przeciwko, mają pretensje do zarządu – wyjaśnia Marian Herder, wiceprezes zarządu ROD „Zacisze’, a jednocześnie sępoleński radny. Herder już wcześniej sygnalizował, że wykonawca kanalizacji niszczy istniejące od wielu lat, ale spełniające swoją rolę urządzenia melioracyjne, ale najwyraźniej go zignorowano.