III kolejka. Beniaminek bez porażki
Zryw Dąbrówka - Victoria Obkas/Orzełek 2:6 (0:3)
Bramki: Marcin Szreder 3, Piotr Myszkowski 2, Wojciech Steinborn Orzełek. Łukasz Bosiacki 2 Dąbrówka. Żk. Marek Leśniewski Dąbrówka. Łukasz Czapiewski Orzelek. Sędzia Kazimierz Linke.
Co się dzieje ze Zrywem? To pytanie zadajemy sobie wszyscy, pamiętając poprzedni sezon, kiedy piłkarze z Dąbrówki grali o najwyższe laury w lidze. Skład za bardzo się nie zmienił, ale zmieniła się gra. Fatalna gra obrony i brak skuteczności w ataku to grzechy główne Zrywu. Nie inaczej było w niedzielę. Jakby tego było mało, zdecydowanie słabszy dzień miał bramkarz Maciej Krauśnik. „Bala” potrafi wiele, ale tym razem jego konto obciążają dwie pierwsze bramki zdobyte przez gości. W ekipie przyjezdnych kolejny znakomity mecz rozegrał Marcin Szreder. „Paszczak” zagrał 60 minut, strzelił trzy bramki i położył się na trawie. Kierownik Victorii, Kazimierz Dobber, w takich okolicznościach mógł posłać do boju całą młodzież, którą miał na rezerwie. Orzełek już w 7. min prowadził 2:0, ale bardzo szybko mógł zniwelować straty. Dwukrotnie spudłował Łukasz Bosiacki. Dobrą okazję zmarnował też Patryk Sigmański. W całym meczu gospodarze dwa razy trafili w poprzeczkę, a raz w słupek. Nie udawały się im próby łapania przeciwników na spalonym. Szreder i Myszkowski wychodzili w szybkim ataku na czyste pozycje. W drugiej części gry Zryw niemal bez przerwy oblegał bramkę Łukasza Czapiewskiego, który jednak nie zawodził. Miejscowi grali ambitnie do końca, ale nie mogli przełamać braku własnej skuteczności. Pierwszą bramkę dla gospodarzy zdobył z rzutu karnego Łukasz Bosiacki. Ten sam zawodnik 5 minut przed końcowym gwizdkiem przepięknym strzałem z daleka zaliczył drugie trafienie. W meczu nie zagrał poobijany w Sypniewie Adam Bosiacki. Piłkarze Zrywu przechodzą wyraźny kryzys, a punkty uciekają.
Zobacz zdjęcia
Real Radzim - Time Lubcza 0:9 (0:3)
Bramki: Sebastian Obara 3, Andrzej Twardowski, Krzysztof Bilicki, Łukasz Rolbiecki, Piotr Piotrowski, Tomasz Fifielski, Łukasz Brzeziński.Żk. Tomasz Pukrop Radzim. Paweł Piotrowski Lubcza. Sędzia: Henryk Wirkus.
Grający w dziesiątkę Real grał z Time jak równy z równym do 25. min. Wtedy to szybką kontrę gości wykończył Sebastian Obara. Co można powiedzieć
o meczu, który kończy się takim wynikiem? Nokaut. Miejscowi nie leżeli jednak na deskach. Z podniesionymi głowami grali dalej mimo traconych bramek. Na pewno dało się zauważyć brak ich podstawowego bramkarza Kamila Brysia. Na tym poziomie bramkarz może zdecydować o dobrym wyniku. Real momentami wcale nie był gorszy. Dwukrotnie swój najwyższy kunszt musiał udowodnić Wojtek Splitt broniący bramki zespołu z Lubczy. Innym razem piłka pewnie zmierzająca do jego bramki wylądowała na porzeczce. W zespole Time dobry mecz rozegrał Sebastian Obara, który dominował swoją szybkością i umiejętnością utrzymania na nogach mimo zaciekłych ataków rywali. Nieźle wypadł aktywny Andrzej Twardowski. Bramkę na wagę przewodnictwa w tabeli strzelił nawet prezes ligi Tomasz Fifielski, z rzutu karnego. Piłkarze z Lubczy na pewno zaskakują w tym sezonie. Posiłki z Runowa dały zespołowi nowe oblicze. Czekamy na poważniejsze sprawdziany.
Zobacz zdjęcia
Sosenka Sośno - Fireman Zabartowo/Pęperzyn 3:1 (0:1)
Bramki: Dariusz Żmich, Arkadiusz Stusik, Mateusz Kwasigroch Sośno. Rafał Łabuszewski Zabartowo. Sędzia: Kazimierz Linke.
Ku ogromnemu zaskoczeniu piłkarzy i kibiców prowadzenie w tym meczu za przyczyną Rafała Łabuszewskiego jako pierwsi objęli przyjezdni. Gospodarze z Arielem Stremlauem na czele chcieli wyrównać, lecz ich starania skrupulatnie niwelował Bartek Gwizdalak. Dopiero pięć minut przed końcem pierwszej połowy po faulu w polu karnym Zabartowa sędzia odgwizdał jedenastkę. Do piłki podszedł Przemysław Drobiński. Nie udało mu się jednak przechytrzyć bramkarza przyjezdnych. Nieudany rzut karny nie zniechęcił jednak Sosenki do walki o upragnione trzy punkty. Ostatnie pięć minut pierwszej płowy należało do Mateusza Kwasigrocha z Sosenki i Roberta Brączyka z Firemana, którzy bardzo ambitnie, lecz bezskutecznie chcieli wedrzeć się do bramki przeciwników. Druga połowa okazała się bardziej pomyślna dla ekipy z Sośna. Mimo ogromnych chęci przyjezdni nie zdołali zapobiec atakom miejscowych. Jednym z powodów przewagi gospodarzy była niepotrzebna roszada obrońców gości. W czterdziestej ósmej minucie meczu w pięknym stylu wyrównującą bramkę dla Sosenki strzelił Dariusz Żmich. Remisowe zawirowanie nie trwało jednak długo. Arkadiusz Stusik po kilku nieudanych akcjach zaskakując bramkarza gości podwyższył stan posiadania na 2:1. Kilkanaście minut później Kwasigroch z prawej strony chciał wstrzelić się w bramkę Zabartowa lecz piłka odbiła się od słupka i wpadła wprost pod nogi Dariusza Ziegerta. Radość nie trwała jednak długo gdyż sędzia dopatrzył się spalonego i nie uznał bramki. Dziesięć minut przed końcem meczu szansę zwietrzył Mateusz Kwasigroch serwując Sosence trzecią bramkę.
Zobacz zdjęcia
KS Kawle - HZ Zamarte 1:3 (1:1)
Bramki: Arkadiusz Szulc, Grzegorz Landowski, Piotr Reca Zamarte. Michał Kleibauer Kawle. Żk. Mateusz Wójcicki Kawle. Sędzia: Stanisław Żekiecki.
Mecz zapowiadał się arcyciekawie. Po pierwsze, miejscowi miłośnicy ligi oczekiwali na trzy punkty Kawli, a po drugie, wnikliwi obserwatorzy liczyli, bez względu na wynik, na potwierdzenie dobrej gry gości. I się nie przeliczyli. Początek spotkania niczego nie przesądzał. Wprawdzie goście po strzale Akradiusza Szulca rychło zdobyli prowadzenie, ale z przebiegu półgodzinnej gry delikatna przewaga należała do Kawli. Optyka w piłce nożnej nie ma jednak większego znaczenia, poza celnością strzałów, o czym gospodarze przekonali się kilka minut później. Po dość łatwym rozmontowaniu obrony gości, Michał Kleinbauer doprowadził do remisu. I to by było na tyle, jeśli chodzi o Kawle. Zupełnie niespodzianie, bo drużyna wyglądała na dobrze zmotywowaną i gotową na trudy pojedynku. Z upływem czasu rzeczywistość okazała się smutna. Zwłaszcza dla najwierniejszych kibiców. Słabnące ataki gospodarzy powstrzymywała obrona gości wietrzących końcowy sukces. Duży wkład w ostateczny rezultat wniósł świetny bramkarz Zamartego - Łukasz Bloch.
Kropkę nad „i” goście postawili w końcówce drugiej połowy. Najpierw po ładnej akcji bramkę zdobył Grzegorz Landowski. Wynik został ustalony w doliczonym czasie gry. Po dalekim wykopie bramkarza piłkę przejął Piotr Reca i pomimo nękającego go dobrze grającego Mateusza Olszewskiego pokonał Szymona Kałaczyńskiego. Wynik w pełni odzwierciedla przebieg gry. Goście potwierdzili, że musi się ich lękać każda drużyna, nawet z atutem własnego boiska.
Zobacz zdjęcia
LZS Płocicz - LZS Lutowo 0:2 (0:0)
Bramki: Krystian Rychter 2. Żk. Adrian Chryszczak, Adam Napierski Płocicz. Kamil Kitza Lutowo. Sędzia: Stanisław Żekiecki.
W niedzielę w Płociczu doszło do konfrontacji dwóch wyrównanych drużyn, które ubiegłego sezonu nie mogą zaliczyć do udanych. Pierwsza odsłona toczyła się pod dyktando miejscowych, którzy byli szybsi i bardziej zdeterminowani od gości. Taktyka gospodarzy była bardzo prosta i polegała na obsłużeniu długim i dokładnym podaniem popularnego ,,Kallusa”, który sprawiał najwięcej kłopotów defensorom gości. Zawodnicy z Płocicza mieli kilka dogodnych okazji strzeleckich, ale ich strzały najczęściej mijały światło bramki lub wpadały w ręce dobrze dysponowanego Radka Supikowskiego. Bramkarz z Lutowa był jedną z najjaśniejszych postaci tego meczu. Pomimo nienajlepszych warunków fizycznych spisywał się bez zarzutu będąc silnym punktem swojej drużyny. W pierwszej połowie w kilku przypadkach gościom pomagało szczęście. Do przerwy na tablicy wyników widniał bezbramkowy remis. W przerwie meczu Leszek Szydeł najbardziej doświadczony zawodnik gości mobilizował swoich kolegów. Podpowiadał im, że trzeba grać szeroko skrzydłami i że trzeba być bardziej ruchliwym co umożliwi grę z popularnej klepy. W drugiej połowie goście z Lutowa byli zupełnie innym zespołem. Grali dużo lepiej, znacznie szybciej i dokładniej. Na efekty nie trzeba było długo czekać. W 55. min spotkania Bogdan Szydeł przeprowadził rajd lewą stroną boiska i dokładnie dośrodkował w pole karne. Futbolówka spadła na głowę Krystiana Rychtera, który precyzyjnym strzałem przy słupku pokonał bezradnego bramkarza gospodarzy. Kibice miejscowych złapali się za głowy, a zawodnicy próbowali strzelić wyrównującego gola. Pomimo kilku okazji ta sztuka drużynie z Płocicza się nie udała. Kilka minut przed zakończeniem meczu wynik pojedynku ustalił Krystian Rychter. Najlepszy strzelec gości wykorzystał błąd Józefa Rękiewicza, który przez większą część spotkania stanowił zaporę nie do przejścia, ograł bramkarza i wpakował piłkę do pustej bramki. Dwie minuty przed końcowym gwizdkiem arbitra goście wykonywali rzut wolny. Potężne uderzenie wybronił bramkarz gospodarzy. To była najpiękniejsza parada niedzielnego meczu.
Wynik pojedynku nie do końca odzwierciedla tego, co działo się na boisku. Gospodarze mogli ten mecz spokojnie zremisować, ale proste błędy w obronie i nieskuteczność w ataku sprawiły, że zeszli z boiska pokonani. Goście nie zagrali dobrego meczu. Do formy, jaką prezentowali w połowie ubiegłego sezonu, gdy na własnym boisku po wspaniałej grze potrafili ograć Fuksa Wielowicz, brakuje bardzo wiele. Faktem jest, że obie jedenastki jeszcze nie pokazały, na co je stać. Prawdopodobnie będą się rozkręcać w dalszej części rozgrywek.
Zobacz zdjęcia
LZS Tom-Dach Sitno - Orzeł Dąbrowa 1:3 (0:1)
Bramki: Kamil Więcek 2, Przemysław Stryszyk Dąbrowa. Konrad Śniegowski Sitno.Żk. Grzegorz Paszylk Dąbrowa. Sędzia: Wiesław Jarząb.
TomDach grał, i to całkiem nieźle, ale nie wygrał. Tak w skrócie można scharakteryzować mecz z Orłem Dąbrowa. W miniaturowe boisko bardziej zespołową grę lepiej wpasowali goście. Pierwsza bramka padła w 22. min. Po zamieszaniu w polu karnym piłkę przejął Przemysław Stryszyk i strzałem z bliskiej odległości pokonał Sławomira Maika. Bramka nie zdeprymowała gospodarzy, którym do wyrównania brakowało szczęścia. Dwa trafienia gości w drugiej części nie pozostawiły złudzeń, która z drużyn w tym pojedynku jest lepsza. Najpierw jednak bramki dla obu stron padły z rzutów karnych. W 57. min Konrad Śniegowski celnym strzałem uruchomił nadzieję miejscowych. Kilkanaście minut później zostały one jednak rozwiane przez Kamila Więcka, który trafieniem w samo okienko wyprowadził gości na prowadzenie. Trzy minuty później było już po meczu. Kamil Więcek ponownie pokonał Maika, tym razem pięknym strzałem głową z pola bramkowego. Wokół boiska, tuż po sumie w miejscowym kościele, zgromadziło się jak zwykle sporo mieszkańców Sitna. Za doping i dobrą atmosferę „na trybunach” należą się im słowa uznania. Dobrą atmosferę, a nade wszystko sportowy rygor podtrzymywał sędzia Wiesław Jarząb, który konsekwentnie eliminuje przypadki pozasportowych odruchów coraz bardziej kulturalnych piłkarzy. Jest postęp, a do wzorca dla ligowców już blisko, no może poza Rogalinem, ale i tam szefowa pewnie wnet poskromi nazbyt wulgarną mowę.\
Zobacz zdjęcia
Strażak Rogalin - Fuks Wielowicz 1:8 (1:2)
Bramki: Arkadiusz Grochowski 3, Damian Nawrocki 2, Dariusz Węgierski 2, Mariusz Wegner Wielowicz. Łukasz Maciejewski Rogalin. Żk. Tomasz Bronowicki, Łukasz Biedrzycki Rogalin. Kamil Tomsa, Dawid Pilarski Wielowicz. Cz.k. Tomasz Bronowicki(za dwie żółte). Sędzia: Łukasz Sobek.
Mimo że całe spotkanie zakończyło się ogromną przewagą Fuksa Wielowicz pierwsza część meczu była bardzo wyrównana gdyż nie ukazała znakomitego zgrania gości zaprezentowanego w meczu z Witunią. Na dmiar złego gospodarze zagrali w tym dniu w dziesiątkę. W drugiej części nawet w dziewiątkę. Od samego początku wiele ciekawych akcji mieli na przemian Karol Bronowicki, Dariusz Ksybek, Damian Nawrocki i Dawid Pilarski. Ich starania bardzo skrupulatnie niwelowali młodzi strażnicy bramkowej alkowy Dawid Kmiecik i Mateusz Soboń. Po półgodzinnej sjeście jedną z poważniejszych sytuacji do strzelenia gola miał Dariusz Węgierski. Mimo dogodnej sytuacji do strzału, piłkę podał do Nawrockiego. Cała akcja zakończyła się niczym. Dopiero kilka minut później Nawrocki wykorzystał swoją szansę i rozwiązał worek z bramkami. Przewaga przyjezdnych nie trwała jednak długo. Podczas zamieszania w polu karnym sędzia dopatrzył się ,,ręki” w polu karnym Fuksa i odgwizdał rzut karny. Do piłki stanął Bolek- Łukasz Maciejewski. Zaskakując młodego bramkarza gości doprowadził do remisu. Kilka minut później Arkadiusz Grochowski sprawił, że pierwsza połowa zakończyła się przewagą Fuksa. W drugiej odsłonie od samego początku prym wiedli przyjezdni. Po raz kolejny swoją wyższość nad rywalem pokazał Arkadiusz Grochowski, strzelając dwie bramki. W tym meczu zaliczył hattricka. W jego ślady poszedł Nawrocki i zaliczył drugie trafienie. Nie widoczny tego dnia Węgierski nie chciał być gorszy od kolegów z drużyny i zdołał wbić się do bramki rywali aż dwa razy. Swój wkład w bramkowy bilans miał także Mariusz Wegner. Na zakończenie spotkania Marek Grabowski i Jakub Dobrzański mogli doprowadzić do dwu cyfrówki, lecz ich ataki okazały się nieskuteczne.