Jak to przed Ksawerym bywało. Część pierwsza
23 czerwca 2008 roku. Jeden z wielu wyrwanych dębów przy drodze Więcbork - Runowo. Fot. Piotr Pankanin
Ekstremalne zjawiska pogodowe, do których zaliczają się także huragany, burze szkwałowe czy tornada, ciekawiły mnie od dawna. Swego czasu napisałem tekst o podobnej tematyce - dotyczył on potężnego szkwału, który spustoszył Krajnę w 1871 roku. Jednak od publikacji tego artykułu w moje ręce trafiło sporo nowych materiałów. I tak na dumaniu, co z nimi zrobić, mijał mi dzień po dniu, aż wreszcie nadciągnął Ksawery i trochę narozrabiał, przy okazji przekonując mnie do ponownego zmierzenia się z tematem. A więc do następstw huraganu, oprócz wykrotów i zerwanych linii energetycznych, należałoby dorzucić i to, co właśnie czytacie.
Burza szkwałowa - szef
wszystkich szefów
Orkany nawiedzały Krajnę nie raz. Za sezon huraganów należałoby uznać okres wakacyjny, trwający od czerwca do września. Jak już wspomniałem, burza szkwałowa z 19 czerwca 1871 roku doczekała się już osobnego artykułu mojego autorstwa. Przypomnę tylko, że szła ona z zachodu na wschód, uderzając nie tylko we wschodnią Krajnę, ale też w Bory Tucholskie, Bydgoszcz i Toruń. Jej drogę znaczyły wszędzie wykroty i uszkodzone budynki.
W historii co najmniej dwa ataki żywiołu miały moc równą powyższemu szkwałowi. Pierwszy z nich miał mieć miejsce w sierpniu 1574 roku i opisany został w dziele Świętosława Orzelskiego, zatytułowanym Bezkrólewia ksiąg ośmioro, czyli Dzieje Polski od zgonu Zygmunta Augusta r. 1572 aż do r. 1576. W książce tej znajduje się fragment o następującej treści: „W dzień wyznaczony na konwokacją, mało przybyło Senatorów, (i to najwięcej z Wielkopolski), jako też i Posłów, tak że czekać musieli nieczynnie aż do 29 sierpnia, dopóki się nie zjechali inni. W nocy z 23 na 24 sierpnia okropny przypadek spotkał Krainę, prowincją Wielkopolską. Straszna nawałnica z deszczem i gradem z niesłychaną gwałtownością nadciągnęła z zachodu, mnóstwo budowli z ziemią zrównała, drzewa ogromne powywracała z korzeniem, pozabijała w wielu miejscach ludzi i bydło, zniszczyła resztki zboża niezżętego i takiego strachu nabawiła, że sądzona iż już nastał dzień ostateczny. W innych stronach Polski i w Warszawie nic podobnego nie zaszło”. Orzelscy, wywodzący się z miejscowości Orle w pobliżu Mroczy, mieli liczne posiadłości na Krajnie. To tłumaczy, dlaczego Świętosław uznał za zasadne umieszczenie notatki na temat zdarzenia o bądź co bądź lokalnym charakterze w swoich dziejach Polski.
Zapewne drugi atak żywiołu większość z nas doskonale pamięta, chodzi bowiem o wichurę z 15 lipca 2001 roku. Orkan uszkodził wtedy prawie 140 budynków i połamał albo wyrwał z korzeniami tysiące drzew. Po przejściu wichury praktycznie przestał istnieć lasek miejski nad sępoleńskim jeziorem. I chociaż łączne straty oszacowano na aż ponad 20 mln złotych, to udało się uniknąć zapłacenia ceny najwyższej - pomimo sporego obszaru zniszczeń na szczęście nikt nie zginął ani nie odniósł poważniejszych obrażeń.
Latem urywa głowę
Silny wiatr nie zawsze wiązały się z atakiem huraganu bądź burzą szkwałową. W starej prasie znalazłem jeszcze dwa opisy letnich wichur, które ze względu na plastyczność opisu najlepiej będzie przytoczyć w całości. W 86 numerze Pielgrzyma z 23 lipca 1885 roku znajduje się taka oto notatka z Sępólna: „W niedzielę dnia 12. b. m. nad wieczorem szalał u nas orkan rzadki, wicher porywał całe tumany piasku, mierzwy, słomy i pędził przed sobą. Jechać lub iść było nie podobno. Wśród tego orkanu runęła stodoła 300 stóp długa w Skarpie u p. Prądzyńskiego, nie mała to rzecz przed żniwami, lecz dowiedzieliśmy się, że już za 6 tygodni ma stanąć nowa stodoła, która zdobić ma tamtejsze już tak ładne podwórze. (…) W ogolę rzadki to był wieczór i każdy chronił się pod mocny budynek, bo słabsze budynki bujały się jakby gałęzie u drzewa.” Opis o podobnej treści można także znaleźć w 75 numerze Gazety Sępoleńskiej z 7 lipca 1928 roku. Oto on: „Po wtorkowym upale nastąpiła w środę przemiana powietrza. Nie tylko, że spadł w godzinach popołudniowych ulewny deszcz, lecz do tego nadeszła taka wichura, istny huragan, która w mieście samym i w okolicy wyrządziła dotkliwe szkody. I tak zostało drzewo wyrwane z korzeniami i wywrócone na odcinku od szosy Kamieńskiej do dworca Kolejowego około zabudowań p. Jaśka, trzy drzewa obalone nad jeziorem koło szopy p. Luxa, drzewo owocowe w ogrodzie p Luxa nad jeziorom ułamane, na bóżnicy w śródmieściu przewrócone gwiazdy na dachu, krzyż na kościele ewangelickiem dotkliwie skrzywiony! Nie wspominamy wcale o licznych szybach, które zostały wytłuczone. W okolicy nawet podobno została stodoła z desek zupełnie wywrócona, na innym zabudowaniu dach uniesiony”.
Warto wspomnieć jeszcze o przypadkach huraganowego wiatru, które miały miejsce całkiem niedawno. Z pewnością trzeba odnotować tutaj wydarzenia z 22 czerwca 2000 roku. Ten dzień dał się służbom we znaki w dwójnasób. Porywisty wiatr, smagający północną część powiatu sępoleńskiego, wyrwał bądź połamał liczne drzewa i uszkodził trakcje energetyczne. Na domiar złego po południu wybuchł pożar w lesie nieopodal Radońska. Walczyły z nim zastępy PSP z Sępólna i OSP z Więcborka, Iłowa, Lutowa, Zakrzewka, Sypniewa i Wałdowa. Zanim udało się opanować sytuację, ogień strawił 2,5 hektara lasu. Dokładnie 8 lat później, 22 czerwca 2008 roku, wichura połączona z gradobiciem uderzyła z kolei pomiędzy Runowem a Więcborkiem. Na kilkusetmetrowym odcinku położyła ona pokotem dęby i słupy energetyczne przy drodze do Borzyszkowa.
Cdn.