Jastrzębiec

Pies tak ją oszpecił

Robert Lida, 30 wrzesień 2011, 11:43
Średnia: 0.0 (0 głosów)
O tym, że pies niekoniecznie jest najlepszym przyjacielem człowkieka przekonała się pani Józefa Bączkowska z Jastrzębca po spotkaniu z czworonigiem sąsiadów. Kobieta zaatakowana przez amstafa ledwie uszła z życiem. Na jej ciele dokonca życia pozostaną trawłe ślady psiej agresji, o urazie psychicznym nie wspominając.
Pies tak ją oszpecił

Pies sąsiadów zdarł pani Józefie płat skóry, a właściciela ukarano mandatem

To było 30 czerwca, około południa, Józefa Bączkowska szła do sklepu polną drogą. Jak zwykle musiała minąć gospodarstwo sąsiadów. Dostrzegła ją matka właściciela gospodarstwa, otworzyła bramę i zaprosiła na kawę. Przy budzie biegał uwiązany na specjalnych szelkach pies, prawdopodobnie amstaf, zaliczany do tzw. ras niebezpiecznych. Zwierzę zerwało się z uwięzi i zaatakowało panią Józefę.
– Najpierw chwycił mnie za żebro i przewrócił na ziemię. Chciałam dostać się do domu, ale nie mogłam. Próbowałam go odgonić. Sasiadka miała coś w ręku i usiłowała mi pomóc. Krzyczała w niebogłosy. Przybiegł gospodarz zza stodoły i jakoś udało mi się od tego psa uwolnić. Cała byłam zalana krwią. Zawinęli mnie w ręcznik. Sama musiałam zadzwonić po pogotowie, bo sąsiadka słabo słyszy. Po kilku minutach przyjechało pogotowie. Widziałam też policjanta – relacjonuje kobieta.
Zapomniała jednak dodać, że pies zdarł jej z głowy płat skóry razem z włosami o powierzchni kilkunastu centymetrów kwadratowych. Skalp rzucil na ziemię.
Kobieta trafiła do szpitala w Więcborku, a następnie karetką na sygnale została przewieziona do szpitala uniwersetyckiego w Bydgoszczy. Tutaj trafiła wprost na stół oparacyjny kilniki chrurgii plastycznej. Dwóch lekarzy operowało ją prawie przez dwie godziny. Wycięto płat skóry z uda i wypełniono nim ubytek na głowie. ,,Na oddział trafiła z powodu licznych ran kąsanych, z ubytkiem owłosionej skóry głowy. Ubytek pokryto płatem skóry z uda lewej nogi" - czytamy w szpitalnej dokumentacji.
W dokumentacji tej są również fotografie kobiety zrobione kilka godzin po przewiezieniu na oddział.
– Pytałam po co to? Lekarze powiedzieli, że zdjęcia będą w archiwum na wypadek, gdyby sprawa miała trafić do sądu – mówi pani Józefa.
Zgodnie z procedurami pies został poddany obserwacji pod kątem wścieklizny. 19 lipca państwowy powiatowy inspektor sanitarny orzekł, że w wyniku obserwacji u sprawcy pokąsania nie podejrzewa sie wścieklizny i brak wskazań do szczepienia przeciwko tej chorobie.
Właściciel psa przywiózł kobietę ze szpitala w Bydgoszczy do domu. Później woził ją na zmiany opatrunków do Więcborka, a także na kontrole do Bydgoszczy. Nie można powiedzieć, że pozostał obojętny czy uchylał się od pomocy.
– W kronice policyjnej piszecie o pijanych rowerzystach czy skradzionych kurach, a tu takie nieszczęście. Tym się policja nie pochwaliła. Ta kobieta jest bardzo oszpecona, a wiem, że nie ma pieniędzy na leczenie. Może ktoś by nią pokierował, pomógł – mówi Czytelnik, który nas poinformował o tej nieprawdopodobnej historii.
Panią Józefę odwiedziliśmy w jej domu. W jakich warunkach mieszka, lepiej nie mówić. Od kilkunastu lat nie ma prądu, w piecu pali chrustem, który taszczy z lasu w workach. Żyje z KRUS-owskiej renciny, którą musiała wywalczyć przed sądem. Pretensji do życia nie ma, ale czy żyjąc w biedzie nie można żyć godnie? Na odkrytym udzie ma bliznę, prostokąt 10 na 20 centymetrów. Stąd wycięto skórę, którą naszyto później na głowę, ale włosów nie ma skąd przeszyć.
– Chodzę z gołą nogą, bo rana bardzo parzy. Lekarze powiedzieli, że jest możliwość w trzech etapach naciągnięcia na głowie rodzimej skóry i wtedy miałabym włosy jak dawniej, ale takich operacji fundusz nie finansuje. Niektórzy mówią, idź do sądu po odszkodowanie, ale skąd ja mam wziąć pieniądze na sądy? – żali się pani Bączkowska.
– Rzeczywiście, takie zdarzenie miało miejsce. Właściciel gospodarstwa został na miejscu ukarany mandatem karnym za nienależyte zabezpieczenie psa i ten mandat przyjął. Pouczyliśmy poszkodowaną, że gospodarstwo posiada polisę OC i istnieje możliwość zwrócenia się o odszkodowanie z tej polisy. Jeżeli ubezpieczyciel wystąpi do nas o potwierdzenie zdarzenia, to jesteśmy na to przygotowani. Tyle mogliśmy zrobić z naszej strony. Sprawa została rozstrzygnięta na miejscu w postępowani mandatowym – mówi Krzysztof Milachowski, kierownik posterunku policji w Więcborku.
Pies to nie zawsze przyjazne, merdające ogonem stworzenie. To może być niebezpieczna bestia. Tak zdarzyło się w Jastrzębcu i nikt tego nie odwróci. Jaką przyjemność daje hodowanie takiego psa? Chyba żadną. Do psa nie można mieć pretensji, taką ma naturę, ale do ludzi tak.