Jastrzębiec

Pies tak ją oszpecił

Robert Lida, 29 wrzesień 2011, 11:30
Średnia: 0.0 (0 głosów)
O tym, że pies niekoniecznie jest najlepszym przyjacielem człowkieka przekonała się pani Józefa Bączkowska z Jastrzębca po spotkaniu z czworonigiem sąsiadów. Kobieta zaatakowana przez amstafa ledwie uszła z życiem. Na jej ciele dokonca życia pozostaną trawłe ślady psiej agresji, o urazie psychicznym nie wspominając.
Pies tak ją oszpecił

Pies sąsiadów zdarł pani Józefie płat skóry, a właściciela ukarano mandatem

To było 30 czerwca, około południa, Józefa Bączkowska szła do sklepu polną drogą. Jak zwykle musiała minąć gospodarstwo sąsiadów. Dostrzegła ją matka właściciela gospodarstwa, otworzyła bramę i zaprosiła na kawę. Przy budzie biegał uwiązany na specjalnych szelkach pies, prawdopodobnie amstaf, zaliczany do tzw. ras niebezpiecznych. Zwierzę zerwało się z uwięzi i zaatakowało panią Józefę.
– Najpierw chwycił mnie za żebro i przewrócił na ziemię. Chciałam dostać się do domu, ale nie mogłam. Próbowałam go odgonić. Sasiadka miała coś w ręku i usiłowała mi pomóc. Krzyczała w niebogłosy. Przybiegł gospodarz zza stodoły i jakoś udało mi się od tego psa uwolnić. Cała byłam zalana krwią. Zawinęli mnie w ręcznik. Sama musiałam zadzwonić po pogotowie, bo sąsiadka słabo słyszy. Po kilku minutach przyjechało pogotowie. Widziałam też policjanta – relacjonuje kobieta.
Zapomniała jednak dodać, że pies zdarł jej z głowy płat skóry razem z włosami o powierzchni kilkunastu centymetrów kwadratowych. Skalp rzucil na ziemię.
Kobieta trafiła do szpitala w Więcborku, a następnie karetką na sygnale została przewieziona do szpitala uniwersetyckiego w Bydgoszczy. Tutaj trafiła wprost na stół oparacyjny kilniki chrurgii plastycznej. Dwóch lekarzy operowało ją prawie przez dwie godziny. Wycięto płat skóry z uda i wypełniono nim ubytek na głowie. ,,Na oddział trafiła z powodu licznych ran kąsanych, z ubytkiem owłosionej skóry głowy. Ubytek pokryto płatem skóry z uda lewej nogi" - czytamy w szpitalnej dokumentacji.
W dokumentacji tej są również fotografie kobiety zrobione kilka godzin po przewiezieniu na oddział.
– Pytałam po co to? Lekarze powiedzieli, że zdjęcia będą w archiwum na wypadek, gdyby sprawa miała trafić do sądu – mówi pani Józefa.
Zgodnie z procedurami pies został poddany obserwacji pod kątem wścieklizny. 19 lipca państwowy powiatowy inspektor sanitarny orzekł, że w wyniku obserwacji u sprawcy pokąsania nie podejrzewa sie wścieklizny i brak wskazań do szczepienia przeciwko tej chorobie.
Właściciel psa przywiózł kobietę ze szpitala w Bydgoszczy do domu. Później woził ją na zmiany opatrunków do Więcborka, a także na kontrole do Bydgoszczy. Nie można powiedzieć, że pozostał obojętny czy uchylał się od pomocy.
– W kronice policyjnej piszecie o pijanych rowerzystach czy skradzionych kurach, a tu takie nieszczęście. Tym się policja nie pochwaliła. Ta kobieta jest bardzo oszpecona, a wiem, że nie ma pieniędzy na leczenie. Może ktoś by nią pokierował, pomógł – mówi Czytelnik, który nas poinformował o tej nieprawdopodobnej historii.
Panią Józefę odwiedziliśmy w jej domu. W jakich warunkach mieszka, lepiej nie mówić. Od kilkunastu lat nie ma prądu, w piecu pali chrustem, który taszczy z lasu w workach. Żyje z KRUS-owskiej renciny, którą musiała wywalczyć przed sądem. Pretensji do życia nie ma, ale czy żyjąc w biedzie nie można żyć godnie? Na odkrytym udzie ma bliznę, prostokąt 10 na 20 centymetrów. Stąd wycięto skórę, którą naszyto później na głowę, ale włosów nie ma skąd przeszyć.
– Chodzę z gołą nogą, bo rana bardzo parzy. Lekarze powiedzieli, że jest możliwość w trzech etapach naciągnięcia na głowie rodzimej skóry i wtedy miałabym włosy jak dawniej, ale takich operacji fundusz nie finansuje. Niektórzy mówią, idź do sądu po odszkodowanie, ale skąd ja mam wziąć pieniądze na sądy? – żali się pani Bączkowska.
– Rzeczywiście, takie zdarzenie miało miejsce. Właściciel gospodarstwa został na miejscu ukarany mandatem karnym za nienależyte zabezpieczenie psa i ten mandat przyjął. Pouczyliśmy poszkodowaną, że gospodarstwo posiada polisę OC i istnieje możliwość zwrócenia się o odszkodowanie z tej polisy. Jeżeli ubezpieczyciel wystąpi do nas o potwierdzenie zdarzenia, to jesteśmy na to przygotowani. Tyle mogliśmy zrobić z naszej strony. Sprawa została rozstrzygnięta na miejscu w postępowani mandatowym – mówi Krzysztof Milachowski, kierownik posterunku policji w Więcborku.
Pies to nie zawsze przyjazne, merdające ogonem stworzenie. To może być niebezpieczna bestia. Tak zdarzyło się w Jastrzębcu i nikt tego nie odwróci. Jaką przyjemność daje hodowanie takiego psa? Chyba żadną. Do psa nie można mieć pretensji, taką ma naturę, ale do ludzi tak.

Komentarze do artykułu
Dodaj komentarz
Najczęściej czytane
W Więcborku odbył się niecodzienny ślub. Przed ołtarzem...
W Więcborku odbył się niecodzienny ślub. Przed ołtarzem...
A więc jednak szowinizm. Tego, co wydarzyło się w trakcie meczu 22....
Najwyżej oceniane
Sprawa lip rosnących przy ulicy Dworcowej w Kamieniu wciąż budzi...
Lidze powiatowej nareszcie towarzyszyło słońce. Wprawdzie jeszcze...
Rada Miejska w Sępólnie nie zgodziła się na budowę kościoła na...