Sępólno
Pomnik kończy 50 lat
Pomnik Walki i Męczeństwa góruje nad sępoleńskim placem Wolności już 50 lat. We wrześniu 1969 roku nastąpiło jego oficjalne odsłonięcie. Była to gigantyczna uroczystość z udziałem partyjnych oficjeli.
O budowie pomnika zdecydowało powiatowe plenum PZPR, na którym powołano społeczny komitet budowy. W jego pracach wyróżnili się Witold Walczak - prezes Sądu Powiatowego w Sępólnie, Ireneusz Stogowski -I sekretarz KP PZPR oraz Stanisław Twarogowski - sekretarz prezydium Powiatowej Rady Narodowej i były więzień obozu w Radzimiu. W oficjalnym odsłonięciu pomnika wzięli udział m.in: wicekonsul ZSRR w Poznaniu - Wasylij Fiłatow oraz prezes WK ZSL Bronisław Owsianik. Odsłonięcia w asyście kampanii reprezentacyjnej Wojska Polskiego dokonał sekretarz KW PZPR w Bydgoszczy Jan Przytarski. Autorem monumentu poświęconemu ofiartom hitlerowskiego barbarzyństwa w latach 1939 - 1945 jest Franciszek Masiak. Artysta jest twórcą wielu pomników, zwłaszcza o tematyce martyrologicznej, zaprojektował np. pomniki Walk i Męczeństwa w Bydgoszczy, Sępólnie i Warszawie, pomnik Poległych w Chełmie Lubelskim. Pracował w gipsie, glinie, kamieniu, drewnie i brązie.
Po 50 latach od tamtych wydarzeń w Sępólnie toczy się dyskusja na temat tego, czy pomnik nadal powinien górować nad sępoleńskim rynkiem. W mieście nie brakuje zwolenników rozbiórki lub przeniesienia pomnika w inne miejsce. Oczywiście jest to kwestia dyskusyjna. Faktem jest, że monument jest zniszczony i wymaga renowacji. Władze samorządowe przemierzają się do rewitalizacji miasta. To doskonały moment na kapitalny remont lub przeniesienie pomnika, który wpisał się w krajobraz centrum miasta.
List do redakcji.
Szanowny Panie Redaktorze
Po kilkumiesięcznej przerwie znowu odwiedziłem Sępólno, miasto mojego dzieciństwa od 1945 r., matury w 1957 r. oraz pierwszej pracy w Banku Rolnym po nieskutecznym, za pierwszym razem, staraniem się podjęcia studiów na Politechnice Warszawskiej. Sępólno, które wraz z rodzicami opuściłem w roku 1961, jest cały czas miejscem stałego mojego sentymentu. Przy okazji pobytu kupiłem w sklepie spożywczym nr 37 wydania „Wiadomości Krajeńskich” z dnia 12.09.2019r . Bardzo ciekawie prowadzona gazeta lokalna, autentycznie lokalna i myślę, że to jej siła! Gratuluję i pozdrawiam.
W tym egzemplarzu gazety zainspirował mnie artykuł sygnowany literami RŚ (to chyba Pan Robert Środecki) pt. „Pomnik kończy 50 lat”. Miejsce wywołało moje wspomnienia z dzieciństwa. Na Rynku zwanym chyba od tamtego czasu placem Wolności stał neogotycki kościół z czerwonej cegły i dachem krytym naturalnym łupkiem wraz ze strzelistą wieżą. Wokół rosły lipy, a co piątek odbywał się tam targ. Przyjeżdżali okoliczni rolnicy furmankami z produktami spożywczymi. Dla mnie dziecka to było za każdym razem duże przeżycie, gdyż towarzyszyłem Mamie w tych wyprawach po masło, śmietanę i inne produkty. Nawierzchnię Rynku stanowił kamienny brukowiec.
Od strony ul. Młyńskiej na Rynku była studnia z żeliwną pompą, z ramieniem zaopatrzonym w rzeźbioną przeciwwagę, aby lżej było pompować wodę. Pompa ta zaopatrywała wszystkich okolicznych mieszkańców, którzy nie mieli studni na swoich posesjach. Kościół ten wyglądał zewnętrznie na nieuszkodzony przez działania wojenne, ale nie mogę wykluczyć, że może były jakieś uszkodzenia w pokryciu dachu w wyniku ostrzału z broni maszynowej przez niemieckie samoloty dnia 1.09.1939 r. Od kolegów handlujących między sobą najcenniejszymi wówczas zabawkami - ołowianymi żołnierzykami - dowiedziałem się, że ołów na te odlewy mają z piszczałek szabrowanych z organów tegoż kościoła. Następnie (chyba przełom lat 1949/50 lub początek lat 50.) kościół zaczęto rozbierać. Gruz wywożono wozami konnymi i umacniano brzeg jeziora od strony mostu. Prace te wykonywał śp. Pan Zieliński (ojciec Jerzego Zielińskiego). Wjeżdżał wozem do płytkiej wody jeziora i tam pozostawiał gruz. Dla nas chłopców atrakcyjne były kawałki łupka z pokrycia dachu kościoła, gdyż świetnie służyły do zawodów, czyj kamień rzucony płasko po wodzie zrobi więcej tzw. kaczek.
Tyle w mojej pamięci z tego smutnego wydarzenia, jakim było rozebranie kościoła ewangelickiego. W minionych latach próbowałem na wszelkie sposoby znaleźć w archiwach zdjęcia tego kościoła, lecz nieskutecznie. Jakie było moje szczęście, że dziś mi się to udało. Zastanawiało mnie, czemu tak mało informacji o tym kościele? Zmowa milczenia?
Wracając do sedna artykułu i informacji autora, że „Po 50 latach od tamtych wydarzeń (inicjatywy i budowy pomnika Walki i Męczeństwa) w Sępólnie toczy się dyskusja na temat tego, czy pomnik nadal powinien górować nad sępoleńskim rynkiem.” Włączam się do tej dyskusji i mówię stanowczo: ten pomnik jako dysonans architektoniczny, a w szczególności społeczno--polityczny, powinien zostać usunięty wraz z nazwą plac Wolności, która powinna być zastąpiona starą nazwą Rynek.
To miejsce, gdzie stał kościół, było konsekrowane i zostało przez komunistów zbezczeszczone!
Co do losów pomnika nie zabieram głosu i o tym winni zdecydować mieszkańcy. Sugeruję również podjęcie inicjatywy powrotu do historycznych nazw ulic: Piłsudskiego zamiast obecnej Kościuszki, Dworcowa zamiast obecnej Odrodzenia. Tak było po II wojnie światowej!
Mieszkałem początkowo przy ul. Piłsudskiego (drugi budynek za cmentarzem parafialnym), a następnie przy w bloku przy ul. Dworcowej (bloki budowane tuż przed wojną dla urzędników starostwa powiatowego).
Korzystając z okazji, przekazuję jeszcze swoje uwagi dotyczące rozwoju miasta w zakresie jego rozbudowy. To, co widać, to w większości nowe inwestycje. Jedne bardziej, a drugie mnie trafione. Ale jedno się rzuca w oczy: tak jak w wielu miastach dla ich włodarzy liczą się de facto tylko inwestycje (bo to daje widoczne efekty), a bieżące utrzymanie budynków oraz infrastruktury technicznej i użytkowej traktowane jest marginalnie! To błąd! Rozwój przez rozbudowę, to może być pułapka inwestycji nierentownych.
Jadąc ulicą przez most nad Sępolenką, z przykrością stwierdziłem, że murek ochronny nad jego konstrukcją po obu stronach ulicy został podwyższony, co spowodowało całkowity brak widoczności bardzo atrakcyjnej panoramy jeziora, jak również od strony przeciwnej - doliny Sępolenki i skarpy ul. Młyńskiej. Istniejący stary murek, jako balustrada, był za niski ze względów bezpieczeństwa, jak też formalnego spełnienia przepisów prawa w tym zakresie. Nic jednak nie stało na przeszkodzie, aby na tym starym niskim murku wykonać dodatkowe zabezpieczenie w postaci ażurowej balustrady stalowej. To warto naprawić dla wizerunku miasta w oczach przejeżdżających turystów. Również żywopłot na skarpie niepotrzebnie jest taki wysoki. Wystarczy 60 -70 cm, co zapewni dobrą widoczność, a w razie wtargnięcia za jego linię osób niesfornych nic im się nie stanie, bo tam jest już tylko skarpa, a nie pionowa ściana.
W załączeniu przesyłam kopię zdjęcia kościoła ewangelickiego sprzed II wojny światowej i współczesnego widoku placu Wolności.
Z poważaniem
arch. Ryszard Kłosowski
****
Pan architekt Ryszard Kłosowski na burmistrza Sępólna! – chciałoby się krzyknąć w odniesieniu do treściwego listu. Dawnemu, a wręcz bardzo dawnemu mieszkańcowi miasteczka nad Sępolenką nasunęły się refleksje związane z systematycznie ubożejącą architekturą. Zwłaszcza tymi jej fragmentami, które łatwo można porównać, kładąc obok siebie stare i nowe widokówki. Jest w Polsce wiele podobnych miejscowości, choćby Barcin z przepięknym rynkiem, w których widać zgrabne ręce i mądrą głowę gospodarza. Aby do wyborów!
(red)