Potknięcie lidera
Zryw Dąbrówka - Time Lubcza 0:1 (0:0)
Bramka: Jarosław Jankowski. Sędzia Kazimierz Linke.
Piłkarze Zrywu już na dobre zapomnieli, jak smakuje zwycięstwo. A jeszcze rok temu byli postrachem wszystkich zespołów grających w powiatowej ekstraklasie. W niedzielę znowu grali ładnie, mieli przewagę, ale przegrali. Znowu potwierdziła się zasada, że jak przegrywają, to jedną bramką. Przy niedzielnej dyspozycji piłkarzy Time o jakieś punkty nie było trudno, ale się nie udało. Już w 5. minucie Łukasz Górski w przestrzelił w idealnej sytuacji. Piłka uderzona głową z 2 metrów trafiła wprost w ręce bramkarza. Kilka minut później Adrian Łangowski ograł z lewej strony Łukasza Bethke, przed nim był już tylko Bednarski, ale piłka po atomowym strzale odbiła się od słupka. Kiedy gra przeniosła się na przeciwną stronę boiska, w strzałach w słupek był już remis. Niestety, na boisku karty rozdawał porywisty wiatr. Wiele podań nie docierało do adresata, a piłka robiła zawodnikom różne psikusy. Żadnej z ekip nie udało się wypracować bramkowej sytuacji. Zdesperowani goście po przerwie rzucili na boisko prezesów Tomasza i Sebastiana Fifielskiego. Niewiele to pomogło, ale szczęście tego dnia sprzyjało przyjezdnym. W 68. minucie po faulu na 20. metrze sędzia Linke podyktował rzut wolny. Jarek Jankowski uderzył silnie, po ziemi, a piłka tuż przy słupku znalazła drogę do bramki. Nie bez winy w tej sytuacji był dobrze spisujący się do tej pory Maciej Krauśnik. Po prostu bramkarz Zrywu zbyt długo ustawiał mur i nie zdążył zająć odpowiedniej pozycji do obrony strzału. Trafienie Jankowskiego miało wagę trzech punktów. Gospodarze rzucili się jeszcze do odrabiania strat, ale bezskutecznie. Najbliżej zmiany niekorzystnego wyniku był najaktywniejszy na boisku Tomasz Maculewicz, ale jego strzał jakimś cudem wybronił bramkarz Time.
Zobacz zdjęcia
Real Radzim - Fireman Zabartowo/Pęperzyn 2:3 (1:2)
Bramki: Rafał Łobuszewski 2, Sebastian Mańczuk (Zabartowo). Przemysław Szczukowski, Michał Szmagliński (Radzim). Żk. Rafał Kowalski, Przemysław Michalak, Adam Michalak (Radzim). Sędzia Arkadiusz Gnaś.
Do 89. minuty spotkania gospodarze cieszyli się z pierwszego punktu wywalczonego w tym sezonie, ale powód do świętowania odebrał im doświadczony Sebastian Mańczuk.
Mecz rozpoczął się zgodnie z utartym scenariuszem. W 14. i 24 .minucie bramki strzelili goście. Rafał Łobuszewski najpierw wykończył własną akcję z prawej strony, a następnie dobił piłkę odbitą przez bramkarza po strzale Półgęska. Gospodarze coraz śmielej atakowali bramkę Firemana. Po utracie drugiego gola zaczęli dominować w środku pola i przejmować większość podań. Inna rzecz, że przyjezdni, wyjątkowo słabo dysponowani, na wiele im pozwalali. Jeszcze przed przerwą, w 38. minucie, Przemysław Szczukowski wykonywał rzut wolny zza linii pola karnego. Obrońcy stojący w murze podskoczyli do góry, a piłka przeleciała pod ich nogami. Być może to zmyliło bramkarza gości. Co prawda Radkowski dobrze wyczół, w jakim kierunku zmierza futbolówka, ale uderzenie było na tyle silne, że między kolanami wpadła do bramki.
Piłkarze Firemana nie mogli sobie poradzić z dobrze zorganizowanym przeciwnikiem. Próby strzelenia kolejnych bramek były wyjątkowo ślamazarne i nieskuteczne. Tymczasem w 86. minucie najlepszy na boisku Przemysław Szczukowski zagrał z klepki do Michała Szmaglińskiego, a ten nie miał wyjścia, tylko posłał ją do bramki obok bezradnego bramkarza. Takiej akcji w wykonaniu Realu jeszcze nie widzieliśmy. W drugiej połowie na boisku pojawił się wysoki Adam Michalak. Jego wrzuty z autu w pole karne Fireman siały prawdziwy postrach. Gospodarze wykombinowali sobie, że Michalak wrzuca piłkę, a reszta zespołu robi w polu karnym tak zwany kocioł. A nuż ktoś dotknie piłki i ta znajdzie drogę do bramki. Niewiele brakowało, a ta taktyka przyniosłaby sukces. Trzy punkty dla gości uratował w 89. minucie spotkania Sebastian Mańczuk, który strzałem z rzutu wolnego zdobył zwycięską bramkę.
O grze Realu można mówić coraz więcej dobrego. Podoba się zwłaszcza Szczukowski ale także młodziutki Łukasz Krauze. Niestety, nic dobrego nie możemy powiedzieć o podchmielonych kibicach Realu. Oni psują wizerunek tej ambitnej drużyny. Coś z tym trzeba zrobić, panowie!
Zobacz zdjęcia
Obrol Obkas - MTK Orzeł Dąbrowa 3:3 (1:3)
Bramki: Dawid Wierzchucki 2, Wojciech Fertykowski (Obkas). Bartosz Wojtasik, Kamil Gbur, Damian Raźny (Dąbrowa). Żk. Kacper Szmytkowski (Obkas). Sędzia Kazimierz Linke.
Widzowie, którzy pomimo kapryśnej aury pojawili się w niedzielne przedpołudnie na boisku w Orzełku, obejrzeli znakomity spektakl piłkarski. Mecz trzymał w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty. Zawodnicy obu drużyn grali szybko i pomysłowo. Za faworyta niedzielnej potyczki uchodzili goście, zaprawieni w ligowych bojach. Wydawało się, że sprytem i doświadczeniem będą górowali nad młodą ekipą debiutantów z Obkasu. Tak było tylko do przerwy. Zawodnicy Orła w ciągu kwadransa trzykrotnie trafiali do siatki gospodarzy. Na listę strzelców wpisali się Bartek Wojtasik, Kamil Gbur i Damian Raźny. W 40. minucie wszystkim kibicom wydawało się, że jest już po meczu. Przeciwnego zdania byli piłkarze z Obkasu, którzy zdobyli gola do szatni. Po przerwie obraz gry uległ zmianie. Dąbrowa stanęła, a piłkarze z Obkasu przystąpili do odrabiana strat. Swoją przewagę na boisku udokumentowali drugim golem. W ostatnich minutach do ataku rzucili wszystkie siły. W doliczonym czasie gry fenomenalnym uderzeniem z rzutu wolnego popisał się Dawid Wierzchucki, który trafił w samo okienko bramki gości. Gros drużyn występujących w lidze powiatowej, przegrywając trzema bramkami mogłoby się nie podnieść. Nie dotyczy to jednak ambitnych i głodnych sukcesu graczy z Obkasu. Upór i zaangażowanie pozwoliły im wywieźć z gorącego terenu korzystny wynik. – W naszym zespole brakowało kilku podstawowych zawodników. Nasi przeciwnicy doskonale wykonywali stałe fragmenty, dzięki czemu udało się im zremisować. Prowadziliśmy różnicą trzech bramek i nie wygraliśmy meczu. Trudno, taka jest piłka – mówił po spotkaniu Stanisław Stryszyk, stoper i kapitan Orła Dąbrowa. Derby gminy Kamień zakończyły się sprawiedliwym podziałem punktów. Takie rozstrzygnięcie bardziej zadowoliło gospodarzy, którzy przez całe spotkanie gonili wynik.
Zobacz zdjęcia
LZS Płocicz - Fuks Wielowicz 0:0
Żk. Adrian Tuński(trzecia żółta kartka), Przemysław Kalla (czwarta żółta kartka), Dawid Chmarzyński wszyscy Płocicz. Sędzia Stanisław Żekiecki.
Przed tygodniem zastanawialiśmy się, czy któraś z drużyn występujących w piłkarskiej lidze powiatowej jest w stanie odebrać punkty liderowi z Wielowicza. Odpowiedź na to pytanie uzyskaliśmy bardzo szybko. W niedzielę Fuks bezbramkowo zremisował z dobrze dysponowaną drużyną z Płocicza. Pierwsza połowa była wyrównana. Obie drużyny stworzyły kilka dogodnych sytuacji do zdobycia bramki. Gospodarzy przed utratą gola uchronił niezawodny Józef Rękiewicz. Stoper miejscowych z linii bramkowej wybił piłkę na rzut rożny. Druga odsłona przebiegała pod dyktando gości. Fuks napierał, ale ataki drużyny z Wielowicza były skutecznie rozbijane przez defensywę gospodarzy. Na boisku dwoił się i troił Damian Nawrocki. Krótkie krycie sprawiło, że jeden z najlepszych piłkarzy w całej lidze nie mógł sobie pograć. W drużynie gości brakowało kluczowego gracza. Do Płocicza nie przyjechał Michał Michaś, rozgrywający Fuksa. Pomimo absencji króla środka pola gościom bardzo zależało na osiągnięciu korzystnego rezultatu i wywiezieniu 3 punktów z gorącego terenu. Starali się atakować do samego końca. Gospodarze natomiast byli zadowoleni z bezbramkowego remisu. Ich działania ograniczały się do szczelnej obrony i gry z kontry. LZS Płocicz jest drugą drużyną, która w tegorocznym sezonie zdołała odebrać punkty liderowi rozgrywek. Pomimo potknięcia Fuks nadal pozostaje głównym faworytem do końcowego triumfu. W następnej kolejce ubiegłoroczny mistrz podejmie na własnym boisku beniaminka z Obkasu. Zapowiada się ciekawe i emocjonujące spotkanie.
Zobacz zdjęcia
Mastel Lutowo - KS Kawle 4:0 (2:0)
Bramki: Karol Nowicki, Marek Dankowski oraz 2 samobójcze. Żk. Tomasz Olszewski, Karol Nowicki (Lutowo). Artur Lewiński (Kawle). Sędzia Stanisław Żekiecki.
– Jeszcze jeden! – skandowała grupka lutowskich piwoszy kibicująca pod lasem, kiedy „Ciapek”, znany w powiecie ekspiłkarz Krajny, zdobywał dla miejscowych 4. gola. Tak się złożyło, że Marek Dankowski przytomnym trafieniem uwieńczającym jego świetną grę, ustalił wynik interesującego widowiska. Ale po kolei. Tak się w tej rosnącej w siłę lidze poukładało, że o prognozę jakiegokolwiek rozstrzygnięcia jest coraz trudniej. Nie inaczej było w tym meczu. Wprawdzie Lutowo to ścisła czołówka tabeli, jednak przyjezdni ze wspólnej parafii ks. Kotewicza nie stawili się na trudnym boisku, by pajacować. Przeciwnie, zagrzewani obecnością pani Milrelli Bobik dwoili się i troili, by sprawić sołtysce wielką niespodziankę. Nie udało się. Przedmeczowe założenia byłyby bardziej realne, gdyby piłkarze z Kawli z równą skutecznością jak do własnej, trafiali do bramki przeciwnika, co, jak wiadomo, trudniejszą sztuką bez wątpienia jest. Teoretycznie wynik powinien brzmieć 2:2, bowiem na listę strzelców wpisało się po dwóch zawodników z każdej drużyny. Sęk w tym, że goście przesadzili z kurtuazją i dwa gole wpakowali własnemu, Bogu ducha winnemu, bramkarzowi. Szczególnie strzał głową „Olszy” zasługiwał na oklaski. Gdyby tak jeszcze zorientował się, że gra dla Lutowa...
Na tle dobrze wybieganych, szybkich i tradycyjnie zadziornych piłkarzy Lutowa Kawle nie wypadły źle. Rzecz w tym, że cierpią na swoistego pecha, który ma się odczepić być może już w następnej kolejce.
W Lutowie świetnie zagrał Karol Fiedler. Miło było patrzeć na powszechnie znany dryg Marka Dankowskiego i Marcina Mierzyńskiego, którzy przy odrobinie większej wydolności będą bardzo groźni. O Bogdanie Szydle napisano już niemal wszystko, więc donosimy lapidarnie, że nie chwaląc się metryką z powodzeniem zagrał cały mecz.
Zobacz zdjęcia
Tom-Dach Sitno - Victoria Orzełek 5:2 (2:2)
Bramki: Andrzej Hippler, Michał Nowicki, Łukasz Głomski 2, Adrian Jabłoński (Sitno). Dariusz Haliniak oraz samobójcza (Orzełek). Sędzia Wiesław Jarząb.
Ogromnym zaskoczeniem okazał się niedzielny mecz w Sitnie, gdzie Tom Dach podejmował Victorię Orzełek. Przyjezdni od samego początku pokazali swoją wyższość . Już w szóstej minucie spotkania Dariusz Haliniak zdobył pierwszą bramkę dla gości. Cztery minuty później Michał Nowicki, chcąc wybić piłkę z pola karnego, skierował ją wprost do własnej bramki. Prezent w postaci drugiego gola uśpił czujność Victorii. Kwadrans później Andrzej Hippler „Hipek” w pięknym stylu pod skosem z prawego rogu skierował piłkę w kierunku bramki gości. Futbolówka, ocierając się słupek, znalazła swoje ujście w bramce Orzełka. Kilka minut później „Hipek” chciał doprowadzić do remisu. Przejęta przez niego piłka zamiast do siatki uderzyła w poprzeczkę. Od tej pory Sitno rozwinęło skrzydła. Obrońca Michał Nowicki, chcąc zrehabilitować się za „samobója”, w pięknym stylu z impetem wprost z 20. metra skierował piłkę do siatki przyjezdnych. Była to jedna z piękniejszych bramek, która bez wątpienia zasługuje na uznanie. Po przerwie goście od samego początku wzięli się do odrabiania strat. Grzegorz Thide skierował piłkę w światło bramki Sitna. Sławomir Maik nie uległ presji i obronił ten strzał. Po tej akcji do roboty wzięli się miejscowi. Raz po raz oblegali pole karne Orzełka, aby w ostateczności objąć prowadzenie. Pięćdziesiąta pierwsza minuta gry okazała się zbawienna dla ekipy Tom Dachu. Andrzej Hippler dośrodkował piłkę w pole karne gości. Jego zamiary wyczuł Łukasz Głomski i głową skierował futbolówkę wprost do bramki strzeżonej przez Łukasza Czapiewskiego. Kilka minut później w ślady kolegi poszedł Adrian Jabłoński, zdobywając czwartą bramkę dla miejscowych. Od tej pory gra przeniosła się na całą powierzchnię boiska. Dopiero ostatnie minuty spotkania pokazały, że nie wolno obrastać w piórka i mimo przewagi należy grać do końca. Na zakończenie Głomski zaserwował przyjezdnym kolejną bramkę, uzyskując tym zasłużone zwycięstwo Tom Dachu.
Zobacz zdjęcia
Sosenka Sośno - HZ Zamarte 3:1 (1:1)
Bramki: Ariel Stremlau, Damian Twardy oraz samobójcza (Sośno). Arkadiusz Szulc (Zamarte). Żk. Adam Głowacki, Mariusz Twardy, Karol Dominiak (Sośno). Sędzia Wiesław Jarząb.
Pierwsze spotkanie pomiędzy drużynami Sosenki i HZ podczas rundy jesiennej zakończyło się zwycięstwem HZ Zamarte 3:2 . Podczas niedzielnego starcia w Sośnie role się odwróciły i laur zwycięstwa przypadł ekipie Sosenki. Przez pierwsze dziesięć minut meczu gra toczyła się na całym boisku. Żadna z drużyn nie chciała odkryć kart, aby z zaskoczenia zdobyć upragnioną bramkę. Ku uciesze przyjezdnych Arkadiusz Szulc ,,Żwirek” wykorzystując znakomite dośrodkowanie Grzegorza Landowskiego zdobył pierwszą bramkę dla gości. Miejscowi nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Raz po raz, na przemian z rywalami próbowali przedrzeć się przez bramkową alkowę strzeżoną przez Krzysztofa Mazurkiewicza z Zamartego i Patryka Matczaka z Sośna. Mimo znakomitych umiejętności, napastnicy nie mogli przecisnąć się przez obrońców, którzy tego dnia w nienaganny sposób, jak źrenicy własnego oka strzegli pola karnego. Dopiero tuż przed końcowym gwizdkiem Łukasz Dobrowolski, mimo tego że miał dogodną sytuację do strzału, podał piłkę do Ariela Stremlaua, który w pięknym stylu doprowadził do remisu.
Po przerwie Sosenka odkurzyła powieszone w pierwszej połowie buty na kołku i zaczęła walkę o trzy punkty. W zmianie wyniku pomógł im Andrzej Grzegórski, który po dośrodkowaniu piłki w pole karne gości próbował wybić futbolówkę głową poza boisko. Mimo natychmiastowej interwencji piłka poszybowała wprost do jego bramki. Dwubramkowa przewaga pozwoliła Sosence na rozwinięcie skrzydeł i walkę o kolejne gole. Tego dnia nie do zatrzymania był Ariel Stremlau, który raz po raz próbował wedrzeć się do bramki HZ Zamarte. Mimo jego ogromnej aktywności, swoją szansę wykorzystał Damian Twardy, który lekkim strzałem posłał piłkę do bramki przyjezdnych. Po chwili Zamarte mogło zaliczyć swoje drugie trafienie, lecz po strzale głową chybił Daniel Herman. Na zakończenie Stremlau chciał jeszcze raz zapisać się na liście strzelców, lecz jego zamiary wyczuł bramkarz gości który do końca sezonu stał się zastępcą kontuzjowanego Łukasza Błocha. Podczas ostatniej akcji w starciu sam na sam lepszy okazał się bramkarz gości Krzysztof Mazurkiewicz.
Zobacz zdjęcia
Tabela
1. Fuks Wielowicz | 14 | 38 | 55-14 |
2. Time Lubcza | 14 | 31 | 40-16 |
3. Mastel Lutowo | 14 | 31 | 37-20 |
4. Sosenka Sośno | 14 | 25 | 36-30 |
5. MTK Orzeł Dąbrowa | 14 | 23 | 37-27 |
6. Tom-Dach Sitno | 14 | 23 | 41-33 |
7. HZ Zamarte | 14 | 22 | 34-41 |
8. Victoria Orzełek | 14 | 18 | 34-30 |
9. Fireman Zabartowo/Pęperzyn | 14 | 15 | 23-39 |
10. LZS Płocicz | 14 | 14 | 23-29 |
11. KS Kawle | 14 | 13 | 30-33 |
12. Zryw Dąbrówka | 14 | 5 | 32-46 |
13. Obrol Obkas | 2 | 4 | 4-3 |
14. Real Radzim | 14 | 0 | 13-78 |
Najlepsi strzelcy
19 bramek Damian Nawrocki (Wielowicz), 14 bramek Arkadiusz Grochowski (Wielowicz), 13 bramek Marcin Szreder (Orzełek), 11 bramek Arkadiusz Szulc (Zamarte).
W świąteczny weekend liga pauzuje.