VII kolejka. W czołówce bez zmian
LZS Płocicz - Victoria Obkas/Orzełek 2:3 (1:1)
Bramki: Wojciech Steinborn, Krzysztof Myszkowski, Marcin Szreder Orzełek. Józef Rękiewicz, Henryk Brzozczyk Płocicz. Żk. Przemysław Kalla Płocicz. Krzysztof Suma, Marcin Szreder, Wojciech Steinborn Orzełek. Czk. Wojciech Steinborn za drugą żółtą. Sędzia Stanisław Żekiecki.
Zespół gospodarzy mocno poobijany i z zakwaszonymi mięśniami po sobotnim pojedynku z Kawlami na pewno nie był faworytem tego meczu. Ekipa z Płocicza, której w tym sezonie wyraźnie nie idzie, potrafi się jednak koncentrować na teoretycznie silniejszych przeciwnikach, a jeśli jest to drużyna z gminy Kamień, to tym bardziej. Goście chyba zlekceważyli rywali i podeszli do tego meczu zbyt rozluźnieni, grali na stojąco. Dlatego ton grze nadawali gospodarze. Największym zaskoczeniem było pojawienie się w linii ataku Józefa Rękiewicza, etatowego stopera zespołu z Płocicza. To właśnie popularny Józek w 15. min po dobrej silnym strzałem wykończył zespołową akcję, zdobywając prowadzenie dla swojej drużyny. Jego koledzy w obronie dobrze radzili sobie z odcinaniem od podań snajpera gości Marcina Szredera. Dośrodkowania szarżującego po prawej stronie boiska Piotra Myszkowskiego nie docierały do celu. Gospodarze przeprowadzali bardziej składne akcje, lepiej wymieniali podania i groźniej strzelali. W 32. min po kontrowersyjnym rzucie karnym za faul na Szrederze wyrównanie zdobył Wojtek Steinborn. Wynikiem remisowym zakończyła się pierwsza część gry.
Po przerwie, w 51. min fatalny błąd bramkarza gospodarzy wykorzystał Krzysztof Myszkowski. Jędrzejewski zamiast łapać piłkę, wypiąstkował ją wprost do nadbiegającego Myszkowskiego. Miejscowi rzucili się do odrabiania strat, widząc, że przeciwnik jest w słabszej niż zwykle dyspozycji. Po godzinie gry z wyrównującej bramki cieszył się Heniu Brzozczyk, który pokonał Czapiewskiego przepięknym strzałem głową. Po tej akcji na boisku zrobiło się nerwowo. Gospodarze momentami osiągali przygniatającą przewagę, ale nie mogli umieścić piłki w bramce Victorii. Stara, piłkarska prawda o niewykorzystanych sytuacjach znowu się potwierdziła. Wystarczył moment nieuwagi i Szreder strzelił swoją 11. bramkę w tym sezonie. Zespół z Płocicza miał jeszcze okazję do wyrównania, tym bardziej, że za czerwoną kartkę boisko musiał opuścić Wojtek Steinborn. Jeszcze w końcówce Szreder nie trafił do pustej bramki, ale punkty i tak pojechały do Orzełka.
Strażak Rogalin - Time Lubcza 0:1 (0:1)
Bramka: Sebastian Obara. Żk. Michał Kujawa, Karol Bronowicki Rogalin. Sędzia Kazimierz Linke.
Niedzielny mecz w Rogalinie nie przysporzył prestiżu liderom z Lubczy. Nie pomogły transfery z Huraganu, a na domiar złego Strażak Rogalin po raz kolejny zagrał w dziesiątkę. Całe spotkanie okraszone było serią pięknych podbramkowych interwencji.
Od początku przyjezdni nie radzili sobie z nieprzewidywalną ekipą Rogalina. Przez dłuższy czas razili nieskutecznością. Rogalin bardzo ambitnie strzegł bramkowej alkowy. Dopiero w 42. min meczu bramkarz gospodarzy Mateusz Soboń chcąc obronić mocny strzał Sebastiana Obary upadł na słupek. Oprócz straty bramki nic złego mu się nie stało. Na koniec pierwszej części Rogalin bardzo ciekawie, lecz bezskutecznie chciał doprowadzić do remisu. Podczas przerwy liderom nie udało się wymyślić skutecznego planu na pogrom gospodarzy. Nikt się nie spodziewał, że dziesięcioosobowy Rogalin nie pozwoli rozwinąć skrzydeł ekipie z Lubczy. Goście chcieli wywieźć z Rogalina cenne trzy punkty. Oprócz tego liczyli zapewne na pełny mieszek bramek. Wyższa wygrana byłaby możliwa, jakby udało im się wykorzystać wszystkie akcje. Nie można zapomnieć o heroicznej obronie młodego Sobonia, który w polu karnym dwoił się i troił, aby nie stracić więcej bramek. Andrzej Wilczyński i Krzysztof Bilicki z Time chcieli się wpisać na listę strzelców, lecz ich strzały nie znajdowały ujścia w bramce miejscowych. W pewnym momencie Roman Ksybek oddał mocny strzał wprost w światło bramki Lubczy. Jego zagranie przechwycił Jarosław Jankowski, bramkarz gości, nie pozwalając na zmianę wyniku. Na zakończenie Andrzej Wilczyński próbował jeszcze zmienić stan posiadania, lecz jego starania nie przyniosły zamierzonego rezultatu.
Fireman Zabartowo/Pęperzyn - Fuks Wielowicz 2:5 (1:3)
Bramki: Dawid Pilarski 2, Dariusz Węgierski, Arkadiusz Grochowski, Kamil Waniak Wielowicz. Andrzej Borowicz 2 Zabartowo. Żk. Arkadiusz Grochowski Wielowicz. Sędzia Stanisław Żekiecki.
Gdyby Fireman nie musiał zagrać w mocno osłabionym składzie, bez pięciu podstawowych zawodników, w tym stopera, Fuks miałby spore kłopoty. Wprawdzie goście w 11. min pierwsi strzelili bramkę, jednak działo się to w czasie kontrolowania gry przez gospodarzy. Drugi gol dla Fuksa padł w 13. min po zdecydowanym ataku „Darasa”. Bramkostrzelny napastnik wpadł w pole karne jak błyskawica. Próbował go powstrzymać Radek Bakoń („Baks”) - bramkarz miejscowych który nieskuteczną interwencję przepłacił bolesną kontuzją nogi i musiał opuścić boisko zastąpiony przez Pawła Ratkowskiego. Na pierwszą bramkę miejscowych garstka kibiców z proboszczem i sołtysem na czele nie czekała długo. W 20. min ładną kontrę celnym strzałem z bliskiej odległości zakończył niemłody już Andrzej Borowicz. Pomieszało to szyki pewnych siebie gości, szczelnie krytych przez wszędobylskich piłkarzy Firemana. Wynik do przerwy w 33. min ustalił Pilarski strzałem, którego żaden bramkarz nie powinien wpuścić.
Minutę po przerwie w pole karne, niczym Messi, wjechał Robert Brączyk. Swobodnie okiwał cały zestaw obrońców, położył bramkarza zagrał do Andrzeja Borowicza i było 2:3. Kiedy wydawało się, że remis jest kwestią czasu, w 67. min do głosu doszedł Fuks zwiększając prowadzenie po strzale Grochowskiego. Wynik meczu ustalił młodziutki Arek Waniak, który w 71. min trafił w światło bramki przy rozpaczliwej obronie Ratkowskiego. Bramkarz Firemana pomimo trzech goli obciążających jego konto wielokrotnie stawał na wysokości zadania, rehabilitując się za słabsze momenty. Generalnie gospodarze zagrali z zębem, a o ostatecznym wyniku zdecydowały wyraźnie widoczne braki kondycyjne. Tym z kolei wyróżniali się rozleniwieni początkowo goście, którzy z upływem minut zdominowali boisko.
Zobacz zdjęcia z tego meczu
Real Radzim - MTK Orzeł Dąbrowa 2:4 (1:1)
Bramki: Grzegorz Paszylk 2, Przemysław Stryszyk, Kamil Więcek Dabrowa. Zbigniew Szmagliński Radzim. Żk. Radosław Oborowski Radzim (trzecia żółta kartka). Kamil Gbur, Grzegorz Paszylk Dąbrowa. Czk. Radosław Oborowski Radzim za drugą żółtą kartkę. Sędzia Kazimierz Linke.
Zdecydowanym faworytem tego spotkania byli przyjezdni, którzy bardzo dobrze spisują się w tym sezonie. Mecz w Radzimiu z jedną z najsłabszych drużyn ligi miał być dla nich spacerkiem. Jednak ambitni gracze Realu nie zamierzali łatwo oddawać punktów i bardzo wysoko zawiesili poprzeczkę. Wszystko zaczęło się zgodnie z planem, bowiem zawodnicy Orła bardzo szybko otworzyli wynik meczu i wyszli na jednobramkowe prowadzenie. Gospodarze wyrównali za sprawą dobrze dysponowanego Zbigniewa Szmaglińskiego. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem remisowym. Drugą odsłonę lepiej zaczęli dobrze grający gospodarze. Szmagliński wykorzystał kardynalny błąd defensorów gości i po raz drugi trafił do bramki. Niespodziewane prowadzenie gospodarzy nie zniechęciło graczy Orła. Ambitni zawodnicy z Dąbrowy przyspieszyli swoje akcje. Za wszelką cenę dążyli do wyrównania. O wyniku niedzielnego spotkania zdecydowały dwa błędy w obronie. Najpierw jeden z defensorów gospodarzy we własnym polu karnym podciął zawodnika gości. Sędzia Kazimierz Linke nie miał żadnych wątpliwości i wskazał na wapno. Rzut karny na bramkę pewnym strzałem zamienił Grzegorz Paszylk, doprowadzając do wyrównania. Dwie minuty później Linke po raz kolejny odgwizdał rzut karny. Tym razem jeden z graczy Realu zagrał ręką we własnym polu karnym. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze po raz kolejny podszedł Grzegorz Paszylk i ponownie pokonał bramkarza. Dąbrowa wyszła na jednobarmkowe prowadzenie, którego nie oddała do końca meczu. Kilka minut przed ostatnim gwizdkiem arbitra przyjezdni zdobyli czwartego gola wykorzystując przewagę liczebną. Wcześniej jeden z graczy Realu zobaczył po raz drugi żółty kartonik i musiał opuścić plac gry. Gospodarze zaprezentowali się w niedzielę korzystnie na tle silnego przeciwnika. Mogli pokusić się o lepszy wynik z faworyzowaną drużyną gości. Zabrakło szczęścia i opanowania. Real z meczu na mecz spisuje się coraz lepiej, co oznacza, że zdobycie pierwszych punktów jest kwestią czasu.
Sosenka Sośno - Zryw Dąbrówka 2:1 (1:0)
Bramki: Dariusz Ziegert, Mateusz Kwasigroch Sośno. Tomasz Maculewicz Dabrówka. Żk. Bartosz Niemczyk, Dariusz Pachocki Sośno. Grzegorz Sigmański (czwarta żółta kartka), Jerzy Adamczyk (trzecia żółta kartka), Edmund Jażdżewski, Mateusz Adamczyk Dąbrówka. Sędzia Wiesław Jarząb.
Przez pierwsze trzydzieści minut walka o cenne trzy punkty toczyła się po obu stronach boiska. Przez ten czas najwięcej roboty mieli bramkarze. Arkadiusz Stusik z lewej strony pod skosem chciał zdobyć pierwsze trafienie, lecz nie udało mu się przechytrzyć Macieja Kranśnika bramkarza Dąbrówki. Goście nie zostawali dłużni i także próbowali zdobyć upragnionego gola. Łukasz Górski mógł rozwiązać worek z bramkami, lecz niezawodny tego dnia Bartosz Niemczyk nie pozwolił mu na rozwinięcie skrzydeł. Dopiero w dwudziestej siódmej minucie spotkania Patryk Matczak, kiwając kilku obrońców Zrywu, w ostateczności piłkę wysunął do dobrze ustawionego Dariusza Ziegerta. Ten w ostatniej chwili oddał celny strzał, zdobywając pierwszą bramkę dla miejscowych. Po przerwie na boisku zrobiło się kolorowo. Sędzia nie szczędził sił i co rusz wyciągał żółty kartonik. Chwilami powinien ubarwić sportowe widowisko czerwienią, lecz uznał, że żółć bardziej odzwierciedli tragizm niesportowych zachowań.
W drugiej połowie role się odwróciły i jako pierwsi atak na bramkę rywali rozpoczęli przyjezdni. Mateusz Adamczyk na przemian z Tomaszem Maculewiczem próbowali wedrzeć się do bramki gospodarzy. Ich starania, mimo dobrych chęci, nie powiodły się. Prawdopodobnie panująca na boisku nerwowa atmosfera nie pozwoliła im na skuteczne wykończenie akcji. W pięćdziesiątej trzeciej minucie sędzia dopatrzył się faulu w polu karnym gości. Celny strzał z jedenastu metrów oddał Mateusz Kwasigroch, dając tym Sosence dwubramkową przewagę. Złe emocje coraz częściej uniemożliwiały przyjezdnym odrabianie strat. W osiemdziesiątej siódmej minucie meczu sędzia znów odgwizdał rzut karny. Tym razem szansę na upragnionego gola dostała Dąbrówka. Tomasz Maculewicz bez większych trudności zmienił stan bramkowych statystyk. Na koniec spotkania ataki gości coraz częściej zagrażały ekipie z Sośna. Gdyby nie dobra skuteczność Bartosza Niemczyka, wynik w doliczonym czasie mógł ulec zmianie. Mateusz Adamczyk bez większych trudności mógł wstrzelić się pod poprzeczkę Sosenki, lecz jego zamiary wyczuł niezawodny tego dnia Niemczyk, niwelując w ten sposób szansę gości na sprawiedliwy remis.
LZS Mastel Lutowo - Tom-Dach Sitno 2:2 (0:2)
Bramki: Bogdan Szydeł, Krzysztof Prasał Lutowo. Konrad Śniegowski, Arkadiusz Jabłoński Sitno. Sędzia Wiesław Jarząb.
Zobacz zdjęcia z tego meczu
W sobotę rozegrano mecz
LZS Płocicz - KS Kawle 1:4 (0:1)
Bramki: Damian Janke 2, Tomasz Lipecki, Emilian Wilczek Kawle. Przemysław Kalla Płocicz. Żk. Henryk Brzozczyk, Jarosław Beker Płocicz. Tomasz Lipecki, Michał Kleibauer Kawle. Sędzia Wiesław Jarząb.
Liczna widownia zgromadzona przy boisku w Lutowie oglądała świetne widowisko, które trzymało w napięciu do samego końca. Niedzielny mecz miał dwa oblicza. W pierwszej połowie na boisku rządzili goście, którzy udokumentowali swoją przewagę dwiema bramkami. W drugiej odsłonie obraz gry uległ zmianie. Na boisku panowali gospodarze, a goście ograniczali się do kontrataków. W 25. min K. Śniegocki zakończył świetną kontrę drużyny z Sitna i wyprowadził swój zespół na prowadzenie. W 32. min goście strzelili drugą bramkę. Na listę strzelców wpisał się A. Jabłoński. Jego silny strzał obronił świetnie dysponowany bramkarz gospodarzy, który przy dobitce był już bez szans. Goście dyktujący warunki na boisku prowadzili zasłużenie. Grali dokładniej i znacznie szybciej niż statyczna drużyna z Lutowa.
W drugiej odsłonie Kawle broniły korzystnego rezultatu. Gospodarze zmienili ustawienie na boisku. Etatowy stoper i kapitan drużyny Leszek Szydeł poirytowany nieporadnością swoich młodszych kolegów poszedł na atak. Kilkakrotnie był bliski pokonania bramkarza przeciwników. W 52. min za odrabianie strat wziął się Bogdan Szydeł. Jeden z jego strzałów zza pola karnego znalazł drogę do bramki. Gospodarze cały czas atakowali. Sześć minut przed końcowym gwizdkiem świetne podanie z lewej strony boiska spadło wprost na głowę Krzysztofa Prasała, który doprowadził do wyrównania. Gospodarzom zabrakło czasu na strzelenie zwycięskiego gola. Mecz zakończył się podziałem punktów. Remis chyba nie zadowolił żadnej z drużyn. Goście nie zdołali utrzymać prowadzenia, a gospodarze nie potrafili zadać decydującego ciosu. Za niedzielny mecz zawodnikom obu drużyn należą się brawa. Na boisku zostawili serce i zdrowie.
Zobacz zdjęcia z tego meczu
Tabela po VII kolejce
1. Time Lubcza | 7 | 19 | 24:6 |
2. Fuks Wielowicz | 6 | 18 | 27:8 |
3. Victoria Obkas/Orzełek | 6 | 15 | 26:8 |
4. MTK Orzeł Dąbrowa | 6 | 12 | 22:10 |
5. Sosenka Sośno | 6 | 12 | 14:8 |
6. HZ Zamarte | 5 | 10 | 14:11 |
7. LZS Mastel Lutowo | 6 | 10 | 12:10 |
8. Fireman Zabartowo/Pęperzyn | 7 | 10 | 13:18 |
9. Tom-Dach Sitno | 7 | 7 | 13:21 |
10. LZS Płocicz | 7 | 5 | 8:14 |
11. Zryw Dąbrówka | 7 | 5 | 13:21 |
12. KS Kawle | 6 | 3 | 9:15 |
13. Strażak Rogalin | 6 | 1 | 2:21 |
14. Real Radzim | 7 | 0 | 9:35 |
Najlepsi strzelcy:
11 bramek Marcin Szreder Orzełek. 8 bramek Sebastian Obara Lubcza. 7 bramek Damian Nawrocki Wielowicz, Dariusz Węgierski Wielowicz. 6 bramek Bartosz Has Dąbrowa.