Gmina Sośno
W Wielowiczu cofnęli czas
Kto w niedzielę przyjechał do Wielowicza mógł odnieść wrażenie, że cofnął się w czasie o co najmniej kilkadziesiąt, a może nawet sto lat. Mieszkańcy zorganizowali tutaj festyn tematyczny poświęcony historii tej gospodarnej wsi, będący zwieńczeniem kilku pomysłów, których realizację rozpoczęto już kilka lat wcześniej.
Oprzywiązaniu mieszkańców Wielowicza do historii własnej miejscowości i jej troskliwym pielęgnowaniu pisaliśmy już wielokrotnie. Podejmowano tutaj wiele działań w tym kierunku, ale to, co wydarzyło się w niedzielę było kulminacją tych działań. Po przeniesieniu filii biblioteki do budynku świetlicy wiejskiej pozostały dwa wolne pomieszczenia. Gmina chciała je sprzedać, ale mimo kilku przetargów chętnych nie było. Wówczas zrodził się pomysł urządzenia tutaj czegoś na kształt lokalnej izby tradycji, którą nazwano „izdebką babuni”. W jednym, większym pomieszczeniu odtworzono izbę mieszkalną sprzed wieku oraz fragment kuchni. W Więcborku znalazł się jeszcze zdun, który wybudował trzon kuchenny z platą i fajerkami. Z całej wsi zebrano różne sprzęty i elementy wyposażenia. Na przykład historyczne łóżko pochodzi z miejscowej plebanii. W drugim pomieszczeniu znalazły się oryginalne elementy wyposażenia wszystkich instytucji, które kiedyś działały na terenie Wielowicza. Jest ławka szkolna z otworem na kałamarz, na której leży „elementarz” i stalówki. Obok znajduje się wyposażenie poczty, która w Wielowiczu działała już w XIX wieku z oryginalną centralą telefoniczną. Jest zbiór zdjęć i dokumentów dawnego urzędu gminy, a także wyposażenie sklepu. Izdebka wygląda tak, jakby przed chwilą jej mieszkańcy tutaj byli. Po prostu wyszli w pole i niedługo wrócą. Oficjalnego otwarcia izdebki oraz odsłonięcia jej logo, które zawisło przed wejściem (autorstwa Andrzeja Maracha) dokonała sołtys Krystyna Rakowska-Małek, wójt Leszek Stroiński oraz starosta Jarosław Tadych. Izdebkę poświęcił proboszcz miejscowej parafii ks. Janusz Dróżkowski. Otwarcie „izdebki babuni” i udostępnienie jej zwiedzającym to był dopiero początek. W Wielowiczu stanęło pięć, dużych tablic, na których zamieszczono zdjęcia i informacje o historycznych miejscach i obiektach, które kiedyś tutaj istniały. W parku szkolnym oprócz 50 gatunków drzew, o których niedawno pisaliśmy, stanęły odrestaurowane wrota starej stodoły, na których zawisły oryginalne tablice z nazwami instytucji, które miały tutaj swoje siedziby. Obok stanęła skrzynka pocztowa oraz przystanek PKS. Według rozkładu jazdy
z Wielowicza można pojechać PKS-em nie tylko do Sośna, ale również do Paryża, Rzymu i Sypniewa. Chętni do obejrzenia tego niezwykłego miejsca nie musieli fatygować się piechotą. Po prostu podwożono ich tam dorożką. Po wsi na rowerze marki Bałtyk z lat 50. jeździł listonosz oraz jegomość na motorze SHL z 1954 roku. Obydwa te pojazdy pochodzą ze stajni Piotra Dobrzańskiego. Integralną częścią imprezy był festyn jesienny zorganizowany na placu przy żurawiu czy jak kto woli skansenie, w którym od kilku lat gromadzone są zabytkowe maszyny rolnicze. Tutaj panie z KGW częstowały gości swoją słynną herbatką, zupą z dyni i bigosem. Dla dzieci przygotowano różne gry i zabawy. Uczestnicy imprezy, korzystając z uroków złotej polskiej jesieni, siedzieli na świeżym powietrzu, jedli, pili i po prostu rozmawiali bez użycia telefonów komórkowych.
Wydarzyło się też coś, czego nie przewidziano w scenariuszu imprezy. Do Wielowicza przyjechała pani Małgorzata Sosnowska z Suchorączka z mężem i dziećmi. Okazało się, że jej pradziadkiem był Ludwik Kania, przedwojenny wójt Wielowicza. Pani Małgorzata przywiozła ze sobą nieznane dotąd zdjęcia wójta Kani, na których widać również nieistniejące już zakątki wsi. W ten zupełnie nieprzewidziany sposób udało się dopisać kolejny rozdział historii Wielowicza.
Jak znamy mieszkańców tej wsi, to nie koniec. Oni wstali w poniedziałek rano i na pewno wymyślili coś nowego. Na efekty pewnie nie trzeba będzie długo czekać.