W Witkowie jak na Dzikim Zachodzie

Robert Lida, 21 lipiec 2013, 09:19
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Teren wokół świetlicy wiejskiej zamienił się w sobotę w prawdziwe ranczo. Były też konie, kowboje i strzelające rewolwery, słowem Dziki Zachód jaki znamy ze starych westernów. Takie rzeczy są możliwe tylko w Witkowie, gdzie zorganizowano kolejny festyn integracyjny dla mieszkańców.
W Witkowie jak na Dzikim Zachodzie

Zabawa pod nazwą ,,Wściekłe byczki”. W akcji burmistrz Kamienia Wojciech Głomski i przewodniczący RM Kazimierz Warylak. Fot. Robert Lida

Festyn w Witkowie to praprzodek wszystkich sołeckich festynów. Nikt dokładnie ich nie liczy, ale pewnie zbliża się do dwudziestki. Czy pomysłodawca i główny organizator tego przedsięwzięcia, Danuta Sałasińska, „dyrektor” miejscowej świetlicy, jest w stanie wymyślić coś nowego? Pewnie, że tak! Wymyśliła imprezę tematyczną w stylu country. Sama sprawczyni tego ogromnego zamieszania pojawiła się na koniu. Koń należał do miejscowego szeryfa, czyli Piotra Surdyka, który na ten dzień zastąpił sołtysa Wincentego Tetzlafa, nieobecnego bodaj po raz pierwszy na miejscowym festynie. Pojawiły się za to w Witkowie listy gończe z podobizną sołtysa i napisem: „Poszukiwany żywy lub martwy”.
Największy sukces tej imprezy polega jednak na tym, że wielu mieszkańców udało się namówić do przyjścia w typowo kowbojskich strojach. Najwięcej uciechy miały z tego dzieci. Niezbędne minimum to kapelusz. Typowy dla sołeckich festynów łomot z głośników zastąpiły melodie i piosenki country. Przygotowano cały szereg zabaw i konkursów dla najmłodszych i dorosłych. Było strzelanie z łuku, z pistoletu do beczki, poszukiwanie złota, rzut kapeluszem na rogi byka czy rzut podkową do anteny satelitarnej. Skąd sympatyczna pani Danka bierze pomysły na te konkursy? Nie wiadomo. Wszystkie zabawy przebił jednak konkurs pod nazwą „wściekłe byczki”. Aby go przeprowadzić, należało przygotować zmyślny rekwizyt. Składał się on z liniału szkolnego o długości 20 centymetrów i dwóch pudełek tic-taków przytwierdzonych do jego końców. Zabawa polegała na tym, aby wziąć liniał w zęby i tak potrząsać głową, aby jak najszybciej opróżnić pudełka z tic-taków. Atrakcja polegała na tym, że udział w tej zabawie wziął burmistrz Wojciech Głomski i przewodniczący rady miejskiej Kazimierz Warylak. Tak miotającej się lokalnej władzy jeszcze nie widzieliśmy. Obserwatorzy wijących się przedstawicieli lokalnej władzy ze śmiechu spadali z ławek. Trzeba przyznać, że obaj panowie zachowywali się jak wściekłe byczki. Na szczęście władza z gminy Kamień dysponuje odpowiednim zasobem poczucia humoru i bawi się razem ze swoimi wyborcami.
W sobotę mieliśmy jedyną i niepowtarzalną okazję, aby zobaczyć, jak pół wsi, bez względu na wiek i płeć, tańczy kowbojski taniec.
Można śmiało powiedzieć, że taki festyn integracyjny naprawdę jednoczy mieszkańców. Pod tym względem Witkowo jest wyjątkową miejscowością. Impreza przeciągnęła się do niedzielnego poranka. W historii witkowskich festynów nigdy nie padał deszcz. Kiedy w sobotę w Kamieniu lał deszcz, w Witkowie świeciło słońce. To się nazywa organizacja.

Podziękowanie
Dziękuję grupie moich przyjaciół: Agnieszce, Grzesiowi i Natalii Warmke, Arkowi i Wiesiowi Pałubickim, Piotrowi Surdykowi, Beni, Iwonie i Gosi oraz mojej rodzinie za pomoc w zorganizowaniu festynu.
Danuta Sałasińska