Wigilia po staropolsku - i nie tylko
W czasie postu domino wały potrawy rybne. Na stołach szlacheckich dominowały m.in. „węgorz z miodownikiem” (tj. z sosem z ciasta wypiekanego na miodzie), „kiszki z ryb słonych”, „leszcze pieczone z kapustą kwaszoną”, „karp z polewką szpinakową”, „dorsze z masłem po holendersku” i „karp po polsku”. Najczęściej składnikiem dań były ryby słodkowodne. Na wigilię jedzono szczupaki, karpie, okonie i liny. Z ryb morskich jedzono łososia (jest dwuśrodowiskowy), dorsza i śledzia.
Potrawy rybne zazwyczaj były gotowane, rzadziej duszone i pieczone. Ryb prawie wcale nie smażono. Podawano do nich sos zagęszczony grochem. Wśród warzyw dominowały czarna i żółta marchew, kapusta, czarna rzodkiew, brukiew, pasternak. Na stołach nie było ziemniaków, które dotarły do Polski dopiero pod koniec XVII wieku.
Jednym z dań, które występowało na szlacheckim staropolskim stole wigilijnym był „szczupak w winnym sosie z korzeniami”. Powszechną potrawą na każdym stole był karp, który w czasach staropolskich był już bardzo rozpowszechniony. Hodowali go zakonnicy oraz ludność świecka. Jedną z karpiowych potraw były „ozorki karpiowe” tj. płaciki mięsa wycinane z okolicy pyska. Natomiast z krwi karpia przyrządzano zupę tzw. czarną potrawę.
W czasach złotej wolności szlacheckiej nauczono się obchodzić post i jadano m.in. ogony bobra, gdyż uważano, że ogon tegoż zwierzęcia porusza się, jak i pluszcze w wodzie jak ogon rybi.
Wigilia w opisie Jana Ursyna Niemcewicza (druga połowa XVIII wieku) w domach szlacheckich i magnackich wyglądała następująco: „Wigilia Bożego Narodzenia była wielką uroczystością (…), od świtu wychodzili pachołki na ryby (…). Dnia tego jednakowy po całej Polsce był obiad. Trzy zupy, migdałowa z rodzynkami, barszcz z uszkami, grzybami i śledziem, szczupak z szafranem, placuszki z makiem i miodem, okonie z posiekanymi jajami i oliwą (…). Obrus koniecznie zasłany być musiał na sianie, a w czterech kątach izby jadalnej cztery snopy jakiegoś niemłóconego zboża”.
Potrawą deserową podczas wigilii była „kutia”. Przyrządzana z pszenicy z bakaliami. Do jej przygotowania nie używano, zgodnie z tradycją postną, produktów pochodzenia zwierzęcego (sera, jaj, mleka i śmietany). Tak, więc wyrób ciasta był nie lada wyzwaniem dla kucharzy. Do jego wyrobu nie stosowano także oliwek i olejów roślinnych, natomiast wykorzystywano mak (dodawano do mąki). Migdały i miód stosowano, jako zamiennik jajek. Mleczko migdałowe zastępowało mleko kóz i krów.
Na stołach wigilijnych pojawiły się również pierniki, które stanowiły ozdoby oraz przysmak. Później w XIX wieku zaczęto zawieszać je na choince. Wigilia nie mogła się obyć bez napojów alkoholowych, które jeszcze w średniowieczu były lekarstwem. Natomiast od XVI wieku coraz częściej spożywano wódkę, którą nauczyli się destylować Arabowie.
Ilość potraw na staropolskim stole była uzależniona od warstwy społecznej. Na stołach chłopskich było siedem potraw, na szlacheckich - dziewięć, a na stołach pańskich jedenaście. Liczba dań była nieparzysta. W dzisiejszych czasach uważa się, że liczba dań powinna wynosić dwanaście, ze względu na dwunastu apostołów.
Jak bywało na Krajnie?
Boże Narodzenie na Krajnie nie odbiegało zasadniczo w swojej tradycji od innych regionów w Polsce. Najbardziej było zbliżone do zwyczajów panujących w Wielkopolsce.
W okresie Bożego Narodzenia przypada zimowe przesilenie, od tego momentu przybywa dnia i ubywa nocy. Pogańskie ludy rolnicze w tym czasie, czyli między 21 a 23 grudnia obchodziły święto narodzin słońca. Relikty dawnych przedchrześcijańskich wierzeń przetrwały w krajeńskiej kulturze ludowej (wiara w duchy przodków, wróżbiarstwo, magia zabezpieczająca urodzaj i powodzenie w nadchodzącym roku). Obrzędowość bożonarodzeniowa to splot tradycji chrześcijańskiej, słowiańskiej, antycznej i zapożyczeń z innych kultur.
Ludność wiejska wierzyła, że w czasie „dwunastnicy”, czyli w okresie od Wigilii do Trzech Króli, na ziemię przybywają dusze zmarłych. W związku z tym należało przestrzegać określonych reguł. Nie wolno było używać igły, by nie zranić duszy. Przy świątecznym stole zostawiano nakrycie dla ducha. Nie prano bielizny, by jej właściciel przedwcześnie nie umarł. Przed zajęciem miejsca na stołku należało najpierw sprawdzić, czy przypadkiem nie siedzi już tam duch. Zetknięcie świata żywych i umarłych rodziło wiele niebezpieczeństw. Bano się zmarłych i starano się ułatwić im przebywanie wśród żywych (np. zostawiano na noc otwarte popielniki, by duchy mogły się ogrzać).
Do magii zabezpieczającej urodzaj nawiązuje zwyczaj wymuszania urodzaju na drzewach owocowych. Po Wigilii obwiązywano drzewa słomianym powrozem, a następnie je straszono, uderzano lekko siekierą i grożono ścięciem. Natomiast słoma na warkocze leżała wcześniej pod obrusem lub pod stołem w czasie wieczerzy wigilijnej.
Zabiegi wróżbiarskie koncentrowały się wokół powodzenia w życiu osobistym. Dziewczęta przepowiadały swoje zamążpójście, wychodziły za stodołę i wołały w różne strony świata i nasłuchiwały z której strony nadejdzie odpowiedź. Stamtąd miał pochodzić przyszły mąż.
Chodzenie obrzędowych zespołów przebierańców nawiązywało do pogańskich zwyczajów magicznych, mających sprowadzić do odwiedzanych gospodarstw pomyślność w uprawie roli i hodowli. Kolędnicy pojawiali się po raz pierwszy już w wieczór wigilijny. Chłopcy przebierali się za anioła, śmierć, kozę, bociana, dziada, babę, wielbłąda, diabła i kominiarza. Zwyczaj takiego kolędowania przetrwał do dzisiaj w Orzełku (gmina Kamień). Po raz kolejny grupy przebierańców obchodziły wieś w okresie od Nowego Roku do Trzech Króli. W tym czasie chłopcy chodzili po domach z szopką i przedstawieniami „herodów”.
W czasie wieczerzy wigilijnej na chłopskim krajeńskim stole średnio pojawiały się cztery potrawy. Na dwanaście potraw stać było tylko bogatych chłopów. Przykładowe potrawy to: zupa grzybowa, zupa z suszonych owoców, rybionka (zupa rybna z ryb łowionych w miejscowych jeziorach, czy rzekach), barszcz, zupa z siemienia lnianego, kapusta z olejem, kapusta z grzybami, grochem lub fasolą, kasza jaglana.
Kolację zaczynano, gdy na niebie ukazywała się pierwsza gwiazda. Miała ona być drogowskazem dla duchów zmarłych i zabłąkanych wędrowców. W niektórych domach, oprócz łamania się opłatkiem, dzielono się także chlebem i kapustą. Po wigilii rodzice dawali dzieciom smakołyki (orzechy, jabłka, pierniki). Podarunki wkładano chłopcom do czapek, a dziewczynkom zawijano w chustki lub chowano do kieszeni fartuchów.
Postać Gwiazdora pojawiła się w Wielkopolsce w XIX wieku, nie znamy dokładnie jego pochodzenia (jest to najprawdopodobniej zwyczaj niemiecki). Na wsi krajeńskiej Gwiazdor roznosił prezenty dopiero w XX wieku.
Bożonarodzeniowe drzewka przybyły do naszego kraju pod koniec XVIII wieku z Niemiec i początkowo trafiły do domów mieszczańskich. Choinka rzadko pojawiała się w chałupach chłopskich w XIX wieku. Chłopi tradycyjnie stawiali w kącie izby snopy zboża (pszenicy, żyta, owsa i jęczmienia), a pod belką powały wieszali wierzchołkiem do dołu małe drzewko iglaste. Dopiero w XX w. choinka na stałe zagościła na wsi. Na Krajnie na choince wieszano specjalne ciastka z mąki pszennej, które przedstawiały różne zwierzęta i ptactwo domowe. Postacie te dawniej formowano ręcznie. W XX wieku istniały już specjalne foremki.
W drugi dzień świąt obchodzono pamiątkę męczeńskiej śmierci św. Szczepana. Tego dnia święcono w kościołach owies, którym następnie rzucano w księdza.
W Nowy Rok chłopcy wystawiali sąsiadom bramy, zatykali szybami kominy, wciągali na dachy wozy i kołyski, stawiali przed drzwiami pnie drzew, worki z torfem i pakułami. W czasie Nowego Roku pojawiały się relikty zwyczajów zadusznych – noworoczne hałasowanie i strzały miały odstraszać złe duchy. Na początku stycznia wróżono także lejąc roztopioną cynę.
„Dwunastnicę” kończy święto Trzech Króli, przypadające 6 stycznia. Tego dnia w kościołach święcono kredę i kadzidło. Kredą pisano nad drzwiami inicjały Kacpra, Melchiora i Baltazara. Za każdą literą stawiano znak krzyża. Święte znaki miały chronić gospodarstwo i domowników przed nieszczęściami, pożarem, uderzeniem pioruna i innym złem. Po obiedzie ojciec lub matka brali trochę węgla, sypali na nie kadzidło i okadzali domostwo. Chowano też trochę kadzidła do celów leczniczych. W razie choroby okadzano dymem z kadzidła chore zwierzę lub człowieka.
Wiele z opisanych zwyczajów pochodzi z XIX wieku. Niektóre już zaginęły, inne są nadal kultywowane. Jednak najważniejsze z tego wszystkiego jest to, aby nikt w Boże Narodzenie nie został sam.
Źródło: R. Hryń-Kusmirek, Z. Śliwa, Encyklopedia tradycji polskich; H. Czachowski, H. M. Łopatyńska, Tajemnice codzienności. Kultura ludowa i jej pogranicza od Kujaw do Bałtyku (1850-1950), Toruń 2010; J. Dumanowski, Staropolskie książki kucharskie, „Mówią wieki”, nr 12/2009; www.muzeumkrajny.pl; www.nasze.kujawsko-pomorskie.pl; http://histmag.org/Wigilia-po-staropolsku-czyli-karp-bez-kosci-i-inne-potrawy-5009 (CC BY-SA 3.0)