Ks. Józef Empel - dobry kapłan i człowiek
W ub. niedzielę podczas sumy parafialnej w więcborskiej świątyni, w kolejną rocznicę śmierci jedna z intencji przywracała pamięć o śp. ks. kanoniku Józefie Emplu. Zanim stał się niezmiernie cenionym proboszczem Dziemian na Kaszubach, przez blisko dziewięć lat był wikariuszem w Więcborku. Wcześniej posługiwał także w Wałdowie. Głęboka wiara, wysoka kultura, otwarcie na każdego człowieka, wyjątkowy dar służenia Kościołowi - to tylko wybrane cechy charakteryzujące wychowawcę wielu z nas, wytrwałych mieszkańców umiłowanej Krajny.
Ksiądz Józef Empel urodził się 29 marca 1935 roku. Święcenia kapłańskie przyjął w 1959 roku i jako jako neoprezbiter trafił do Pinczyna na maleńką parafię pod Zblewem. Po roku trafił do Grodziczna (warmińsko-mazurskie), by wkrótce podjąć posługę w parafii Wałdowo. Młody kapłan dysponował motocyklem, więc z łatwością „wpadł w oko” ówczesnemu biskupowi Kazimierzowi Kowalskiemu. Ordynariusz chełmiński, wykorzystując mobilność młodego wikariusza, skierował go do do trudnej pracy w czterofilialnej parafii pod Sępólnem. Wkrótce, na ok. 9 lat ks. Empel osiadł w Więcborku. To tutaj u boku pracowitego i wspominanego ciągle proboszcza, ks. Tadeusza Słomińskiego, wespół z m.in. ks. Franciszkiem Gaborem i ks. Gracjanem Nagierskim, kształtował postawę kapłańską, zdobywając wiedzę i praktykę na drodze dalszej posługi pasterskiej. Pierwsze probostwo ks. Józef Empel objął w maleńkich Kruszynach nieopodal Brodnicy. Po siedmiu latach ks. bp Bernard Czapliński przeniósł ks. Józefa do Dziemian.
– Przybyłem na tę ziemię kaszubską, by odzyskać zdrowie. Dziękuję Bogu, że jestem tutaj dwadzieścia lat – mowił podczas homilii na 40-lecie kapłaństwa 18 stycznia 1999 roku.
Nie jest tajemnicą, że ks. Józef, pomimo niesłabnącego uśmiechu, nie cieszył się dobrym zdrowiem. Nieustanne dolegliwości sercowe nie pozbawiały go jednak nadziei i sensu dalszej pracy duszpasterskiej w roli proboszcza.– Kapłan bez wiernych nie spełnia swojego zadania. Jezus, jak powołał Apostołów, tak powołuje kapłanów dla Kościoła i wiernych... Starsi pamiętają te lata, kiedy prześladowano każdego Polaka, który był patriotą i prześladowano Kościół. Dlatego nie pozwólmy, żeby próbowano nas rozdzielać... Kościół to my. Wszyscy ludzie dobrej woli to Kościół – podkreślał ks. Józef Empel ciągle aktualne treści we wspomnianej homilii.
Proboszcz Dziemian i wikariusz Wałdowa i Więcborka zmarł w poniedziałek, 29 grudnia 2008 roku. Jego uroczysty pogrzeb odbył się 2 stycznia 2009 roku w Dziemianach.
Polski geograf, prof. Stanisław Fedorowicz tak wspominał swojego katechetę: – Z ogromnym żalem otrzymałem wiadomość o śmierci ks. Józefa Empla. Pierwszy mój kontakt - najprawdopodobniej lata 1960-66, parafia w Więcborku. Tu przebywał na placówce parafialnej młody, sympatyczny i życzliwy dla młodzieży ksiądz. Ja uczęszczałem wtedy do szkoły podstawowej, byłem tzw. „łącznikem” klasy z księdzem katechetą. Religia w tym czasie odbywała się w parafialnych salkach katechetycznych. Doskonale pamiętam spotkania katechetyczne i mecze siatkarskie z jego udziałem przed i po religii. Potem kontakt się urwał, ale nie zakończył. Ja przeprowadziłem się do Gdańska. Po wielu latach spotkaliśmy się najpierw na przejściu dla pieszych w Gdańsku-Wrzeszczu, potem na terenie kościoła Świętej Trójcy w Kościerzynie przed pogrzebem mojego teścia i ostatni raz w Dziemianach, chyba 10 lat temu. Planowane było następne spotkanie w wakacje 2009 roku w Więcborku, w czasie spotkania klasy. Chcieliśmy, aby właśnie on odprawił mszę w intencji klasy. Niestety, już jej nie odprawi. Będzie z całą pewnością wtedy obecny wśród nas duchem. Spoczywaj w Bogu, Kochany Katecheto.
Fragmenty wywiadu przeprowadzonego przez uczniów Szkoły Podstawowej w Trzebuniu. 2000 rok.
– Dlaczego ks. proboszcz postanowił zostać księdzem?
– Na to pytanie trudno odpowiedzieć, bo do końca to tak naprawdę nikt nie wie. To jest takie działanie, gdzie człowiek próbuje odpowiedzieć na natchnienie, powołanie Boże. W dzieciństwie planujemy, kim chcemy zostać w przyszłości, a później tak się układa, że człowiek wybiera inną drogę, inny zawód, czy też inny stan. Próbowałem odpowiedzieć na swoje powołanie, które stopniowo we mnie kiełkowało, a które zaowocowało wstąpieniem do seminarium duchownego. Odkryłem powołanie do życia kapłańskiego. Wy też, drogie dzieci, będziecie musiały kiedyś odpowiedzieć na swoje powołanie, czy to kapłańskie, czy małżeńskie, zakonne lub misyjne.
– Czym się ksiądz interesował, będąc w naszym wieku?
– Gdy miałem 10 lat, to był rok 1945, w którym to kończyła się II wojna światowa i rozpoczynała się nowa rzeczywistość. W mieście, z którego pochodzę, 80% domów było spalonych przez rosyjskich żołnierzy, którzy w ramach zemsty podpalali całe miasto. Ludzie mieszkali w piwnicach, nie było szkół. Staraliśmy się wszystko rozpocząć od nowa: budowę domów, szkół, naukę w języku polskim, bo przedtem uczyli nas w języku niemieckim. Pomimo tych smutnych, ale niosących zwycięstwo prawd, znajdowaliśmy czas także na zabawę. Tak jak każdy chłopak lubiłem grać w piłkę nożną. Niestety, nie posiadaliśmy prawdziwej piłki, więc ją sobie sami stworzyliśmy. Była to tzw. „szmatanka”, ponieważ robiło się ją ze szmat. Nie było stadionów i graliśmy na ulicach miast, jedna przeciwko drugiej.
Ks. Józef Empel utkwił w pamięci wielu parafian Wałdowa i Więcborka. Może wspominamy go nie tak często jak kochający go mieszkańcy Dziemian, ale dzięki doskonałej pamięci niestrudzonego ks. prałata Franciszka Gabora obraz ks. Józefa Empla rozjaśniał przed nami od nowa.