Grzegorz Gawdzik

Avatar_missing_big

Użytkownik nie dodał opisu.

Komentarze napisane przez tego użytkownika
Oryginalny tekst mojego artykułu: Krótkofalowiec w Skarpie Może na początek trochę wyjaśnień co to jest krótkofalarstwo i czym się zajmuje krótkofalowiec według encyklopedii: "Hobby polegające na nawiązywaniu łączności radiowych na wydzielonych pasmach radiowych – od fal długich poprzez średnie, krótkie, ultrakrótkie aż do mikrofal, między krótkofalowcami przy pomocy radiostacji, potwierdzaniu łączności za pomocą kart QSL, uczestnictwie w zawodach krótkofalarskich, jak również konstruowaniu urządzeń radiowych i antenowych do nawiązywania łączności." W eterze jestem od 32 lat i aby uzyskać licencję trzeba było zdać państwowy egzamin na uprawnienia operatorskie. Następnie złożyć wniosek o zezwolenie na pracę w eterze i przyznanie znaku. W moim przypadku trwało to długo bo w międzyczasie był stan wojenny. Wreszcie w 1983r uzyskałem zezwolenie po sprawdzeniu przez milicję wszystkich członków rodziny. Otrzymałem znak SP2MKY który określa, że jest to stacja polska i z jakiego okręgu Polski nadaje. Nabycie sprzętu fabrycznego w tym okresie było niemożliwe i był on bardzo drogi. Pozostawało zrobić sobie go w własnym zakresie co czyniło 95% nadawców. Pierwsze urządzenie to był odbiornik wykonany w stanie wojennym i nadajnik ukończony w 1983r. W roku 1985 wykonałem już radiostację zespoloną tzw. transceiver, na którym pracowałem emisją jednowstęgową, mając łączności krajowe i zagraniczne. Chcę opisać jedną łączność która wiąże się z rodziną Prądzyńskich, właścicieli Skarpy. Wiosną 1985 roku zrobiłem wywołanie i zgłosiła mi się stacja SP7GV. Po wymianie obowiązkowych danych tzn. raportu o słyszalności i siły sygnału oraz imienia i miejsca nadawania korespondent zapytał mnie czy jest to Skarpa położona koło Chojnic, Człuchowa i Tucholi. Był to Stanisław z Łodzi, który poprosił mnie o podanie adresu bo jest rodzinnie związany z Skarpą i chce do mnie napisać list. List szybko otrzymałem i okazało się, że jego matka od 1915r podczas I wojny światowej ukrywała się z żoną Barona Turnau i jej dziećmi w majątku Lucjana Prądzyńskiego i często mu to opowiadała, miło wspominając ten okres. Szczególnie wychwalała gościnność rodziny i wspominała małego Jędrka /Andrzeja Prądzyńskiego/, który liczył sobie roczek bo urodził się w 1914r.. Opisał mi również historię swoich rodziców, którą pokrótce opiszę. Matka Stanisława Workiewicza czyli SP7GV była guwernantką i boną na dworze barona Augusta Turnau w Zaleszczykach w Galicji. Majątek odziedziczyła jego żona Stella po swoich przodkach, którzy nabyli go od Stanisława Augusta Poniatowskiego. Pomimo, że byli narodowości austriackiej byli związani z Polską i chcieli aby ich dzieci uczyła polka. Nie pamiętam imienia mamy Stanisława. Jadąc pociągiem zostawiła w przedziale podpisaną książeczkę do nabożeństwa oprawioną w skórę, którą konduktor przekazał zawiadowcy stacji. Ten w wolna niedzielę wypastował oficerki, natarł włosy brylantyną i pojechał do Zaleszczyk. Tam poznał swoją przyszłą żonę i zakochał się od pierwszego wejrzenia. W związku z wybuchem wojny i wyjazdem do Skarpy nastąpiła rozłąka, ale na zaproszenie Prądzyńskich przyjeżdżał i nieraz przez dwa tygodnie tu przebywał. Matka opowiadała jak musiała się ukrywać przed niemiecką policją w końskim zębie /odmiana kukurydzy/. Po otrzymaniu tego listu skontaktowałem się z najstarszą mieszkanką Skarpy, która od urodzenia tutaj mieszkała. Pamiętała białą panią bo ubierała się na biało. Uczyła dzieci folwarczne wierszyków i śpiewała z nimi piosenki. Pani Marta Imbiorowicz wspominała, że bona bardzo lubiła konie i biały strój przepasywała srebrnym łańcuchem na którego końcu była głowa konia. Należy dodać, że rodzina Prądzyńskich była miłośnikami koni i hodowali je dla wojska na remonty. Opisałem to Stanisławowi, a On potwierdził, że wszystko się zgadza, a łańcuch ma w szufladzie. Zaprosiłem go do Skarpy i przyjechał na dwa dni. Podobały mu się okolice. Dworek był wtenczas w remoncie, nowy dach z blachy cynkowej, założona izolacja fundamentów, nowa stolarka okienna i drzwi, park był zadbany. Niestety później szczególnie po zmianie właściciela ponownie został zaniedbany, a w tej chwili jest ruiną. Przy okazji pobytu tutaj załatwił sobie dwutygodniowe wczasy w Komierowie. Przyjechał z synem i radiostacją, zainstalował ją w pałacu i miał mnóstwo łączności. Chwalił brak zakłóceń sieciowych, które w Łodzi mu bardzo przeszkadzają. Między sobą mieliśmy stałą łączność na ręcznych radiotelefonach. Stanisław był poliglotą i przysięgłym tłumaczem kilku zachodnich języków, dużo jeździł po świecie sprzedając i uruchamiając maszyny włókiennicze. Głównie wysyłano go do krajów afrykańskich, gdzie były niskie diety, bo był w owych czasach niepewny politycznie. Raz pojechał do Anglii i za zarobione pieniądze kupił sobie odbiornik do radiostacji marki Eddystone 880, ale żona wyrzuciła mu go przez okno z trzeciego piętra. Pozbył się odbiornika i żony też. Zmarł w samotności mając w ostatnim okresie życia same nieszczęścia. Rozwój telefonii komórkowej i internetu zahamował rozwój krótkofalarstwa, a postęp techniczny trochę mnie wyprzedził i dzisiaj już bardzo mało buduję urządzeń, mając sprzęt fabryczny, który jest jeszcze drogi ale dostępny. Oczy i ręce też już nie te, a następców nie mam. Może ten artykuł zachęci kogoś o podobnych zainteresowaniach to z chęcią pomogę. Proszę nie mylić krótkofalarstwa z posługiwaniem się CB radiem. Pozdrawiam! Grzegorz Gawdzik SP2MKY Skarpa PS. O historii krótkofalarstwa w Polsce można poczytać w internecie w publikacji Ryszarda Raicha SP4BBU "Krótkofalarstwo moją pasją" gdzie również jest wspominany SP7GV. Na żywo można słuchać rozmów w internecie na stronie: http://sp2pmk.tvk.torun.pl:8901/ . Trzeba jednak poświęcić trochę czasu aby nauczyć się go obsługiwać
W odpowiedzi na komentarz Darka SP2REB wyjaśniam, że sam skontaktowałem się z redaktorem Robertem Lindą i wysłałem na jego adres gotowy tekst artykułu celem spopularyzowania krótkofalarstwa w naszym rejonie. I to było moim celem. Pan Linda bez mojej wiedzy przerobił go na wywiad przeinaczając go i popełniając błędy. Gdy mnie odwiedził w luźnej rozmowie, którą nagrywał, wymieniłem znaki kolegów którzy odeszli lub z innych przyczyn nie są obecni na terenie naszego powiatu. Kończąc stronę drastycznie skrócił zdarzenia i artykuł w mojej ocenie nie osiągnął zamierzonego celu. Największym błędem jest rok przeprowadzenia łączności z Stanisławem SP7GV. Z treści wynika, że przeprowadziłem z nim łączność w ubiegłym roku a było to w 1985r. Kol. Stanisław zmarł 18 czerwca 2002r.