Historia

A wrzesień był tak piękny tego roku… (3)

Łukasz Jakubowski, 29 wrzesień 2011, 13:47
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Na trasie Guderiana doszło do trzeciego starcia w naszych okolicach. Najpierw działająca w pobliżu Sępólna zwiadowcza kompania kolarzy z 9. Dywizji Piechoty została rozproszona w pobliżu Trzcian. Jej niedobitki przez Wałdowo trafiły do Wielkiej Kloni, gdzie stacjonowała czata por. Somli.
A wrzesień był tak piękny tego roku… (3)

Smutne twarze, cały majątek w walizce − to polscy uciekinierzy

Tą samą trasą poruszały się wrogie czołgi. Ich pochód opisał płk Maliszewski: „W godzinach rannych, około godz.8.00 na podstawie własnej bezpośredniej obserwacji i meldunków dowódcy 9 kompanii strzeleckiej z Pamiętowa stwierdziłem ruch wielkiej jednostki pancernej na szosie Sępólno-Wałdowo. Widoczność maszerującej kolumny była bardzo dobra, gdyż mgła już opadła. Nawet gołym okiem z górujących punktów południowej krawędzi odcinka mogłem oglądać groźną kolumnę, posuwającą się szybko z chrzęstem gąsienic”.

Ponieważ droga za Wałdowem została zabarykadowana, tanki chciały ją ominąć. Zostały wtedy ostrzelane przez znajdujące się niedaleko Wielkiej Kloni działka przeciwpancerne. Wywiązała się walka, w wyniku której unieruchomionych zostało kilka niemieckich pojazdów pancernych i czołgów. Niestety, pozostałe wozy dostały się do wsi od strony Wilkowa. Polscy żołnierze po półgodzinnej walce wycofali się za Kamionkę. Widząc wzrastające zagrożenie, dowódca bronionego odcinka płk Werobej szybko skierował w naszą lukę 34. pułk piechoty, ale idący pieszo żołnierze nie zdążyli zająć wyznaczonych pozycji przed nadejściem Niemców. Doszło co prawda do walk pod Gostycynem i Pruszczem, jednak mimo stawianego oporu pomiędzy godziną 17 a 18 wróg przedostał się przez Brdę. Guderian mógł chwycić harmonogram, rozłożyć go na pancerzu, i ołówkiem czy długopisem przy punkcie Sępólno- Brda ruchem zdecydowanym postawić „fajkę”, jakoś tak przypominającą uśmiech.

Bardzo ciężki dzień, zaczęty dla obydwu stron na długo przed godziną 4.45, dobiegał powoli końca. Mimo zmęczenia nerwy wciąż napięte bywały jak postronki. Ponownie oddaję głos Guderianowi: „Udałem się z powrotem na stanowisko dowodzenia korpusu w Trzcianach, gdzie stanąłem o zmroku. Długa szosa była pusta. Nigdzie nie było słychać ani jednego wystrzału. Tym większe było moje zdziwienie, gdy nagle bezpośrednio przed Trzcianami usłyszałem wołające mnie głosy i zastałem ludzi  z mego sztabu w hełmach bojowych przy ustawianiu działka przeciwpancernego na stanowisku ogniowym. Na moje pytanie, co ich do tego skłoniło, otrzymałem odpowiedź, że w każdej chwili pojawić się może polska kawaleria, która rozpoczęła natarcie. Uspokoiłem mych ludzi i udałem się do swych zajęć w sztabie”.

Kamień zajęto około godz. 9.00, Sępólno około 8.00, Więcbork około 11.00. Polacy o skali niemieckiego ataku na linii Chojnice - Więcbork dowiedzieli się dopiero, gdy na drogach powiatu zaroiło się od żołnierzy i ciężkiego sprzętu. Pracownica urzędu pocztowego w Sępólnie zdołała jeszcze dodzwonić się do sztabu 9. Dywizji z informacją, że przez miasto przechodzi kawalkada około 200 czołgów. Nic więcej nie można było zrobić. Miejscowi Niemcy witali agresora kwiatami. W wielu domach pojawiły się swastyki. Polacy natomiast zaczęli masowo uciekać. Cywile, jak to na każdej wojnie, byli najbardziej poszkodowani. Przerażeni wojną tłoczyli się na drogach, pchani przed siebie i instynktem i rozumem. Nie chcieli być w strefie walk, ale nie chcieli też zostać na terenach pod niemiecką kontrolą. Liczyli, że niedługo zaatakują Francuzi i Anglicy. Byle więc przetrwać te godziny i dni! Liczyli, że już za Brdą będzie bezpiecznie. Tymczasem szli i szli, a zewsząd dochodziły do nich tylko niewesołe wieści. Po drodze mijali roztrzaskane wozy, martwe konie z kopytami wywalonymi do góry, ludzi skoszonych serią z samolotu albo rozszarpanych bombą. Moja prababcia z dziećmi, mieszkająca wtedy na Młynkach, wraz z zaprzyjaźnioną rodziną Białasów dotarła tak aż pod Kutno. Ile to zwykły człowiek musiał najeść się strachu i wycierpieć!

Przez Sępólno dniami i nocami ruszały na wschód germańskie oddziały. Raz przez miasto przejechał nawet Adolf Hitler, pędzący do siedziby sztabu 4. Armii, zajmującego pałac w Komierowie. Bardzo szybko wojny nie było już nawet słychać. Tym, którzy zostali, pozostało domyślać się jedynie, że gdzieś, hen daleko, może na linii Wisły, toczą się dalej walki i oręż polski stawia opór najeźdźcy.

Nadeszło jednak najgorsze. Uciekło daleko za chmury słońce, ustępując pola jesiennej słocie. Deszcz wypełnił wodą ślady gąsienic i leje po bombach. Liście delikatną kołderką pokryły groby zabitych. Wiatr przywiał z powrotem uciekinierów i zmobilizowanych żołnierzy. Ludzie żegnali zaginionych i zabitych. Żegnali wrzesień, witali październik. Żegnali Sępólno, Więcbork i Kamień. Witali Zempelburg, Vandsburg oraz Kamin. Pożegnanie lata i nadejście jesieni- lepszej metafory nie sposób sobie wyobrazić. Życie zaczęło zamierać w oczekiwaniu na wiosnę.

Komentarze do artykułu
Dodaj komentarz
Najczęściej czytane
5 października 2013 r. w Gdańsku zmarł Henryk Napieralski, gorący...
Na początku 1945 r., kiedy front przekroczył linię Wisły, a wojska...
Była bardzo pracowita i kochała pomagać innym. Swoją dobrocią,...
Najwyżej oceniane
Była bardzo pracowita i kochała pomagać innym. Swoją dobrocią,...
Czasami trzeba czekać wiele, wiele lat, żeby poznać swoje prawdziwe...
5 października 2013 r. w Gdańsku zmarł Henryk Napieralski, gorący...