Dzisiaj w powiecie sępoleńskim to Perfect czy Andrzej Piaseczny ściągają tłumy miłośników dobrego brzmienia. Kiedyś na tutejszej scenie muzycznej bezdyskusyjnie królowała orkiestra Herrmannów. Jakie utwory wchodziły w skład jej repertuaru? Który z członków rodziny specjalizował się w muzyce sakralnej? Odpowiedzi na te pytania znajdziesz poniżej.
Zdjęcie Józefa Herrmanna z „Tygodnia Radiowego”. Oryginalny podpis pod fotografią brzmi: „JÓZEF HERRMANN, dyrygent Chóru OO. Franciszkanów w Poznaniu, pod którego dyrekcją odbędzie się w dniu 11 czerwca wspaniały koncert muzyki klasycznej. W koncercie tym weźmie udział prof. Nowowiejski, soliści, orkiestra i chóry"
Start równo z Edisonem
Zacznę od sprostowania. W „niepodległościowym” dodatku do ,,Wiadomości Krajeńskich” pojawił się błąd - qui pro quo z Juliuszem i Alexem Herrmannami (Hermannami) w roli głównej. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dzięki temu postanowiłem przyjrzeć się bliżej losom tych dwóch postaci niesłychanie zasłużonych dla Sępólna i okolic.
Zanim o zasługach, wyprostujmy fakty. We wspomnianym dodatku napisałem, że podczas I wojny światowej kapelmistrzem w 51 Pułku Lekkiej Artylerii Polowej był wiekowy Juliusz Herrmann. Teoretycznie było to możliwe, ponieważ Juliusz Herrmann był muzykiem, chociaż wtedy już raczej nie zawodowym. W każdym razie nie kierował orkiestrą - funkcję tę pełnił jego syn Alex (Aleks). W rzeczywistości kapelmistrzem w owym pułku był więc Alex Herrmann, nie Juliusz. Syn, nie ojciec. I jak już, to właśnie Alex może się znajdować na fotografii wykonanej w okolicach Wilna w 1918 roku. Tyle w kwestii qui pro quo.
Teraz przejdźmy do meritum. Czym wymieniona dwójka zapisała się w dziejach miasta? Najprostsza odpowiedź brzmi: dawaniem radości. Juliusz Herrmann w ostatnich dekadach XIX stulecia założył orkiestrę, która przez kolejne dziesięciolecia zapewniała rozrywkę całej okolicy. Rola kapeli w życiu miasta była nie do przecenienia. Gdy rozpoczynała ona swą działalność, domy oświetlano naftą i budzono się na pianie koguta. Thomas Edison dopiero co zaprezentował światu fonograf, natomiast radio oraz gramofon miały się pojawić dopiero za kilkanaście lat. A zatem do muzyki potrzebni byli grajkowie. Opierał się na nich prosty ciąg: muzykanci - muzyka - zabawa. Juliusz Herrmann i jego chłopcy grali więc, zaś mieszkańcy przy ich muzyce tańczyli, jedli, pili, rozmawiali. Bawili się, po prostu. Juliusz Herrmann i jego ferajna dawali ludziom radość. Dużo radości. Co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości.
Gość z radia
W 1908 roku pałeczkę po ojcu przejął młodziuki Alex Herrmann. Z tego właśnie roku pochodzi rewelacyjne zdjęcie orkiestry. Dowodzi ono, że smykałkę do muzykowania miały wszystkie dzieci Juliusza. Jego synowie - Stanisław, Adolf, Józef i Alex - pozują tam z instrumentami. Brakuje tylko córki Agnieszki (później pani Kasprowiczowej, żony wydawcy “Gazety Sępoleńskiej”), ale i jej nie brakowało talentu - przez jakiś czas udzielała nawet lekcji gry na fortepianie. W jednym z pism, które znajduje się w Cyfrowym Archiwum Tradycji Lokalnej przy bibliotece w Sępólnie, wspomina ona o bracie, Józefie Herrmannie. W kontekście losów członków rodziny w czasie II wojny światowej pisze: Natomiast brata najmłodszego Józefa Hermanna z wielkim trudem pozostawiono w Poznaniu jako kompozytora polskich kompozycji, który w czasie tym pracował wspólnie z profesorem Feliksem Nowowiejskim, grywając często do mikrofonu Radia Polskiego.
Poszedłem tym tropem. Z aneksu artykułu Jacka Biesiady Programy katolickie w Radiu Poznańskim (1927-1933) i w Polskim Radiu w Poznaniu (1933-1939) dowiedziałem się, że 22 października 1931 roku w Radiu Poznańskim można było wysłuchać chóru oo. Franciszkanów w Poznaniu pod dyrekcją Józefa Herrmanna. W 21 numerze “Tygodnia Radiowego” z 25 maja 1930 roku natknąłem się na zdjęcie Herrmanna z informacją: JÓZEF HERRMANN, dyrygent Chóru 00. Franciszkanów w Poznaniu, pod którego dyrekcją odbędzie się w dniu 11 czerwca wspaniały koncert muzyki klasycznej. W koncercie tym weźmie udział prof. Nowowiejski, soliści, orkiestra i chóry. W bazie NUKAT znalazłem trzy wydawnictwa autorstwa lub współautorstwa Józefa Herrmanna: 4 pieśni marjańskie na chór mieszany ŕ cappella: Op. 21, W dzień jubileuszu: op. 18 c i Pasterkę: na chór mieszany z tow. organów i orkiestry. Wszystkie wydano w Poznaniu. W Jagiellońskiej Bibliotece Cyfrowej przejrzałem zdigitalizowaną Pasterkę… natomiast w 81 numerze miesięcznika “Muzyka i Śpiew” z grudnia 1929 roku natknąłem się na jej mało pochlebną mini-recenzję. Trudno przypuszczać, żeby chodziło tutaj o innego Józefa Herrmanna niż tego z pisma Agnieszki Kasprowicz. Zerkam jeszcze na fotografię orkiestry. Porównuję twarze z obydwu fotografii. Tak, podobieństwo jest ewidentne. Biografię Józefa zostawmy jednak na inną okazję. Wróćmy z Poznania do Sępólna.
Carbon nad jeziorem
Muzyczny interes Herrmannów szedł chyba nie najgorzej. W 1913 roku Alex rozpoczął budowę sali tanecznej przy ul. Jeziornej. I owszem, skojarzenie z dyskoteką nie jest pozbawione sensu. Niestety niebawem wybuchła I wojna światowa, która wstrzymała budowę. Wielu członków orkiestry (w tym Alex) poszło w świat walczyć za Niemcy oraz cesarza. Szczęśliwie kapelmistrz powrócił do domu cały i zdrowy. Reaktywował orkiestrę i dokończył stawianie tancbudy.
W 1920 roku zespół Herrmanna liczył prawie 30 muzyków! Po latach zbierania doświadczeń pod okiem kapelmistrza niektórzy muzycy zakładali własne orkiestry. Na swoje przeszli na przykład Alfons Stryszyk oraz Józef Pankau. Ale kompania Alexa nie obawiała się konkurencji. To ona uświetniała swoją grą ważne wydarzenia w dziejach miasta, to ona przygrywała w trakcie obchodów wielu świąt kościelnych i państwowych. Gdy zaczynały się dożynki, zamawiano ją do obsługi zabaw w majątkach w Komierowie, Trzcianach i Pamiętowie. Do tego należy doliczyć wesela, bale, imprezy taneczne i Bóg wie co jeszcze.
Walc z syrenami
Muzykanci, żeby zarobić, musieli trafiać w gusta publiczności. A wiadomo, czego chcą ludzie na potańcówkach. Ma być skocznie, wesoło i modnie, prawda? I tak właśnie było. Plakaty reklamujące wielki bal gwiazdkowy na sali Rybki w Wałdowie (rok 1927) informowały: Nowe tańce jak shimmy, foxtrot itp. Podobnie zachęcano do uczestnictwa we wrześniowym balu rezerwistów w 1931 roku: Podczas balu przygrywać będzie cały zespół orkiestry miejscowej, który reprodukować będzie nowoczesne tańce jak Foxtroty, Tanga itp. Oczywiście dobrej zabawie służą też smaczne jedzenie i schłodzone trunki. Stąd afisze większości imprez wyraźną, wytłuszczoną czcionką zapewniały: Bogato zaopatrzony (bywało też: doborowy) bufet na miejscu.
Szczęśliwie jeden z plakatów zawiera program wielkiego koncertu smyczkowego, który odbył się we wrześniu 1922 roku w sępoleńskim hotelu “Pod Orłem”. Grała wówczas kapela składająca się z 20 artystów. Po koncercie przewidziano wielki bal. Sam koncert dzielił się na 3 części po 4 utwory każdy. Wśród nich znajdowały się między innymi: marsz z El Kapitan Johna Philipa Sousy, walc Syreny (Sirenenzauber) Emila Waldteufela, uwertura do Lekkiej Kawalerii (Leichte Kavallerie) Franza von Suppé’go czy intermezzo Anona Vivian Grey. Każdy z tych utworów można z łatwością znaleźć i odsłuchać w Internecie.
Perdendo
W domu Herrmannów przy ulicy Jeziornej dorastało kolejne pokolenie muzyków. Nie mogło być inaczej - jeśli tylko któreś z malutkich dzieci Alexa zaczynało płakać, ojciec z powodzeniem stosował muzykoterapię. Gdy dom wypełniał się miłymi dla ucha dźwiękami, brzdące natychmiast się uspokajały. Wszystko wskazywało więc na to, że rodzinna tradycja zostanie zachowana. Że młodzi za jakiś czas przejmą batutę i instrumenty, że kolejne plakaty zapowiadać będą kompozycje do salsy, quickstepa i twista, a w bardziej odległej przyszłości w sali tanecznej nad jeziorem być może da się posłuchać bluesa, jazzu, rocka. I - oczywista oczywistość - napić się przy tym piwa z bogato zaopatrzonego bufetu.
Niestety 1 września 1939 roku wybuchła II wojna światowa. Agnieszka Kasprowicz we wzmiankowanym piśmie podała również kilka szczegółów na temat wojennych losów Alexa. Otóż jej brata aresztowano, jego dom kilkakrotnie poddano rewizji. Salę taneczną nad jeziorem zarekwirowano i przekazano niemieckiej ochronce. Wszystko się skomplikowało. Ale to już temat na inną historię. Albo jeszcze lepiej - na smutną balladę...