Opowieści krajeńskie

Ludzie poszli z dymem

Łukasz Jakubowski, 06 kwiecień 2017, 10:35
Średnia: 0.0 (0 głosów)
W 1623 roku w Chojnicach odbył się głośny proces o czary. W jego wyniku śmierć ponieśli Barbara, Piotr i Jerzy Splittstosserowie oraz Lewin Wawrzyn. Ich historia pokazuje, do jakich okrucieństw zdolny jest człowiek - istota porywcza i czasami na wyrost określana mianem rozumnej. Czy na Krajnie dochodziło do równie makabrycznych zdarzeń?
Ludzie poszli z dymem

Sydonia von Borck (1545-1620) – szlachcianka pomorskiego rodu, ścięta i spalona na stosie jako czarownica w Szczecinie – w artystycznej wizji angielskiego malarza Edwarda Coley Burne- -Jonsa (1833-1898)

Procesy o czary, chociaż kojarzone przede wszystkim z amerykańskim Salem i niemieckim Witten, nie ominęły również terytorium Polski. W ciągu wieków o konszachty z siłami nieczystymi oskarżono nad Wisłą tysiące osób, głównie kobiet, ale - wbrew powszechnemu przekonaniu - stosunkowo niewiele z nich zostało skazanych i straconych. Na tym tle trzeba stwierdzić, że historia rodziny Splittstosserów i Wawrzyna była wyjątkowa. Ich proces przed wybuchem II wojny światowej w czasopiśmie „Zabory” opisała Maria Matysikowa, a przed wielu laty na łamach naszego tygodnika – Jan Dorawa.

Chojnicka laleczka voodoo

Wszystko zaczęło się od donosu na Barbarę Splittstosser jesienią 1623 roku złożonego przez pewnego mężczyznę przed przedstawicielem sądu w Chojnicach. Mężczyzna ten oskarżał kobietę między innymi o to, że przy pomocy zaczarowanej laleczki sprowadziła na niego ciężką chorobę, z której cudem się wyleczył. Jego zeznania okazały się na tyle wiarygodne, że sąd postanowił zbadać tę sprawę.

Panią Splittstosser aresztowano w październiku i niemal od razu powierzono „ostremu prokuratorowi”, który miał ją przesłuchać. Oczywiście zgrabnym eufemizmem „ostry prokurator” określano kata, bezpardonowo podchodzącego do swoich śledczych zadań. Tortury sprawiły, że kobieta przyznała się do uprawiania magii. No, ale bądźmy szczerzy - kto by się na jej miejscu nie przyznał? Na spytki wzięto też Lewina Wawrzyna, parobka Splittstosserów, który miał poinformować donosiciela o czarach Barbary.

W objęciach „ostrego prokuratora”

Po Barbarze przyszedł czas na jej męża Piotra i syna Jerzego. W zeznaniach przesłuchiwanych pojawiały się i złe duchy, i czary, i loty na chlebowej łopacie. Ba - nawet coroczne sabaty w noc Walpurgii, odbywające się na górze w pobliżu Człuchowa. Nie zabrakło również dziwacznych wątków erotycznych z diabłami w rolach głównych.

Wyznania torturowanych były daleko obszerniejsze, nie miejsce to jednak na ich szczegółowe relacjonowanie. Dość wiedzieć, że sąd dał wiarę tym absurdalnym opowieściom. Barbarę Splittstosser oraz Lewina Wawrzyna skazano na śmierć poprzez spalenie na stosie. Piotrowi Splittstosserowi zgotowano nie lepszy koniec. Pierw odcięto mu dwa palce, później go poćwiartowano, a odjętą od korpusu głowę nieszczęśnika na sam koniec ku przestrodze nadziano na pal i wystawiono na widok publiczny. W tym kontekście trzeba przyznać, że litościwie potraktowano Jerzego Splittstossera, skazanego na szybką śmierć przez ścięcie głowy.

Drugie dno?

W całej tej historii jest jednak całkiem prawdopodobne, że Piotr i Jerzy nie zginęli wcale w związku z czarami. Maria Matysikowa o tym nie wspomina, ale Jan Dorawa podaje inny powód ich egzekucji. Według niego ojciec z synem zginęli za kradzież pieniędzy z chojnickiego ratusza. Przestępstwo popełniono kilka lat wcześniej, ale jego szczegóły zostały wyjawione przez Barbarę dopiero w trakcie przesłuchania. Być może fakty, które kobieta podała w tej sprawie, niefortunnie uprawdopodobniły jej wcześniejsze rojenia dotyczące czarów. Niewykluczone też, że po ujawnieniu okoliczności kradzieży złość i urażona duma ojców miasta żądały satysfakcji, co przypieczętowało niewesoły los rodziny Splittstosserów. Warto wspomnieć, że jedna osoba wyszła z tej kabały cało. Była to Anna Czabels, znajoma Barbary Splittstosser, oskarżona przez nią o czary podczas któregoś z przesłuchań. Sąd nie potrafił udowodnić kobiecie winy, więc nakazał jej tylko opuszczenie miasta.

W dziejach Chojnic podobne procesy odbyły się jeszcze kilka razy. Szczęśliwszy finał miała sprawa Elzy Block, w 1600 roku, oskarżonej o uprawianie magii i profanację hostii. Winę niewiasty potwierdził Maciej Klicke, proboszcz z rodzinnych Doręgowic, a także jej krewny Paweł Bleicke. Na szczęście sąd nie był w stanie udowodnić kobiecie rzekomych szkód wyrządzonych przez czary. Dlatego jedyną karą, jaka spotkała Elzę Block, było wygnanie z miasta bez możliwości powrotu. Z kolei w 1604 roku nieznaną z imienia i nazwiska wdowę z Chojnic oskarżono o przygotowanie magicznego napoju. Została za to obita rózgami, a kary śmierci uniknęła tylko z tego powodu, że ów specyfik nie wywołał u bliźnich żadnych szkodliwych następstw.

Egzekucja w Runowie

Czy u nas również palono na stosach domniemane czarownice? Niestety tak. Informacje na ten temat są jednak bardzo skąpe. Jeszcze przed wojną nakielski proboszcz i regionalista, ks. Ignacy Geppert, podczas badania ksiąg parafialnych w Runowie natknął się na ślady makabrycznej zbrodni. Z księgi zmarłych wynikało bowiem, że pomiędzy 14 a 16 czerwca 1684 roku spalono tam aż 9 kobiet oskarżonych o związki z siłami nieczystymi. Tymi nieszczęśnicami były: Regina Migawina, Marjanna Gapina, Anna Graczka, Zofia Bednarka, Marjanna Palaczka, Katarzyna Józwowa, Katarzyna Duzina, Regina Kotowa i Katarzyna Mazurkowa. I jest to w zasadzie wszystko, co na ten temat wiemy. Tło tego dramatu pozostaje nieznane.

Być może niedługo kilka sekretów z tych mrocznych kart dziejów Krajny odsłoni przed nami Bożena Ronowska, doktorantka Uniwersytetu Gdańskiego zajmująca się badaniem procesów o czary. Z korespondencji pomiędzy mną a Panią Bożeną wynika, że udało się jej dotrzeć do źródeł archiwalnych, w których jest mowa o procesach właśnie w naszym regionie (m.in. w Małej Cerkwicy). Kibicując Pani Bożenie, czekam z niecierpliwością na publikację wyników jej ciężkiej pracy!

Komentarze do artykułu
Dodaj komentarz
Najczęściej czytane
5 października 2013 r. w Gdańsku zmarł Henryk Napieralski, gorący...
Na początku 1945 r., kiedy front przekroczył linię Wisły, a wojska...
Była bardzo pracowita i kochała pomagać innym. Swoją dobrocią,...
Najwyżej oceniane
Była bardzo pracowita i kochała pomagać innym. Swoją dobrocią,...
Czasami trzeba czekać wiele, wiele lat, żeby poznać swoje prawdziwe...
5 października 2013 r. w Gdańsku zmarł Henryk Napieralski, gorący...