Powiat

Podróżuje śladami przodków

Robert Środecki, 25 czerwiec 2020, 10:28
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Bartosz Małłek z Opola z wykształcenia jest politologiem, a z zamiłowania podróżnikiem i genealogiem. Właśnie przemierza Krajnę na rowerze. Wrażeniami z wyprawy po Krajnie podzielił się z naszymi Czytelnikami.
Podróżuje śladami przodków

W ubiegły czwartek rowerzysta odwiedził Sępólno

Podróżuje śladami przodków

Bartosz Małłek przed budynkiem naszej redakcji

- Proszę powiedzieć naszym Czytelnikom kilka słów o sobie
– Z wykształcenia jestem politologiem. Urodziłem się w Opolu, gdzie obecnie mieszkam. W życiu robiłem wiele różnych rzeczy. Byłem bibliotekarzem, informatykiem, pracowałem w urzędzie stanu cywilnego, a obecnie mam małą firmę jednoosobową i pracuję jako pilot wycieczek. Oprócz tego zajmuję się genealogią. To jest moje wielkie hobby. 
- Jest Pan miłośnikiem podróży przemierzającym różne zakątki. Dlaczego zdecydował się Pan na wyprawę po Krajnie?
– To genealogia mnie tutaj przyciągnęła. Tutaj na Krajnie moi przodkowie od strony taty, czyli po mieczu, pomieszkiwali w zasadzie od XVI wieku. Mam dokumenty świadczące o tym, że moja rodzina tutaj na Krajnie była. Udało mi się dokopać takich informacji w księgach metrykalnych. Moi przodkowie mieszkali głównie w Sypniewie, no ale także w Runowie, Wałdowie, Świekatowie. Jestem spokrewniony z nuncjuszem apostolskim w Nikaragui Waldemarem Sommertagiem pochodzącym z Sypniewa. Rodzina Małków przez jedno „ł” jest również ze mną spokrewniona. Moje nazwisko to efekt germanizacji. Wcześniej było pisane przez jedno ,,ł”. Mam zamiar odwiedzić rodzinę Małków z Wielowicza. W pobliżu mam również rodzinę Osińskich z Tucholi. To byli leśnicy. Ślady bytności moich przodków są w wielu miejscach. Mam również przodków na Ukrainie, gdzie również podróżowałem rowerem, ale najbardziej ciągnie mnie na Krajnę. Nie wiem, czy decyduje o tym powietrze czy widoki.
- Z Pana wypowiedzi wnioskuję, że nie jest Pan na Krajnie pierwszy raz.
– W zasadzie jestem tutaj czwarty raz. Za każdym razem z rowerem. Moim zdaniem, jest to najprzyjemniejszy środek transportu. Piechotą za długo by to trwało, autem z kolei za szybko i nie ma tego obcowania z przyrodą i ludźmi. Rower jest najbardziej wdzięcznym środkiem transportu i najbardziej zbliżony do tego, czym podróżowali nasi przodkowie. 
- Czy za czwartym razem odkrył Pan coś nowego?
- To jest dopiero mój drugi dzień więc jest za wcześnie na podsumowania i wnioski. 
- Tegoroczna podróż jest przez Pana najlepiej rozreklamowana.
– Tak. Poprzednie wyprawy były zupełnie ciche. Po prostu wytyczyłem sobie trasę i jechałem. Teraz zrobiłem sobie specjalną koszulkę, wysłałem informacje o wyprawie do mediów, spotykam się różnymi aktywistami, społecznikami, samorządowcami. Ponadto na blogu pojawiają się codzienne relacje z każdego etapu podróży. Można powiedzieć, że pod tym względem jest to półprofesjonalnie zorganizowana wyprawa. 
-  Wyprawa rozpoczęła się od podróży pociągiem.
– Tak, z Opola do Bydgoszczy przyjechałem pociągiem. Mógłbym jechać rowerem, ale byłoby to zupełnie bez sensu. Straciłbym zbyt wiele czasu. W Bydgoszczy zacząłem pokonywać mój szlak według mapy. Wytyczyłem sobie na mapie, co chcę zobaczyć i którędy jechać, ale rzeczywistość czasami weryfikuje plany i trzeba modyfikować plan.
- Jak minęła pierwsza noc na trasie?
– Bardzo spokojnie. Znalazłem parking leśny, gdzie była wiata. W zasadzie większość namiotu była pod tą wiatą. Gości w nocy nie miałem. Rano mogłem ruszyć przed siebie. 
- Czy pandemia koronawirusa w istotny sposób wpłynęła na realizację Pańskich planów?
– Pandemia umożliwiła mi tę podróż. Normalnie byłbym teraz w pracy. Jako pilot wycieczek miałem być teraz w Gruzji, no ale z tego względu, że granica z Gruzją jeszcze jest zamknięta, mam wolne. Próbuję jakoś ten czas pandemiczny zagospodarować w sposób aktywny. 
- Jak napotkani ludzie reagują na Pana?
– Z ciekawością. Zagadają, zapytają, gdzie jadę, skąd jestem i co tutaj robię. 
- Czy na koniec naszej rozmowy może Pan zachęcić naszych Czytelników do oderwania się od telewizora, wyjścia z domu i odkrywania okolicy?
– Każdemu polecam, żeby ruszyć się z domu czy to do swojej najbliższej okolicy, która czasami skrywa wiele tajemnic, czy też nieco dalej. Wcale nie trzeba mieć dużo pieniędzy, żeby podróżować. Można małym kosztem odkrywać nowe miejsca i poznawać ludzi. Warto – polecam. 
- Dziękuję za rozmowę i życzę szerokiej drogi. 
 
Komentarze do artykułu
Dodaj komentarz
Najczęściej czytane
W Więcborku odbył się niecodzienny ślub. Przed ołtarzem...
A więc jednak szowinizm. Tego, co wydarzyło się w trakcie meczu 22....
– Kilka tygodni temu pisaliście o apelu samorządowców w sprawie...
Najwyżej oceniane
Sprawa lip rosnących przy ulicy Dworcowej w Kamieniu wciąż budzi...
Lidze powiatowej nareszcie towarzyszyło słońce. Wprawdzie jeszcze...
Rada Miejska w Sępólnie nie zgodziła się na budowę kościoła na...