7 goli na nowym boisku w Obkasie

Robert Lida, Piotr Pankanin, Robert Środecki, Jacek Grabowski, 26 maj 2013, 03:55
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Relacje z XX kolejki Ligi Powiatowej.
7 goli na nowym boisku w Obkasie

Trawa na nowym boisku w Obkasie została zroszona majowym deszczem. Jego ciepłe krople nie przeszkadzały piłkarzom gospodarzy, chociaż w zwycięskim meczu z Zamartem dla humoru rozpostarli parasol. Fot. Robert Lida

Obrol Obkas – HZ Zamarte 4:3 (1:3)
Bramki: Dawid Wierzchucki 2, Szymon Skiba 2 Obkas. Błażej Odyja 2, Arkadiusz Szulc Zamarte. Żk. Jacek Kołtonowski (czwarta i piąta kartka), Damian Zawidzki, Wojciech Fertykowski Obkas. Cz.k Jacek Kołtonowski. Sędzia Marcin Lica.
Inauguracyjny mecz na nowiutkim boisku w Obkasie poprzedzony uroczystym otwarciem dostarczył emocji, jakich nikt nie mógł się spodziewać. Gospodarze przebyli wyboistą drogę z piekła do nieba, a goście udowodnili, że można przegrać wygrany mecz i to grając z przewagą jednego zawodnika w polu. Tuż po pierwszym gwizdku sędziego nad Obcasem doszło do oberwania chmury. Do przerwania pojedynku jednak nie doszło, zresztą sami piłkarze o to nie prosili. Już w 3 min prowadzenie gospodarzom zapewnił Dawid Wierzchucki. Po 5 minutach było już po jeden. Błażej Odyja wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem Obrolu. W 24. min, w podobny sposób drugą bramkę dla gości strzelił ruchliwy „Żwirek” czyli Arek Szulc. Styl gry obu ekip był podobny. Walka w środku i wyprowadzenie szybkiego ataku. Po pół godziny gry było już 3:1 dla gości. Drugi raz trafił Odyja. Takim obrotrm sprawy  najbardziej byli zaskoczeni goście. Nawet najwytrwalsi kibice Obrolu zaczęli wątpić w sukces swoich pupili, kiedy w 45. min z boiska po brutalnym faulu na Odyji wyleciał kapitan Jacek Kołtonowski. Po przerwie nad boiskiem pojawiło się słońce, a w gospodarzy wstąpił nowy duch. Fantastyczny strzał głową Dawida Wierzchuckiego obronił Mazurkiewicz. W odpowiedzi Szulc trafił w słupek. Na kwadrans przed końcem meczu wynik nie ulegał zmianie, ale można powiedzieć, że mecz dopiero się zaczął. Wówczas sygnał do ataku dał Szymon Skiba, który w odstępie 10 min zdobył dwie bramki. Goście zamiast grać tak, jak do tej pory cofnęli się do głębokiej defensywy. Kiedy sędzia poinformował, że dolicza 5 min do regulaminowego czasu gry Obrol jeszcze raz rzucił się do ataku i w 94. min po akcji Dawida Wierzchuckiego strzelił bramkę na wage trzech punktów. W sobotę w Obkasie pobito ligowy rekord jeśli chodzi o liczbę kibiców. Doliczyliśmy się ponad 300 osób. Ciekawe kiedy ostatni raz tylu kibiców miał Grom czy Kamionka, o B-klasowych drużynach nie wspominając. Ten rekord może być pobity już wkrótce. 2 maja do Obkasu przyjeżdża Orzeł Dąbrowa. Być może będzie to mecz o mistrzostwo ligi. Podobno gospodarze chcą wyśrubować swój rekord do 500 kibiców. Życzymy im tego.

LZS lutówko – Sosenka Sośno 0:0
Żk. Krystian Twardy Lutówko. Sędzia Stanisław Żekiecki.

Forma piłkarzy z Lutówka systematycznie rośnie. Wydawało się, że to będzie mecz Kidy zespół przełamie się strzelecko. Niestety, piłka nie chciała wpaść do bramki przeciwnika, a nie był to byle jaki przeciwnik. Sosenka zupełnie niepostrzeżenie wdrapała się na podium dzięki równej, zespołowej grze. Jednak w niedzielę zabrakło jej piłkarzom motywacji. Gospodarzom po prostu bardziej się chciało. Najlepsze okazje do strzelenia bramki mieli Łukasz Oelberg i Ariel Stremlau. Każdy z nich miał po pięć takich sytuacji. Każdy z nich po razie trafił w słupek Bardzo dobre spotkanie rozegrali też obaj bramkarze. Lekką przewagę w polu mieli gospodarze, ale Sosenka umiejętnie się broniła i sama wypracowała kilka dogodnych okazji do strzelenia bramki. Gospodarze nie mogą wybaczyć sędziemu Żekieckiemu sytuacji, w której ich zdaniem jeden z obrońców Sosenki ich zdaniem zagrał piłkę ręką w polu karnym. Zdaniem sędziego zawodnik trzymał rękę przy ciele. Generalnie w Lutówku obejrzeliśmy wyrównane spotkanie szkoda tylko, że bez bramek.

KS Kawle – Fuks II Wielowicz 5:1 (4:1)
Bramki: Łukasz Nowaczyk 2, Kamil Nowaczyk, Szymon Kałaczyński, Adrian Nowak Kawle. Sławomir Szyling Wielowicz. Żk. Jacek Goldyszewicz (trzecia kartka), Łukasz Nowaczyk, Kamil Nowaczyk Kawle. Cz.k. Jacek Goldyszewicz (za dwie żółte) oraz Łukasz Nowaczyk (za dwie żółte) Kawle. Sędzia Marcin Lica.
Od samego początku gospodarze wzięli się do pracy. Przez pierwsze piętnaście minut  planowali strategie gry aby w ostateczności otworzyć worek z bramkami. Łukasz Nowaczyk i Kamil Nowaczyk w kilkunastu odstępach czasowych zdobyli aż trzy bramki. Fuks podczas pierwszej części miał ułatwione zadanie gdyż Jacek Goldyszewicz po otrzymaniu dwóch żółtych kartoników w ostateczności otrzymał czerwoną kartę i musiał opuścić boisko. Trzy minuty przed końcem pierwszej części Sławomir Szyling  zdobył pierwszą bramkę dla Fuksa. Miejscowi nie byli dłużni i mimo gry w dziesiątkę kilka sekund później Szymon Kałaczyński dołożył jeszcze jedno trafienie. Po przerwie Fuks przemyślał strategie gry i wziął się do odrabiania strat. Choć non stop nacierali na bramkę gospodarzy nie mogli znaleźć pomysłu jak ulokować piłkę w siatce rywali. Z pomocą wielowiczanom przyszedł Łukasz Nowaczyk. Po otrzymaniu dwóch żółtych kartek i w ostateczności czerwieni zszedł z murawy dając im fory. Schodząc z boiska zachowywał się jak gwiazda. Napomniany przez sędziego o niestosownym zachowaniu usiadł na ławce rezerwowych. Przyjezdni mając przewagę liczebną mimo wielu podbramkowych sytuacji nie zdołali wstrzelić się pomiędzy słupki gospodarzy. Sześć minut przed końcem meczu Adrian Nowak ustalił wynik meczu. Fuks Wielowicz II poczyna sobie coraz lepiej w ligowych potyczkach. Brak w ich ekipie żądła uniemożliwia im zdobycie upragnionych trzech punktów.

LZS Piaseczno – Time Lubcza 2:6 (0:5)
Bramki: Łukasz Tomasz 3, Mateusz Tomasz 2, Andrzej Twardowski Lubcza. Dawid Jędrzejewski, Sławomir Kurzyński Piaseczno. Sędzia Kazimierz Linke.

Tom-Dach Sitno – Victoria Orzełek 0:7 (0:1)
Bramki: Marcin Szreder 2, Wojciech Steinborn 2, Mateusz Nowacki 2 oraz samobójcza. Żk. Michał Nowicki, Konrad Śniegowski Sitno. Piotr Myszkowski (trzecia kartka), Krzysztof Myszkowski (trzecia kartka), Przemysław Czapiewski (czwarta kartka) Orzełek. Sędzia Marcin Lica.
Podczas tej kolejki ekipę z Orzełka, gospodarze przywitali na murawie w Zabartowie. Zapewne brak (zawsze) tłumnie przybyłych kibiców z Sitna  uniemożliwił im rozwinąć skrzydła.  Od samego początku gra toczyła się w równym tempie. Cała powierzchnia boiska wykorzystana była do ostatniego centymetra. Pięć minut przed końcem pierwszej połowy podczas zamieszania w polu karnym miejscowych Marcin Szreder zdobył pierwszą bramkę. Wykorzystując zamieszanie w polu karnym z aptekarską precyzją wbił piłkę głowa stosując styl na „szczupaka”. Druga połowa w całości należała do przyjezdnych. Świadczy o tym grad bramek serwowany miejscowym regularnie co pięć i dziesięć minut. W 50., 55., 70. i 78. min na liście strzelców zapisali się Michał Furmaniak, Wojciech Steinborn i Marcin Szreder który wykonując rzut karny nie dał szans bramkarzowi gości. Całe spotkanie mogło zakończyć się nawet dwucyfrowym zwycięstwem gości. Przed utrata większej ilości bramek uchronił Tom-Dach bardzo ruchliwy Sylwester Spichalski. Na zakończenie w odstępie pięciu minut dwa trafienia zaliczył Mateusz Nowacki, czym ustalił wynik meczu.  

Fireman Zabartowo/Pęperzyn – LZS Płocicz 3:4 (0:3)
Bramki: Józef Rękiewicz 2, Michał Siódmiak, Przemysław Kalla Płocicz. Denis Szeffer, Adrian Łabuszewski, Krzysztof Szczepanek Zabartowo. Żk. Krzysztof Szczepanek Zabartowo. Sędzia Wiesław Jarząb.
Praktycznie pierwsze 10 min meczu zadecydowały o końcowym wyniku. Ledwie  sędzia Wiesław Jarząb, trzymających 22 piłkarzy w ryzach po raz pierwszy użył gwizdka, gospodarze stracili pierwszą bramkę. Po fatalnym błędzie strzegącego bramki Firemana Darka Półgęska, Michał Siódmiak z łatwością zdobył gola. Drugi padł wkrótce, kiedy to Józek Rękiewicz strzałem z połowy boiska zaskoczył bezradnego Półgęska, którego wkrótce zastąpił grający w polu Paweł Szołdra. Od tego momentu  nerwowa gra gospodarzy nieco się uspokoiła, chociaż nie na tyle, by mogła paść bramka kontaktowa. Za to w 31. min Przemysław Kalla „Kallas” z bliskiej odległości podwyższył prowadzenie gości.
Tuż po przerwie do głosu zaczęli dochodzić gospodarze. Efektem szybkiej gry i zdecydowanych ataków był gol Denisa Szeffera zdobyty w 47. min w zamieszaniu podbramkowym. Broniący wyniku goście nie odstępowali od ataków, jednak trafiały one na znacznie lepiej zorganizowane szyki obronne gospodarzy. Kolejny gol padł dopiero w 70. min ponownie po strzale Józka Rękiewicza z połowy boiska. Nie załamał on nie mających nic do stracenia  piłkarzy Firemana. Ich akcje konstruowane daleko od bramki przeciwników siały popłoch. Łukasz Bethke, Marcin Nowak, Bartosz Gwizdalak co rusz słali piłki do Dawida Mańczuka, Jacka Nowaka, Adriana Łabuszewskiego, Dawida Mańczuka i zdolnego Krzysztofa Szczepanka. Połowa drużyny przekształcona w napastników grzeszyła jednak skutecznością. Prawdziwe emocje zaczęły się po zdobyciu przez Adriana Łabuszewskiego drugiej bramki dla Firemana. Kolejny gol padł dwie minuty później po ładnym uderzeniu Krzysztofa Szczepanka. Na dalsze składające się  być może na zwycięstwo gospodarzom zabrakło czasu.  Mecz przeciętny, a w składach obu drużyn nie pojawiło się kilku podstawowych graczy.         

MTK Orzeł Dąbrowa – Mastel Lutowo 4:4 (2:3)
Bramki: Kamil Gbur, Bartłomiej Wojtasik, Kamil Rudziński oraz samobójcza Dąbrowa. Bogdan Szydeł, Kamil Kitza, Karol Kazaniecki oraz samobójcza Lutowo. Żk. Leszek Szydeł (trzecia kartka), Karol Kazaniecki (czwarta kartka) Lutowo. Sędzia Arkadiusz Gnaś.
To był jeden z najlepszych pojedynków ostatniej kolejki piłkarskiej ligi powiatowej. W Dąbrowie spotkały się dwie drużyny z dużymi aspiracjami. Faworytem niedzielnej potyczki byli gospodarze, którzy od kilku tygodni okupują fotel lidera rozgrywek. Goście nie zamierzali jednak tanio sprzedawać skóry. Przez 90 minut grali dobrze i zespołowo. Niewiele brakowało żeby z gorącego terenu wywieźli komplet punktów. Niedzielny mecz rozpoczął się znakomicie dla gospodarzy. W 10. min silnym strzałem z prawej strony boiska popisał się Kamil Gbur, który otworzył wynik spotkania. Radość gospodarzy nie trwała długo. W 14 minucie Bogdan Szydeł otrzymał dobre podanie od swojego kolegi z zespołu, przełożył sobie piłkę na lewą nogę i silnym, precyzyjnym strzałem pokonał bezradnego bramkarza Orła. Dwie minuty później goście mogli wyjść na prowadzenie. Sędzia Arkadiusz Gnaś dopatrzył się faulu w polu karnym gospodarzy i podyktował rzut karny. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Karol Kazanecki. Jego strzał o kilka metrów minął bramkę. Jedynym wytłumaczeniem takiego pudła może być nierówne boisko. Warto odnotować, że zawodnicy Mastela zmarnowali rzut karny w trzecim kolejnym meczu. W całej lidze nie ma drużyny, która może pochwalić się tak niechlubnym rekordem. Po niewykorzystanym rzucie karnym groźną kontrę wyprowadzili gospodarze i to oni cieszyli się z prowadzenia. Piłkę wrzuconą z prawej strony boiska do własnej bramki wpakował Karol Fiedler. To był dopiero początek emocji. W 20. min ponownie był remisem. Przemysław Stryszyk próbował przeciąć podanie gości i uczynił to tak niefortunnie, że skierował piłkę w same okienko własnej bramki. Gdy wydawało się, że strzelecki festiwal w pierwszej połowie dobiegnie końca kolejny bolesny cios zadali goście. Na bramkę strzeżoną przez Adriana Grockiego silnie uderzył Bogdan Szydeł. Do wybitej piłki dopadł Kamil Kitza i strzałem głową z najbliższej odległości pokonał bramkarza Orła. Obrona gospodarzy spisywała się w tym spotkaniu poniżej oczekiwań kibiców i własnych mozliwości. Do 75. min  goście grając uważnie w obronie pilnowali korzystnego rezultatu. W końcu do bramki Lutowa trafił Bartłomiej Wojtasik. Po strzeleniu wyrównującego gola gospodarze złapali wiatr w żagle i uwierzyli, że ten mecz jeszcze mogą wygrać. Strata punktów oznaczała dla nich oddanie pozycji lidera na rzecz Obrolu. W 85. min świetne podanie na bramkę dla gości zamienił Karol Kazanecki. Wydawało się, że jest już po meczu i zawodnicy Orła po raz pierwszy wiosna zejdą z boiska pokonani. Tak się jednak nie stało. Minutę później wyrównującego gola strzelił Kamil Rudziński. Do ostatniego gwizdka arbitra nic się nie zmieniło chociaż nie brakowało okazji z obu stron. W doliczonym czasie gry piłka po strzale jednego z zawodników Orła wylądowała na poprzeczce. Kilka minut wcześniej obrońcom gospodarzy ponownie urwał się Kazanecki i posłał piłkę do siatki obok bezradnego bramkarza. To mógł być decydujący moment spotkania jednak sędzia uznał, że strzelec bramki w momencie podania był na pozycji spalonej. Była to sytuacja dyskusyjna. Goście mieli pretensje do arbitra. Sędzia znajdujący się w pobliżu linii środkowej nie mógł dokładnie widzieć tej sytuacji. Musiał zaufać własnej intuicji i mógł popełnić błąd kosztujący gości 3 punkty. Widzowie byli świadkami świetnego widowiska i detronizacji lidera. Goście, którzy pojawili się w Dąbrowie poważnie osłabieni brakiem Rychtera, Dankowskiego i Prasała pozostawili po sobie bardzo dobre wrażenie. Udowodnili, że grając na sowim normalnym poziomie są jedną z najgroźniejszych drużyn w lidze. Remis jest chyba wynikiem najbardziej sprawiedliwym chociaż widać było, że obie drużyny schodzące z boiska miały pewien niedosyt.          



Najlepsi strzelcy
29 bramek Marcin Szreder Orzełek.
26 bramek Kamil Rudziński Dąbrowa.
24 bramki Ariel Stremlau Sośno.
21 bramek Dawid Wierzchucki Obkas.
19 bramek Łukasz Tomasz Lubcza, Andrzej Hippler Sitno.

Komentarze do artykułu
Dodaj komentarz
Najczęściej czytane
W Więcborku odbył się niecodzienny ślub. Przed ołtarzem...
A więc jednak szowinizm. Tego, co wydarzyło się w trakcie meczu 22....
A więc jednak szowinizm. Tego, co wydarzyło się w trakcie meczu 22....
Najwyżej oceniane
Sprawa lip rosnących przy ulicy Dworcowej w Kamieniu wciąż budzi...
Lidze powiatowej nareszcie towarzyszyło słońce. Wprawdzie jeszcze...
Rada Miejska w Sępólnie nie zgodziła się na budowę kościoła na...