Kawle nie grają fair

Robert Lida, Bartłomiej Pankanin, Robert Środecki, Jacek Grabowski, 18 maj 2014, 02:43
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Relacje z XIX kolejki Ligi Powiatowej
Kawle nie grają fair

Drużyna z Zamartego, walcząca cały czas o mistrzostwo, nie mogła sobie pozwolić na stratę punktów w Sośnie. Niespodzianki zatem nie było i HZ zgarnął pełną pulę. Fot. Bartek Pankanin

Fuks II Wielowicz – Orzeł Seydak Dąbrowa 1:3 (1:1)
Bramki: Patryk Mazur, Wojciech Żelazny, Bogusław Theuss Dąbrowa, Bartosz Kasztelan WielowiczŻk. Bartosz Grzeca (trzecia kartka) WielowiczSędzia Maciej Giłka

Wielkie emocje w pojedynku ostatniej drużyny w tabeli z liderem. Do 70. min na tablicy wyników utrzymywał się remis 1:1, a goście niemiłosiernie męczyli się z ruchliwą i ambitną młodzieżą z Wielowicza.  Od tej pory na Fuksa nie wolno mówić outsider. To już jest pełnowartościowy zespół, którego trzeba się bać. Gospodarze od pierwszej minuty, bez respektu dla przeciwnika ruszyli na bramkę Orła. Obrońcy z Dąbrowy  musieli uciekać się do wybijania piłki na auty, aby przerwać rozpędzonych napastników Fuksa. Bardzo dobrze radził sobie pod bramką Adriana Grockiego zwłaszcza Bartek Kasztelan. To on w 10. min znalazł się sam na sam z bramkarzem gości. Ten zdołał jednak obronić nogami strzał napastnika. Dużo działo się też pod drugą bramką. Tutaj jednak szalał Zbyszek Napierski, który w niedzielę był w świetnej formir i bronił w nieprawdopodobnych okolicznościach. – Kto postawił w bramce ten autobus? – pytał jeden z kibiców Dąbrowy. Dopiero w 21. min skapitulował po strzale Patryka Mazura. Gospodarze dalej prowadzili otwartą grę. Byli wyraźnie szybsi i wkładali w mecz więcej serca. Nie wiodło się liderowi klasyfikacji strzelców Kamilowi Rudzińskiemu. Nie miał zbyt wielu okazji do zaprezentowania swoich nieprzeciętnych umiejętności. Kiedy już znalazł się w dogodnej pozycji, strzelał obok bramki albo wyrastał przed nim jak spod ziemi Zbyszek Napierski. W 35. min kibice gospodarzy cieszyli się z wyrównania. Wymieniony wcześniej Kasztelan oszukał bramkarza Dąbrowy i płaskim strzałem po ziemi skierował piłkę do bramki. Do 70. min trwało wyrównane spotkanie, a w szatni gości robiło się coraz bardziej nerwowo. Wtedy Wojtek Żelazny wykończył składną akcję całego zespołu, uzyskując prowadzenie dla Orła. Na 5 min przed końcem spotkania na boisku pojawił się Bodzio Theuss. Los się do niego uśmiechnął. Otrzymał dokładne podanie i znalazł się przed pustą bramką. Takiej okazji nie mógł zmarnować. Za ten mecz gospodarzy trzeba tylko chwalić. Goście zagrali na najniższym biegu i uchronili się przed kompromitacją.
W Fuksie panuje wyjątkowo dobra atmosfera. W protokole meczowym zapisano 23 nazwiska, więc chętnych do gry są całe zastępy.

KS Kawle – LZS Piaseczno 6:1 (4:0)
Bramki: Kamil Dankowski 2, Paweł Piotrowski, Przemysław Gburczyk, Bartosz Migawa, Vladimer Erkvania Kawle, Sławomir Kurzyński PiasecznoŻk. Bartosz Migawa, Karol Nowaczyk Kawle - Łukasz Krawczyk, Kamil Zapalski (czwarta kartka) Piaseczno Sędzia Arkadiusz Gnaś

Relacjonowanie tego meczu nie ma najmniejszego sensu. To były po prostu dwa różne piłkarskie światy. Zderzenie zawodowstwa z rekreacją. Nie można w tym przypadku znaleźć właściwego punktu odniesienia. W okienku transferowym do Kawli dołączyli kolejni eks--zawodnicy Krajny: Piotr Bąkowski, Bartłomiej Czerechowski i Leszek Majtczak. Ligowe środowisko coraz głośniej protestuje. Mówi się nawet o bojkocie spotkań z Kawlami. – Wszyscy byliśmy świadkami, jak na ostatniej odprawie przedstawicieli drużyn, kierownik Kawli zapewniał, że w jego zespole zagra najwyżej czterech zawodników z Krajny. Pod takim warunkiem pozostali zgodzili się na ich udział w rozgrywkach amatorskiej ligi – mówi starosta Jarosław Tadych związany z zespołem  z Piaseczna. Możemy tylko potwierdzić jego słowa, tak było. Kierownicy pozostałych ekip czują się oszukani.  - Ci zawodnicy obecnie nigdzie nie grają i wybrali KS Kawle. Ja ich na siłę tutaj nie ściągałem – tłumaczy prezes KS Kawle Janusz Nowaczyk. Wszystko się zgadza, kolego Januszu, tylko nie tak miało być. W obecnym stanie to już z góry dopiszmy Kawlom komplet punktów i nie róbmy sobie kłopotu.

Fireman Zabartowo/Pęperzyn - LZS Płocicz 0:4 (0:2)
Bramki: Dawid Kapałczyński 2, Wojciech Jasiński, Bartłomiej Warmke, Arkadiusz Fridehl żk. Jacek Nowak Zabartowo - Dawid Kapałczyński,Wojciech Jasiński, Arkadiusz Fridehl, Dariusz Grzelka PłociczSędzia Stanisław Żekiecki

Przez 30 min obydwie drużyny grały jak równy z równym. Kwadrans przed końcem pierwszej połowy Dawid Kapałczyński zdobył pierwszą bramkę dla gości. Pięć minut później ,,Kapała” dodał jeszcze jedno trafienie. Po przerwie gra nabrała rumieńców. Mocne strzały serwowane przez miejscowych nie przyniosły zmiany wyniku. Karol Bronowicki, Rafał Łabuszewski i Łukasz Maciejewski dwoili się, troili, aby wywalczyć doborową sytuację do strzału. Ich starania brawurowo niwelowali Józek Rękiewicz i Michał Siódmiak. Przyjezdni, nie zostając dłużni, odpowiadali atakiem na atak. Płocicz w przeciwieństwie do Pęperzyna potrafił zamienić wypracowane akcje na bramki. Bartłomiej Warmke, wykorzystując zamieszanie w polu karnym, zdobył kolejnego gola. W jego ślady poszedł Arkadiusz Fridehl. Mimo dobrze wypracowanej akcji, zaliczył słupek. Na rehabilitację po niecelnym strzale nie trzeba było długo czekać. Fridehl w doliczonym czasie zdobył czwartą bramkę dla przyjezdnych. Przegrana mogła być większa, gdyby nie znakomite w drugiej połowie interwencje bramkarza miejscowych Pawła Rostkowskiego. Tego dnia sędzia Stanisław Żekiecki pokazał klasę. Nie pozwalając wejść sobie na głowę, bez większych dyskusji kontrował piłkarzy żółtymi kartonikami. Dlaczego ekipa z Pęperzyna przegrała mecz z Płociczem mimo tego, że pokazała znakomite umiejętności, fenomenalne zgranie i mocne strzały? Odpowiedź jest prosta. Powodem jest nerwowa atmosfera w drużynie Firemana. Zwycięstwo Płocicza jest jak najbardziej zasłużone.

LZS Lutówko – Victoria Orzełek 1:3 (1:2)
Bramki: Krzysztof Myszkowski, Przemysław Czapiewski, Mateusz Nowacki Orzełek, Sławomir Borowicz LutówkoŻk. Grzegorz Kalla LutówkoSędzia Kazimierz Linke

To było bardzo trudne spotkanie dla wicelidera piłkarskiej ligi powiatowej. W pierwszej połowie mecz toczył się w strugach ulewnego deszczu. Ciężka i grząska płyta boiska miała duży wpływ na poziom meczu. Niedzielny pojedynek lepiej rozpoczęli goście. Po kwadransie gry wyszli na prowadzenie. Idealne dośrodkowanie z rzutu wolnego strzałem głową na bramkę zamienił Krzysztof Myszkowski. Od kilku tygodni zawodnik Victori imponuje formą i skutecznością. Radość gości nie trwała długo. Po rzucie rożnym zakotłowało się pod bramką Orzełka. Najprzytomniej zachował się Sławomir Borowicz, który skierował piłkę do siatki. Po strzeleniu gola uwidoczniła się przewaga gospodarzy, którzy stworzyli kilka sytuacji ale żadnej nie potrafili zamienić na bramkę. To goście schodzili na przerwę z prowadzeniem. Tym razem perfekcyjne dośrodkowanie z rzutu rożnego na gola zamienił Przemysław Czapiewski. Decydujący cios zadał w drugiej połowie Mateusz Nowacki. Po błyskotliwym rajdzie prawą stroną boiska z ostrego kąta trafił do bramki. Gospodarze wcale nie zamierzali składać broni. W drugiej połowie przycisnęli Victorię. Kilkakrotnie  silnie strzelali na bramkę gości, ale Łukasz Czapiewski bronił jak natchniony. Był to typowy mecz walki, toczony w trudnych warunkach atmosferycznych. Odrobinę więcej szczęścia i zimnej krwi mieli goście i to oni wieźli z Lutówka bardzo cenne 3 punkty.

Time Lubcza - Obrol Obkas 3:2 (0:2)
Bramki: Tomasz Antczak 2, Dawid Musiał  Lubcza, Dawid Wierzchucki 2 ObkasŻk. Mariusz Bronowicki, Szymon Nowakowski, Rafał Trzósło (trzecia kartka) Lubcza - Karol Ćwikliński, Piotr Narloch (trzecia kartka), Damian Kiedrowicz ObkasCzk. Karol Ćwikliński (za dwie żółte)Sędzia Marcin Lica

Pierwsze minuty niedzielnego meczu nie wskazywały, że drużyna gospodarzy będzie w stanie nawiązać wyrównaną walkę z ubiegłorocznym mistrzem ligi powiatowej, ale to, co wydarzyło się w drugiej połowie, przeszło najśmielsze oczekiwania kibiców obu zespołów. Mecz rozpoczął się od zdecydowanych ataków gości, którzy swoją przewagę udokumentowali bramkami. W ciągu 12. min do bramki gospodarzy dwukrotnie trafił Dawid Wierzchucki. W pierwszej połowie Edek robił, co chciał. Druga połowa rozpoczęła się fatalnie dla gości. Najpierw sędzia dopatrzył się faulu w polu karnym i podyktował jedenastkę, a chwilę później usunął z boiska jednego z piłkarzy Obrolu. Zawodnicy gospodarzy uwierzyli, że mogą coś ugrać. Minutę po zmarnowanym rzucie karnym do bramki gości trafił Dawid Musiał. Drużyna Obrolu grająca w liczebnym osłabieniu zaczęła popełniać karygodne błędy w obronie. Ostatnie 10 minut należało do Tomasza Antczaka.  Antek najpierw nogą, a potem głową pokonał bezradnego bramkarza gości i zapewnił swojej drużynie 3 punkty. Gospodarze udowodnili, że są drużyną nieobliczalną i grają do końca. Ambitna postawa pozwoliła im wygrać przegrany mecz. Obrol zaprzepaścił olbrzymią szansę na zwycięstwo i praktycznie stracił nadzieję na obronę mistrzostwa. Warto nadmienić, że w drugiej połowie na boisku pojawił się Tomasz Maculewicz, wracający do gry po ciężkiej kontuzji. To bardzo ważne ogniwo w zespole Obrolu.  W niedzielę Tomek był cieniem zawodnika, który w pojedynkę potrafi rozstrzygnąć mecz.

Sosenka Sośno - HZ Zamarte   0:4  (0:1)
Bramki: Arkadiusz Szulc 3, Sławomir Metlicki żk. Maciej Odyja Zamart - Karol Scheffler Sośno Sędzia Wiesław Jarząb

Słabą dyspozycję Sosenki potwierdziła 18 kolejka ligi powiatowej. Od początku spotkania było widać znaczną przewagę gości z Zamartego. Poważnym problemem była nich nieobecność lisa pola karnego Ariela Stremlaua. Zieloni wykorzystywali silnie wiejący wiatr. Jako pierwsi groźną sytuację w 12. min stworzyli goście, jednakże piłka nie znalazła drogi do bramki. W 16. min mocnym strzałem popisał się Grzegorz Landowski, jednak piłka przeleciała minimalnie nad poprzeczką. Goście pierwszą akcją odpowiedzieli dopiero w 22. min. Ładnym strzałem głową popisał się zawodnik Sośna Maciej Scheffler, ale ostatecznie piłka nie wpadła do siatki. Pierwszą bramkę zdobył Sławek Metlicki, który po zamieszaniu w polu karnym wbił piłkę do bramki. Gospodarze nastawieni na grę z kontry stwarzali pojedyncze sytuacje, którym jednak brakowało wykończenia. W 28. min goście zmarnowali stuprocentową sytuację, trafiając piłką w poprzeczkę. W drugiej połowie atut gry z wiatrem miała Sosenka. Osamotniony w przedzie Marek Herzberg indywidualnymi akcjami próbował doprowadzić do wyrównania, ale jego starania nie przynosiły efektów. W 69. min bramkę dla przyjezdnych zdobył Arek Szulc.W 75. min doskonałą okazję zmarnował napastnik Zamartego, strzelając prosto w ustawionego na linii obrońcę Sosenki. W 86. min po prostopadłym podaniu ze środka pola na sam na sam z bramkarzem Sosenki wyszedł ponownie Arek Szulc i zdobył trzecią bramkę dla gości. W 90. min efektem frustracji gospodarzy był rzut karny, którego pewnie na bramkę zamienił ten sam zawodnik, kompletując klasycznego hat-tricka. Spotkanie mogło zakończyć się dużo większym wynikiem, jednakże nieskuteczność napastników gości uchroniła Sosenkę od bardziej kompromitującego rezultatu. Czy Sosenka obudzi się w końcu z zimowego snu i zacznie grać na miarę własnych możliwości?



Najlepsi strzelcy
34 bramki Kamil Rudziński Dąbrowa
27 bramek Mateusz Nowacki Orzełek
25 bramek Patryk Żukowski Dąbrowa
23 bramki Błażej Odyja Zamarte
19 bramek Arkadiusz Szulc Zamarte, Sławomir Kurzyński Piaseczno

Komentarze do artykułu
Dodaj komentarz
Najczęściej czytane
W Więcborku odbył się niecodzienny ślub. Przed ołtarzem...
A więc jednak szowinizm. Tego, co wydarzyło się w trakcie meczu 22....
A więc jednak szowinizm. Tego, co wydarzyło się w trakcie meczu 22....
Najwyżej oceniane
Sprawa lip rosnących przy ulicy Dworcowej w Kamieniu wciąż budzi...
Lidze powiatowej nareszcie towarzyszyło słońce. Wprawdzie jeszcze...
Rada Miejska w Sępólnie nie zgodziła się na budowę kościoła na...