Pierwsza kolejka ligi powiatowej

Obrol Obkas pierwszym liderem

Robert Lida, Piotr Pankanin, Robert Środecki, Jacek Grabowski, 01 wrzesień 2012, 04:23
Średnia: 0.0 (0 głosów)
W niedzielę po raz kolejny sezon rozgrywek zainaugurowała Liga Powiatowa. W pierwszej kolejce na wszystkich boiskach padło 46 bramek. Najwięcej goli strzelili zawodnicy Obrolu Obkas, którzy zostali liderem rozgrywek.
Obrol Obkas pierwszym liderem

W drugiej połowie meczu Dąbrówka - Lutówko Stasio Stryszyk musiał odpierać powietrzne ataki gosci. fot. Piotr Pankanin

Mastel Lutowo - Fireman Zabartowo/Pęperzyn 3:3  (2:1)
Bramki: Karol Fiedler, Mateusz Szydeł oraz samobójcza Lutowo. Rafał Łabuszewski, Denis Szefer, Bartosz Korczak Zabartowo. Żk. Kamil Kitza, Tomasz Olszewski, Leszek Szydeł Lutowo. Paweł Szołdra Zabartowo. Sędzia Marcin Lica.
Gospodarze awizowali na ten sezon nowego bramkarza Wojciecha Bettina. Niestety, jeszcze przed pierwszym meczem uległ on kontuzji. W tej sytuacji bramki Lutowa bronił Grzegorz Szydeł rocznik 1965. Z kolei w składzie zespołu gości znalazło się dwóch byłych zawodników Time Lubcza: Jacek Nowak i Mariusz Bronowicki. Od początku spotkania przewagę uzyskali gospodarze i wydawało się, że Fireman dostanie tęgie lanie. W 15. min kapitan gości ratował swój zespół przed utratą bramki faulując taktycznie napastnika gospodarzy. Gdyby nie ten faul, byłaby sytuacja sam na sam z bramkarzem. Sędzia zachowanie Pawła Szołdry wycenił na żółtą kartkę. Minutę później rajd środkiem boiska celnym strzałem zakończył Karol Fiedler. Na dwa do zera mógł podwyższyć Leszek Szydeł. Piłka po jego strzale głową odbiła się od poprzeczki. W 34. mi. Rafał Łabuszewski skopiował akcję Fiedlera i strzelił wyrównującą bramkę. Goście długo nie cieszyli się z wyrównania, ponieważ Mariusz Bronowicki pokonał własnego bramkarza. Lutowo miało w tej części gry sporą przewagę, ale nie potrafiło jej zamienić na bramkę. Z kolei słynące z zadziorności Zabartowo grało jakoś bojaźliwie i bez przekonania.
Obraz gry zmienił się w drugiej połowie kiedy na boisku pojawił się doświadczony Jacek Nowak. Uspokoił grę swoich kolegów. Umiejętnie rozdzielał piłki i był zaporą nie do przejścia dla napastników z Lutowa. Fireman momentami nie opuszczał połowy przeciwnika. W 57. min Denis Szefer przewrotką zdobył wyrównującego gola. Po 10 minutach goście już prowadzili po trafieniu Bartosza Korczaka. Wyrównał na kwadrans przed końcem spotkania Mateusz Szydeł. Mecz zakończył się sprawiedliwym podziałem punktów.

ZOBACZ ZDJĘCIA



Obrol Obkas - Real Radzim 11:1 (6:0)
Bramki: Dawid Wierzchucki 4, Tomasz Maculewicz 3, Kacper Szmytkowski 2, Adrian Wierzchucki, Seweryn Lewiński Obkas. Artur Dullek Radzim. Sędzia Kazimierz Linke.
Miało być pięknie, a wyszło jak zawsze. Drużyna Realu zapowiadała przed sezonem duże wzmocnienia pozwalające rywalizować w lidze z każdym zespołem. Zbigniew Szmagliński liczył na  zaciąg zawodników, którzy w ostatnim sezonie grali w Zrywie Dąbrówka. Byli zawodnicy Zrywu postanowili wzmocnić Obrol Obkas, niedzielnego przeciwnika Realu. W szeregach gospodarzy debiutowali Tomasz Maculewicz, niegdyś motor napędowy Zrywu, oraz Patryk Sigmański. Drużynę Realu wzmocnił Maciej Krauśnik. Jego obecność nie pomogła gościom. Popularny Bala aż 11 razy wyciągał piłkę ze swojej bramki. Do przerwy Obrol zaaplikował Realowi grającemu w dziesiątkę aż 6 bramek. Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie. Gospodarze z dziecinną łatwością mijali  zawodników gości, zapisując na swoim koncie kolejne bramki. Najlepszymi zawodnikami na boisku byli Dawid Wierzchucki, strzelec 4 bramek oraz Tomasz Maculewicz, który dołożył 3 trafienia. Honorową bramkę dla Realu kilka minut przed zakończeniem meczu pięknym strzałem z dystansu  zdobył Piotr Dullek.
W drugiej odsłonie gra toczyła się w anormalnych warunkach atmosferycznych. Nad boiskiem w Orzełku zawisła ciemna chmura. Zawodnicy obu drużyn  walczyli o każdy metr boiska w ulewnym deszczu. Real przyjechał do Orzełka w 9- osobowym składzie. To zapowiada problemy kadrowe drużyny, która w ubiegłym roku została wykluczona z rozgrywek. Wszystko wskazuje na to, że w tym sezonie Real również będzie dostarczycielem punktów.

ZOBACZ ZDJĘCIA


Victoria Orzełek - LZS Płocicz 2:3 (1:1)
Bramki: Dawid Chmarzyński, Przemysław Kalla, Arkadiusz Fridehl Płocicz. Marcin Szreder 2 Orzełek. Żk. Tomasz Czapiewski 2 Orzełek. Czk. Tomasz Czapiewski Orzełek. Sędzia Kazimierz Linke.
Na konfrontację tych drużyn sposobiono się w Orzełku od wielu godzin i to na wielu frontach. Najważniejsza akcja związana była z koszeniem boiska, a jedną z czterech kosiarek obsługiwał sam „Paszczak” - żądło miejscowej Victorii. Niestety, okazało się, że dobrze skoszona trawa bardziej sprzyjała gościom, którzy po okresie słabszej gry na początku drugiej połowy w  końcówce uzyskali prowadzenie.
Zaczęło się od dość szybkiego gola zdobytego dla Płocicza przez Dawida Chmarzyńskiego.   „Dejf” pociągnął prawą stroną pod pole karne, zamierzał dośrodkować do świetnie grającego tego dnia Jarosława Bekera, jednak piłka wybrała światło bramki i zaskoczyła zrozpaczonego Czapiewskiego. Wyrównanie, pomimo kilkakrotnych zrywów miejscowych, padło w ostatniej minucie, kiedy to Marcin Szreder przejął piłkę odbitą od słupka bramki Płocicza i strzelił z najbliższej odległości.
Po przerwie Szreder drugim trafieniem wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie po ładnym golu w 50. min. I to wszystko, na co było stać coraz bardziej nerwowo grających gospodarzy. Chociaż nie wszystko, bo w końcówce meczu czerwoną kartkę za dwie żółte otrzymał Tomasz Czapiewski po tym, jak wulgarnie pyskował dobrze sędziującemu Kazimierzowi Linke. Wyrównanie padło w 70. min po strzale Przemysława Kalli w zamieszaniu podbramkowym. Zwycięskiego gola zdobył Arkadiusz Fridhel, który opuścił szeregi Orła Dąbrowa, by grać w Płociczu u boku brata Tomasza.
W przekroju całego spotkania lepsze wrażenie pozostawił Płocicz, który wykorzystał wakacyjną zadyszkę gości i łut szczęścia.

 
HZ Zamarte - Sosenka Sośno 4:4 (3:1)
Bramki: Szymon Modrzyński 2, Arkadiusz Szulc, Daniel Herman Zamarte. Damian Twardy 2, Przemysław Drobiński, Damian Zywert Sośno. Żk. Arkadiusz Szulc Zamarte. Sędzia: Stanisław Żekiecki.
Mecz pomiędzy drużynami z Zamartego i Sośna rozegrany na boisku w Moszczenicy zainaugurował nowy sezon piłkarskiej ligi powiatowej.
W pierwszej połowie nic nie zwiastowało olbrzymich emocji. Gra toczyła się pod dyktando gospodarzy. Pierwszego gola w tym meczu   strzelił Arkadiusz Szulc. Miejscowi nie cieszyli się z prowadzenia zbyt długo. Wyrównał strzałem z rzutu karnego Damian Twardy. To wszystko, na co było stać gości w pierwszej odsłonie. Gospodarze do przerwy jeszcze dwukrotnie rozklepywali dziurawą defensywę z Sośna. W drugiej połowie czwartą bramkę dla gospodarzy strzelił Daniel Herman. Wykorzystał błąd bramkarza i z najbliższej odległości wpakował futbolówkę do siatki. Wydawało się, że w tym momencie jest po meczu. Kłopoty gospodarzy zaczęły się,  gdy opiekun drużyny rozpoczął rotowanie składem. Dobrze pracujący mechanizm nagle przestał działać. Uśpieni gospodarze oddali inicjatywę przyjezdnym. Trafienia Damiana Twardego, Przemysława Drobińskiego i Damian Zywerta pozwoliły doprowadzić do wyrównania. Goście strzelili jeszcze jedną bramkę, ale arbiter dopatrzył się pozycji spalonej. Po spotkaniu miejscowi łapali się za głowy. Przez gapiostwo i brak koncentracji wypuścili z rąk pewne zwycięstwo. Olbrzymie brawa należą się drużynie gości. Pomimo straty trzech bramek, Sosenka nie poddała się i walczyła do samego końca, dzięki czemu doprowadziła do remisu.

MTK Orzeł Dąbrowa - LZS Lutówko  10:1 (6:0)
Bramki: Kamil Rudziński 2, Krystian Gbur 2, Bartłomiej Wojtasik 2, Bogusław Theuss 2, Przemysław Stryszyk, Kamil Gbur Dąbrowa. Łukasz Oelberg Lutówko. Sędzia Marcin Lica.
Ciekawość poznania nowej drużyny sprowadziła na przydrożne boisko w Dąbrowie bardzo liczną widownię. Istotne to tym bardziej, że w końcówce deszczowych żniw na wsi roboty po uszy. Po sobotnim hucznym festynie LZS Lutówko kompletował się powoli.
W trakcie rozgrzewki dotarli jednak najważniejsi piłkarze i po wspólnej, historycznej fotce rozpoczęła się walka o ligowe punkty. Z marzeniem o nich trzeba na razie poczekać. Najważniejsze jest zgranie, a z tym goście, zwłaszcza w pierwszej połowie, mieli ogromne problemy. Nic więc dziwnego, że inicjatywę rychło przejęli gospodarze i od czasu do czasu kąsali stosunkowo słabą obronę gości i ich stremowanego bramkarza. Pierwszego gola zdobył już w 2. min Kamil Rudziński, który trafił także w 16. min. Łupem bramkowym dzielili się ponadto Krystian Gbur (6. i 50. min), Bartłomiej Wojtasik (17. i 26. min), Przemysław Stryszyk 79. min, Kamil Gbur 27. min. Dwa gole (87. i 88. min) były dziełem Bogusława Theusa. Starszy zawodnik znany dotąd ze stania między słupkami pozazdrościł kolegom i sam stał się groźnym napastnikiem. A nie zanosiło się na to, że w ogóle zagra, jako że niemal cały mecz biegał wzdłuż linii z chorągiewką.
Goście pomimo wysokiego frycowego są wiele warci. Najważniejsze, że młoda drużyna nie złożyła broni po łatwo straconych bramkach na początku pierwszej połowy. Widoczny brak zgrania i wyrazistego lidera utrudniał konstruowanie akcji rodzących się z animuszem w środku pola. Po przerwie Lutówko wyciągnęło wnioski z pierwszej połowy i gra momentami naprawdę mogła się podobać. Ciekawe pomysły Patryka Twardego, obunożnego Łukasza Oelberga i Piotra Bettina, a także ofiarność Marcina Pokory i Piotra Gappy muszą wkrótce zaprocentować. Lutówko ma szansę dopracować się własnego stylu gry w oparciu o młode zaplecze, które lgnie do nowej drużyny. Będzie to o tyle łatwiejsze, że lgną do niej także kibice, a to już połowa sukcesu!

KS Kawle - Tom-Dach Sitno 1:3 (1:1)
Bramki: Andrzej Hippler 2, Zbigniew Wrotniak Sitno. Jarosław Kopij Kawle. Żk. Kamil Nowaczyk, Marcin Piskulski, Szymon Kałaczyński Kawle. Sylwester Spichalski Sitno.
Niedzielny mecz w Kawlach przyciągnął sporą grupę kibiców. Wszyscy z ogromnym przejęciem oglądali walkę o trzy punkty, które bez wątpienia każda z drużyn mogła zapisać na swoim koncie. W pierwszej połowie ogromny postrach w szeregach miejscowych siał Kamil Nowaczyk, który z ogromnym przejęciem raz po raz zagrażał trzeciej ekipie ubiegłego sezonu. W ślady kolegi bardzo często szedł Michał Kleinbauer. Dłużni nie zostawali także goście. Kamil Pacek chciał zapisać się na liście strzelców, lecz jego starania spełzły na niczym. Dziesięć minut przed końcem tej połowy po ciągłych naciskach pierwszą bramkę zdobyli gospodarze. Jarosław Kopij, nie dając szans Zbigniewowi Napierskiemu, bramkarzowi Tom- Dachu, otworzył worek z bramkami. Jednakże, jak się później okazało, ten worek przejęli goście. Siedem minut później Zbigniew Wrotniak doprowadził do remisu.
Druga część meczu ukazała wyższość Sitna. Bartek Szulc podczas rzutu wolnego skierował piłkę wprost na nogę Łukasza Głomskiego. Futbolówka zamiast do bramki, uderzyła w słupek. Jedną z ładniejszych bramek pierwszej kolejki zaserwował Andrzej Hippler. Z ponad dwudziestego metra z ogromnym impetem skierował piłkę do bramki miejscowych. Po ciągłych atakach gości miejscowi również zagrażali bramce gości. Brakowało im tylko szybkości która, bez wątpienia pomogłaby zdobyć im kolejne gole. Tego dnia napastnik Tom- Dachu Andrzej Hippler, ku zaskoczeniu kibiców i piłkarzy, nie zdołał wykorzystać rzutu karnego. Piłka zamiast wpaść do siatki, uderzyła w poprzeczkę. Gdyby futbolówka szybowała kilka centymetrów niżej, bramkarz miejscowych Szymon Kałaczyński byłby w stanie ją przechwycić, gdyż z ogromnym zaangażowaniem rzucił się w jej kierunku. W ekipie Sitna zdobywać gole próbują także  obrońcy. Michał Nowicki podczas zamieszania w obrębie pola karnego miejscowych miał szansę podwyższyć wynik meczu, lecz piłka uderzyła w poprzeczkę. Na zakończenie "Hipek" zrehabilitował się za spudłowanego karnego. Pozostawiony sam sobie lekkim strzałem po ziemi skierował piłkę do bramki Kawli. Kałaczyński wyczuł jego zamiary, lecz chwilę za późno.dzia Wiesław Jarząb.

 
Komentarze do artykułu
Dodaj komentarz
Najczęściej czytane
W Więcborku odbył się niecodzienny ślub. Przed ołtarzem...
A więc jednak szowinizm. Tego, co wydarzyło się w trakcie meczu 22....
A więc jednak szowinizm. Tego, co wydarzyło się w trakcie meczu 22....
Najwyżej oceniane
Sprawa lip rosnących przy ulicy Dworcowej w Kamieniu wciąż budzi...
Lidze powiatowej nareszcie towarzyszyło słońce. Wprawdzie jeszcze...
Rada Miejska w Sępólnie nie zgodziła się na budowę kościoła na...