Orzełek traci punkty i przewagę

Robert Lida, Bartłomiej Pankanin, Robert Środecki, Jacek Grabowski, 06 kwiecień 2014, 04:04
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Relacje z XIII kolejki Ligi Powiatowej
Orzełek traci punkty i przewagę

Mateusz Nowacki (nr19) strzela swoją drugą bramkę w meczu Victorii Orzełek z LZS Płocicz. Fot. Robert Lida

Victoria Orzełek - LZS Płocicz  3:5  (2:3)
Bramki: Dawid Kapałczyński 2, Wojciech Jasiński 2, Arkadiusz Fridehl Płocicz, Mateusz Nowacki  2, Bartosz Burkiewicz OrzełekSędzia: Kazimierz Linke.

Oba zespoły po rundzie jesiennej dzieliła spora odległość w tabeli, ale z góry było wiadomo, że lider łatwej przeprawy z Płociczem nie będzie miał. Zwłaszcza że w drużynie gospodarzy zabrakło ich płuc, czyli popularnego „Paszczaka”. Marcin Szreder odniósł poważną kontuzję w sezonie halowym i nie wiadomo czy w ogóle wróci do gry. W każdym razie wszyscy życzymy mu powrotu do zdrowia. W pierwszych minutach spotkania gospodarze z dużym animuszem ruszyli na bramkę przeciwnika. Obrona kierowana przez „żelaznego” Józka przetrzymała ten napór. W 15 minucie Arek Friedehl wykonywał rzut wolny. Piłka odbiła się od słupka i znalazła się pod nogami Dawida Kapałczyńskiego. Ten nie marnuje takich sytuacji.  Kilka minut później ten sam zawodnik po efektownym strzale z linii pola karnego podwyższył prowadzenie dla gości. Taki obrót sprawy nieco podciął skrzydła miejscowym, ale jeszcze przed przerwą  udało im się strzelić kontaktowego gola. Mateusz Nowacki huknął z woleja nie do obrony. Warto podkreślić , że w bramce gości doskonale radził sobie powracający do składu „Łapa”.  To nie koniec strzeleckich popisów w pierwszej połowie. Do bramki gospodarzy trafił ściągnięty z Kamionki Wojciech Jasiński, a w odpowiedzi  prowadzenie gości zmniejszył Bartek Burkiewicz, którego nie wolno zostawiać na 16 metrze. Wydawało się, że sprawa wyniku jest otwarta, ale chwila nieuwagi obrońców Orzełka kosztowała ich utratę kolejnej bramki. Na listę strzelców ponownie wpisał się Jasiński. Miejscowi cały czas gonili wynik, podkręcili tempo, ale to nie przynosiło pożądanego efektu. Zabrakło im siły ognia. Tym bardziej, że pod bramkę przeciwnika uparcie pchali się środkiem boiska, a grając przeciwko Płociczowi tego się nie robi. Wynik spotkania w 75. min  ustalił Arek Fridehl.  Jeżeli Orzełek nie poprawi swojej dyspozycji, to utrzymanie pozycji lidera może okazać się niewykonalne.   Spotkanie w Orzełku rozgrywano w atmosferze fair play. Sędzia nie pokazał ani jednej kartki, nie było złośliwych fauli czy pyskówek. 156 kibiców obejrzało bardzo ciekawy mecz.

Zobacz zdjęcia


Obrol Obkas – Orzeł Dąbrowa 0:4 (0:1)

Bramki: Kamil Rudziński 3, Krzysztof PiszczekŻk. Kacper Szmytkowski (trzecia kartka) Obkas - Kamil Gbur, Stanisław Stryszyk (czwarta kartka), Bartłomiej Wojtasik DąbrowaSędzia Marcin Lica.

Mecz w Obkasie na dobre zaczął się dopiero w 40. min. Do tego czasu obie formacje obronne nie popełniały żadnych błędów, a napastnicy nie wybudzili się jeszcze z zimowego snu.  Podbramkowe spięcia można policzyć na palcach jednej ręki.  W 45. min Kamil Rudziński ściągnął na siebie 3 obrońców w narożniku boiska i precyzyjnie zagrał wsteczną piłkę w pole karne. Tutaj znalazł się Krzysztof Piszczek i bez problemu wpakował ją do bramki. Wydawało się, że gospodarze po przerwie przeprowadzą błyskawiczny szturm na bramkę Orła. Pewnie taki mieli zamiar. Co z tego, skoro już w pierwszej akcji tej części gry Rudziński strzałem z woleja podwyższył prowadzenie gości. To kompletnie odebrało Obrolowi ochotę do gry. Gospodarze nie potrafili skutecznie zagrozić bramce przeciwnika. W podobnych okolicznościach, jesienią Obkas przegrywał z Sosenką i w ciągu kilkunastu minut zdołał się odbudować. Tym razem nic takiego się nie stało. Przeciwnie, było coraz gorzej. A na boisku szalał filigranowy Rudzinski, który czego się dotknął, to zamieniał na bramki.  Strzelił jeszcze dwie: głową i nogą. W ten sposób w klasyfikacji strzelców dogonił swojego kolegę z zespołu Patryka Żukowskiego, który w niedzielę nie zagrał. Pod koniec spotkania gospodarze stworzyli sobie kilka okazji bramkowych, ale wynik nie uległ zmianie. Taki rezultat należy uznać za klęskę ciągle aktualnego mistrza ligi. W Dąbrowie cały zespół zagrał solidnie. Poza Rudzińskim należy wyróżnić aktywnego Bartka Wojtasika i linię obrony.

Zobacz zdjęcia



LZS Piaseczno – KS Fireman Zabartowo/Pęperzyn 4:1 (2:0)
Bramki: Sławomir Kurzyński 2, Krzysztof Prasał, Arkadiusz Stępień Piaseczno, Łukasz Maciejewski ZabartowoŻk. Krzysztof Brej (trzecia kartka), Robert Bogdanowicz Piaseczno - Bartosz Gwizdalak ZabartowoSędzia Stanisław Żekiecki.

Pierwsze minuty niedzielnego spotkania zdecydowanie należały do gospodarzy, którzy przeprowadzili kilka ciekawych akcji. Grali szybko, składnie i ze skrzydeł dostarczali piłkę w pole karne. Z biegiem czasu goście coraz częściej dochodzili do głosu. Bardzo groźne były ich strzały z dystansu. W 25 min. Łukasz Maciejewski uderzył silnie z rzutu wolnego, ale piłka po jego strzale odbiła się od poprzeczki bramki strzeżonej przez Dawida Jędrzejewskiego i wyszła na aut. To, co nie udało się gościom, udało się gospodarzom. W 30. min.  rzut wolny na gola zamienił Krzysztof Prasał, popisując się ładnym strzałem pod poprzeczkę. Gol uskrzydlił miejscowych, którzy grali coraz lepiej. Jeszcze przed przerwą drugą bramkę dla gospodarzy strzelił Sławomir Kurzyński. Najlepszy snajper gospodarzy z dziecinną łatwością ograł obrońcę i precyzyjnym strzałem z bliska pokonał bramkarza Firemana. Pomimo dwubramkowego prowadzenia, w przerwie zawodnicy gospodarzy usłyszeli reprymendę, która miała ich zmobilizować do lepszej gry. Podziałało, ponieważ kilka minut po rozpoczęciu drugiej odsłony Kurzyński ponownie wpisał się na listę strzelców. Bramkarz Firemana nie był w stanie obronić silnego uderzenia tuż przy słupku. W 65. min goście strzelili gola honorowego. Do rzutu wolnego ponownie podszedł Maciejewski. Tym razem postanowił uderzyć płasko po ziemi. Silny strzał zaskoczył zasłoniętego bramkarza gospodarzy. Po zdobyciu gola goście zerwali się do ataku. Pod bramkę przeciwnika próbowali się przedostać prostymi sposobami, najczęściej długimi podaniami. Na wysokości zadania stanęli jednak defensorzy gospodarzy, którzy czyścili przedpole własnej bramki.  Wynik meczu na 10 minut przed końcowym gwizdkiem arbitra ustalił Arkadiusz Stepień, który doskonale wyszedł w górę do dośrodkowania z rzutu rożnego i z bliska wpakował piłkę do bramki gości.
Niedzielna potyczka zakończyła się zasłużonym zwycięstwem drużyny z Piaseczna, chociaż trzeba przyznać, że Fireman miał swoje okazje. W pierwszej połowie gospodarzy przed utratą gola uchronił słupek i porzeczka, a kilka silnych strzałów gości minimalnie minęło światło bramki. Piaseczno umocniło się na czwartym miejscu w tabeli. Fireman okupuje przedostatnią pozycję.

Zobacz zdjęcia



LZS Lutówko – Sosenka Sośno 1:1 (0:0)
Bramki: Łukasz Oelberg Lutówko, Arkadiusz Grochowski SośnoŻk. Paweł Bettin, Tomasz Kabath (trzecia kartka) LutówkoSędzia Arkadiusz Gnaś

Pierwsza odsłona przebiegała pod dyktando gospodarzy. Na bramkę gości sunął atak za atakiem. Brakowało wykończenia i ostatniego podania otwierającego drogę do bramki. Najgroźniejszym zawodnikiem gości był bez wątpienia Arkadiusz Grochowski, który popisał się kąśliwym strzałem z dystansu. Piłkę na rzut rożny z dużym trudem sparował bramkarz gospodarzy.
W drugiej połowie gra się wyrównała. Goście coraz częściej zaczęli dochodzić do głosu. Uaktywnił się Ariel Stremlau, który harował na całej długości i szerokości boiska. W 50. min Grochowski dostał świetne podanie od partnera z drużyny i wyszedł sam na sam. Jego strzał wybronił bramkarz gospodarzy. Grochowski zreflektował się dwie minuty później. Precyzyjnym strzałem przy słupku z linii pola karnego pokonał bramkarza. Po stracie gola gospodarze rzucili się do odrabiania strat. Mateusz Twardy skupił na sobie uwagę obrońców, a niepilnowany Łukasz Oelberg strzałem w samo okienko pokonał Dariusza Ziegerta. Pomimo kilku okazji z obu stron, wynik nie uległ zmianie. Mecz zakończył się podziałem punktów. Gospodarze byli w niedzielę drużyną odrobinę lepszą, ale swojej przewagi, zwłaszcza w pierwszej połowie, nie potrafili udokumentować bramką. Goście w pierwszej połowie zaprezentowali się słabo, w drugiej odsłonie zagrali na swoim normalnym poziomie.

Zobacz zdjęcia

Time Lubcza – HZ Zamarte 1:3 (0:1)
Bramki: Arkadiusz Szulc 2, Sławomir Metlicki Zamarte, Łukasz Tomasz LubczaŻk. Damian Lajdanowicz (trzecia kartka), Patryk Odyja, Arkadiusz Szulc, Dariusz Synak Zamarte - Marek Migawa LubczaSędzia Wiesław Jarząb.

Pierwszy kwadrans spotkania w najmniejszym stopniu nie wskazywał faworyta tego pojedynku. Pierwszą sytuację strzelecką miał Łukasz Tomasz, ale jego strzał poszybował wysoko nad poprzeczką. Pierwsza bramka padła dla drużyny gości, w 27' spotkania, kiedy do siatki trafił Arkadiusz Szulc. W 30 min. do wyrównania mógł doprowadzić Krystian Pyszka, stając sam na sam z bramkarzem, jednak jego strzał był niecelny. Efektowne, oskrzydlające akcje gości nie przynosiły oczekiwanych rezultatów.  Do przerwy wynik spotkania nie uległ zmianie. W 53 min.  meczu pięknym uderzeniem z rzutu wolnego popisał się Łukasz Tomasz, który doprowadził do wyrównania. Strzelec bramki był jednym z wyróżniających się zawodników gospodarzy. Swoją dobrą dyspozycję potwierdził tuż po rozpoczęciu drugiej połowy, kiedy to po kilkudziesięciometrowym rajdzie z piłką i wyminięciu szeregu obrońców stanął oko w oko z bramkarzem gości, niestety, musiał uznać wyższość golkipera przyjezdnych. Skwar towarzyszący zawodnikom w rozgrywanym meczu odbił się na jakość spotkania. Gra była chaotyczna, a akcjom z obu stron brakowało wykończenia. W 77 min. goście wyszli na prowadzenie po strzale z rzutu wolnego Sławomira Metlickiego. Drużyna gospodarzy pomimo zaangażowania i pozostawienia serca na boisku nie zdołała wbić piłki do siatki rywala, za to w 86 min. sztuka ta ponownie udała się przyjezdnej drużynie, wynik spotkania na 3:1 ustalił Arkadiusz Szulc, strzelając swoją drugą bramkę w tym spotkaniu. Lubcza pomimo wzmocnienia w postaci Irka Gramenza musiała uznać wyższość przyjezdnej ekipy. Po meczu w dobrej i przyjacielskiej atmosferze piłkarze obu ekip spotkali się na wspólnej ,,pogadance”, pomimo wyniku korzystnego dla jednej ze stron. Takich obrazków mogą tylko pozazdrościć ,,gwiazdory” z ekstraklasy.

Zobacz zdjęcia




KS Kawle – Fuks II Wielowicz 2:1 (8:0)
Bramki: Przemysław Gburczyk 5, Kamil Dankowski 3, Paweł Piotrowski 2, Łukasz Pankau 2 Kawle, Sławomir Szyling WielowiczSędzia: Maciej Giłka.

Starcie Wielowicza z Kawlami zakończyło się dwucyfrwym wynikiem.  Już w siódmej minucie meczu pierwszego gola zdobył Paweł Piotrowski. Kilka minut później jego kolega z drużyny Przemysław Gburczyk nieźle główkował, zaliczając kolejne trafienie dla Kawli. Kolejną bramkę strzałem tuż zza pola karnego zdobył Kamil Dankowski. Kolejne minuty meczu osłabiły przyjezdnych. Fuks dopiero dziesięć minut przed końcem pierwszej połowy bronił się przed lawiną bramek. Osiem straconych goli w starciu amatorów z profesjonalistami rodem z Krajny Sępólno nie jest odzwierciedleniem ich umiejętności. Obcokrajowiec drużyny KS KawleVladimer Erkvania w tym meczu nie błyszczał.
Druga odsłona była o niebo lepsza dla wielowiczan. Dopiero kwadrans po rozpoczęciu gry niezawodny tego dnia Gburczyk zdobył kolejną bramkę. Tuzin goli to zasługa  Przemysława Gburczyka który do bramki rywali trafił aż pięć razy, Kamila Dankowskiego który zaliczył hatricka, i  Pawła Piotrowskiego, Michała Pankaua, którzy na liście strzelców zapisali po dwie bramki. Kontaktowego gola dla Fuksa z rzutu karnego zdobył Sławomir Szyling. Na pocieszenie dla gości  wspomnieć należy, że w drugiej połowie stracili o połowę mniej bramek niż w pierwszej części spotkania. Fuks, mimo tego że mógł w tym meczu wystawić ekipę z B-klasy, zagrał drugim składem.

Najlepsi strzelcy:
24 bramki Kamil Rudzinski i Patryk Żukowski Dąbrowa,
23 bramki Mateusz Nowacki Orzełek,
18 bramek Błażej Odyja Zamarte,
17 bramek Sławomir Kurzyński Piaseczno,
16 bramek Arkadiusz Grochowski Sośno.
 

Komentarze do artykułu
Dodaj komentarz
Najczęściej czytane
W Więcborku odbył się niecodzienny ślub. Przed ołtarzem...
A więc jednak szowinizm. Tego, co wydarzyło się w trakcie meczu 22....
A więc jednak szowinizm. Tego, co wydarzyło się w trakcie meczu 22....
Najwyżej oceniane
Sprawa lip rosnących przy ulicy Dworcowej w Kamieniu wciąż budzi...
Lidze powiatowej nareszcie towarzyszyło słońce. Wprawdzie jeszcze...
Rada Miejska w Sępólnie nie zgodziła się na budowę kościoła na...