Powiatowi odbija się mlekiem

Robert Lida, 09 luty 2012, 15:27
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Dawne Gospodarstwo Pomocnicze przy Zespole Szkół Centrum Kształcenia Rolniczego w Sypniewie zostało sprzedane za ogromne pieniądze. Wydawałoby się, że wszyscy są zadowoleni: powiat i nabywca z Wielkopolski. Jest jednak ktoś bardzo niezadowolony. Sprzedaż stulecia jeszcze przez jakiś czas będzie się odbijała powiatowi i szkole czkawką. Jak były kierownik gospodarstwa Tadeusz Michalski mógł podpisać tak niekorzystną umowę, która skutkuje jeszcze długo po sprzedaży? Wszyscy dziś zadają sobie to pytanie.

Gospodarstwo w Sypniewie specjalizowało się w produkcji mleka. W ostatnich latach zwykle było tu około 100 krów. W roku 2005 na przykład przy średnim stanie krów 94,16 sztuk wyprodukowano 589.041 litrów mleka. Średnia produkcja od krowy w tym roku to 6.256 litrów. Taki producent to dla każdego zakładu mleczarskiego prawdziwy skarb. Wbrew pozorom na rynku trwa zażarta walka mleczarni o dobry surowiec, a przy obowiązujących cenach skupu szansę przetrwania na rynku mają tu tylko duże gospodarstwa. Sypniewo przez lata było związane z Zakładem Mleczarskim w Zalesiu wchodzącym w skład grupy Lacpol. Ostatnią umowę kontraktacyjną na dostawę mleka do Zalesia podpisano 5 listopada 2009 roku, a więc na kilka miesięcy przed decyzją o likwidacji gospodarstwa. Pod dokumentem podpisał się kierownik gospodarstwa Tadeusz Michalski i prezes Ryszard Skórczewski. 1 kwietnia następnego roku Michalski był już na emeryturze. Gospodarstwo kupili państwo Wielgoszowie z Gębic. Nabywcy utrzymali produkcję mleka w Sypniewie, ale nie sprzedają go już do Zalesia, tylko do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Czarnkowie. Janusz Wielgosz w wywiadzie, który ukazał się na naszych łamach, przyznał, że chciał dalej odstawiać mleko do Zalesia, ale zaproponowano mu zbyt niską cenę. Przyznał, że Czarnków płaci o 30 groszy więcej za litr. Ponadto Wielgosz jest członkiem OSM Czarnków i sprzedaż mleka innemu podmiotowi byłaby z jego strony działaniem niezgodnym ze statutem spółdzielni. Rolnictwo to dziś biznes, wygrał ten, kto dał więcej. Nikogo to nie dziwi.
Tymczasem już na początku nowego roku ZSCKR i państwo Wielgoszowie otrzymali z Zalesia wezwanie do dobrowolnej zapłaty kary umownej z tytułu zerwania umowy kontraktacji mleka - 67.626,86 złotych. Wydawało się, że po fizycznej i prawnej likwidacji gospodarstwa wszystkie umowy zawarte wcześniej tracą swoją moc, a nowy właściciel ma pełną swobodę w decydowaniu o tym, komu i co sprzeda. Nic z tych rzeczy. Aby to stwierdzić, trzeba zajrzeć do wspomnianej umowy kontraktacyjnej z listopada 2009 roku. Po jej lekturze włosy stają dęba na głowie. Takie prawne dziwadła zdarzają się naprawdę rzadko. Na przykład paragraf 13 mówi, że umowa może być rozwiązana przez strony z zachowaniem 6-miesięcznego wypowiedzenia. Powszechnie w umowach cywilnoprawnych stosuje się 3-miesięczny okres wypowiedzenia. Kolejny paragraf jest kluczowy dla tej sprawy, a mówi, że zmiana formy prawnej gospodarstwa nie uwolni dostawcy od obowiązku dostawy mleka do odbiorcy i wywiązania się z umowy. To tak, jakby sprzedać komuś samochód pod warunkiem, że sprzedający będzie nadal płacił za jego utrzymanie i jeszcze za paliwo wlewane do baku. To po po prostu jakieś kuriozum. Za zerwanie umowy bez zachowania okresu wypowiedzenia lub dostarczanie surowca bez pisemnej zgody odbiorcy do innego podmiotu skupującego grozi kara w wysokości 50 procent należności za surowiec z trzech ostatnich miesięcy poprzedzających zerwanie umowy. Taką karę zastosowano w tym przypadku. Jak kierownik gospodarstwa mógł podpisać tak niekorzystną umowę? Jednak umowa jest umową. Jak się z tego teraz wyplątać ? Trzeba będzie zapłacić. Ale kto ma to zrobić - szkoła, gospodarstwo, które formalnie nie istnieje, czy nowy właściciel?
– Nie zostawiamy dyrektora Basy z tym problemem. Sprawę przekazaliśmy do pani mecenas. Jednak po rozmowie z panem Wielgoszem jest szansa na polubowne załatwienie tej sprawy. Pan Wielgosz zadeklarował, że jest gotów zapłacić karę w formie dostarczonego do Zalesia mleka. To by było najkorzystniejsze rozwiązanie. Nie chcemy sądowych przepychanek – mówi starosta Tomasz Cyganek.
Z kolei wicestarosta Henryk Pawlina przywołuje uchwałę Zarządu Powiatu z 21 kwietnia 2010 roku w sprawie udzielenia pełnomocnictwa dyrektorowi ZSCKR w Sypniewie jako likwidatorowi Gospodarstwa Pomocniczego. Integralną częścią uchwały jest harmonogram likwidacji gospodarstwa, czyli innymi słowy zakres obowiązków likwidatora. Punkt 6 harmonogramu nakazuje likwidatorowi sporządzenie wykazu umów cywilnoprawnych, których stroną jest Gospodarstwo Pomocnicze. Ta czynność miała być wykonana w kwietniu 2010 roku. – Gdyby zarząd wiedział o takiej umowie, był czas na jej wypowiedzenie i załatwienie tej sprawy w sposób zgodny z prawem, a tak zostaliśmy zaskoczeni – mówi Henryk Pawlina.
– Sporządziłem taki wykaz i znałem tę umowę, ale miałem na względzie ciągłość odbioru mleka do ostatniego dnia. A co by było, gdyby nie doszło do sprzedaży? – mówi dyrektor Marian Basa, który był likwidatorem gospodarstwa. Być może władze powiatu będą teraz szukały winnego, czy jak kto woli kozła ofiarnego, choć same mogły to inaczej rozwiązać. Wystarczyło wpisać w treści ogłoszenia o przetargu na sprzedaż gospodarstwa klauzulę, że wszelkie zobowiązania wynikające z umów przechodzą na nabywcę i byłoby po sprawie. Dziś mleko się wylało i to dosłownie.
Warto zwrócić jeszcze uwagę na cytowane wcześniej wezwanie do zapłaty. Lacpol powołuje się na artykuł 625 kodeksu cywilnego, który mówi: „Jeżeli po zawarciu umowy kontraktacji gospodarstwo producenta przeszło w posiadanie innej osoby, prawa i obowiązki z tej umowy wynikające przechodzą na nowego posiadacza”. Aż dziw bierze, że pod tym podpisał się prezes poważnej firmy i jego radca prawny Bernard Bauza. Okazuje się bowiem, że to połowa artykułu 625 kodeksu cywilnego. On ma swój ciąg dalszy, a brzmi on: „ Nie dotyczy to jednak przypadku, gdy przejście posiadania było następstwem odpłatnego nabycia gospodarstwa, a nabywca nie wiedział i mimo zachowania należytej staranności nie mógł się dowiedzieć o istnieniu umowy kontraktacji”. Cytowany wyjątek to wypisz-wymaluj przypadek z Sypniewa. Gospodarstwo zostało sprzedane, a nabywca nie jest Duchem Świętym i nie mógł wiedzieć o istnieniu kary umownej za przeniesienie sprzedaży mleka do innego odbiorcy. Zatem artykuł kodeksu cywilnego nie ma tu absolutnie zastosowania.
Ta historia odsłania wszechobecne w naszym kraju zawiłości prawne, ale przede wszystkim pokazuje jak wielką i bezpardonową walkę o surowiec toczą zakłady mleczarskie. Lacpol już w grudniu wstrzymał zapłatę sypniewskiemu gospodarstwu 34.127,44 złotych za dostarczone mleko na poczet kary umownej. Jeśli Janusz Wielgosz wywiąże się ze swojej deklaracji, to będzie po sprawie. Walka o mleko toczy się dalej. Podobno w ostatnich dniach mleczarni w Zalesiu ubył kolejny duży dostawca mleka z Wiśniewy. Łatwo zgadnąć, gdzie teraz będzie sprzedawał mleko. Do Czarnkowa.

Komentarze do artykułu
Dodaj komentarz
Najczęściej czytane
W Więcborku odbył się niecodzienny ślub. Przed ołtarzem...
A więc jednak szowinizm. Tego, co wydarzyło się w trakcie meczu 22....
– Kilka tygodni temu pisaliście o apelu samorządowców w sprawie...
Najwyżej oceniane
Sprawa lip rosnących przy ulicy Dworcowej w Kamieniu wciąż budzi...
Lidze powiatowej nareszcie towarzyszyło słońce. Wprawdzie jeszcze...
Rada Miejska w Sępólnie nie zgodziła się na budowę kościoła na...