Rodzice nie chcą Jurgielskiej

Robert Lida, 05 kwiecień 2015, 00:31
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Konkurs, który miał wyłonić dyrektora Zespołu Szkół w Sypniewie, wywołał prawdziwą burzę w lokalnym środowisku. Okazuje się, że kandydatka, która uzyskała poparcie komisji konkursowej, ma potężną opozycję, zwłaszcza wśród rodziców. Zarzutów, i to ciężkiego kalibru, jest wiele. – To są ohydne pomówienia – mówi Grażyna Jurgielska, kandydatka na dyrektora zespołu. Cała ta sytuacja na pewno nie służy szkole. Dlaczego dopiero teraz pojawiły się te zarzuty? Gdzie do tej pory byli rodzice? A może to tylko personalne rozgrywki? – Pani Jurgielska cały czas umiejętnie zastraszała swoją opozycję. Czas przerwać milczenie – odpowiada jedna z matek.
Rodzice nie chcą Jurgielskiej

Drugi konkurs na dyrektora szkoły został rozstrzygnięty. Stosunkiem głosów 5 do 4 komisja wskazała na Grażynę Jurgielską, dotychczasowego dyrektora sypniewskiego gimnazjum. Oczywiście nie oznacza to automatycznego powołania jej na stanowisko dyrektora zespołu przez burmistrza. Decyzja należy do Waldemara Kuszewskiego. Póki co Jurgielska jest ciągle pełniącą obowiązki wicedyrektora. Na tę funkcję powołał ją burmistrz Paweł Toczko. To był drugi, ale być może nie ostatni konkurs w Sypniewie. Nie jest tajemnicą, że jeden z kandydatów, Henryk Pawlina, wezwał pisemnie burmistrza do naprawienia uchybień prawnych, które miały jego zdaniem miejsce w trakcie procedury konkursowej. – Jeśli burmistrz tego nie uczyni i powoła Jurgielską, to złożę skargę do sądu administracyjnego. Lojalnie poinformowałem o tym burmistrza Kuszewskiego – mówi Henryk Pawlina, którego dwukrotnie nie dopuszczono do drugiego etapu procedury konkursowej z przyczyn formalnych. Być może skarga na procedurę konkursową formułowana przez jedną z organizacji związkowych trafi również do wojewody kujawsko-pomorskiego. Wygląda na to, że ten konkurs jeszcze długo będzie odbijał się czkawką lokalnej władzy. Załóżmy, że burmistrz powoła Jurgielską, a za rok, może dłużej sąd administracyjny uchyli postępowanie konkursowe. Będzie kłopot. Co z umowami podpisanymi przez dyrektora ? Co ze świadectwami? Konkursowe przepychanki to prawdopodobnie nie jest największy kłopot sypniewskiej szkoły i tak zwanego organu prowadzącego tę szkołę. Okazuje się, że Grażyna Jurgielska jako osoba publiczna, jako nauczyciel, budzi w lokalnym środowisku ogromne kontrowersje. Nie będziemy się tutaj zajmowali prywatnym życiem pani dyrektor. Tak będzie, dopóki nie będzie kolizji z jej służbowymi obowiązkami i nie wpłynie to na dobre imię szkoły. W każdym razie kandydatka na dyrektora gminnej szkoły stąpa po cienkiej linii. O spotkanie poprosiła nas grupa rodziców, których dzieci chodzą zarówno do szkoły podstawowej jak i do  gimnazjum. Byli też  tacy, którzy nie mają już swoich pociech w tych placówkach. Z ich ust usłyszeliśmy całą litanię zarzutów kierowanych pod adresem kandydatki na dyrektora zespołu. Od niektórych włos jeży się na głowie. Nasi rozmówcy, zgodnie z prawem prasowym, poprosili o anonimowość. Czego się boją? – Przecież nasze dzieci jeszcze chodzą do tej szkoły – pada logiczna odpowiedź.  
– Jako rodzice nigdy nie mieliśmy wsparcia od pani dyrektor. Każdy nasz pomysł był przez nią torpedowany. Chcieliśmy jako rodzice wybudować boisko dla gimnazjalistów. Wszystko było załatwione. Pani dyrektor była przeciwna. Prosiliśmy, aby szkoła wprowadziła dla uczniów zakaz chodzenia do pobliskiego sklepu. Też nic z tego nie wyszło. Chodzi o to, że niektóre dzieci mają pieniądze, a inne nie. Te drugie czują się przez to dyskryminowane, a my tego nie chcemy. Wszystkie szkolne imprezy organizowali rodzice. Nie było żadnej pomocy ze strony dyrekcji – mówi jedna z matek.
– Pani dyrektor zatrudniła w szkole człowieka, który leczył się psychiatrycznie i który prawdopodobnie ma „niebieska kartę”. Wszyscy widzieli, to było chyba w grudniu, jak policja w kajdankach wyprowadzała go z domu. Jak taki człowiek może pracować z młodzieżą? – pyta  inna rozmówczyni.
– Pani Jurgielska była największą przeciwniczką utworzenia zespołu szkół. Robiła wszystko, aby do tego nie doszło, a teraz chce kierować tą placówką – pada kolejny zarzut.
– 16 marca w szkole były drzwi otwarte. Pani dyrektor nie było, była pani Misiak. W podstawówce pani Jurgielskiej praktycznie nie widywano. Częściej widywałam panią Jagodę , która była na zwolnieniu lekarskim – dodaje kolejny rozmówca.
– Największe przegięcie w gimnazjum to lekcje polskiego. Pani Jurgielska po 15 minutach wychodzi z lekcji, bo ma coś ważnego do załatwienia i już nie wraca. Kto ją zastępuje? Pan woźny. To jest po prostu skandal. Jak nasze dzieci napiszą testy kompetencyjne? – mówi matka gimnazjalisty.
– To są ohydne pomówienia. Jestem zniesmaczona tą sytuacją. Byłam w piątek na spotkaniu rodziców i żadnych zarzutów nie usłyszałam. Wiem, o jakiego pana chodzi. To nie jest pracownik szkoły. Ja z nim umowy nie podpisywałam. W szkole prowadzony jest projekt unijny. Trzeba było znaleźć kogoś z odpowiednimi kwalifikacjami. To jest emerytowany nauczyciel. Co mam zrobić, jeśli prowadzę lekcję i nagle jest telefon z gminy, że mam natychmiast przyjechać? Takie sytuacje czasami się zdarzają. Na ,,drzwiach otwartych” nie musiałam być. Póki co jeszcze kieruję gimnazjum i mam tam sporo pracy. Dlaczego nikt nie mówi, że burmistrz Toczko powierzył obowiązki dyrektora osobie, która ciągle przebywa na zwolnieniu lekarskim, a gimnazjum miało być przeniesione do nieodpowiednich pomieszczeń? W ubiegłym roku mieliśmy wizytację kuratoryjną. Kontrolujący brali udział w lekcjach, były rozmowy z rodzicami, były ankiety. Otrzymaliśmy bardzo wysokie oceny. Nie rozumiem, skąd ta nieżyczliwość, myślę kilku osób – broni się Grażyna Jurgielska, która ze wszystkich sił starała się, aby ten artykuł nie ujrzał światła dziennego. Mało tego, pani dyrektor natychmiast wszczęła prywatne śledztwo, aby ustalić, który z rodziców śmiał  tak niepochlebnie się o niej wyrażać. Śmiała nawet wzywać „winnych’’ na dywanik. Zarzuty są naprawdę poważne. Część z nich ociera się o prokuratora, a przynajmniej powinien wyjaśnić je organ prowadzący szkołę, a dokładniej burmistrz. Naszą wiedzą podzieliliśmy się z burmistrzem Waldemarem Kuszewskim. – Te informacje są dla mnie szokujące. Postaram się je zweryfikować. Nie rozumiem tylko, dlaczego rodzice dopiero teraz o tym mówią? Dlaczego dopiero teraz reagują? Czy gdyby konkurs wygrała inna osoba, to nadal trwałoby milczenie? – mówi burmistrz Więcborka. Informacje dotyczące pani dyrektor staraliśmy się zweryfikować u drugich, a nawet trzecich osób. W końcu Sypniewo to małe środowisko, gdzie wszyscy znają wszystkich. Niestety, wiele faktów się potwierdza. Wierzymy, że burmistrz zrobi, co do niego należy. Szkoda że szkoła, która w nowej formie organizacyjnej dopiero startuje, targana jest podziałami. Na pewno jej to nie służy. Jedno jest pewne: bez współpracy z rodzicami żaden dyrektor daleko nie zajedzie. Z drugiej strony, nie można dopuścić do sytuacji, w której szkołą rządza rodzice. Chodzi o to. aby wszystko odpowiednio wypośrodkować.

Komentarze do artykułu
Dodaj komentarz
Najczęściej czytane
W Więcborku odbył się niecodzienny ślub. Przed ołtarzem...
W Więcborku odbył się niecodzienny ślub. Przed ołtarzem...
A więc jednak szowinizm. Tego, co wydarzyło się w trakcie meczu 22....
Najwyżej oceniane
Sprawa lip rosnących przy ulicy Dworcowej w Kamieniu wciąż budzi...
Lidze powiatowej nareszcie towarzyszyło słońce. Wprawdzie jeszcze...
Rada Miejska w Sępólnie nie zgodziła się na budowę kościoła na...