Serca nie rosną na drzewach

Robert Lida, 25 listopad 2012, 00:50
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Zespół Szkół Licealnych im. T. Kotarbińskiego wziął udział w ogólnopolskiej kampanii „Drugie życie” popularyzującej przeszczepy ludzkich organów. W środę uczniowie szkoły spotkali się z krajowym konsultantem ds. transplantologii, prof. dr. hab. n.m. Zbigniewem Włodarczykiem.
Serca nie rosną na drzewach

Od lewej: Henryk Szeląg, Zbigniew Włodarczyk i Monika Siekierka. Fot. Robert Lida

– Nie jestem tutaj po to, aby sprzedać jakąś ideę. Jestem tutaj po to, aby sprowokować u was otwartość na dar życia dla drugiego człowieka. Każdy z was może dokonać cudu ratującego życie drugiej osoby. Nie musicie skakać do przerębla i ratować tonącego, aby zostać bohaterem – mówił do młodzieży profesor, który na co dzień kieruje oddziałem szpitala im. Jurasza w Bydgoszczy.
Transplantolog przywiózł ze sobą żywy dowód na to, że przeszczepy organów mają sens. Przywiózł pana Henryka Szeląga, któremu 9 lat temu przeszczepiono nerkę. Nauczyciel Zespołu Szkół Samochodowych w Bydgoszczy dopiero po przeszczepie stał się aktywnym sportowcem i realizuje swoje pasje. Obu panów wspierała Monika Siekierka z Collegium Medicum UMK w Toruniu, która jest członkiem zarządu Stowarzyszenia Osób po Przeszczepie. Pani Monika jest aktywną działaczką stowarzyszenia i orędownikiem transplantologii nie dlatego, że otrzymała drugie życie, ale dlatego, że jej matka, dla której przeszczep był jedyną szansą, nie znalazła dawcy i zmarła.
Uczestnicy spotkania obejrzeli film przedstawiający historie dwóch osób, które żyją wiele lat z przeszczepionym organem. Jedną z nich jest właśnie Henryk Szeląg. Pan Henryk z ogromnym wzruszeniem opowiadał o chwili, kiedy po raz pierwszy stanął nad grobem swojego dawcy i kiedy po raz pierwszy, przypadkowo poznał jego matkę.
– Ludzie po przeszczepie dzielą się na tych, którzy natychmiast chcą wiedzieć, kto był dawcą, na tych, którzy odkładają to na później i na tych, którzy nigdy nie chcą znać tej prawdy. Ja należałem do tych pierwszych. Dziś matka mojego dawcy nazywa mnie swoim synem – opowiadał pan Henryk.
Licealiści zadawali gościom bardzo wiele pytań. Część była trochę naiwna, ale Zbigniew Włodarczyk cierpliwie na nie odpowiadał. Część dotyczyła sfery moralnej i prawnej, nieodłącznie związanych z transplantologią. Młodzież chętnie pobierała deklaracje zgody, małe karteczki z danymi osobowymi, które nosimy przy sobie, wyrażające zgodę na pobranie narządów po naszej śmierci.
– Jeśli moja wizyta tutaj przyczyni się do uratowania chociażby jednego życia, to moja misja będzie spełniona – podsumował Henryk Szeląg.

Komentarze do artykułu
Dodaj komentarz
Najczęściej czytane
W Więcborku odbył się niecodzienny ślub. Przed ołtarzem...
A więc jednak szowinizm. Tego, co wydarzyło się w trakcie meczu 22....
– Kilka tygodni temu pisaliście o apelu samorządowców w sprawie...
Najwyżej oceniane
Sprawa lip rosnących przy ulicy Dworcowej w Kamieniu wciąż budzi...
Rada Miejska w Sępólnie nie zgodziła się na budowę kościoła na...
Rada Miejska w Sępólnie nie zgodziła się na budowę kościoła na...