Spółdzielnia Rolnik gra z ligą

Robert Lida, Robert Środecki, Jacek Grabowski, 15 wrzesień 2013, 03:43
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Relacje z III kolejki Ligi Powiatowej
Spółdzielnia Rolnik gra z ligą

Ciekawe spotkanie pomiędzy Dąbrową a Lutówkiem zakończyło się minimalnym zwycięstwem tych pierwszych. Fot. Robert Lida

Miło nam zakomunikować, że do grona przyjaciół i zarazem sponsorów ligi powiatowej dołączyła Spółdzielnia Rolników Indywidualnych Rolnik z Sępólna. Spółdzielnia zasili konto stowarzyszenia prowadzącego rozgrywki okrągłą sumką. W czwartek prezes spółdzielni Kazimierz Glugla oraz prezes stowarzyszenia podpisali stosowną umowę. Rolnik to podmiot z wyłącznie lokalnym kapitałem, działający głównie na terenie powiatu sępoleńskiego i zatrudniający mieszkańców tego powiatu. Podpisana umowa ma charakter wieloletni.

LZS Płocicz – KS Kawle 1:3 (1:1)
 Bramki: Przemysław Stryszyk, Arkadiusz Fridehl, Dawid Kapłaczyński Płocicz  Żk. Przemysław Kalla Płocicz - Kamil Nowaczyk Kawle
 Sędzia Marcin Lica

Gospodarze od pierwszego gwizdka sędziego z dużym impetem ruszyli na bramkę przeciwnika, ale piłka po strzałach z dystansu najczęściej szybowała wysoko nad bramką. W myśl starego piłkarskiego porzekadła o niewykorzystanych sytuacjach to goście uzyskali prowadzenie. W 11 minucie Kamil Nowaczyk oddał precyzyjny strzał z rzutu wolnego zza linii pola karnego. Piłkarze z Płocicza wyrównali dopiero w 38 minucie po strzale „Kobry” z bliskiej odległości. Gdyby Arkadiusz Fridehl wykorzystał tylko połowę okazji bramkowych, które wypracowali mu koledzy, wynik do przerwy byłby zupełnie inny. Dopiero minutę po wznowieniu gry piłka po jego strzale znalazła drogę do siatki. Duży udział w tej bramce ma golkiper gości, który po prostu minął się z piłką. Niestety, Marceli Kowalski nie miał w niedzielę dobrego dnia. Co chwilę „wypluwał” piłkę tak, jakby ta go parzyła. Miejscowi nie potrafili tego jednak wykorzystać. W 64 minucie Dawid Kapłaczyński ustalił wynik tego raczej przeciętnego spotkania. Mimo że goście w drugiej połowie kompletnie stanęli, miejscowi nie potrafili tego wykorzystać. Bombardowali bramkę przeciwnika z wszystkich stron, ale bez bramkowego efektu. Gra momentami przypominała strzelecki trening. W ekipie gości robił, co mógł ,Kamil Nowaczyk, ale nie maił wsparcia wśród kolegów. Wynik jak najbardziej zasłużony.

HZ Zamarte – Obrol Obkas 4:1 (2:1)
 Bramki: Arkadiusz Szulc 2, Błażej Odyja, Andrzej Grzegórski Zamarte Szymon Skiba Obkas
 Żk. Kamil Herman, Daniel Herman, Damian Zawidzki Obkas  Sędzia Marcin Lica

Król jest nagi. W spotkaniu okrzykniętym meczem kolejki mistrz ligi bezdyskusyjnie uległ ekipie z Zamartego. To był udany rewanż za ostatni pojedynek tych zespołów w Obkasie, kiedy to Zamarte prowadziło 3:1, aby przegrać 3:4. Poza tym gospodarze jeszcze nigdy nie wygrali z Obrolem. Grą piłkarzy z Zamartego w tym sezonie można się tylko zachwycać. Nie trzeba używać tutaj górnolotnych określeń. Po prostu chłopaki grają ładnie. Gra przynosi im radość. To samo dotyczy kibiców, których w niedzielę naliczyliśmy w Zamartem 207. Prowadzenie dla miejscowych w 14 minucie uzyskał Błażej Odyja, który przymierzył zza linii pola karnego i strzelił nie do obrony. To właśnie ten zawodnik w pierwszej połowie błyszczał najjaśniej. Szczupły, niepozorny, ale szybki, zwrotny i, co ważne, skuteczny pod bramką przeciwnika. Błąd Mazurkiewicza w 25 minucie kosztował gospodarzy utratę jedynej bramki. Bramkarz minął się z piłką, a Szymon Skiba nie miał innego wyjścia, jak strzelić do pustej bramki. 10 minut później Arek Szulc zakręcił obrońcami Obkasu z lewej strony i zagrał piłkę na pole karne. Ta spadła wprost na głowę kapitana gospodarzy, Andrzeja Grzegorskiego. Ten strzelił mocno i precyzyjnie na 2:1.
Korekty w składzie i ustawieniu gości po przerwie nic nie dały. Obrol męczył się niemiłosiernie. Szarpane akcje nie przynosiły efektu. W tym miejscu trzeba też pochwalić linię obrony Zamartego, która doskonale radziła sobie z szybkimi i ciągle groźnymi napastnikami Obrolu. Mimo sporych wysiłków, goście nie potrafili odwrócić losów tego spotkania. W doliczonym czasie pogrążył ich szybki jak wiatr i walczący do końca „ Żwirek”, który dopisał do swojego konta dwa trafienia. Zwycięstwo gospodarzy jak najbardziej zasłużone, a na wyróżnienie zasługuje cały zespół. Wiele osób twierdzi, że był to najlepszy pojedynek w lidze od wielu kolejek. Ostatnio na zbliżonym poziomie zagrał pierwszy zespół Fuksa Wielowicz.

Orzeł Dąbrowa – LZS Lutówko  3:2  (2:0)
 Bramki: Patryk Żukowski 2, Adam Kalla Dąbrowa Damian Raźny, Tomasz Kabath Lutówko
 Żk. Jarosław Krajewski, Marcin Klimek, Wojciech Kiełkowski Dąbrowa Piotr Bettin Lutówko  Sędzia Wiesław Jarząb

To był dobry mecz, który dostarczył wszystkim kibicom wielu emocji. W niedzielę Orzeł odniósł bardzo szczęśliwe zwycięstwo. Wszystko rozpoczęło się zgodnie z planem miejscowych. W 9 minucie Wojciech Kalla z najbliższej odległości wpakował piłkę do bramki i wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie. W 20 minucie Patryk Żukowski dopadł do dośrodkowania z rzutu rożnego i podwyższył wynik. To wszystko na co było stać miejscowych w pierwszej połowie. Znacznie więcej dogodnych okazji do zdobycia bramki stworzyli sobie goście. Brakowało im precyzji i skuteczności. Największe zagrożenie pod bramką Orła stwarzali: Mateusz Twardy i Damian Raźny.  Pomimo przewagi gościom nie udało się w pierwszej odsłonie strzelić gola. Druga odsłona rozpoczęła się pomyślnie dla zawodników z Lutówka. W 50 minucie długą piłkę w stronę bramki gospodarzy posłał Tomasz Kabath. Bramkarz Orła zachował się jak nowicjusz i sam wrzucił ją sobie do bramki. W 70 minucie goście doprowadzili do remisu. Za ewidentny faul w polu karnym sędzia Wiesław Jarząb podyktował rzut karny dla Lutówka. Jedenastkę na gola pewnym strzałem zamienił Damian Raźny. Gdy wydawało się, że niedzielny mecz zakończy się remisem, gospodarze zadali decydujący cios. W 85 minucie pięknym strzałem z rzutu wolnego popisał się Patryk Żukowski, który zapewnił swojej drużynie 3 punkty. Po utracie gola zawodnicy gości złapali się za głowy. Orzeł odniósł bardzo szczęśliwe zwycięstwo. Goście przy odrobinie szczęścia mogli wywieźć z gorącego terenu komplet punktów. Nie zmienia to jednak faktu, że mogli wracać do domów z podniesionymi głowami. Pomimo niekorzystnego wyniku byli drużyną lepszą. Orzeł rozegrał jedno z najgorszych spotkań w ostatnich miesiącach.    

Sosenka Sośno – LZS Sitno  2:2  (0:2)
 Bramki: Arkadiusz Grochowski 2 Sośno Michał Niemczyk, Kamil Pacek Sitno  Żk. Remigiusz Poczwardowski, Paweł Waniak Sośno - Karol Pacek, Michał Niemczyk, Radosław Kołodyński, Marcin Poraziński Sitno
 Sędzia Stanisław Żekiecki

Po porażce na własnym boisku w ubiegłym tygodniu Tomdach pokazał pazur i rozpoczął ofensywę na bramkę gospodarzy. Już w 5 minucie spotkania Michał Niemczyk strzelił pierwszą bramkę, dając przyjezdnym szansę na upragnione zwycięstwo. Mecz toczył się pod dyktando sitnian. Patrząc na ich grę podczas derbów, widać przemyślaną strategię. Sosenka nie powiedziała ostatniego słowa. Duet Stremlau -  Grochowski nie potrafi się zgrać i stworzyć tandemu, który byłby w stanie wspólnie walczyć o gole dla swojej drużyny. Ich umiejętności tracą na znaczeniu, gdy każdy z nich staje się indywidualnością.  Po chwili Arkadiusz Grochowski, wykorzystując rzut karny, doprowadził do remisu. Końcówka pierwszej połowy ukazała po raz kolejny wyższość przyjezdnych. Wykorzystując dogodną sytuację i zamieszanie w polu karnym Sosenki, Kamil Pacek zdobył drugą bramkę dla Sitna.  Po przerwie gospodarze wzięli się za odrabianie strat. Mimo sprzyjającej okazji Arkadiusz Grochowski nie wykorzystał kolejnego rzutu karnego. Gra nabrała rumieńców. Miejscowi dwoili się i troili, aby zdobyć wyrównującego gola. Grochowski zrekompensował się za spudłowaną jedenastkę i strzałem pod poprzeczkę doprowadził do  remisu. Ostatnia minuta meczu sprawiła, że Tomdach mógł wygrać to spotkanie. Mateusz Soboń przechwyconą piłkę rzucił sobie pod nogi i pognał przed siebie, serwując kilka kiwek. Sitnianie, odbierając mu futbolówkę, mieli znakomitą okazję do strzału. Ostatnia akcja na pustą bramkę Sosenki odbyła się za wolno i w takim wypadku za lekki strzał bez problemu przejął obrońca miejscowych. Patrząc na całokształt spotkania, remis był najsprawiedliwszym rozwiązaniem. Tego dnia na sośniańskim boisku zrobiło się bardzo żółto. Sędzia Stanisław Żekiecki nie pozwolił sobie na samowolkę piłkarzy i serwował sportowcom reprymendę w postaci żółtych kartoników.

Victoria Orzełek – Time Lubcza  4:0 (2:0)
 Bramki: Wojciech Steinborn 2, Przemysław Czapiewski, Mateusz Nowacki  Żk. Przemysław Czapiewski, Tomasz Czapiewski, Krzysztof Myszkowski Orzełek
 Sędzia Kazimierz Linke

Fireman Zabartowo/Pęperzyn – LZS Piaseczno 3:4  (3:1)
 Bramki: Łukasz Maciejewski 2, Adrian Łabuszewski Zabartowo Sławomir Kurzyński 2, Cezary Pytlak, Mateusz Zamojski Piaseczno  Żk. Łukasz Maciejewski, Bartosz Gwizdalak, Adrian Łabuszewski Zabartowo - Krzysztof Prasał Piaseczno
 Czk. Łukasz Maciejewski (trzy mecze dyskwalifikacji), Paweł Szołdra (dwa mecze dyskwalifikacji) obaj Zabartowo  Sędzia Arkadiusz Gnaś

Najlepsi strzelcy
 6 bramek Błażej Odyja Zamarte
Sławomir Kurzyński Piaseczno 
4 bramki Mateusz Nowacki Orzełek

Komentarze do artykułu
Dodaj komentarz
Najczęściej czytane
W Więcborku odbył się niecodzienny ślub. Przed ołtarzem...
A więc jednak szowinizm. Tego, co wydarzyło się w trakcie meczu 22....
A więc jednak szowinizm. Tego, co wydarzyło się w trakcie meczu 22....
Najwyżej oceniane
Sprawa lip rosnących przy ulicy Dworcowej w Kamieniu wciąż budzi...
Lidze powiatowej nareszcie towarzyszyło słońce. Wprawdzie jeszcze...
Rada Miejska w Sępólnie nie zgodziła się na budowę kościoła na...