Wypadek na cmentarzu

Robert Lida, 24 listopad 2013, 07:17
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Mały Franek z Klarynowa skończył w październiku 3 latka, a już nacierpiał się tyle, co niejeden przez całe życie. Dziecko pojechało ze swoją mamą na cmentarz w Runowie. Do domu już nie wróciło. Po tym, jak runęła na niego granitowa płyta jednego z pomników, znalazł się w szpitalu im. Jurasza w Bydgoszczy. Ma zmiażdżone obydwie nóżki. Policja ustala kto odpowiada za narażenie dziecka na utratę zdrowia, a nawet życia.
Wypadek na cmentarzu

Niechlujnie zamontowana płyta przygniotła małego Franka. Fot. Robert Lida

Monika Jabłońska pojechała w piątek do Runowa odwiedzić grób bliskich. Zabrała ze sobą swojego synka. Franek był już tutaj z rodziną 1 listopada. Było między godziną trzynastą a czternastą. Nagle na Franka runęła granitowa płyta sąsiedniego pomnika. Kobieta jakąś nadludzką siłą zdołała podnieść ważącą przynajmniej 70 kilogramów płytę i uwolniła dziecko. Wzięła je na ręce i zaniosła do stojącego przed cmentarzem samochodu. Zdołała jeszcze zadzwonić po znajomego, który mieszka w popegeerowskiej części Runowa. Mężczyzna zawiózł matkę i krzyczące z bólu dziecko do szpitala w Więcborku. Tutaj wykonano zdjęcie RTG nóg i USG jamy brzusznej. Okazało się, że z narządami wewnętrznymi jest wszystko w porządku. Gorzej było z nogami. Podjęto decyzję o natychmiastowym przetransportowaniu małego pacjenta do szpitala specjalistycznego w Bydgoszczy.
– W tej chwili Franek leży na wyciągu. Ma spędzić na nim jeszcze 17 dni. Później zostanie zagipsowany od pasa w dół. Wówczas zapadną dalsze decyzje. Dziecko ma pęknięte kości obu nóg powyżej kolan. W chwili wypadku byłem za granicą. W sobotę rano byłem już w domu. Codziennie jesteśmy z żoną w szpitalu. O całej sprawie powiadomiłem policję – mówi Michał Jabłoński, tata Franka, który pokazuje zdjęcie syna leżącego na szpitalnym łóżku z nóżkami zadartymi pionowo ku górze.
Przyjrzeliśmy się dokładnie miejscu zdarzenia. Płyta, która przewróciła się na dziecko, jest teraz odstawiona na bok. Dzięki temu widać prymitywny sposób jej mocowania. Zwykle takie płyty montuje się na dwóch metalowych prętach, co zabezpiecza przed jej przemieszczeniem. Tutaj takiego rozwiązania nie zastosowano. Powierzchnię styku tablicy z konstrukcją pomnika posmarowano jedynie jakimś klejem budowlanym i to bardzo niechlujnie. Kleju napaćkano tylko w dwóch miejscach. Zważywszy na warunki atmosferyczne, nie miało to prawa trzymać. Feralny pomnik wybudowano 10 lat temu.
Na cmentarz w Runowie wybraliśmy się z jego zarządcą, proboszczem miejscowej parafii, ks. Sylwestrem Olszanowskim. Sprawdziliśmy kilka sąsiednich nagrobków w promieniu około 20 metrów. Znaleźliśmy trzy luźne płyty. Można je przewrócić przy użyciu niewielkiej siły, jedną ręką. Tak zrobił to prawdopodobnie mały Franek. Ciekawostką jest to, że luźne płyty odkryliśmy w pomnikach jednego typu, o podobnej konstrukcji. Ten, który się rozpadł, zdaniem naszych rozmówców, został wykonany przez zakład kamieniarski z sąsiedniego Borzyszkowa.
– O tym zdarzeniu poinformowała mnie babcia chłopczyka. W niedzielę na mszach poprosiłem parafian, aby sprawdzili stan nagrobków, którymi się opiekują. To wprawdzie cmentarz parafialny, ale miejsca są wykupione na 20 lat i każde z nich ma swojego gospodarza. Dziwi mnie tylko, że nikt tego nie zauważył. Było Święto Zmarłych. Ludzie sprzątają, myją pomniki. Ta tablica musiała się ruszać. Teraz najważniejsze, aby dziecko wróciło do zdrowia. Będę się za nie modlił – mówi ksiądz Sylwester.
– Otrzymaliśmy zgłoszenie takiego zdarzenia. Prowadzimy czynności z artykułu 160 paragraf 1 Kodeksu karnego, to jest narażenie człowieka na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Musimy ustalić czy i kto odpowiada za to zdarzenie – mówi st. asp. Wiesław Szczepanik, kierownik posterunku w Więcborku.
– Cmentarz posiada ogólne ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej, ale czy jego zakres obejmuje tego typu zdarzenie, to w tej chwili nie odpowiem. Czy ja, jako zarządca cmentarza mogę odpowiadać za kilkaset pomników? Tego też nie wiem – dodaje ksiądz Olszanowski.
Trzeba przyznać, że ustalenie zakresu odpowiedzialności w tej sprawie to ciekawe wyzwanie dla policji i prokuratury.
– Chcę wynająć prawnika i starać się o odszkodowanie – mówi Michał Jabłoński, którego życie toczy się teraz gdzieś na trasie Klarynowo-Bydgoszcz.
– Wnuczek dobrze znosi pobyt w szpitalu. Naprawdę go podziwiam. Oby tylko udało się go postawić na nogi. Wszyscy się o niego martwimy – mówi dziadek małego Franka.
Nasza redakcja woła głośno: – Franusiu kochany, wracaj do zdrowia!

Komentarze do artykułu
Dodaj komentarz
Najczęściej czytane
W Więcborku odbył się niecodzienny ślub. Przed ołtarzem...
W Więcborku odbył się niecodzienny ślub. Przed ołtarzem...
A więc jednak szowinizm. Tego, co wydarzyło się w trakcie meczu 22....
Najwyżej oceniane
Sprawa lip rosnących przy ulicy Dworcowej w Kamieniu wciąż budzi...
Lidze powiatowej nareszcie towarzyszyło słońce. Wprawdzie jeszcze...
Rada Miejska w Sępólnie nie zgodziła się na budowę kościoła na...