Piotr Pankanin
Użytkownik nie dodał opisu.
Artykuły napisane przez tego redaktora
Niestety, nie był to udany weekend dla naszych drużyn, występujących w rozgrywkach A-klasy. Wszystkie solidarnie poległy. Zdecydowanie najwięcej emocji towarzyszyło zawodom w Sicienku, gdzie spotkały się dwie drużyny dotąd niepokonane. Emocji jednak nie było za dużo, a drużyna z Sicienka pewnie wygrała. Wysokiej porażki na własnym boisku doznała Kamionka. W spotkaniu outsiderów ligowych, minimalnie lepsza od Biomasy okazała się drużyna z Osielska.
Krajna rozegrała najlepszy mecz w niedawno rozpoczętym sezonie. Niestety, do szczęścia zabrakło kilkudziesięciu sekund. Ostatnia bramka dla gości padła w doliczonym czasie gry. Pomimo tak mocno przetrzebionego składu, uzupełnionego piłkarzami drugiej drużyny, wszyscy piłkarze zagrali z wielkim poświęceniem i ogromną wolą walki. Lider rozgrywek IV ligi przyjechał do Sępólna bardzo pewny końcowego sukcesu. Natrafił jednak na zdeterminowaną drużynę Krajny i sensacyjny wynik był bardzo blisko. Spotkania nie oglądał trener M. Lipiński, który kilka dni wcześniej przeszedł operację rekonstrukcji wiązadeł, a w meczu z Pogonią zastępował go na ławce trenerskiej S. Kosmela.
Takich tłumów, jakie pojawiły się w niedzielę w Sośnie, nie pamiętają nawet najstarsi górale z Łąk Mazurskich. Dożynki powiatowo-gminne, które zgromadziły rzesze rolników i oficjeli, były okazją do podzięki za tegoroczne plony i pretekstem do wspaniałej zabawy. Wójt Leszek Stroiński i starosta Tomasz Cyganek próbowali sprawiedliwie podzielić chleb wypieczony z tegorocznego ziarna.
Sołectwo Puszcza było gospodarzem tegorocznych dożynek gminnych w gminie Więcbork. Na szczęście obyło się bez polityki. Było za to wielkie ucztowanie i zabawa do rana. W przededniu wyborów parlamentarnych obawialiśmy się najazdu rozmaitych kandydatów, którzy wykorzystują podobne imprezy do własnej kampanii. Na szczęście w Puszczy nic takiego się nie wydarzyło.
Wczesnym rankiem pierwszego dnia września granicę spowiła gęsta mgła. W związku z tym wroga przeważnie najpierw słyszano, a dopiero później widziano. Rozlane przez naturę mleko z jednej strony sprzyjało Polakom (ograniczało aktywność lotnictwa i artylerii), ale z drugiej - wprowadzało większą nerwowość i nie pozwalało ocenić rzetelnie, jakimi siłami atakuje nieprzyjaciel. Gdy słońce wzeszło wyżej mgła rozeszła się, ale nerwowość nie opuściła walczących. Dużo krwi musiało jeszcze upłynąć, zanim poborowi stali się prawdziwymi żołnierzami. Póki co - powtórzę to raz jeszcze - wszem i wobec królowały nerwy.