10:33 18-01-2016

Siedzi przed ścianą elektronicznych urządzeń, w ręku mikrofon. Kręcąc czarną gałką, nasłuchuje, czy w eterze ktoś się odezwie. Wiele z tych urządzeń wykonał sam. Jak mówi, bardziej od nawiązywania łączności fascynuje go budowanie urządzeń radiowych. Chociaż całe życie zawodowe poświęcił rolnictwu, to właśnie elektronika jest jego największą pasją. Pan Grzegorz krótkofalarstwem zajmuje się od 32 lat i jest ostatnim czynnym krótkofalowcem w powiecie sępoleńskim. Niestety, w dobie telefonów komórkowych i internetu już tylko nieliczni w naszym kraju zajmują się krótkofalarstwem. Z Grzegorzem Gawdzikiem ze Skarpy o jego nietypowej pasji rozmawia Robert Lida.

Komentarze do artykułu "SP2MKY, czyli ostatni krótkofalowiec powiatu".

Dariusz Ziomek
22:17 18-01-2016

Przez przypadek Pan Grzegorz mnie uśmiercił. Ha, ha! Jestem żyjącym krótkofalowcem,
nazywam się Dariusz Ziomek mój znak SP2REB. Licencja moja pozwala na pracę wszystkimi rodzajami emisji przeznaczonych dla amatorów z mocą 150W. Preferuję na obecną chwilę łączności CW czyli za pomocą alfabetu Morsa. Chwilowo nie przebywam w naszych okolicach, ale nie zrezygnowałem z hobby.
Z Panem Grzegorzem przeprowadziliśmy bardzo dużo łączności na UKF i pomagaliśmy sobie w zdobywaniu części do budowy odbiorników oraz nadajników. Czemu o mnie zapomniał?

Grzegorz Gawdzik
12:48 19-01-2016

W odpowiedzi na komentarz Darka SP2REB wyjaśniam, że sam skontaktowałem się z redaktorem Robertem Lindą i wysłałem na jego adres gotowy tekst artykułu celem spopularyzowania krótkofalarstwa w naszym rejonie. I to było moim celem. Pan Linda bez mojej wiedzy przerobił go na wywiad przeinaczając go i popełniając błędy. Gdy mnie odwiedził w luźnej rozmowie, którą nagrywał, wymieniłem znaki kolegów którzy odeszli lub z innych przyczyn nie są obecni na terenie naszego powiatu. Kończąc stronę drastycznie skrócił zdarzenia i artykuł w mojej ocenie nie osiągnął zamierzonego celu. Największym błędem jest rok przeprowadzenia łączności z Stanisławem SP7GV. Z treści wynika, że przeprowadziłem z nim łączność w ubiegłym roku a było to w 1985r. Kol. Stanisław zmarł 18 czerwca 2002r.

Grzegorz Gawdzik
12:51 19-01-2016

Oryginalny tekst mojego artykułu:

Krótkofalowiec w Skarpie

Może na początek trochę wyjaśnień co to jest krótkofalarstwo i czym się zajmuje krótkofalowiec według encyklopedii:
"Hobby polegające na nawiązywaniu łączności radiowych na wydzielonych pasmach radiowych – od fal długich poprzez średnie, krótkie, ultrakrótkie aż do mikrofal, między krótkofalowcami przy pomocy radiostacji, potwierdzaniu łączności za pomocą kart QSL, uczestnictwie w zawodach krótkofalarskich, jak również konstruowaniu urządzeń radiowych i antenowych do nawiązywania łączności."
W eterze jestem od 32 lat i aby uzyskać licencję trzeba było zdać państwowy egzamin na uprawnienia operatorskie. Następnie złożyć wniosek o zezwolenie na pracę w eterze i przyznanie znaku. W moim przypadku trwało to długo bo w międzyczasie był stan wojenny. Wreszcie w 1983r uzyskałem zezwolenie po sprawdzeniu przez milicję wszystkich członków rodziny. Otrzymałem znak SP2MKY który określa, że jest to stacja polska i z jakiego okręgu Polski nadaje. Nabycie sprzętu fabrycznego w tym okresie było niemożliwe i był on bardzo drogi. Pozostawało zrobić sobie go w własnym zakresie co czyniło 95% nadawców. Pierwsze urządzenie to był odbiornik wykonany w stanie wojennym i nadajnik ukończony w 1983r. W roku 1985 wykonałem już radiostację zespoloną tzw. transceiver, na którym pracowałem emisją jednowstęgową, mając łączności krajowe i zagraniczne.
Chcę opisać jedną łączność która wiąże się z rodziną Prądzyńskich, właścicieli Skarpy. Wiosną 1985 roku zrobiłem wywołanie i zgłosiła mi się stacja SP7GV. Po wymianie obowiązkowych danych tzn. raportu o słyszalności i siły sygnału oraz imienia i miejsca nadawania korespondent zapytał mnie czy jest to Skarpa położona koło Chojnic, Człuchowa i Tucholi. Był to Stanisław z Łodzi, który poprosił mnie o podanie adresu bo jest rodzinnie związany z Skarpą i chce do mnie napisać list.
List szybko otrzymałem i okazało się, że jego matka od 1915r podczas I wojny światowej ukrywała się z żoną Barona Turnau i jej dziećmi w majątku Lucjana Prądzyńskiego i często mu to opowiadała, miło wspominając ten okres. Szczególnie wychwalała gościnność rodziny i wspominała małego Jędrka /Andrzeja Prądzyńskiego/, który liczył sobie roczek bo urodził się w 1914r.. Opisał mi również historię swoich rodziców, którą pokrótce opiszę.
Matka Stanisława Workiewicza czyli SP7GV była guwernantką i boną na dworze barona Augusta Turnau w Zaleszczykach w Galicji. Majątek odziedziczyła jego żona Stella po swoich przodkach, którzy nabyli go od Stanisława Augusta Poniatowskiego. Pomimo, że byli narodowości austriackiej byli związani z Polską i chcieli aby ich dzieci uczyła polka.
Nie pamiętam imienia mamy Stanisława. Jadąc pociągiem zostawiła w przedziale podpisaną książeczkę do nabożeństwa oprawioną w skórę, którą konduktor przekazał zawiadowcy stacji. Ten w wolna niedzielę wypastował oficerki, natarł włosy brylantyną i pojechał do Zaleszczyk. Tam poznał swoją przyszłą żonę i zakochał się od pierwszego wejrzenia.
W związku z wybuchem wojny i wyjazdem do Skarpy nastąpiła rozłąka, ale na zaproszenie Prądzyńskich przyjeżdżał i nieraz przez dwa tygodnie tu przebywał. Matka opowiadała jak musiała się ukrywać przed niemiecką policją w końskim zębie /odmiana kukurydzy/.
Po otrzymaniu tego listu skontaktowałem się z najstarszą mieszkanką Skarpy, która od urodzenia tutaj mieszkała. Pamiętała białą panią bo ubierała się na biało. Uczyła dzieci folwarczne wierszyków i śpiewała z nimi piosenki. Pani Marta Imbiorowicz wspominała, że bona bardzo lubiła konie i biały strój przepasywała srebrnym łańcuchem na którego końcu była głowa konia. Należy dodać, że rodzina Prądzyńskich była miłośnikami koni i hodowali je dla wojska na remonty. Opisałem to Stanisławowi, a On potwierdził, że wszystko się zgadza, a łańcuch ma w szufladzie.
Zaprosiłem go do Skarpy i przyjechał na dwa dni. Podobały mu się okolice. Dworek był wtenczas w remoncie, nowy dach z blachy cynkowej, założona izolacja fundamentów, nowa stolarka okienna i drzwi, park był zadbany. Niestety później szczególnie po zmianie właściciela ponownie został zaniedbany, a w tej chwili jest ruiną. Przy okazji pobytu tutaj załatwił sobie dwutygodniowe wczasy w Komierowie. Przyjechał z synem i radiostacją, zainstalował ją w pałacu i miał mnóstwo łączności. Chwalił brak zakłóceń sieciowych, które w Łodzi mu bardzo przeszkadzają. Między sobą mieliśmy stałą łączność na ręcznych radiotelefonach.
Stanisław był poliglotą i przysięgłym tłumaczem kilku zachodnich języków, dużo jeździł po świecie sprzedając i uruchamiając maszyny włókiennicze. Głównie wysyłano go do krajów afrykańskich, gdzie były niskie diety, bo był w owych czasach niepewny politycznie. Raz pojechał do Anglii i za zarobione pieniądze kupił sobie odbiornik do radiostacji marki Eddystone 880, ale żona wyrzuciła mu go przez okno z trzeciego piętra. Pozbył się odbiornika i żony też. Zmarł w samotności mając w ostatnim okresie życia same nieszczęścia.
Rozwój telefonii komórkowej i internetu zahamował rozwój krótkofalarstwa, a postęp techniczny trochę mnie wyprzedził i dzisiaj już bardzo mało buduję urządzeń, mając sprzęt fabryczny, który jest jeszcze drogi ale dostępny. Oczy i ręce też już nie te, a następców nie mam. Może ten artykuł zachęci kogoś o podobnych zainteresowaniach to z chęcią pomogę.
Proszę nie mylić krótkofalarstwa z posługiwaniem się CB radiem.

Pozdrawiam! Grzegorz Gawdzik SP2MKY Skarpa
PS.
O historii krótkofalarstwa w Polsce można poczytać w internecie w publikacji Ryszarda Raicha SP4BBU "Krótkofalarstwo moją pasją" gdzie również jest wspominany SP7GV.
Na żywo można słuchać rozmów w internecie na stronie: http://sp2pmk.tvk.torun.pl:8901/ . Trzeba jednak poświęcić trochę czasu aby nauczyć się go obsługiwać

Odpowiedz