Bijatyka na boisku w Radzimiu
W 51. min Kamil Kitza faulował bramkarza gospodarzy grającego na dodatek pod fałszywym nazwiskiem. W rewanżu krewki bramkarz (policja nie zbadała stanu trzeźwości) kopnął napastnika i pięścią uderzył go w twarz. Na to do akcji wkroczył Bogdan Szydeł. Odepchnął postawnego bramkarza na tyle silnie, że ten upadł. Ta scenka została oceniona przez sędziego czerwonymi kartkami: boisko opuścili Bogdan Szydeł i bramkarz Marcin Oleszczuk. Wkrótce okazało się, że prawdziwe nazwisko bramkarza gospodarzy brzmi Michał Sprengel, o czym oczywiście nie wiedział sędzia, który wznowił grę. Po kilku minutach mecz został przerwany, ponieważ jeden z bardzo szowinistycznych kibiców, z których Lutowo słynie, sprowokował będącego poza placem gry Sprengla. Ten ruszył w jego kierunku i wracająca do normy atmosfera w mgnieniu oka zamieniła się w totalną bijatykę. Przerwał ją przyjazd trzech radiowozów policyjnych!
Jak ocenić ten przypadek chamstwa? Brak słów! Milczenie jednak, wbrew temu, jak niektórzy sądzą, niczego nie załatwi. W każdym razie nie „zlinczuje” szowinizmu. A do takich metod trzeba by się naprawdę odwołać. Szowinizm zadomowił się w nastrojach graczy i kibiców z Rogalina (drużyna została wykluczona z rozgrywek), widać i słychać go w Lubczy, jeszcze wyraziściej w Lutowie. Od okrzyków znieważających sędziów i gości nie są wolne boiska w Wielowiczu, Pęperzynie, Płociczu, a także w Kawlach, Dąbrowie, Dąbrówce, Orzełku, Sośnie, Sitnie, Moszczenicy, Dąbrówce. Zaczyna się od niewinnego „sędzia ty ch...”, a kończy na gorszącym mordobiciu na oczach dzieciaczków czerpiących z boiskowych idiotów wzorce do naśladowania. Czy tak ma wyglądać piłkarska liga powiatowa? Czy to stowarzyszenie, powstałe dla dobra poszczególnych środowisk lubiących czysty sport i przyzwoitą rozrywkę, musi łączyć w sobie rynsztokowe elementy? Czy parcie na utrzymanie drużyny za wszelką cenę ma jakikolwiek sens mieszczący się w regulaminie rozgrywek i statucie stowarzyszenia?
Dzisiaj niemal wszyscy mówią, że do zadymy musiało dojść. Radzim nie jest łatwym terenem, a i goście to nie aniołki. Ale tego, co zrobił Zbigniew Szmagliński, odpowiedzialny za drużynę gospodarzy, w żaden sposób nie da się usprawiedliwić! Sport, w tym także piłka nożna, zawsze był, może poza rozgrywkami związkowymi, obwarowany ściśle przestrzeganymi zasadami. Muszą one dotyczyć zarówno przepisów odnoszących się do zasad gry, pozycji na boisku, ale, co najważniejsze, także do piłkarskich postaw. Co to za piłkarz, który bierze do brudnej łapy dokument uprawniający do gry jego kolegę? Co to za działacz, kierownik, powiedzmy wprost: co to za gnojek, który mu go daje? Co to za sport, który opiera się na takich gnojkach? O co w tym wszystkim chodzi?
Prestiż rozgrywek ligi powiatowej znają ci, którzy co tydzień w jakikolwiek sposób uczestniczą w tej wspaniałej karuzeli. Wygrać z rywalami, to nie tylko stawiane przed sobą zadanie o czysto sportowym charakterze. To nade wszystko sprawa honoru całej wsi! I fajnie, rzecz tylko w tym, żeby nie tracić rozumu! Niech rozum dominuje w każdym posunięciu na boisku i ławce rezerwowych. Niech góruje w każdym zagraniu, kopnięciu piłki, ataku, obronie, w każdym okrzyku, geście.
Niech nie odbiera rozumu szowinistyczna ciągota pokonania rywala za wszelką cenę. Niech o zwycięstwie drużyny z określonego sołectwa, nie decydują zawodnicy w przedziwny sposób kaperowani lub, nie daj Boże, grający na fałszywych dokumentach! Niech sportowego honoru Lubczy broni Lubcza, Płocicza – Płocicz, Dąbrowy – Dąbrowa, Wielowicza – Wielowicz. Słowem, póki to zabawa, niech każda wieś wystawia rzeczywistą reprezentację własnego środowiska. Ciągłe szukanie „najlepszych” wśród obcych wystawia kleconym szowinistycznie drużynom bardzo złe świadectwo. Wiedział to przed bardzo wielu laty dowódca jednego z okręgów wojskowych posiadających drużynę pierwszoligową. Jej trener biadolił, że grają słabiej, ponieważ dowódca nie zgodził sie na skaperowanie jakiegoś cherlawca ocierającego się o reprezentację narodową. Powiedział tak: słuchaj Kaziu, jak do beczki gówien wrzucisz śliwkę, to będzie kompot? Trener na jakiś czas zrozumiał, a drużyna spadła o kilka klas niżej. Odrodziła się w oparciu o wychowanków z tamtejszego środowiska. Jaki morał? Niech każdy odpowie sobie sam.
Zaloguj się lub Zarejestruj aby dodać komentarz.