Była zima, nasz drugi synek leżał chory, gorączkujący w łóżku, a on, do licha, siedział z kompanami w „Misiu”. Nie wytrzymałam. Poprosiłam sąsiadkę, żeby przypilnowała chłopców, a sama poszłam do tej knajpy. Weszłam, zobaczyłam go. Niewiele myśląc, podeszłam i przy wszystkich dałam mu w twarz. Nie czekałam na nic, niczego nie oczekiwałam. Po prostu dałam mu w mordę i wróciłam do domu.
Łukasz Jakubowski