75 lat temu bandyckie Niemcy napadły na Polskę. Część III

Piotr Pankanin, 11 wrzesień 2014, 14:49
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Prawdopodobnie listy osób skazanych na śmierć zatwierdzał wspomniany wcześniej Hans-Jürgen von Wilckens. Ocaleni więźniowie wspominali, że wizyta Wilckensa w obozie zawsze oznaczała, iż następnego dnia odbędzie się zbiorowa egzekucja. Masowych egzekucji domagał się także powiatowy dowódca Selbstschutzu, SS-Standartenführer Wilhelm Richardt. Dopytywał się on zawsze swoich podkomendnych, ilu Polaków zostało już rozstrzelanych, podkreślając, że nikt nie jest zainteresowany tworzeniem dużych obozów i „karmieniem tam Polaków”.
75 lat temu bandyckie Niemcy napadły na Polskę. Część III

Wehrmacht w Starostwie Sępoleńskim

W połowie grudnia 1939 r. Internierungslager Karlshof został rozwiązany. W obozie wciąż znajdowało się wówczas ok. 190 więźniów. 170 osób – mieszkańców powiatów sępoleńskiego, tucholskiego, chojnickiego i wyrzyskiego – zwolniono do domów.

Po pewnym czasie większość z nich została jednak ponownie aresztowana i wywieziona do obozów koncentracyjnych KL Dachau i KL Sachsenhausen. Nieco odmienny los spotkał 17 więźniów pochodzących z innych powiatów. Osadzono ich bowiem w więzieniu w Więcborku skąd po pewnym czasie zostali wywiezieni do KL Stutthof.

Obozy w Karolewie i Radzimiu nie były jedynymi miejscami w powiecie sępoleńskim, gdzie mordowano Polaków aresztowanych w ramach akcji „Inteligencja”.

Kilka egzekucji miało miejsce m.in. na terenie samego Sępólna. Na przełomie września i października 1939 r. sześciu Polaków zostało rozstrzelanych obok toru kolejowego biegnącego z Sępólna do Kamienia.

Co najmniej 21 osób stracono także na terenie aresztu w Sępólnie, za gmachem szkoły powszechnej przy ul. Wojska Polskiego oraz na miejscowej strzelnicy sportowej.

Precyzyjne określenie liczby ofiar obozu w Karolewie pozostaje w zasadzie niemożliwe. Nie zachowały się bowiem żadne dokumenty z obozowej ewidencji.

Być może wraz z innymi dokumentami z archiwum Selbstschutzu spłonęła ona podczas zainscenizowanego wypadku samochodowego na drodze z Bydgoszczy do Gdańska (17 listopada 1939).

W nieustalonych okolicznościach zaginęły także protokoły z prac ekshumacyjnych, które prowadzono w lasach wokół Karolewa po zakończeniu działań wojennych.

Barbara Bojarska, Andrzej Gąsiorowski, Włodzimierz Jastrzębski i Jan Sziling podają, iż podczas ekshumacji przeprowadzonej w Karolewie w dniach 11-14 czerwca 1946 r. odnaleziono szczątki 1781 osób, zamordowanych jesienią 1939 roku (zidentyfikowano wówczas 75 ciał).

Inne źródła podają natomiast, iż w Karolewie miały miejsce dwie ekshumacje – w 1945 roku oraz w czerwcu 1946 r. Rzekomo odnaleziono wówczas odpowiednio 962 i 1781 zwłok.

Nie jest wykluczone, iż lasy wokół Karolewa wciąż kryją nieodnalezione szczątki ofiar niemieckiego terroru. Selbstschutzmani nie grzebali bowiem ofiar w jednym wyznaczonym miejscu, lecz zakopywali ich ciała w grobach rozsianych chaotycznie po całym lesie. Ponadto celem zatarcia śladów zbrodni na mogiłach sadzono młode drzewka. Z tego powodu miejscowa ludność przypuszczała, że liczba ofiar była znacznie większa niż wskazywałyby na to wyniki powojennych ekshumacji; nie potrafiła jednak określić tej liczby nawet w przybliżeniu.

Na podstawie wyników ankiety, przeprowadzonej przez sąd grodzki w 1945 roku, liczbę ofiar obozu w Karolewie oszacowano w przybliżeniu na ok. osiem tysięcy.

Z kolei publikowane w kolejnych latach przewodniki po upamiętnionych miejscach walk i męczeństwa podawały jeszcze większe liczby, oscylujące w przedziale od ośmiu do dziesięciu tysięcy zamordowanych.

Owe wyliczenia pozostają jednak znacznie zawyżone. Józef Buława wskazywał, że gdyby prawdziwe były podawane w ankietach i przewodnikach liczby ofiar obozów w Karolewie i Radzimiu, to należałoby przyjąć, iż jesienią 1939 roku zostało zamordowanych blisko trzynaście tysięcy mieszkańców powiatu sępoleńskiego.

Tymczasem wyniki spisu ludności, przeprowadzonego przez władze niemieckie w grudniu 1940, wskazują, że liczba Polaków zamieszkujących powiat zmniejszyła się w tym okresie o ok. cztery tysiące pięćset osób.

Z tego względu Buława przypuszczał, że w ramach Intelligenzaktion zostało zamordowanych co najwyżej cztery tysiące mieszkańców powiatu. Nie zmienia to jednak faktu, że straty poniesione przez ludność powiatu sępoleńskiego były jednymi z najwyższych w skali całego Pomorza.

Maciej Schulz, naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Gdańsku, ocenił w 2012 roku, że liczba ofiar obozu dla internowanych w Karolewie wyniosła 2643 osoby.

Dotychczas udało się ustalić nazwiska ok. 300 zamordowanych. W gronie ofiar znajdowali się mieszkańcy powiatów sępoleńskiego, tucholskiego, chojnickiego, bydgoskiego, wyrzyskiego i kościerskiego; zaangażowani w latach międzywojennych w działalność polityczną, społeczną, oświatową, kulturalną i religijną.

Zamordowano tam również wielu kupców, rzemieślników i rolników, w tym licznych osadników z centralnej i wschodniej Polski (m.in. kilkudziesięciu rolników z Młynek, Runowa, Sośna, Wielowiczka i Zabartowa). W gronie zidentyfikowanych ofiar obozu znaleźli się liczni:

- nauczyciele: Jan Figurski (nauczyciel z Runowa), Leonard Dolewski (nauczyciel z Sępólna), Longin Łuczywek (nauczyciel z Sępólna), Bernard Rosiński (nauczyciel z Sypniewa), Zygmunt Mroz (nauczyciel z Więcborka), Walerian Affelt (nauczyciel z Wituni);

-duchowni: ks. Sylwester Grabowski (ksiądz z Sypniewa, pułkownik WP), ks. Antoni Kozłowski (ksiądz z Zabartowa);

- kupcy: Teofil Oczkowski (kupiec z Sypniewa), Franciszek Tomas (kupiec z Sypniewa), Jan Affelt (kupiec z Więcborka), Józef Korpal (kupiec z Więcborka), Kubiak (kupiec z Więcborka), Meiershan (kupiec z Więcborka), Ziarnkowski (kupiec z Więcborka);

- pracownicy służb mundurowych: Ignacy Balcerzak (listonosz z Sitowca), Walenty Głodowski (kolejarz z Dorotowa), Franciszek Tomaszewski (strażnik więzienny z Sępólna), Mikołaj Betański (listonosz z Sypniewa), Edmund Groszewski (kolejarz z Sypniewa), Jan Kuchta (strażnik graniczny z Sypniewa), Szczepan Szymczak (emerytowany policjant z Sypniewa), Stanisław Wilczura (podoficer straży granicznej z Sypniewa), Leon Janas (gajowy ze Świdwia), Franciszek Wojciechowski (kolejarz z Więcborka);

- urzędnicy i działacze społeczni: Wacław Bąkowski (sekretarz gminy Więcbork), Czesław Wojtkowiak (urzędnik miejski z Więcborka), Józef Sieradzki (sołtys wsi Jastrzębiec), Piotr Lindecki (burmistrz Więcborka);

- prawnicy: Edwin Głuski vel Guski (sekretarz adwokacki z Więcborka), Nałtyński vel Naftyński (sędzia z Więcborka), Wawrzyniec Trapacki (sekretarz adwokacki z Więcborka);

- inni: Nowicki (dentysta z Więcborka), Andrzej Prądzyński (ziemianin ze Skarpy).

W 1947 r. przy drodze z Karolewa do Jastrzębca urządzono cmentarz ofiar niemieckiego terroru. Odnalezione szczątki więźniów obozu uroczyście pogrzebano w dwóch zbiorowych mogiłach. Na terenie cmentarza zbudowano także pamiątkową kaplicę-mauzoleum. W jej wnętrzu umieszczono tablice z nazwiskami zidentyfikowanych ofiar obozu.

W 1952 r. mieszkańcy Jastrzębca postawili przy szosie z Więcborka do Sośna pamiątkowy głaz, z napisem na cokole o treści:

„Karolewo – 1 km”.

Z kolei w 1989 r. na ścianie budynku administracyjnego w dawnym majątku Karolewo zawieszono tablicę upamiętniającą ofiary obozu. Znalazł się na niej napis o treści:

„Tutaj w zabudowaniach majątku Karolewo w okresie od 15 września 1939 r. do 15 grudnia 1939 r. istniał hitlerowski przejściowy obóz, w którym przebywało przeciętnie ponad 1000 Polaków, a wśród nich kobiety i dzieci. Zwożono ich z terenu dawnych powiatów sępoleńskiego, chojnickiego, tucholskiego, wyrzyskiego i bydgoskiego. Pobitych i głodnych wywożono stąd na rozstrzelanie w pobliskie lasy, a szczególnie do głębokiej żwirowni, gdzie po zasypaniu jednych przywożono następnych – tam też po odzyskaniu wolności na miejscu zbrodni urządzono cmentarz, na którym w wyniku ekshumacji zwłok z różnych miejsc pochowano 1781 osób oraz wybudowano mauzoleum-kaplicę.

Odebrano nam życie pozostawiamy wam pamięć!”

W 1989 r. pamiątkową tablicę umieszczono także na budynku byłego sądu grodzkiego w Więcborku, gdzie w 1939 roku Niemcy urządzili prowizoryczne więzienie, z którego wielu aresztantów wywieziono na śmierć do obozu w Karolewie.

Losy komendanta obozu, Herberta Ringla, nie zostały do końca wyjaśnione. Włodzimierz Jastrzębski podawał, że z powodu awanturnictwa i niesubordynacji został on zastrzelony przez niemiecką żandarmerię na początku 1940 r.

Od 1 lutego do 12 kwietnia 1965 r. przed sądem w Mannheim toczył się proces członków Selbstschutzu z Sępólna i Tucholi (przedmiotem postępowania były przede wszystkim egzekucje w Rudzkim Moście).

SS-Standartenführer Heinrich Mocek, szef inspektoratu Selbstschutzu w Chojnicach, oraz SS-Standartenführer Wilhelm Richardt, dowódca struktur Selbstschutzu w powiatach sępoleńskim i tucholskim, zostali wówczas uznani winnymi zarzucanych im czynów i skazani na kary dożywotniego pozbawienia wolności.

Hans-Jürgen von Wilckens uciekł z Polski w styczniu 1945 r. Zmarł w Niemczech Zachodnich w 1974 roku.

W Sępólnie narodowość niemiecką deklarowało 50% mieszkańców.

Einsatzgruppen były specjalnymi grupami operacyjnymi niemieckiej służby bezpieczeństwa i policji bezpieczeństwa, których zadaniem było „zwalczanie wszystkich wrogich Rzeszy i Niemcom elementów na tyłach walczących wojsk” oraz „ujęcie osób niepewnych pod względem politycznym”.

W trakcie kampanii wrześniowej na terenie Polski działało osiem takich grup. Wspomniana Einsatzgruppe IV operowała na tyłach niemieckiej 4. Armii, walczącej na Pomorzu Gdańskim.

Do grona skazanej na zagładę inteligencji polskiej Niemcy nie zaliczali jedynie osób należących z powodu wykształcenia do określonej warstwy społecznej, lecz wszystkich ludzi, wokół których z racji ich aktywności i postawy mógł się rozwijać ruch oporu – a więc osoby, które cechowała aktywność, umiejętności kierownicze lub autorytet w polskim społeczeństwie.

Niemieccy nazistowscy decydenci określali tę szeroką grupę mianem „polskiej warstwy przywódczej” (niem. Führungsschicht).

Obóz dla internowanych w Radzimiu miał także swój niewielki podobóz, zorganizowany na terenie majątku ziemskiego w Komierowie.

Obok członków Selbstschutzu w przesłuchaniach uczestniczyli czasem przysłani z Gdańska funkcjonariusze SS.

Wilckens miał powiedzieć swojemu byłemu pracownikowi, Feliksowi Migawie, że „każdy Polak musi przejść przez obóz”.

 

Dokumenty, źródła, cytaty:
http://dzieje.pl/aktualnosci/ipn-szuka-informacji-na-temat-obozu-w-karolewie
http://www.odznaka.kuj-pom.bydgoszcz.pttk.pl/opisy/4/karolewo.htm
http://wiadomosci.onet.pl/kujawsko-pomorskie/ipn-szuka-informacji-na-temat-obozu-w-karolewie/10hlc|
http://pl.wikipedia.org/wiki/Ob%C3%B3z_dla_internowanych_w_Karolewie

Komentarze do artykułu
Dodaj komentarz
Najczęściej czytane
5 października 2013 r. w Gdańsku zmarł Henryk Napieralski, gorący...
Na początku 1945 r., kiedy front przekroczył linię Wisły, a wojska...
Była bardzo pracowita i kochała pomagać innym. Swoją dobrocią,...
Najwyżej oceniane
Była bardzo pracowita i kochała pomagać innym. Swoją dobrocią,...
Czasami trzeba czekać wiele, wiele lat, żeby poznać swoje prawdziwe...
5 października 2013 r. w Gdańsku zmarł Henryk Napieralski, gorący...