Ardanowski o szansach rolnictwa
Ardanowski jak mało kto zna realia polskiego i europejskiego rolnictwa. Przez lata działał w Izbach Rolniczych. Później trafił na ministerialne salony. Zmieniali się jego szefowie, a on ciągle był wiceministrem.
– Jestem rolnikiem, mam 20 hektarów ziemi koło Torunia. Dla mnie to wielki honor, że mnie, prostego rolnika, prezydent Kaczyński zaprosił do współpracy. On był wielkim orędownikiem wsi i polskiego rolnictwa, choć media przedstawiały go karykaturalnie. Dla nas wszystkich ważne jest to, co wydarzy się w najbliższych latach. Czy rolnicy mają zaciągać kredyty i inwestować, czy kształcić dzieci, czy jak najszybciej szukać innego zajęcia i uciekać ze wsi? – mówił Ardanowski na spotkaniu z mieszkańcami gminy Więcbork.
Perspektywy naszego rolnictwa gość rysował raczej w ciemnych barwach, podkreślając szkodliwą działalność „niby-chłopskiej partii” PSL.
– PSL mówi, że koalicjant mu nie pozwala. Ale do obsadzenia jest 12 tysięcy etatów w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Z kolei dla PO problem rolnictwa to wyłącznie problem KRUS-u. Nie mówi się jednak, że do ZUS-u państwo dokłada o wiele więcej. Dziś społeczeństwo nastawia się przeciwko rolnikom. Mówi się, że jest to klasa złodziejsko-żebracza – krytykował Ardanowski.
Mówca zarzucił rządzącym, że nie tworzą narodowej polityki rolnej. Jego zdaniem oddziaływanie Brukseli na nasze rolnictwo nie musi być tak wielkie. Lista gorzkich żali była bardzo długa. Osoby wychodzące ze spotkania, gównie rolnicy, miały raczej nietęgie miny.
Spotkanie zorganizował radny wojewódzki z Więcborka Marek Witkowski, członek komisji rolnictwa. Wziął w nim również udział pochodzący z Czarmunia Wojciech Kędzia, były zastępca Głównego Inspektora Skupu i Przetwórstwa Artykułów Rolnych, który mówił o patologiach związanych z obrotem produktami rolnymi w Polsce.
Zaloguj się lub Zarejestruj aby dodać komentarz.