Błąd za dwieście tysięcy
O tej sprawie pisaliśmy prawie dwa lata temu. Powiat sprzedał szkolne gospodarstwo, ponieważ potrzebował pieniędzy na rozbudowę szpitala. W skład gospodarstwa wchodziło m.in. 177 hektarów ziemi. Sprzedano wszystko, a dzisiaj powiat szuka w Sypniewie ziemi dla szkoły. Po kilku latach, podczas kontroli danych składanych we wnioskach o płatności obszarowe, okazało się, że występuje różnica między deklarowanym areałem a stanem faktycznym, co ujawniły zdjęcia satelitarne. Właściciel gospodarstwa do wniosków wpisywał powierzchnie zgodne z aktem notarialnym i księgą wieczystą. W rzeczywistości miał do dyspozycji o 3,5 hektara mniej. Sprawa była bardzo poważna, ponieważ w związku z tą nieścisłością rolnikowi groziła utrata unijnych dopłat. Zatrudnił geodetów, którzy dokładnie wyliczyli różnicę. Właściciel gospodarstwa położył na biurku starosty Tadycha przedsądowe wezwanie do zapłaty. Swoje roszczenie określił na grubo ponad 200.000 złotych. Uwzględnił w nim wartość ziemi, wartość utraconych plonów, wartość utraconych dopłat obszarowych i zapłacony nienależnie podatek rolny oraz wartość pracy geodetów. Od samego początku władze powiatu nie kwestionowały samego roszczenia, nie zgadzały się natomiast co do jego wysokości.
– Rozmowy w tej sprawie trwały cały rok. Negocjowaliśmy kwotę, która miała pokryć roszczenie i udało nam się ją obniżyć w stosunku do wyjściowej propozycji. Ponieważ powiat nie ma pieniędzy zaproponowaliśmy w zamian majątek. Tamta strona początkowo nie akceptowała tej propozycji, ale ostatecznie zgodziła się. Zaproponowaliśmy dwie działki na terenie Sypniewa. Jedna to podwórze na terenie gospodarstwa, przez które chodzili mieszkańcy. Druga to działka rolno-budowlana zlokalizowana tuż obok. Dodatkowo w rozliczeniu daliśmy agregat do zbioru trawy, który i tak był dzierżawiony – mówi wicestarosta Andrzej Marach.
Okazało się jednak, że to ciągle nie pokrywa wynegocjowanego roszczenia. Dlatego resztę wypłacono w gotówce. – W sumie chodziło o kwotę 200.000 tysięcy złotych: 90.700 złotych wypłaciliśmy w gotówce, wartość maszyny rolniczej to 10.000 złotych, a reszta to działki – mówi skarbnik powiatu Władysław Rembelski.
– Załatwienie tej sprawy miało formę ugody sądowej. To jest dla obu stron bezpieczniejsza forma. Sąd zaakceptował nasze działania i na dzisiaj temat jest zamknięty – mówi starosta Jarosław Tadych.
Oczywiście, jak to w naszym kraju bywa, winnych tego karygodnego zaniedbania nie ma. Nie próbowano nawet ich wskazywać. Podatnik zapłacił, a urzędnicy mają się świetnie. Co tam trzy i pół hektara przy prawie dwustu hektarach? Przy okazji chcielibyśmy uspokoić mieszkańców baraku, który mieści się na terenie sprzedanego gospodarstwa w Sypniewie. Mieszkańcy ci zwracali się do nas o pomoc w zapewnieniu swobodnego dojazdu do ich posesji. – Przy okazji regulacji związanych z tą ugodą w dokumentach zapisano odpowiednie służebności gruntowe, które zapewniają dojazd do tej nieruchomości – zapewnia wicestarosta Marach.
Zaloguj się lub Zarejestruj aby dodać komentarz.