Dlaczego Krajna nie jest płaska jak stół?
Panie Adamie, proszę powiedzieć - jak często Pan u nas bywa?
— Kilka razy w ciągu roku w samym Więcborku, który jest moją bazą wypadową do dalej położonych miejscowości. Zwykle jestem ciągle gdzieś w pobliżu, ponieważ pracuję w Bydgoszczy, ale mieszkam w Tucholi.
Co Pana do nas sprowadza? Czym się Pan zajmuje podczas wizyt na Krajnie?
— Głównym powodem jest praca naukowa i dydaktyczna. Na Krajnie prowadzę swoje badania terenowe i ćwiczenia terenowe studentów geografii.
Dlaczego akurat Krajna? Czy jest tutaj coś szczególnego czy wyjątkowo interesującego dla naukowca o Pańskich zainteresowaniach?
— Początkiem była praca magisterska. Wybrałem temat, który mnie zainteresował, a do tego dotyczył regionu, który w miarę dobrze już znałem, przynajmniej w części północnej, i był położony na odległość wycieczki rowerem. Z czasem zmieniło się to w coś więcej. Tutaj chcę podkreślić rolę opiekuna tej pracy, dr. Michała Pasierbskiego, który od wielu lat prowadzi badania na Pojezierzu Krajeńskim, rozpoznając i opisując wiele z geomorfologicznych skarbów Krajny. No i wpłynął bezpośrednio na moje zainteresowanie ozami, które przerodziło się w końcu w realizowany temat badawczy. W tej chwili mam za sobą 9 lat wędrówek po Krajnie. Temat, którym się zajmuję, nie jest nowy, nie jestem też pierwszym badaczem, który ten temat podejmuje. Dotyczy ozów, które są niczym innym jak piaszczysto-żwirowym wypełnieniem koryt rzek płynących w lądolodzie. Jednak na Krajnie jest ich szczególnie dużo i posiadają one unikatowe wykształcenie pod względem formy i budowy geologicznej, co właśnie interesuje mnie najbardziej. Część z nich znajduje się na obszarze Krajeńskiego Parku Krajobrazowego, a jeden jest chroniony: oz Wielowicz - Wielowiczek, nazwany też Ozem Galona, od nazwiska jego odkrywcy. Ozy, które mają postać wydłużonych i nierzadko krętych wałów, wzbogacają krajobraz polodowcowy i intrygują swoim kształtem. Na Krajnie spotyka się pięknie wykształcone formy ozowe, które zasługują na ochronę, są unikatowe w skali całej Polski. Stanowią jednak źródło kruszywa budowlanego i są często eksploatowane bez odpowiednich pozwoleń. Dlatego stopniowo znikają. To wielka szkoda, bez tych form, których do tej pory znaleziono 50, rzeźba Krajny nie byłaby już taka zajmująca. Ich obecność czyni Krajnę atrakcyjną również turystycznie, a moim zdaniem zbyt mało uwagi poświęca się przyrodzie nieożywionej.
Jak wyglądają takie badania? Laicy mają przeważnie romantyczno-awanturnicze wyobrażenie geologa czy geomorfologa, w samotności na łonie natury kopiącego w ziemi albo stukającego w skały.
— Rozpoczyna się zwykle od analizy mapy topograficznej, w poszukiwaniu czegoś interesującego. Dziś geograf dysponuje nowoczesnymi formami analizy przestrzeni, a geomorfolog również z tego korzysta - tworząc barwne mapy hipsometryczne i trójwymiarowe modele rzeźby powierzchni. Kolejnym elementem jest poznanie wybranego terenu ,,na żywo”, w formie wycieczki, objazdu, przejścia itp. Szuka się wówczas miejsc odpowiednich do zbadania budowy geologicznej. Zwykle korzystamy z kopalni kruszywa, ale także wielu dzikich wyrobisk. Wykonuje się też wkopy w miejscach, gdzie nie ma innego sposobu na poznanie wnętrza badanej formy. Do tego momentu zwykle jest przyjemnie i może nawet romantycznie. Jednak później zaczyna się ciężka fizyczna praca, która najczęściej polega na kopaniu szpadlem. Dlatego trzeba dobrze wybrać miejsce pracy, takie, gdzie można liczyć na zebranie jak największej ilości ważnych informacji. Oczyszczoną ścianę czy wkop trzeba narysować w miarę szczegółowo, sfotografować i dokonać pomiarów kompasem geologicznym, służącym do określania kierunków i kątów upadu warstw. Jeżeli badamy osady pozostawione przez wodę płynącą, a tak jest w przypadku ozów, to możemy odczytać kierunek, w którym ta woda płynęła i sypała osad. Praca terenowa ogólnie jest dla geografa wielką przyjemnością, którą czerpie z bezpośredniego kontaktu z naturą. Po jesienno-zimowych miesiącach przesiadywania na uczelni człowiek chce się wreszcie wyrwać i rozprostować kości. Oczywiście nie wszyscy to lubią i wtedy jest to raczej przykra konieczność.
A na czym polegają ćwiczenia? Przybywa Pan z grupą studentów i...? Wiedząc z doświadczenia co potrafi grupa studentów w terenie, to aż strach pomyśleć!
— Studenci bardzo chętnie biorą udział w ćwiczeniach terenowych, dla geografa to frajda gdzieś wyjechać, gdzie go jeszcze nie było. Wiele zależy od tego, ile godzin dydaktycznych jest przeznaczonych na takie zajęcia. Obecnie wygląda to raczej niewesoło, oszczędności zaczynają wpływać na proces dydaktyczny. Tego czasu jest zdecydowanie za mało. Studenci, z którymi przyjeżdżamy do Więcborka, są kwaterowani i następnie biorą udział we wstępnych zajęciach, które mają im przybliżyć teren ćwiczeń. Jest to forma wykładu i wycieczki wokół miasta. W kolejne dni zaplanowane są wycieczki terenowe w dalszą okolicę, do wybranych form i odkrywek, gdzie poznają budowę geologiczną i wykonują określone zadania, co w dużej mierze zależy od czasu przeznaczonego na ćwiczenia. Nie przypominam sobie nic strasznego, owszem, po zajęciach studenci mogą sobie zrobić grilla, ognisko, wiadomo, trochę rozrywki po całym dniu wędrówki musi być. Ćwiczenia terenowe ogólnie dobrze wpływają na ludzi, grupy bardziej się ze sobą integrują. Z moich obserwacji wynika, że najlepsze efekty dydaktyczne i społeczne przynoszą ćwiczenia trwające około 5 dni.
Ciekawe, jak reagują na was ludzie. Taka ekipa krzątająca się po okolicy to dość osobliwy i rzadko spotykany widok...
— Ludzie są najczęściej zaciekawieni. Podejdą, porozmawiają i zwykle są bardzo życzliwi, wchodząc na czyjąś posiadłość trzeba oczywiście zapytać o pozwolenie. Czasami odkrywki są daleko od wszelkich gospodarstw, ale jak dotąd nie mieliśmy kłopotów z uzyskaniem zgody na pracę. To wszystko tylko kwestia traktowania ludzi z szacunkiem.
Podczas tych wszystkich wypraw z pewnością niejedno się wydarzyło. Czy jakieś wydarzenie szczególnie zapadło Panu w pamięci?
— Jak się idzie grupą, to jest w miarę bezpiecznie, ale przypominam sobie jeden mój samodzielny wyjazd terenowy, kiedy to szedłem ze świdrem glebowym dość daleko od wszelkich zabudowań,to było w okolicach Kęsowa i Obrowa. Z daleka widziałem nadbiegające do mnie wielkie psiska. To mnie trochę zmroziło wtedy. Obszczekiwały mnie, ale stanąłem prosto, ręce po bokach, tak jak uczą dzieci w szkołach, i po pewnym czasie pieski się znudziły i pobiegły dalej. Gdybym spanikował i uciekał, to mogło być nieciekawie. Czasami bywa tak, że dzieci się nudzą i trzeba samemu sprowokować jakieś ,,zajście”. Zdarzyło się, że wracaliśmy z terenu późno, gdy było już ciemno i wtedy propozycja skrótu przez pastwisko została jednogłośnie przyjęta. Takie przejście przez ,,pole minowe” przy użyciu światła z telefonów komórkowych powodowało wiele śmiechu i zabawnych sytuacji, zwłaszcza gdy ktoś nierozważnie postawił nogę i wdepnął w coś lepkiego. Ale za wydarzenia ciekawszego kalibru dla mnie uważam spotkania z dziką przyrodą. To, co na Krajnie zwróciło moją uwagę, to żurawie, które kilkakrotnie widziałem w dużych skupiskach z bliska. Zawsze za późno, żeby zdążyć je sfotografować, ale wrażenie podrywającego się do lotu dużego stada tych pięknych ptaków jest ogromne.
Mówiąc o ozach użył Pan określenia ,,rzeki płynące w lądolodzie”. To hiperbola. Czy istotnie można tutaj mówić o rzekach?
— Typowe ozy powstają w tunelach wycinanych przez wodę, która płynie pod lądolodem pod dużym ciśnieniem. Ta woda pochodzi oczywiście z topniejącego lądolodu. Zwykle jest jej więcej w okresie letnim, a znika zimą. W sezonie ciepłym pod lądolodem rozwija się cała sieć rzeczna odprowadzająca wodę roztopową na zewnątrz jego krawędzi, tzw. sieć dendrytyczna. Miejscami woda ta składa osad, który niesie, przez co tunele się stopniowo wypełniają. A kiedy lądolód ulegnie recesji z danego obszaru, to na terenie wolnym od lodu ujawniają się długie i kręte wały, czyli właśnie ozy - taki zapis przebiegu podlodowego koryta.
Właściwie jak długo powstaje taki oz?
— To ciekawe pytanie. Jak dotąd bada się głównie ozy powstałe podczas kilku ostatnich zlodowaceń. Niewiele badań prowadzono do tej pory w obszarach współcześnie zlodowaconych, gdzie powstają ozy. Takim obszarem jest choćby Islandia, Spitsbergen i Alaska. Powodem jest oczywiście trudna dostępność tuneli subglacjalnych. Obserwuje się świeże, uwolnione spod lodu ozy, jednak procesu ich tworzenia nie jesteśmy w stanie zaobserwować jak dotąd. Oz może powstać prawdopodobnie szybko, może nawet w ciągu jednego sezonu ciepłego. Dotyczy to zwłaszcza krótkich form powstających u ujścia tuneli do jeziora czy morza. Jednak długie ozy, a szczególnie te tworzące sieci dendrytyczne, przypominające układ koryt typowych rzek płynących na powierzchni, musiały tworzyć się przez wiele lat. Konieczne było do tego to, aby krawędź lądolodu stała w mniej więcej tym samym miejscu przez cały czas, a później, po wielu latach podlegała szybkiej recesji frontalnej.
Pojezierze Krajeńskie szczególnie wyróżnia się na tle Niżu Polskiego pod względem ilości ozów. Dlaczego?
— Badania prowadzone tutaj od wielu lat przez dr. Pasierbskiego wskazują, że takie nagromadzenie form ozowych na niewielkim obszarze jest jednym z dowodów szybkiego awansu lądolodu na tym terenie. Strefa marginalna (czyli obszar zajmowany przez czoło nasuwającego się lodowca - red.)jest wówczas silnie spękana, uwalniane są duże ilości wód roztopowych, które wykorzystują szczeliny, drążą tunele pod lodem i akumulują wymyty z lodu i jego podłoża materiał morenowy. Takie nagromadzenia form szczelinowych ogólnie mówiąc zostały zaobserwowane już współcześnie po recesji niektórych dużych lodowców w strefie polarnej.
Wiem, że to dziwne pytanie, ale gdyby lądolodu nie było? Jak wówczas wyglądałaby Krajna, jak mogłaby wyglądać? Powróżmy z fusów...
— Hmm... Można z dużą pewnością powiedzieć, że byłby to płaski obszar. Pozbawiony jakichkolwiek wzniesień. Tak sugerują wiercenia geologiczne, dzięki którym można odtworzyć rzeźbę powierzchni sprzed zlodowaceń. Jest to obraz zakłócony przez wkraczanie kolejnych lądolodów, które zdzierały kolejne płaty i warstwy osadów starszych, żeby je przenieść dalej. Lądolody orały podłoże i tworzyły obniżenia; powstawały rynny, głęboko rozcinające starsze osady. Obszar Pojezierza Krajeńskiego podczas górnego trzeciorzędu (czyli przed nadejściem lądolodu, około 5,3 do 3,6 mln lat temu- red.) zajmowała aż do okolic Chojnic północna część wielkiego jeziorzyska, które było zasypywane osadami rzecznymi z północy i południa. Zbiornik ten był pozostałością zatok jeszcze starszego,ciepłego morza. Często spotykanym osadem tego jeziora są iły pstre, zwane też poznańskimi. Można je odnaleźć w wielu miejscach, zwykle upakowane jako tzw. „porwaki” w formach morenowych, czyli przeniesione tam przez lądolód. Człowiek od dawna korzysta z zasobów iłów do wyrobu cegieł, czego przykład możemy oglądać chociażby w Osieku nad Notecią. Po zaniku jeziora pozostała więc dość monotonna powierzchnia, przecięta kilkoma dolinami rzecznymi. Tak więc zlodowacenia zdecydowanie zmieniły rzeźbę Pojezierza Krajeńskiego.
Czy oprócz ozów na Krajnie znajdują się inne obiekty, na które Pan, jako geomorfolog, radziłby nam zwrócić uwagę?
— Na Krajnie jest wiele bardzo atrakcyjnych krajobrazowo form rzeźby, które moim zdaniem warto uwzględnić chociażby przy ewentualnym projektowaniu ścieżek rowerowych, ale to osobny problem- wykorzystanie walorów rzeźby terenu w turystyce, co na nizinach nie jest tak podkreślane, jak w górach na przykład. Już sam Więcbork oferuje interesujący zespół form morenowych, na których jest przecież posadowiony, i rynien jeziornych. W jednym takim miejscu nawet dobrze by pasowała wieża widokowa. Mówię tu o osiedlu powyżej Jeziora Młyńskiego, nad głębokim przekopem kolejowym. Z tego miejsca jest piękny widok na miasto i okolicę, a z dodatkowej wysokości 15-20 m byłoby widać dużo więcej. Warto polecić wycieczki piesze czy rowerowe do miejscowości Dalkowo i Wysoka Krajeńska. Znajdują się tam duże formy określane jako megadrumliny. Ukształtowane pod lodowcem, mają wydłużony kształt, o dłuższej osi ułożonej na kierunku N-S, mniej więcej zgodnie z ruchem lądolodu. Na jednym z nich mieści się cała wieś, czyli Wysoka Krajeńska. Do bliskich okolic Więcborka dodałbym jeszcze piękną rynnę Lubczy z licznymi jeziorami, wokół których jest wiele form morenowych, drumlinowych oraz ozy, np. nad jeziorem Stryjewo. Mówiąc już o ozach, chciałbym wskazać kilka, które są szczególnie interesujące krajobrazowo. Jednym z najpiękniejszych jest oz zwany Wzgórze Grzywa, położony niemal na wschodzie Krajny, w okolicy miejscowości Wilcze. Bardzo kręta i wysoka forma jest widoczna z dużej odległości. Jest też dobrze zachowana i dobrze byłoby objąć ją ochroną przynajmniej w tej najpiękniej wykształconej części. Wymieniłem tu tylko kilka form, ale jest ich tak wiele, że najlepiej będzie zachęcić czytelników do poszukania informacji na ten temat w różnych źródłach. Z pewnością wielu mieszkańców okolic bywa w tych miejscach choćby przy okazji grzybobrania. Sądzę jednak, że dobrze jest wiedzieć więcej o terenie, w którym się poruszamy. Taka wiedza zdecydowanie wzbogaca człowieka i poszerza jego życiową przestrzeń. Krajna oferuje wiele, jeśli chodzi o ciekawie ukształtowaną powierzchnię i można z pewnością wykorzystać to przy planowaniu weekendowych wypadów rowerem czy spacerów.
Przekrój przez oz
Zaloguj się lub Zarejestruj aby dodać komentarz.