Grubymi nićmi szyte
Para buch
W ruch wprawiona została absurdalna „skarga” Joanny Zalewskiej, pracownika socjalnego warszawskiej noclegowni dla kobiet „Emaus” w ramach Katolickiej Wspólnoty „Chleb Życia” siostry Małgorzaty Chmielewskiej skierowana do wojewody kujawsko-pomorskiej Ewy Mes. Pismo trafiło na biurko pani wojewody 15 grudnia ub. roku. Autorka, podrzędny pracownik socjalny, pisze list w liczbie mnogiej. Zaczyna tak: „Jako pracownicy Schroniska dla Bezdomnych Kobiet »Emaus« wnosimy skargę na postępowanie Dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Więcborku. [...]” Kończy ją jednak samodzielnie, podpisując się jako mgr Joanna Zalewska, ośmielając się powiadomić o „niebywałej” sensacji burmistrza Więcborka i zainteresowaną dyrektor, z której, konfabulując, uczyniła stronę dziwacznego zamieszania. „Zapomniała” jednak o organie prowadzącym PCPR, czyli o staroście sępoleńskim. Przypadek to czy drobniuteńki element perfidnej gry ze strony warszawianki z ulicy Stawki 27?
Skrzywdzona Armenka z dzieckiem
W Więcborku, ale nie tylko, pojawia się coraz więcej obcokrajowców. Póki co przekraczają oni wschodnią granicę kraju nad Wisłą, przecierając szlaki emigrantom zachodnim, południowym i północnym, bo Polska to przecie tuskowa zielona wyspa z niezmierzonymi możliwościami i tylko patrzeć, jak ruszą na nas Niemcy, Holendrzy, co to nas właśnie wyrzucają, nie mówiąc o Szwedach, których już raz niechcąco witaliśmy. Przekraczają, jak nasi rodacy w poszukiwaniu smaczniejszego chleba przekraczali i zawsze przekraczać będą granicę zachodnią i północną. Tak już jest, co podobno wynika z geopołożenia i pozostanie na wieki - także po rozsypaniu się Unii Europejskiej. Nie w tym jednak sęk. Chodzi o to, że wschodnia emigracja wlecze ze sobą znaczące problemy, których rozwiązanie spada niechybnie na lokalne samorządy. W tym właśnie sęk!
4 grudnia ub. roku warszawska straż miejska przywiozła do „Emaus” roztrzęsioną Ruzanne K., obywatelkę Armenii, która do stolicy trafiła z Więcborka. Zdaniem Zalewskiej zarówno kobieta, jak i jej 3,5-letnie dziecko byli ofiarami przemocy ze strony męża Gevorga H. Po prawdopodobnym wywiadzie z Ruzanne stwierdziła nadto, że dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Więcborku, w którym, jak podkreśliła, Armeńczycy „na stałe mieszkają”, „ zdecydowanie odmówiła udzielenia pomocy”.
Nie udało nam się skontaktować z Joanną Zalewską i nic nie wskazuje na to, że będzie to możliwe w najbliższym czasie. We wtorek po południu jedna z jej koleżanek dyżurujących w „Emaus” potwierdziła fakt sporządzenia skargi do wojewody, opisała też pokrótce przebieg zdarzenia odbiegający znacznie od treści niewiarygodnej skargi. Zastrzegała się jednak, że nie może odpowiadać za czyny koleżanki. Nie byliśmy w stanie dowiedzieć się, m.in. na jakiej podstawie Zalewska nazywa męża Armenki „sprawcą przemocy”. W skardze Zalewska pisze: „Sprawca przemocy w rozmowie telefonicznej ze mną przyznał, że może z żoną zrobić, co zechce, obecnie chciał jej się pozbyć, ale wstydził się wyrzucić kobietę w miejscowości, w której mieszka. Przyznał również, że p. Ruzanne nie zobaczy więcej swojego dziecka”... Czy pracowniczka socjalna rozmawiała rzeczywiście z mężem Armenki, tego w żaden sposób nie udowadnia. Nie wyjaśnia też, czy „niezobaczenie” dziecka może się wiązać z pozbawieniem życia. Jedno jest pewne, jeśli autorka skargi nie zmyśla, to po tej rozmowie weszła w posiadanie wiedzy o groźbie karalnej, a zatem była zobowiązana zgłosić ten fakt organom ścigania. Policja w Więcborku nie odnotowała żadnego zgłoszenia ze stolicy, przepełnionego troską o los dziecka i jego matki.
Nasza wtorkowa rozmówczyni z „Emaus” na pytanie, czy Armenka mogła konfabulować, powodowana choćby dramatem krótkotrwałego rozstania z dzieckiem bądź też chęcią zwrócenia na siebie szczególnej uwagi - odparła: – Niewykluczone.
Joanna Zalewska w skardze do wojewody wielokrotnie akcentuje co najmniej ambiwalentną, a nawet skandaliczną postawę Zofii Mueller. Czy miała jakiekolwiek przesłanki? W obliczu znanych dotąd faktów nie miała.
4 grudnia ub. roku Armenka znalazła się w „Emaus” i była tam do przyjazdu męża, do 8 grudnia. Dzień później rodzina w komplecie była już w Więcborku. Dlaczego Zalewska skargę sporządziła dopiero 12 grudnia, kiedy faktycznie problem Ruzanne K. już nie istniał?
Do dzisiaj Armeńczycy mieszkają w niewielkim mieszkaniu w centrum miasta. Z relacji osób spotykających i znających ich na co dzień nie wynika, żeby ta liczna rodzina była nieszczęśliwa. Kto zatem tym wszystkim steruje?
Sztuczna afera
Każdy, kto choćby powierzchownie zna sytuację na powiatowej „murawie”, doskonale wie, że piłkę, wzorem ich idola z Kaszub, chcą rozgrywać członkowie i miłośnicy Platformy Obywatelskiej, od których rojno we wiodących komitetach wyborczych. Na swoim blogu poseł Kuźmiuk dzieli się taką refleksją: „Dobrze, że Papież Benedykt XVI powołał na funkcję Prymasa arcybiskupa Józefa Kowalczyka, bo gdyby tego nie zrobił, to w tej nawale nominacji dokonywanych przez marszałka Komorowskiego na różne stanowiska i to mogłoby zostać obsadzone przez Platformę”. Pisał to krótko po katastrofie, niewykluczone, że zbrodni smoleńskiej. Ten sam gorszący ciąg obserwowaliśmy także w wykonaniu Iwony Kozłowskiej, obecnej posłanki schowanej na razie głęboko za immunitetem. Popadająca w coraz większe kłopoty Polska zna potężną ilość podobnych sytuacji. Ci, co podobno brzydzą się hakami, sami je mnożą na potrzeby opacznie pojmowanego „wypłynięcia na głębię”. Nieuważne słuchanie nauk papieskich, zwłaszcza w środowisku ulizanych karierowiczów, kończy się fatalnie. Przypominamy naszym lokalnym, których w tym powiecie wszyscy świetnie pamiętają, że także ich wielki Polak, parafrazując św. Pawła tak mówił: „Solidarność - to znaczy: jeden i drugi, a skoro brzemię, to brzemię niesione razem, we wspólnocie. A więc nigdy: jeden przeciw drugiemu”. Pamiętajcie o tym, karierowicze, zwłaszcza podczas najbliższej sesji Rady Powiatu Sępoleńskiego, przyjmując do wiadomości fakty, a nie „fakty” zmyślone w Warszawie, zachęcające do podniesienia ręki i pokonania jednej na korzyść drugiego.
Cała ta afera rozpętana przez radną Suchomską nie trzyma się kupy. Zofia Mueller w armeńskim zamieszaniu nie dostrzega swojej winy. Szczególnie zwraca uwagę na kłamstwa zawarte w skardze Zalewskiej. Padające rzekomo z jej ust sformułowania, opisujące sytuację rodziny armeńskiej, nigdy nie zostały wypowiedziane. Do wielu z nich odnosi się wręcz z obrzydzeniem. Zdaniem Zalewskiej pracownicy więcborskiego Ośrodka Pomocy Społecznej potwierdzili „opisywaną” sytuację. Tymczasem, jak się dowiadujemy, w rzeczywistości ośrodek posiada sprzeczne informacje. Nie jest tajemnicą, że w wyniku wielokrotnych rozpoznań sytuacji rodzinnej Armeńczyków, ci przyjęli postawę niewyrażającą zgody na współpracę.
W opinii asp. Krzysztofa Milachowskiego, kierownika Posterunku Policji w Więcborku, nikt z tej rodziny nigdy nie był notowany w policyjnych notesach. Warto dodać, że rutynowo wszystkimi obcokrajowcami z naszego terenu interesuje się Komenda Wojewódzka Policji w Bydgoszczy. Także w tym kontekście nigdy nie było wokół tej rodziny żadnych podejrzeń ani złych opinii.
Zaloguj się lub Zarejestruj aby dodać komentarz.