Hala to nie sala
Bardzo droga, przerastająca możliwości budżetowe, hala sportowa w Sypniewie zamiast znacznie tańszego boiska wielofunkcyjnego – to ostateczna decyzja większości radnych. Decyzja gwałcąca zdrowy rozsądek, logikę, a nade wszystko obowiązekdbałościopieniądzepubliczne. Czy któryś z radnych głośno to analizował? Nie! Większość radnych, nawet tych, co to ze spuszczonymi głowami podnosiła ręce za budową hali, sygnalizowała jedynie, że zostali w pewnym sensie oszukani. Oszukani oczywiście przez burmistrza, bo to przecież on odpowiada za trwonienie pieniędzy na nieprzemyślane inwestycje. Mówili o niedoinformowaniu, o beznadziejnej wiedzy natemat obu inwestycji. Potwierdzali to podczas ostatniej sesji niemal na każdym kroku, mówiąc choćby o zamierzonejbudowiesaligimnastycznej w Sypniewie. Tymczasem zgodnie z projektem hala ma zająć powierzchnię 1837 metrów kwadratowych! Większość zajmie wielofunkcyjna hala o długości 44,78 m i szerokości 27,89 m z trybunami na ponad 220 miejsc. W kolejnych 25 m długości i blisko 20 m szerokości znajdą się dwie duże sale rehabilitacyjne, magazyny, sanitariaty, pokój nauczycielski, liczne szatnie, przedsionki, ciągkomunikacyjnyisalewykładowe.
Koncepcja budowy hali sportowej w Sypniewie zrodziła się w 2009 roku, kiedy to tamtejszej Szkole Podstawowej im. Ziemi Krajeńskiej stuknęło pół wieku. Podczas okolicznościowej akademii głównym prezentem składanym na ręce dyrektor Jadwigi Misiak była wstępna dokumentacja. Przywiózł ją Józef Kujawiak z Waldemarem Kuczerepą - tym samym, na którego burmistrz Toczko zwalił odpowiedzialność za „padniętego orlika”.
Hala w Sypniewie ma powstać do 2016 roku. Jak się „budowniczowie” Toczko z Kujawiakiem sprężą, to może być oddana na wybory w 2014 roku. Wątpliwe jednak, że przedłużą tym swoje kadencje. Wszak inwestycje w przypadku Więcborka mnożą długi, a te z rosnącym ogonem raczej wysadzają z ciepłych posad.
Podczas ostatniej sesji rady miejskiej radny Balcer próbował naciągać na karkołomne myślenie. Twierdził, że gdy kogoś nie stać, to kupuje tańszą komórkę, czyniąc analogię do budowy niezmiernie potrzebnego boiska wielofunkcyjnego. Trudno uwierzyć, że taką filozofię może zgłaszać wiceprzewodniczący rady. Jeśli kogoś niestać, to nie kupujewcale. Zwłaszcza gdy mowa o telefonie, którego nabycie w porównaniu z utrzymaniem nie stanowi większego problemu. Generalnie, jeśli kogoś nie stać na boisko za milion, to tym bardziej - na halę za pięć i pół miliona. Ale z pozycji radnego takie proste zależności nie wchodzą w rachubę.
Zaloguj się lub Zarejestruj aby dodać komentarz.