Opowieści krajeńskie
Komierowo w rozsypce
Łukasz Jakubowski, 21 grudzień 2017, 15:24
Średnia:
0.0
(0 głosów)
Kilka wieków jednej familii w jednym miejscu musi odcisnąć piętno na wystroju rodowego gniazda. Kilka wieków Komierowskich w Komierowie sprawiło, że przed wybuchem II wojny światowej wnętrza pałacu można było traktować jako rodzinne muzeum. I co ciekawe – pewnej części komierowskich skarbów udało się przetrwać wojnę. Ich losy staną się tematem mojej dzisiejszej opowieści.
Zdjęcie ze zbiorów Janiny i Andrzeja Komierowskich - jeżeli nie jest to fotografia wnętrza jednego z pomieszczeń pałacu w Komierowie, to jest to chociaż wskazówka, jak takie wnętrza mogły wyglądać.
Mieczysław Orłowicz, znany krajoznawca, w swoim Ilustrowanym przewodniku po województwie pomorskim, wydanym w 1924 roku, pałacowi w Komierowie poświęcił tyle samo miejsca, co każdemu z powiatowych miast. Pisał wtedy jeszcze o neogotyckiej budowli, którą Komierowscy w tym samym czasie, kiedy wydano tę książkę, zaczęli rozbudowywać i przebudowywać do jej obecnego kształtu. Ilość akapitów poświęconych temu majątkowi nie była dziełem przypadku czy grzecznością wobec właścicieli. Komierowo stanowiło po prostu jedną z najbardziej interesujących lokacji w powiecie sępoleńskim. O wnętrzach siedziby rodowej Komierowskich Orłowicz pisał tak: We dworze znajduje się pokaźna biblioteka oraz archiwum rodzinne zawierające rękopisy i dokumenty od XV w. Oprócz tego jest tu przechowywany bogaty strój damski ślubny z XVI w. oraz portrety członków rodziny Komierowskich i spokrewnionych z nimi rodzin Rydzyńskich, Wiesiołowskich, Grudzińskich, Zboińskich, Sikorskich, Kurnatowskich, Święcickich, Radzimińskich, bisk. Szembeka, a z nowszych czasów ks. arcyb. Stablewskiego. Więcej szczegółów na temat pałacowych wnętrz podaje nam Maria z Komierowskich Janta-Połczyńska: Dla mnie pobyt kilkutygodniowy w Komierowie porównać tylko mogę z jakimś uroczym snem. Wpierw wnętrza dworu były zupełnie odmienne od nieżychowskiego. Wisiało jeszcze dużo więcej portretów, a bywały między nimi alegoryczne obrazy, np. generała Jakuba Komierowskiego, który zmarł na skutek ran odniesionych w bitwie pod Nowem w 1806 r. i który umierając, wypisał na ścianie swą krwią: „Jeszcze Polska nie zginęła” [czyżby jakaś kopia Umierającego żołnierza wolności? – aut.]. Na drugim obrazie widziało się młodego myśliwego, który ze strzelbą na ramieniu wybiera się na polowanie, a którego przestrzega starszy dzierżący dużą książkę do nabożeństwa, że nie godzi się polować w niedzielę. Potem było kilka portretów biskupa Rydzyńskiego, jeden bardzo piękny z jego pobytu w Rzymie. Ile wzruszeń budziły we mnie stare sprzęty, a głównie zegary wydzwaniające co kwadrans godziny, gdy każdy z nich miał inny swoisty dźwięk. W dolnych sklepieniach znajdował się zbiór ksiąg, których same okładki, gdy tylko podrosłam, budziły we mnie zachwyt i poważanie dla wiekowej tradycji rodowej. W tym samym tonie wypowiadał się Henryk Sienkiewicz, gość Komierowskich w 1899 roku: Ta ostatnia siedziba [Komierowo – aut.] szczególniej mi się podobała. Jest pałac bardzo stary, a w nim mnóstwo odwiecznych szaf, zegarów i obrazów.
Wystrój rodzinnego gniazda Komierowskich odzwierciedlał długą historię rodu. Na pewno większość sprzętów i dzieł sztuki znanych Sienkiewiczowi czy Orłowiczowi zachowała swoje miejsce w nowym, większym, przebudowanym pałacu (chociaż wymieniono wtedy m.in. stolarkę i odmalowano wnętrza). Liczba bibelotów musiała być w tym gmaszysku ogromna. Meble z litego drewna, w większości zapewne dzieła rzemieślników, w niczym nie przypominały masówki z Ikei. Miejscem ze wszech miar wyjątkowym była bez dwóch zdań pałacowa biblioteka z archiwum, wspomniana i przez Orłowicza, i przez Jantę-Połczyńską. I zauważmy tutaj, że podobnie wyglądały wnętrza innych krajeńskich siedzib znaczących rodów ziemiańskich. Równie imponująco, chociaż bez aż takiej brody, prezentowały się salony i pokoje w Sypniewie, Runowie czy Zamartem. Pewne wyobrażenie o wnętrzach dworów i pałaców dają nam fotografie zgromadzone w Cyfrowym Archiwum Tradycji Lokalnej, które prawdopodobnie zrobiono właśnie w pałacu w Komierowie.
Niestety, większość ziemiańskich skarbów nie przetrwała II wojny światowej - została zniszczona lub rozkradziona. Losy antyków z Komierowa prezentują się na tym tle bardzo ciekawie. Andrzej Komierowski, ostatni z pomorskiej gałęzi rodu, w swoim pamiętniku pisał, że jego ojciec Tomasz na krótko przed wybuchem wojny spakował co cenniejsze rzeczy i wysłał je koleją do Różanki nad Bugiem, będącej w posiadaniu Zamoyskich (z rodziny tej pochodziła Róża – matka Andrzeja, żona Tomasza). Cały jeden duży wagon miał być wtedy zapełniony książkami i dokumentami, dywanami, obrazami, porcelaną, bronią białą i zbrojami, srebrnymi sztućcami, a nawet wiekowymi alkoholami. Co ciekawe, spora część transportu przetrwała kampanię wrześniową. Po zakończeniu walk Niemcy wezwali właścicieli do zabrania przedmiotów z Różanki do pobliskiego Adampola, gdzie mieszkali Zamoyscy i będący pod ich opieką Andrzej Komierowski. Okupant skonfiskował co prawda broń białą, ale zbroja, biblioteka, obrazy i trochę porcelany bez żadnego problemu przeniesiono do Adampola. Komierowski wspomina, że w trakcie porządkowania tego skarbca trzymał w rękach obrazy Fałata, pierwsze wydanie „Pana Tadeusza”, pałacową księgę gości… Wszystko to zostało posegregowane na pamiątki i przedmioty mniej i bardziej cenne. Te cenniejsze postanowiono zamurować w ścianach pałacu. Biblioteka i obrazy trafiły do kanałów centralnego ogrzewania, zbroję i porcelanę zamurowano pod schodami do piwnicy.
Po pewnym czasie Zamoyscy wraz z Komierowskim zostali zmuszeni do opuszczenia Adampola. Majątek przejęli hitlerowcy. Szczęśliwie pochowane skarby nie ucierpiały ani podczas hitlerowskiego zarządu, ani w trakcie obecności Armii Czerwonej. Młody Andrzej Komierowski wchodził po wojnie w dorosłość bez taryfy ulgowej. Odebrano mu majątek w Komierowie, ojca jesienią 1939 roku zamordowali Niemcy, matka zmarła jeszcze przed wojną. Spuścizna poprzednich pokoleń miała teraz stanowić podstawę jego utrzymania. Już w 1945 roku Andrzej sprzedał resztki biżuterii matki (w listopadzie klejnot największy – broszkę ze szmaragdem), stare manuskrypty (w tym rękopis Sienkiewicza), suknię ślubną, haftowany żupan… Jeszcze w latach 40. właściciela zmieniła również biblioteka. Ponad 2000 woluminów, w tym nieco ponad 500 starodruków, zostało sprzedanych bibliotece Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Reszta dokumentów trafiła natomiast do Archiwum Głównego Akt Dawnych (AGAD). Tam zostały one podzielone – część została w AGAD, część trafiła do Archiwum Państwowego w Bydgoszczy.
Możemy sobie tylko wyobrazić, jak niesamowitym miejscem musiała być biblioteka w Komierowie w swoich złotych latach. Jakie uczucie wywoływały u domowników oraz gości te wszystkie starodruki i rękopisy – dowody długiej i chlubnej historii rodu. Prawdopodobnie gdzieś tam cieszą oko swoich właścicieli i broszka ze szmaragdem, i suknia ślubna, i haftowany żupan. Czy pochodzenie tych skarbów jest znane obecnym posiadaczom? Nie wiemy! Cytowana już Maria z Komierowskich Janta-Połczyńska twierdziła, że wzmiankowanym rękopisem Sienkiewicza były Listy z Afryki (czy wszystkie – nie podaje). I jeśli miała rację, to życie być może dopisało niedawno kolejny rozdział do dziejów dawnych pamiątek z komierowskim rodowodem. Dosłownie kilka dni temu na aukcji sprzedano bowiem rękopis Listów… (a dokładniej – listy V i VI). Ich cena wywoławcza wynosiła 45 tys. złotych, szczęśliwy nabywca zaoferował nieco ponad 50 tysięcy.
Komentarze do artykułu
Dodaj komentarz
Zaloguj się lub Zarejestruj aby dodać komentarz.
Zaloguj się
Najczęściej czytane
5 października 2013 r. w Gdańsku zmarł Henryk Napieralski, gorący...
Na początku 1945 r., kiedy front przekroczył linię Wisły, a wojska...
Była bardzo pracowita i kochała pomagać innym. Swoją dobrocią,...
Najwyżej oceniane
Była bardzo pracowita i kochała pomagać innym. Swoją dobrocią,...
Czasami trzeba czekać wiele, wiele lat, żeby poznać swoje prawdziwe...
5 października 2013 r. w Gdańsku zmarł Henryk Napieralski, gorący...