Koziel zrezygnował ze stołka
W ubiegły piątek Karol Koziel złożył na ręce burmistrza pisemną rezygnację. Nie chciał dłużej pełnić obowiązków dyrektora Miejsko Gminnego Ośrodka Kultury
w Więcborku. W mieście trwają spekulacje dotyczące przyczyn jego odejścia. Oficjalnie mówi się o powodach osobistych chociaż gdzieniegdzie słychać o naciskach ze strony władz.
– Rezygnacja została przyjęta. Karol Koziel będzie zarządzał pracą placówki do końca sierpnia. Ogłosiliśmy konkurs na stanowisko dyrektora. Powinien się rozstrzygnąć do końca miesiąca – informuje Iwona Sikorska, zastępca burmistrza Więcborka.
Karol Koziel został dyrektorem Miejsko Gminnego Ośrodka Kultury w 2007 roku. Zastąpił na tym stanowisku Aleksandrę Wegner, której było nie po drodze z nowym burmistrzem. Praca dyrektora przez wielu obserwatorów życia kulturalnego była oceniana krytycznie. Ostatnio wśród jego oponentów byli również przedstawiciele władz samorządowych. Nie mogło być inaczej skoro Karol Koziel bez problemu potrafił łączyć obowiązki dyrektora domu kultury z pracą
w szkole.
* * *
Nie da się ukryć, że działalność więcborskiej kultury, tej paskudnie kosztownej, za publiczne pieniądze, nie przynosiła ostatnio gminie chluby. Towarzystwo skupione wokół bezradnego Karola Koziela zapisało na swoim płatnym koncie ledwie garstkę dokonań. Drobne, raczej ze wstydem klecone imprezki plenerowe, na które zachęcały hasełka z krzywo wiszących i poszarpanych płóciennych banerów, sprowadzały się niemal wyłącznie do koncertu orkiestry dętej (już nie strażackiej, święcącej w przeszłości drobne sukcesy), śpiewania ze dwóch - trzech dziewczyn, które także świetnie radzą sobie bez jakiegokolwiek szyldu, konkursów i konkursiczków dla niezorientowanej w całym tym zamieszaniu dziatwy. Mizerny, a nawet tragiczny obraz dokonań domu kultury nie prowokował radnych, no bynajmniej tych sprzymierzonych z ,,Przymierzem”, którzy tworzą rzekome zaplecze dla burmistrza.
Podczas styczniowej sesji rady miejskiej pojedyncze, ale słuszne głosy niezadowolenia pod adresem Koziela stłumili radni: Jan Antczak i Henryk Szwochert. Nikt dotąd nie widział ich w rzędach oklaskujących dorobek Karola Koziela. Pierwszy za to ocenił wedle średniej polityków z kręgów rządzących: – Jest okay! Nie trzeba bełkotać i tak musicie się zamknąć na zero – podsumował naruszenie dyscypliny finansowej domu kultury. Drugi był jeszcze bardziej szczery. Niską ocenę efektów działalności placówki kulturalnej tak skwitował: – Tam jednak coś się dzieje. Wzywał jednocześnie, nie wiadomo kogo, do niesienia pomocy w uszczelnianiu okien. Ot, radny też coś robi.
Dzisiaj już widać, ponad wszelką wątpliwość, że szczelność okien nie wpłynęła na osiągnięcia artystyczne. Mają rację rozmaici malkontenci nie zwracający uwagi na szczelność stolatki otworowej, że w Sępólnie też ich nie ma, a na scenach tu i ówdzie gromadzą się średni albo jako tacy płatni artyści. Ale się gromadzą, a w Więcborku absolutnie nie! W Kamieniu poskomunistyczny przybytek kultury też ma swoje mankamenty, jednak nieszczelność okien nie powoduje merytorycznej dekompresji. Od kilku lat śmiało kreślony program artystyczny realizują głównie lokalni artyści. Tak szumnie trzeba nazwać wszystkich tych, nawet ledwie urodzonych, którzy przywdziewają zdobione stroje, rysując w tańcu ludowe figury oklaskiwane przez wyrobioną publiczność i tę znad Mochla, i tę szczelnie wypełniającą salę widowiskową ośrodka kultury.
Karol Koziel przekonał się, że kierowanie placówką kulturalną nie jest łatwe. Szkoda, że zorientował się dopiero tak późno, kiedy właściwie wszystko zostało rozłożone. Szkoda, że zatrudniający go burmistrz Paweł Toczko tak długo tolerował, a bywało, że tuszował brak jakichkolwiek osiągnięć. Orkiestra dęta choćby grała na 150 instrumentach blaszanych i jednym dobrym bębnie nie nadrobi widocznych braków. Czy ktokolwiek z burmistrzem na czele pomyślał, co będzie, kiedy Ania Kamińska, Sara Racinowska, Agnieszka Ryduchowska czy najświetniejsza Katarzyna Żelezik nie zechcą wyjść na scenę pod szyldem Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury? Kompletna klapa, a wtedy już tylko prześwietni: Irena Santor, Jerzy Połomski, Halina Kunicka, Gang Marcela i na koniec Happy End - oczywiście za pieniądze pozostałe z uszczelnienia okien.
Mieszkańcy Więcborka, i to z różnych warstw społecznych, chcą oglądać dorobek artystyczny domu kultury na dobrym poziomie. Chcą słuchać i podziwiać w ruchu orkiestrę dętą w pięknie skrojonych mundurach strażackich, prowadzoną przez sprężystego tamburmajora z długonogimi werblistkami na czele. Czy chcieć to znaczy móc? W dobrze zorganizowanych gminach, gdzie burmistrz demokratycznie wybranych radnych nie dzieli na swoich i wrogów, tak jest. W gminach, w których burmistrz i przewodniczący rady niewygodnych radnych sadzają po kątach tak, niestety, nie jest. Coż, kultura polityczna, a i mankamenty osobiste często burzą atmosferę twórczej pracy, która powinna cechować każdy, w tym więcborski samorząd.
PS. Nowym dyrektorem Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury ma zostać, przynajmniej tak miejskie wróble ćwierkają, człowiek spod batuty Karola Koziela, kornecista więcborskiej orkiestry dętej, Adam Sawicki. W ostatnich wyborach samorządowych startował on z listy Platformy Obywatelskiej do rady powiatu i zgromadził całych 60 głosów.
Piotr Pankanin
Zaloguj się lub Zarejestruj aby dodać komentarz.