Po morzach i oceanach z Tolkiem Kantakiem
Sama długość ostatniego rejsu, który trwał 502 dni to już nie lada wyczyn. Wyobraźmy sobie, że przez ten czas nieduży jacht staje się naszym domem. Wszystkie codzienne czynności nabierają innego znaczenia. Trzeba je wykonywać tak, by nie przeszkadzać pozostałym członkom załogi. Przez większość czasu w mniejszym lub większym stopniu uczestnikom rejsu towarzyszy kołysanie. Sen - czyli to, co człowiekowi daje siłę do działania, ma miejsce na kojach. Te ograniczone gabarytami łóżka to zarazem jedyne miejsce wypoczynku i odosobnienia- a spokoju i chwili samotności potrzebuje przecież każdy z nas. Elementy powyżej wymienione to wyłącznie nieliczna część trudów, z jakimi Tolek i współtowarzysze musieli się zmagać. W tym miejscu możemy sobie postawić pytanie: Co daje taka podróż?
Celująco odpowiedział na nie więcborski żeglarz - podczas swojej „morskiej opowieści”. Przede wszystkim niezapomniane widoki, które zapadają w pamięć na całe życie. Lodowce o przeróżnych kształtach, wodospady o imponujących gabarytach, gejzery. Słynne ryczące czterdziestki - czyli pas wód oceanicznych, który ciągnie się nieprzerwanie wokół południowej półkuli ziemskiej, pomiędzy 40 i 50 stopniem szerokości geograficznej. W tych miejscach wieją stałe wiatry zachodnie charakteryzujące się ogromną prędkością. To właśnie one są przyczyną częstych sztormów w tym rejonie naszego globu. Niezapomnianym przeżyciem jest samo opłyniecie przylądka Horn, który należy do żeglarskich ośmiotysięczników, w tym miejscu wielu dobrych marynarzy zostawiło na zawsze swoje statki, a nawet to, co najcenniejsze, czyli życie. Podczas wyprawy Tolek odwiedził miejsce na obecnej Islandii, gdzie zebrał się pierwszy na świecie parlament. Miał okazję przyjrzeć się z bliska największej na świecie skrzynce pocztowej, do której z całego świata napływają listy do Świętego Mikołaja. To, co pozostało w pamięci członków wyprawy, to z pewnością ludzie, których napotkali po drodze. A w szczególności Polonia. Sam Tolek przyznał, iż w każdym porcie, do którego zawinęli spotkali jakiegoś Polaka. Czasami, jak to miało miejsce w Kanadzie, przyjmowano ich ,,z ogromną pompą, iście po królewsku” - jak stwierdził więcborski żeglarz.
Podczas rejsu na ,,Solanusie” zdarzały się awarie. Raz zepsuł się silnik i zabrakło prądu. Wszystkie urządzenia przestały działać. Do nawigacji pozostały wyłącznie gwiazdy - trasa wytyczona dzięki ich położeniu pozwoliła jachtowi bezpiecznie dotrzeć do portu. W połowie drogi trzeba było w jednym z portów podnieść łódź i wyczyścić ją ze skorupiaków oraz polipów, ponieważ z powodu ich nagromadzenia niemożliwe stało się kontynuowanie podróży. W czasie spotkań z więcborskim żeglarzem obecni mogli wysłuchać jeszcze wielu zajmujących opowieści, których spisanie zajęłoby wiele czasu. Wszystkie etapy zaproszony gość pokazywał na mapie, a dodatkiem do całości był pokaz zawierający 150 wyselekcjonowanych fotografii. Życzymy Witoldowi Kantakowi jeszcze wielu podobnych wypraw i przesyłamy marynarskie pozdrowienie Ahoj!
Ryczące czterdziestki, strefa ryczących czterdziestek – pas wód oceanicznych biegnący nieprzerwanie wokół południowej półkuli kuli ziemskiej, w przybliżeniu pomiędzy 40° i 50° szerokości geograficznej południowej, wzdłuż którego wieją stałe, wiatry zachodnie, o bardzo dużej prędkości, będące powodem częstych sztormów. Rejon związany z działalnością cyklonów w południowej strefie niskiego ciśnienia. Akwen trudny nawigacyjnie i niebezpieczny dla statków.
Zaloguj się lub Zarejestruj aby dodać komentarz.