Styczeń, pierwszy miesiąc wiosny
Szli stłoczeni między poboczami, w mrozie i śniegu, niczym pokutnicy. Wśród nich hitlerowcy prowadzili jeszcze więźniów - Polaków, którzy nierzadko po drodze umierali z wycieńczenia albo od kuli. W styczniu za uciekinierami przybyły do Sępólna łotewskie oddziały SS, które pod Toruniem rzuciły broń i zdezerterowały. Łotysze rozpierzchli się po mieście. Splądrowali opuszczone przez co niektórych Niemców domy, i ruszyli dalej.
W mieście pierwsze, dalekie i przytłumione póki co odgłosy walk dało się słyszeć 21 stycznia. 25 stycznia pojawił się w Sępólnie oddział łączności Wehrmachtu. Radiowcy zainstalowali się wpierw na rynku, a później naprzeciwko budynku sądu. Wieczorem 26 stycznia władze hitlerowskie wydały rozkaz ewakuacji miasta. Następnego dnia, w piątek 27 stycznia 1945 roku około godziny 5 rano szosą koronowską przyjechały do Sępólna radzieckie czołgi. Resztki niemieckich żołnierzy i mieszkańców uciekły wówczas z miasta w stronę Piaseczna, Sikorza i Trzcian. Rosjanie dysponowali natenczas najlepszymi tankami na świecie. Legendarny T-34 był 26,5- tonową kupą stali wyposażoną w zabójczo skuteczne działo kalibru 76,2 milimetra i serce o mocy 500 KM. Czołgi okrążyły miasto i stanęły u wylotu ulicy Sądowej, przy budynku szkoły, zabezpieczając nadciągającym oddziałom marsz na zachód w kierunku Złotowa. Gmachy szkolne przy Sądowej i Jeziornej zamieniono w szpital i sztab. Na ulicy Sądowej i na Nowym Rynku pojawiły się stanowiska ciężkiej artylerii i dział przeciwlotniczych.
Sępólno znów było polskie. W niedzielę 29 stycznia Polacy zebrani gremialnie na mszy św. ze łzami w oczach odśpiewali wreszcie bez strachu, na cały głos „Boże, coś Polskę”. Ogromną radość psuło jednak niefortunne w dalszym ciągu położenie miasta. Tereny na północ od niego nadal były pod kontrolą hitlerowców. Gdy pomiędzy artylerzystami rozpoczynała się wymiana uprzejmości, niejeden pocisk spadał na miasto. Z powodu ostrzału na teoretycznie wyzwolonym obszarze ciągle ginęli ludzie. Ostatnimi, bardzo tragicznymi ofiarami okupanta stali się Kasprowicz, Hermann i Błaszczyk. Jeszcze 12 lutego radziecki kapitan zarządził ewakuację całego Sępólna, ponieważ od strony Kamienia spodziewano się ataku niemieckich oddziałów pancernych. Na ulicach pospiesznie wznoszono barykady. Do żadnego szturmu nie doszło, natomiast któregoś wieczoru od strony Złotowa nadjechał niespodziewanie jakiś czołg, odrealniony zupełnie jak Don Kichot walczący z wiatrakami. Strzelił celnie w ulokowane przy sądzie stanowisko ciężkiego działa i zniknął. Wracający po tygodniowej gościnie mieszkańcy ze zgrozą przekraczali progi mieszkań, splądrowanych tymczasem przez oswobodzicieli. Cóż, żołnierze radzieccy nie byli poetami wkładającymi róże w mocowania bagnetów. Ci chłopcy całe dotychczasowe życie spędzili w zapyziałych dziurach rozsianych od Wołgi po Ocean Spokojny. Prawdopodobnie mieli mgliste pojęcie o co tak naprawdę walczą. Nigdy nie widzieli żadnego większego europejskiego miasta, a takim miał być Berlin, cel ich wędrówki. Więc w każdym takim Toruniu czy innym Lublinie - jak pół żartem, pół serio opowiadał na wykładzie któryś z moich profesorów - pytali: „Eto Berlin?” „Niet”- słyszeli w odpowiedzi. Brali wtedy pepeszę na ramię i niewzruszeni szli dalej na zachód, do kolejnego „Eto Berlin?”
Dopiero 14 lutego, po zdobyciu Kamienia, Sępólno mogło odetchnąć z ulgą. Po lasach krążyły jeszcze niedobitki wrogich oddziałów, a nad miastem dwukrotnie przeleciały nieprzyjacielskie samoloty zrzucając bomby (jedna spadła nieopodal szkoły, druga trafiła w rzekę), ale koszmar okupacji definitywnie się skończył. O wojnie przypominały poranione podczas walk wieże kościołów: katolickiego i ewangelickiego, 8 spalonych budynków, oraz - przez pewien czas - wielkie składy amunicji w pobliżu dworca kolejowego i kościoła katolickiego. Pozostało tylko rozliczyć się z kanaliami, naprawić zniszczenia i mieć w Bogu nadzieję, że czas szybko zabliźni rany. Taki oto, pełen cierpienia, ale i szczęścia, był styczeń 1945 roku - pierwszy miesiąc wiosny.
W trakcie walk o miasto i jego okolice zginęło ponad 300 rosyjskich żołnierzy. Można mieć do nich różny stosunek, bo aniołami zapewne nie byli. Nie zmienia to jednak faktu, że wyzwolenie okupili życiem. Wypadałoby o tym pamiętać.
A propos mrozów
Od 14 lutego do 4 marca 1929 roku w wyniku nastania iście syberyjskiego klimatu zamknięto wszystkie szkoły w Sępólnie. Kronika SP nr 1 podaje, że 10 lutego termometry wskazały temperaturę -33 stopni Celsjusza. Pokrywa śnieżna, jeśli wierzyć zapiskom, dochodziła przy tym miejscami do 3 metrów. Matkę Naturę naprawdę stać na wiele.
Zaloguj się lub Zarejestruj aby dodać komentarz.