Trzy dni na dwóch kółkach po Kaszubach i Pomorzu
O dokonaniach więcborskich rowerzystów pisaliśmy wielokrotnie. Z niekłamaną przyjemnością relacjonowaliśmy ich wyprawy po Bałkanach, Austrii, Bornhomie, Czechach i Słowacji. Tym razem przywódca grupy Wojciech Kienast skupił się na zwiedzaniu kraju. – Jeżdżę rowerem już od wielu lat i w tym roku udało mi się wraz z kolegą z pracy wyskoczyć na trzy dni, aby pokręcić po Kaszubach i Pomorzu. Trasa wiodła od Więcborka przez Chojnice - Kościerzynę -Lębork -Łebę -Ustkę -Słowiński Park Krajobrazowy -Żarnowska -Izbice -Kluki -Smołdzino -Jarosławiec -Sławno -Krąg -Polanów -Biały Bór – Człuchów -Kamień Krajeński. Całość zakończyliśmy w miejscu startu – opisuje trasę wyprawy Wojciech Kienast. W tym roku wychowawca z Więcborka nie podróżował z grupą sprawdzonych przyjaciół. Na rowerową wędrówkę zaprosił Waldemara Jasiaka, kolegę z pracy, z którym w przeszłości w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym w Łobżenicy prowadzili grupę turystyczną, organizując rajdy rowerowe i piesze. Pasjonaci podróży szybko znaleźli wspólny język. Tegoroczną wyprawę liczącą w sumie 500 kilometrów podzielili na trzy etapy. Pierwszego dnia pokonali 187 kilometrów z Więcborka do Łeby. Dzień później pokonali 111 kilometrów bezdroży Słowińskiego Parku Narodowego i dotarli do Jarosławca. Ostatni dzień stanowił powrót do domu drogą krajową nr 25. – Zdecydowanie najatrakcyjniejszą i zarazem najtrudniejszą częścią wyprawy był przejazd bezdrożami Słowińskiego Parku Narodowego. Utworzono go w styczniu 1967 roku. Jego nazwa pochodzi od Słowińców – niewielkiej grupy etnicznej wywodzącej się od Kaszubów. Zajmuje on powierzchnię 33 tysięcy ha. Większą jego część stanowią wody śródlądowe, przybrzeżne wody Bałtyku, bagna, lasy, wydmy, jak również osady ludzkie. Ścieżka rowerowa poprowadzona jest urokliwymi drogami polnymi wśród lasów i bagien, co stanowi o jej niezwykłej atrakcyjności. W porze deszczowej z całą pewnością jest nieprzejezdna, gdyż przez kilkanaście kilometrów wije się po torfowiskach. Widok wydm, Jeziora Łebskiego, skansenów, osad rybackich, piękno otaczającej przyrody i natarczywość gryzących nas owadów pozostaną na długo w naszej pamięci – relacjonuje przebieg wyprawy Wojtek Kienast.
Obaj rowerzyści po raz kolejny udowodnili, że wystarczy trochę chęci, żeby przeżyć wspaniałą przygodę. Nie trzeba jechać na drugi koniec świata, narażając się na ogromne wydatki. Wystarczy wziąć na plecy namiot, śpiwór, mapę i można rozpocząć podróż. Polska jest przepięknym krajem, pełnym uroczej przyrody i zabytków. Jej poznanie wytrawnym podróżnikom zajmuje lata. Wojtek jako doświadczony obieżyświat doskonale o tym wie, dlatego jego kolejna wyprawa będzie związana z krajem przodków. – Chciałbym pokonać na rowerze wschodnią ścianę Polski, od Mazur aż po Bieszczady. Różnorodność kulturowa tych terenów jest ogromna. Oczywiście myślę również o powrocie na Bałkany i przejechaniu Serbii oraz Bośni i Hercegowiny – mówi nasz rozmówca. Czas pokaże, które z marzeń uda się zrealizować. Napiszemy o tym za rok.
Zaloguj się lub Zarejestruj aby dodać komentarz.