Wielkie rżnięcie w Lubczy

Marcin Misiak rzuca kłodą

Pomysłodawcą turnieju jest prezes Time, Sebastian Fifielski, który znalazł sprzymierzeńców wśród miejscowych strażaków. Swoją cegiełkę do sukcesu dołożyła też gmina Więcbork. Po sierpniowej nawałnicy drwale na brak pracy nie mogą narzekać, a nawet w święto nie odłożyli swoich pilarek. Do rywalizacji przystąpiło sześć dwuosobowych zespołów. Przynajmniej jeden zawodnik w zespole musiał legitymować się uprawnieniami wymaganymi do pracy piłą łańcuchową. Trzy drużyny wystawił Bartosz Jendrzyński z Sępólna. W jednej z nich występował jego syn, Piotr – mistrz Polski szkół leśnych. Ostatecznie okazało się, że drwale z gminy Więcbork byli lepsi. Rozegrano dziewięć punktowanych konkurencji. Kilka z nich wymagało ogromnej kondycji, ale były też takie, które wymagały zegarmistrzowskiej precyzji. Zawodnicy posługiwali się nie tylko pilarkami spalinowymi, ale również piłami ręcznymi typu „moja - twoja” i siekierami. Wymagana była również znajomość sprzętu. Jedną z konkurencji było rzeźbienie pilarką w drewnie. Prace oceniała niezależna komisja składająca się z kibiców. Wygrało serce z napisem „Lubcza” autorstwa Piotra Jendrzyńskiego. Prace zlicytowano wśród kibiców, a ci nie zawiedli i licznie przybyli na turniej, wykorzystując letnią aurę. Zacięta rywalizacja trwała pół dniówki, czyli 4 godziny. Oto kolejność zespołów po 9 konkurencjach.
1. Team Borzyszkowo (Arkadiusz Niewiarowski, Paweł Piłka) 43,5 pkt.
2. OSP Lubcza (Tomasz Niezgoda, Michał Rink) 38,5 pkt.
3. BART I Sępólno (Bartosz Jendrzyński, Janusz Metzmacher) 36,5 pkt.
4. BART II Sępólno (Piotr Jendrzyński, Marcin Misiak) 31 pkt.
5. BART III Sępólno (Paweł Oleszkiewicz, Marceli Kowalski) 23 pkt.
6. Goldan Lubcza (Dawid Palacz, Michał Golik) 16,5 pkt.
Puchary oraz nagrody rzeczowe w postaci sprzętu przydatnego do pracy w lesie wręczał burmistrz Waldemar Kuszewski oraz wiceburmistrz Jacek Masztakowski. Burmistrz dostał od organizatorów upominek w postaci piły ramowej. Teraz będzie mógł od czasu do czasu coś uciąć. Po zakończeniu turnieju okazało się, że liczba kończyn i palców u uczestników była taka sama jak na początku.