Zgoda więcborskich radnych na niegospodarność burmistrza
Dziesięcioro radnych związanych z wyjątkowo niegospodarnym burmistrzem Pawłem Toczką bezwzględnie opowiedziało się za marnotrawstwem publicznych pieniędzy. Argumentacje towarzystwa dającego przyzwolenie swojemu burmistrzowi na złe rządy były porażające. Beata Lida, która w pośpiechu ewakuowała się z sesji Rady Powiatu, by oddać głos w obronie swojego koleżki Pawła Toczki, starała się pokrętnie dowieść, że nieudzielenie burmistrzowi absolutorium, może sprowadzić na gminę określone kłopoty. Zamierzała wmówić, że w takim przypadku spadnie prestiż gminy, a i z dofinansowaniem inwestycji mogą być kłopoty. Tak jakby prestiżem dla gminy Więcbork był niegospodarny burmistrz. Wcześniej radna Lida zapowiadała, że nie weźmie udziału w głosowaniu. Spory zawód swoim wyborcom i kolegom klubowym sprawił Kazimierz Wilczyński. Radny PiS wyłamał się z ustalonej dyscypliny i zajął najgorsze z możliwych stanowisk – wstrzymał się od głosu. Tak beznadziejna postawa dyskredytuje go w oczach więcborczan na zawsze. Uwagę zwraca stanowisko Mariusza Wobszala. Przewodniczący komisji rewizyjnej, znający najlepiej niegospodarność burmistrza i pokrętne wypociny zawarte w piśmidłach RIO, zagłosował przeciw udzieleniu absolutorium.
Tak głosowali więcborscy radni:
Ledwie żółta kartka dla burmistrza
Trzęsienia ziemi nie było. Rada Miejska w Więcborku odrzuciła wniosek komisji rewizyjnej o nieudzielanie burmistrzowi, Pawłowi Toczce absolutorium za 2012 rok. Część radnych przestraszyła się opinii Regionalnej Izby Obrachunkowej, która stwierdziła, że wniosek komisji jest nieprawidłowy w świetle obowiązujących przepisów. Przewodniczący komisji Mariusz Wobszal w prosty sposób udowodnił, że RIO nie jest wiarygodna, ponieważ wydaje sprzeczne opinie. Mimo to komisja wykonała znakomitą pracę. Nikt nie dyskutował z wynikami kontroli. Wykryte przypadki niegospodarności czy też zaniechań, które kosztowały więcborskiego podatnika prawie 200 tysięcy złotych, są faktem, którego nie sposób podważyć, a komisja zajęła się tylko wycinkiem pracy burmistrza i jego urzędników. – Gmina to nasze wspólne podwórko i takiego bałaganu na nim nie może być – mówił radny Andrzej Wenda, który jednak stanął po stronie burmistrza.
To był pierwszy przypadek w historii samorządów na terenie powiatu sępoleńskiego, kiedy komisja rewizyjna, oceniając wykonanie budżetu za poprzedni rok, postawiła wniosek o nieudzielanie absolutorium burmistrzowi. Oparła go na analizie sprawozdań finansowych, ale przede wszystkim kilku niekorzystnych jak się okazało umów, które zawarł burmistrz Więcborka narażając gminę na straty finansowe. Uznano to za przejaw niegospodarności.
To nie ja, to burmistrz Sępólna
„W trakcie prac komisja kierowała się kryteriami: legalności, gospodarności, celowości i rzetelności” – czytamy w uzasadnieniu wniosku. Przypomnijmy, że analizując dokumentację związaną z inwestycją pod nazwą : „Zagospodarowanie nabrzeża Jeziora Więcborskiego” komisja stwierdziła, że w wyniku uchybień gmina poniosła straty w wysokości 170. 009,99 zł. Chodzi o niekwalifikowane roboty dodatkowe, które wykonano na przełomie maja i czerwca ubiegłego roku, a protokół konieczności poparty dwoma kosztorysami sporządzono dopiero w drugiej połowie listopada. Stosowną umowę z wykonawcą podpisano jeszcze później. Mało tego, w negocjacjach cenowych z wykonawcą nie uczestniczył przedstawiciel gminy Więcbork. Co to za negocjacje, jeśli prace były już wykonane? – Zgodnie z zapisami umowy inwestycja miała być zakończona do 31 października 2012 roku. Potrzeba wymiany gruntu wyniknęła na początku 2012 roku. Jednak wykonawca na własne ryzyko wszedł na plac budowy wcześniej. Umowa na ilość przyznanych środków była podpisana 3 lutego 2010 roku i zgodnie z jej zapisami żadne prace dodatkowe nie podlegały negocjacjom. Nie było mowy o refundacji. Zgadzam się, że jest to wina projektanta. Odpowiednie działania odszkodowawcze będziemy mogli podjąć, kiedy gmina Sępólno przekaże nam ten obiekt – tłumaczył się z tego zarzutu Paweł Toczko.
– Gdyby nie komisja, te sprawy nie zostałyby wykryte. Komisji chodziło o pociągnięcie projektantów do odpowiedzialności. Przecież ktoś z urzędu tego pilnuje. Mi się to cholernie nie podoba – to głos radnego Jana Antczaka.
– Na komisji tłumaczył nam pan, że projektant nie żyje i nie ma kogo pociągnąć do odpowiedzialności. Teraz mówi pan inaczej. Kłania się brak nadzoru nad inwestycją ze strony gminy. Nie wyobrażam sobie, że ten, kto płaci nie interesuje się celowością wydatków – mówił radny Waldemar Kuszewski. Mamy tutaj do czynienia z kuriozalnym przypadkiem.
W inwestycji wartej 2.305.163 zł, gmina Więcbork była potrzebna tylko jako płatnik. Za całą resztę odpowiadała gmina Sępólno jako inwestor. Zatem już z góry podpisano umowę niekorzystną dla płatnika. Doszło więc do sytuacji, w której burmistrz Sępólna podłożył przysłowiową świnię swojemu koledze z Więcborka. Zresztą, w ulotce informacyjnej kolportowanej za pieniądze podatnika na terenie Sępólna burmistrz Waldemar Stupałkowski wśród inwestycji gminnych wykonanych w 2012 roku wymienił kompleks sportowo-rekreacyjny na plaży w Więcborku. Nawet mieszkańcy stolicy powiatu się z tego śmiali.
To nie torf, tylko piasek
Radny Kuszewski, a wcześniej członkowie komisji rewizyjnej, pytali o czarnoziem, który rzekomo zniknął z więcborskiej plaży w tajemniczych okolicznościach. Do naszej redakcji zgłosił się informator, który twierdził, że potajemnie wywieziono go na teren inwestycji melioracyjnej w Kawlach i Grochowcu. W trakcie obrad sesji Rady Miejskiej burmistrz Toczko poinformował, że po naszym artykule zainteresował się tą sprawą i otrzymał pisemne oświadczenie wykonawcy- firmy Hydro-Eko z Chojnic. Z jego treści wynika, że urobek z wykopu nie był czarnoziemem, ale tzw. piaskiem drobnym i wykorzystano go do podniesienia terenu wokół inwestycji. Zdaniem wykonawcy z budowy nie zniknął nawet metr sześcienny urobku, co ma potwierdzać odpowiednia dokumentacja, także fotograficzna. Tej sprawy dzisiaj nie sposób rozstrzygnąć, ale gdyby burmistrz i jego urzędnicy interesowali się tym, co dzieje się w ich gospodarstwie, to dzisiaj nie byłoby niepotrzebnych domysłów czy wątpliwości.
Drobna pomyłka księgowej. O ponad 30 tysięcy złotych
Kolejny zarzut komisji rewizyjnej dotyczył podpisania niekorzystnej umowy dzierżawy pomieszczeń ośrodka zdrowia przez podmioty medyczne, głównie spółkę Provita. Na tej umowie gmina miała stracić 61.410,83 zł. Jak stracić na dzierżawie majątku? Wyjaśnialiśmy to w ubiegłym tygodniu, ale dla pełnego obrazu sytuacji przypominamy, że wcześniej Provita płaciła symboliczny czynsz od metra kwadratowego powierzchni plus opłaty za wszystkie media. Wykorzystując sytuację, poddzierżawiała pomieszczenia innym podmiotom, ale za wyższe stawki.
W ramach urealnienia wysokości czynszu podniesiono go do kwoty kilkunastu złotych, ale w tej stawce mieściły się opłaty za media. W myśl tej zasady dzierżawcy nie zależało na oszczędzaniu ciepła, wody czy energii elektrycznej. Mało tego, umowa mogła być anektowana tylko raz w roku. W ten sposób właściciel nie mógł skutecznie reagować na podwyżki cen mediów. Summa summarum, budżet gminy stracił na tym interesie, ponieważ powstała konieczność wyrównywania różnic w przychodach z czynszu i kosztach. Jednym słowem, interes życia, ale nie dla właściciela obiektu. W protokole komisji wyliczono, że dzierżawa w ubiegłym roku wygenerowała stratę w wysokości ponad 60 tysięcy złotych. Tymczasem dzień przed sesją, na posiedzeniu komisji budżetowej skarbnik gminy Alina Kruk poinformowała, że w swoich wcześniejszych obliczeniach dopatrzyła się błędu i faktyczna strata wynosi 27.353,80 zł. Niby mniej, ale to ciągle strata. – Przepraszam za błąd rachunkowy, który nie powinien mieć miejsca. Chcę powiedzieć, że w chwili ustalania stawki czynszu, w pracach zespołu, który się tym zajmował, brał udział przewodniczący komisji rewizyjnej. To nie była żadna tajemnica, a wynik pewnych wyliczeń – argumentował burmistrz Toczko. Po chwili stwierdził, że nie ma możliwości obciążania poszczególnych dzierżawców za zużyte media i ich opomiarowania. – Przedtem było to możliwe. Jeśli się czegoś nie da opomiarować, to można stosować stawki ryczałtowe wyliczone na podstawie średniego zużycia? – odpowiedziała radna Grażyna Witczak.
Orlik pod napięciem
Kolejną inwestycją, której przyjrzała się komisja rewizyjna to orlik przy Szkole Podstawowej. Okazało się, że już po jego wybudowaniu zakład energetyczny zakwestionował jego lokalizację w zakresie przepisów dotyczących odległości od przebiegającej obok linii średniego napięcia. Uznano, że w przyszłości może to narazić gminę na dodatkowe koszty związane z koniecznością przeniesienia tej linii. Przyczyną takiego stanu jest błąd w projekcie. I znowu ktoś czegoś nie dopilnował. – Projekt uzyskał wszelkie branżowe uzgodnienia i uzyskał pozwolenie na budowę. Nie mówię, że projektant nie zrobił błędu. To jest w trakcie wyjaśniania – tylko tyle do powiedzenia na ten temat miał Paweł Toczko.
Zubożenie społeczeństwa
W swoich materiałach komisja rewizyjna wyraziła również zaniepokojenie katastrofalnie niską ściągalnością należności za czynsze z tytułu dzierżawy i najmu lokali mieszkalnych należących do gminy. Z wyjaśnień przedstawionych przez skarbnika wynika, że jest to ściągalność na poziomie 50 procent. W 2012 roku burmistrz dokonał umorzeń z tytułu zaległości czynszowych na kwotę 127.900,66 zł. Jednocześnie zaległości podatkowe osób fizycznych i prawnych wyniosły na koniec roku 794.985,40 zł. Mimo że w stosunku do roku poprzedniego zaległości te zmalały, to jest to rzeczywiście powód do niepokoju. W 2012 roku w celu ściągnięcia należności podatkowych wysłano aż 2191 upomnień na kwotę 1.364.694,98 zł i wystawiono 342 tytuły wykonawcze na kwotę 138.187,64 zł. To wyraźny sygnał, że coś niedobrego dzieje się u podatników. – Odpowiadam na to jednym zdaniem: zubożenie społeczeństwa – powiedział Paweł Toczko. To święta prawda, tylko że z drugiej strony to, co udało się pozyskać dla budżetu, wydaje się lekkomyślni, o czym świadczą przykłady przytoczone wcześniej.
RIO zmienną jest
Komisja rewizyjna uznała, że zaszły przesłanki do sformułowania wniosku o nieudzielanie absolutorium burmistrzowi za 2012 rok, który podlegał jej ocenie. Zgodnie z ustawą o samorządzie gminnym i finansach publicznych opinię w sprawie wniosku wyraża Regionalna Izba Obrachunkowa, a więc instytucja, która stoi na straży finansów publicznych. Należy pamiętać, że opinia ta nie jest wiążąca dla radnych. Skład orzekający RIO w Bydgoszczy sporządził taką opinię i uznał, że wniosek komisji jest nieprawidłowy w świetle obowiązujących przepisów prawa. RIO stwierdziła, że w kwestii ściągalności podatków i czynszów komisja nie sformułowała zarzutu wobec burmistrza, a jego wyjaśnienia są wystarczające. Jeżeli chodzi o niekorzystną umowę dzierżawy majątku gminnego, to uznano, że jeśli przychody z tej dzierżawy są zgodne z planem budżetowym, to wszystko jest w porządku. Nieważne, że gmina ponosiła na tym straty. Ważne, że prawa strona równa się lewej, w dokumentach oczywiście. Co do inwestycji na plaży, w opinii napisano, że została ona zrealizowana w całości, w terminie i zgodnie z umowami. Natomiast zarzut dotyczący budowy orlika nie jest związany z realizacją budżetu. – Jak to się ma do opinii RIO z ubiegłego roku? Wówczas napisano, że komisja winna prowadzić kontrole nie tylko zgodnie z planem. Powinna również sprawdzać, czy środkami publicznymi gospodarowano zgodnie z prawem, rzetelnie, gospodarnie i zgodnie z przyjętymi celami, a ocena sprawozdania z wykonania budżetu należy do RIO. My tak zrobiliśmy i dzisiaj ten sam skład orzekający mówi coś zupełnie innego. Nic z tego nie rozumiem – powiedział przewodniczący komisji rewizyjnej Mariusz Wobszal po odczytaniu wniosku komisji.
– Absolutorium odnosi się do wykonania budżetu, a nie do moich działań. Komisja rewizyjna w trakcie swoich prac nie respektowała niektórych zapisów statutu gminy. Przez to nie mogłem odnieść się do konkretnych zarzutów – powiedział tuż przed głosowaniem burmistrz Toczko.
Radnym gratuluję konsekwencji i niekonsekwencji
Zgodnie z procedurą przewodniczący rady najpierw poddał pod głosowanie projekt uchwały w sprawie przyjęcia sprawozdania finansowego za 2012 rok. Za przyjęciem sprawozdania głosowało 10 radnych, a Mariusz Wobszal, Waldemar Kuszewski, Grażyna Witczak i Roman Mroczkowski byli przeciwko. W głosowaniu nie brała udziału Beata Lida. W dalszej kolejności pod głosowanie poddano wniosek komisji rewizyjnej o nieudzielanie absolutorium. Tym razem 10 radnych było za jego odrzuceniem, czterech, których nazwiska wymieniliśmy, było za jego przyjęciem, a radny Kazimierz Wilczyński wstrzymał się od głosu. Odrzucenie wniosku komisji nie jest równoznaczne z udzieleniem absolutorium burmistrzowi. W takich przypadkach sprawę absolutorium pozostawia się jako nierozstrzygniętą. Orzecznictwo na ten temat mówi, że w przypadku gdy za podjęciem uchwały o przyjęciu wniosku komisji rewizyjnej o nieudzielanie absolutorium burmistrzowi opowie się mniej niż połowa ustawowego składu rady, to uchwała w sprawie udzielenia absolutorium nie zostaje podjęta, ale nie jest to tożsame z jego nieudzielaniem. Mimo to burmistrz Paweł Toczko jest pierwszym w historii powiatu, który nie uzyskał absolutorium w „normalnym” trybie. Z tego powodu nie było gratulacji, podziękowań i kwiatów, które zwykle kończą procedurę absolutoryjną, a są naprawdę żenujące.
– To jest dla pana bardzo poważne ostrzeżenie. Proszę, aby zweryfikował pan swoje postępowanie – powiedział Henryk Szwochert, przewodniczący komisji finansów.
– Proszę to potraktować jako policzek dla burmistrza i jego pracowników. Trzeba się uderzyć w pierś. Burmistrz powinien wyciągnąć konsekwencje wobec tych pracowników, którzy nawalili – dodał radny Andrzej Wenda.
– Wniosek komisji jest mocny. Żaden z członków komisji nie głosował za propozycją udzielenia absolutorium. Nikt nie myślał o organizowaniu referendum w sprawie odwołania burmistrza. Ustawa mówi, że nieudzielanie absolutorium może być początkiem procedury zmierzającej do zorganizowania referendum, a nie musi. Chcieliśmy jednak wskazać na konkretne nieprawidłowości i zdyscyplinować burmistrza – zakończył dyskusję radny Waldemar Kuszewski.
– A ja bardzo chciałam moim kolegom pogratulować konsekwencji i niekonsekwencji – wtrąciła jeszcze swoje trzy grosze radna Witczak. Dwóch radnych, członków komisji rewizyjnej wykazało się wybitną niekonsekwencją. Podczas obrad komisji wstrzymali się od głosu w sprawie przyjęcia wniosku o nieudzielanie absolutorium, a podczas sesji głosowali za jego odrzuceniem.
– Postaram się wyciągnąć wnioski z tego, co się stało. Teraz wiem, gdzie są nasze słabe punkty – powiedział Paweł Toczko, który mimo wszystko musiał wysłuchać kilku gorzkich słów krytyki.
Zlikwidować absolutorium
Na wielu forach prawniczych i samorządowych krytykuje się instytucję absolutorium. To, co wydarzyło się w Więcborku, przemawia za takim rozwiązaniem. Niepotrzebna w istocie procedura stwarza tylko pozory kontroli rady nad burmistrzem czy wójtem. Tak naprawdę nic nie można mu zrobić. Nieco inaczej jest w samorządzie powiatowym czy wojewódzkim. Tutaj nieudzielanie absolutorium jest jednoznaczne z postawieniem wniosku o odwołanie całego zarządu, ze starostą i marszałkiem na czele. Słowa pochwały należą się więcborskiej komisji rewizyjnej, która wykonała kawał solidnej roboty. Wiemy, że analiza feralnych umów i towarzyszącej im dokumentacji zajęła jej dwa dni. Gdyby nie dociekliwość komisji przykłady niegospodarności nie ujrzałyby światła dziennego. W przypadku dzierżawy ośrodka zdrowia oznaczałoby to dalsze generowanie strat dla budżetu gminy. Trudno się dziwić frustracji radnego Wobszala, który nie może pogodzić się z działaniami składu orzekającego RIO. Wielu radnych już po głosowaniu przyznało, że o ich decyzji zadecydowała nieszczęsna opinia RIO, która i tak ma ostatni glos w sprawie absolutorium. Nawet gdyby Rada Miejska poparła wniosek komisji rewizyjnej o nieudzielenie absolutorium burmistrzowi, to RIO i tak mogłoby w trybie nadzoru uchylić taką uchwałę. Tak czy owak Paweł Toczko, który drugą kadencję zajmuje gabinet burmistrza Więcborka, ujrzał żółtą kartkę. Przed wyborami czeka go jeszcze jedno absolutorium, a za dwie żółte kartki po prostu wylatuje się z boiska. Chyba że tych żółtych kartek do wyborczej urny wpadnie dużo więcej.
Wszystko to dzieje się w czasie kiedy gmina Więcbork balansuje na krawędzi dopuszczalnego ustawą zadłużenia budżetu. Zadłużenie z tytułu zaciągniętych kredytów, pożyczek, emisji obligacji komunalnych oraz zobowiązań wymagalnych na koniec 2012 roku wynosiło 19.114.363,75 zł, co stanowi 49 procent budżetu. Dopuszczalny wskaźnik zadłużenia to 50 procent. Wydatki na obsługę długu wyniosły ponad 1.000.000 złotych. Sytuacja finansów gminnych jest zatem nieciekawa.
Zaloguj się lub Zarejestruj aby dodać komentarz.