Zryw/Real Radzim nareszcie aut!

Robert Lida, Piotr Pankanin, Robert Środecki, Jacek Grabowski, Tomasz Aderjahn, 18 listopad 2012, 05:00
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Relacje z XII kolejki Ligi Powiatowej
 Zryw/Real Radzim nareszcie aut!

Zawodnicy i kibice z Płocicza cieszą się po strzeleniu trzeciego gola. Fot. Tomasz Aderjahn

MTK Orzeł Dąbrowa – Tom-Dach Sitno 0:0
Żk. Bartłomiej Wojtasik Dąbrowa. Sędzia Kazimierz Linke.
Gospodarze ostatniej porażki doznali siedem tygodni temu. Goście w ostatnich dwóch pojedynkach stracili 15 bramek i strzelili tylko jedną. W tej sytuacji faworyt tego spotkania mógł być tylko jeden. Największy urok sportu polega na jego nieprzewidywalności. Tom-Dach dokonał tylko jednej zmiany kadrowej i to zdecydowało o takim, a nie innym wyniku. Broniący do tej pory bramki Sitna Zbigniew Napierski został przesunięty do ataku, a jego miejsce między słupkami zajął obrońca, Sylwester Spichalski. W ten sposób Sylwek został bohaterem meczu. To, co ten chłopak wyprawiał, jest wprost nieprawdopodobne. Jego sprawność fizyczna, szybkość i odwaga w podejmowaniu decyzji zaskoczyła nawet kolegów z zespołu. Jak się później okazało, był zaporą nie do przejścia. Od początku spotkania przewagę  mieli gospodarze osłabieni brakiem Kamila Gbura, który pokutował za kartki. Nie potrafili jednak sforsować dobrze grającej obrony gości. Kiedy udało się już minąć zasieki obronne, piłka i tak lądowała w rękawicach Spichalskiego. Nawet kiedy udało się oszukać bramkarza, przyjezdnym dopisywało szczęście. Tak było po akcjiach w 32. min Mariusza Bartczaka czy w 50. min Przemka Stryszyka. Piłka uderzana do pustej bramki szybowała obok słupka. W miarę upływu kolejnych minut do głosu zaczęli dochodzić goście. Stworzyli kilka sytuacji, które mogły zakończyć się trafieniem. Kamil Bryś broniący bramki MTK musiał wykazać się najwyższymi umiejętnościami. Ostatni kwadrans meczu przypominał walkę bokserską. Obie drużyny okładały się potężnymi ciosami. Każda akcja miała ogromne tempo i mogła przesądzić o losach pojedynku. Kibice dosłownie kipieli z wrażeń. Z każdą minutą w obu ekipach dało się zauważyć wyraźny ubytek sił. Zabrakło ich do strzelenia zwycięskiej bramki, ale udało się ocalić jeden punkt. W drugiej połowie z powodu kontuzji boisko musiał opuścić czołowy snajper gospodarzy Kamil Rudziński. Po drugiej stronie nie pograł sobie dobrze pilnowany Andrzej Hippler. U przyjezdnych chyba swój najlepszy mecz rozegrał Damian Szczepaniak, który był podporą obrony. Wszyscy piłkarze włożyli w to spotkanie całe swoje siły, nikt się nie oszczędzał. W zestawieniu z pozostałymi wynikami tej kolejki remis zadowala obie strony.

Mastel Lutowo Zryw/Real Radzim 16:1 (8:1)
Bramki: Krystian Rychter 9, Krzysztof Prasał 3, Karol Walaszek 2, Kamil Kitza, Karol Fiedler Lutowo. Arkadiusz Prądzyński Radzim. Żk. Mateusz Szydeł Lutowo.  Tomasz Pukrop 2, Lech Pukrop. Czk. Tomasz Pukrop, Janusz Zabrocki Radzim. Sędzia Wiesław Jarząb.
Wydarzenia na boisku w Lutowie spowodowały, że kredyt zaufania udzielony kilkukrotnie zespołowi z Radzimia całkowicie się wyczerpał. Zarząd ligi w oparciu o zapisy w protokole meczowym zdecydował o wykluczeniu (tym razem na dobre) tej drużyny z rozgrywek. Zgodnie z regulaminem wszystkie wyniki spotkań  z udziałem Zrywu zostaną anulowane. Ponieważ ta operacja wymaga trochę pracy, zaktualizowaną tabelę przedstawimy za tydzień. Dzisiejsza uwzględnia wynik boiskowy z Lutowa. Zdajemy sobie sprawę, że ta operacja może przewrócić do góry nogami klasyfikację najlepszych strzelców, ale nie może być tak, że zawodnicy walczą o tytuł króla strzelców, a tu nagle Krystian Rychter strzela 9 bramek w jednym meczu. Wierzymy, że Krystian nadrobi to bardzo szybko, ponieważ ma do tego stosowne predyspozycje.
Sam mecz w Lutowie był żenującym widowiskiem. Goście przyjechali w 10-osobowym składzie. Okazało się, że na boisku pojawił się Janusz Zabrocki, który powinien pauzować za kartki. Tymczasem w protokole wpisano innego zawodnika, Tyberiusza Zielińskiego. Sędzia Jarząb dobrze zna ich obu i bardzo łatwo odkrył oszustwo, nie dopuszczając do gry Zabrockiego. Tenstojąc już za linią boczną w odwecie zwymyślał arbitra i ujrzał czerwony kartonik. Gospodarze w rezerwowym składzie szybko wypełniali worek z bramkami, a ich przeciwnicy winili za to sędziego, cały czas w chamski sposób kwestionując jego decyzje. Później doszły do tego brutalne faule, których efektem były dwa rzuty karne i czerwona kartka dla Tomasza Pukropa. Zachowanie tego osobnika po prostu przemilczymy. Chamstwo do kwadratu. Co najmniej kilkadziesiąt osób słyszało wyzwiska i groźby, które mogą się kwalifikować pod kodeks karny. Sędzia Jarząb jakoś dotrwał do końca meczu, chociaż mógł go przerwać i zadzwonić po policję. Nie chciał jednak eskalować zachowania kilku idiotów biegających po boisku w zielonych koszulkach. W drużynie gości jest kilku zdolnych i rozsądnych chłopaków, miejsca w innych zespołach nie powinno dla nich zabraknąć.

LZS Płocicz – Time Lubcza 3:3 (2:1)
Bramki: Arkadiusz Fridehl 2, Jarosław Beker Płocicz. Michał Baumgart, Andrzej Wilczyński oraz samobójcza Lubcza. Żk. Tomasz Fridehl Płocicz. Andrzej Twardowski Lubcza. Sędzia Henryk Wirkus.
Ten pojedynek  bez wątpienia przykuwał uwagę, ze względu na konfrontację czołowych drużyn. Obie wiedziały, że przy zwycięstwie i dobrym układzie pozostałych spotkań można na długo wywalczyć miejsce w ścisłej czołówce ligi. W przerwie do Płocicza dotarła informacja o remisie Orła, co jeszcze bardziej dodało drużynom woli do walki o korzystny rezultat. Pojedynek LZS - Time to także konfrontacja dwóch różnych stylów gry. Gospodarze skupili się głównie na obronie i długimi podaniami próbowali uruchamiać skutecznego w ataku A. Fridehla. Goście
spokojnie i długo rozgrywali swoje akcje, w ten sposobu szukając możliwości strzelenia gola.
Obie drużyny bardzo nerwowo rozpoczęły spotkanie. Pierwsi bramkę rywala zaatakowali gospodarze, jednak uderzenie A. Fridehla zablokowali obrońcy Time. W 8. min długiego podania D. Jankowskiego w polu karnym nie opanował D. Musiał. Po chwili ten sam piłkarz w polu karnym nie do końca wiedział, co ma zrobić z piłką i chwila zawahania kosztowała jej utratę  na rzecz bramkarza gospodarzy. W 16. min wynik spotkania otworzył A. Fridehl, który nie dał żadnych szans W. Splitowi. Po strzeleniu gola gospodarze poszli za ciosem i w 19. min  ponownie A. Fridehl trafił do siatki. Po dwóch minutach powinna paść trzecia bramka dla gospodarzy. W pole karne dośrodkowywał P. Kalla. Piłkę z rąk wypuścił W. Splitt, a dobitka A. Fridehla była tym razem niecelna. W 32. min goście z Lubczy strzelili gola kontaktowego. Piłkę ręką w polu karnym zagrał T. Fridehl i arbiter słusznie odgwizdał jedenastkę, którą pewnie na bramkę zamienił M. Baumgart. Przed przerwą jeszcze spróbował strzelać na bramkę A. Fridehl, jednak tym razem W. Splitt  nie dał się zaskoczyć. W odpowiedzi po dośrodkowaniu z rzutu wolnego J. Jankowskiego w polu karnym za słabo uderzał A. Wilczyński i piłkę pewnie wyłapał K. Beker.
Po zmianie stron z każdą minutą wzrastała przewaga drużyny z Lubczy, z której tak naprawdę niewiele wynikało. Groźnie na bramkę uderzał jedynie A. Wilczyński, a pewną obroną przed utratą bramki gospodarzy uratował K. Beker. Przy sporej przewadze gości wydawało się, że bramka wyrównująca jest tylko kwestią czasu, a tymczasem w 59. min przy linii bocznej A. Fridehl ładnie ograł dwóch rywali i doskonale obsłużył J. Bekera. ,,Mały” nie zmarnował sytuacji sam na sam i strzelił trzeciego gola dla swojej drużyny. Nieco podrażniona drużyna z Lubczy ruszyła do ataków, jednak strzały J. Jankowskiego, B. Hasa czy M. Baumgarta nie znalazły drogi do siatki. W 82. min losy spotkania mógł rozstrzygnąć A. Fridehl. W sytuacji sam na sam fantastyczną interwencją popisał się jednak W. Split, ratując swoją drużynę. W 85. min mocno z rzutu wolnego uderzał Ł. Tomasz. Piłka otarła się od obrońców gospodarzy i wyszła po za boisko. Dośrodkowanie z rzutu wolnego było na tyle precyzyjne, że B. Has strzałem głową zdobył gola kontaktowego. Po 3. min kolejny raz w pole karne dogrywał Ł. Tomasz. Piłkę chciał wybić J. Rękiewicz, jednak zrobił to tak niefortunnie, że trafił do własnej bramki. W doliczonym czasie gry w polu karnym T. Fridehl bezpardonowo powstrzymywał A. Wilczyńskiego. Rozległ się gwizdek sędziego i gdy gospodarze pogodzili się z rzutem karnym, a goście cieszyli, to arbiter zupełnie zaskakująco zinterpretował tę sytuację jako wejście nakładką piłkarza z Lubczy, a po chwili zakończył pojedynek.

ZOBACZ ZDJĘCIA

Fireman Zabartowo/Pęperzyn – Fuks II Wielowicz 6:0 (3:0)
Bramki: Karol Bronowicki 2, Tomasz Bronowicki 2, Jacek Nowak, Bartosz Korczak Zabartowo. Żk. Karol Bronowicki(trzecia kartka) Zabartowo. Sędzia Kazimierz Linke.
Fuks pełnił w Pęperzynie rolę gospodarza, ale nie przegrał przez nadmierną gościnność. Przeciwnie, łaskawi okazali się piłkarze Firemana, którzy karcili nieporadnych rywali niezbyt kategorycznie. To nie żart, ale pierwszą groźną sytuację wypracowali wielowicznie już w 5. min, ale na posterunku stał czujny bramkarz Dariusz Półgęsek. Wynik w 18. min otworzył Karol Bronowicki, którego dwoma trafieniami w 38. - po podaniu Karola i 40. min pięknym strzałem z woleja pokonał własny brat Tomasz.
W drugiej połowie obie drużyny grały dość leniwie. Dopiero w końcówce strzelców Firemana pobudził Jacek Nowak precyzyjnym strzałem z rzutu wolnego. Dzieła dopełnili Bartosz Korczak strzałem głową w 85. min i Karol Bronowicki ogrywając obronę i kładąc bramkarza. Na tle Firemana wzmocnionego braćmi Bronowickimi, Fuks II nie wypadł najgorzej. Gra momentami zaczyna się kleić i tylko patrzeć, jak na wiosnę ruszą na wspinaczkę w górne partie tabeli. Gra Firemana może się podobać. Przez coraz dłuższe fragmenty budowany ciągle zespół, rozgrywa piłkę na całym boisku.

HZ Zamarte – LZS Lutówko 4:2 (2:2)
Bramki: Daniel Hermann, Grzegorz Landowski 2, Arkadiusz Szulc Zamarte. Michał Knuth oraz samobójcza Lutówko. Żk. Bartłomiej Zygmański  Zamarte.   Łukasz Oelberg Lutówko. Sędzia Stanisław Żekiecki.
Faworyci tego meczu nie zawiedli, chociaż w pierwszej połowie mieli duże kłopoty z dobrze grającą drużyną  z Lutówka. Niespodziewanie niedzielna konfrontacja rozpoczęła się od prowadzenia gości. W wyniku nieporozumienia z bramkarzem jeden z obrońców z Zamartego wpakował piłkę do własnej bramki. Gospodarze za wszelką cenę chcieli wyrównać. Ta sztuka udała im się po strzale Daniela Hermana, który wykończył składną akcję całego zespołu. Gospodarze w pierwszej odsłonie nie pokazali nic wielkiego, chociaż tuż przed przerwą Grzegorz Landowski strzelił drugiego gola. Gdy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się szczęśliwym prowadzeniem gospodarzy, wyrównującą bramkę strzelił Michał Knuth. Wykorzystał swoją szybkość wyprzedził obrońcę gospodarzy i sprytnym strzałem obok bramkarza umieścił piłkę w siatce. W pierwszej połowie Lutówko mogło strzelić więcej goli. Brakowało tego, co zwykle, czyli skuteczności i zimnej krwi. Goście kilkakrotnie w sytuacjach sam na sam trafiali w bramkarza gospodarzy.
Po przerwie miejscowi zagrali o klasę lepiej niż w pierwszej połowie. Przede wszystkim ich akcje nabrały tempa,
a obrona gości zaczęła popełniać koszmarne błędy. Najpierw do piłki wrzuconej za plecy obrońców dopadł Grzegorz Landowski i precyzyjnym strzałem wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Wynik ustalił Arkadiusz Szulc. Po jego strzale piłka odbiła się od Janusza Mrugalskiego, kompletnie zmyliła bramkarza i wpadła do siatki. Gospodarze mieli jeszcze kilka okazji do podwyższenia wyniku, ale ich strzały lądowały na słupku i poprzeczce. W drugiej połowie goście grali tak jakby ktoś odciął im tlen. W pierwszej rywalizowali z drużyną z Zamartego jak równy z równym.

Obrol Obkas – KS Kawle 2:3 (0:2)
Bramki: Emilian Wilczek 2, Damian Janke Kawle. Dawid Wierzchucki, Adrian Wierzchucki Obkas. Żk. Kacper Szmytkowski (trzecia kartka) Obkas. Sędzia Stanisław Żekiecki.
Pewna siebie drużyna Obrolu Obkas podejmowała na własnym boisku drużynę z Kawli. Nikt nie przypuszczał, że goście zagrają najlepszy mecz w tym sezonie i pokonają lidera rozgrywek. Pierwsze minuty i szybko zdobyty gol przez Dawida Wierzchuckiego nie zwiastowały kłopotów gospodarzy, jednak goście niemal natychmiast odpowiedzieli. Wyrównującą bramkę cudownym strzałem z około 30 metrów zdobył Emilian Wilczek. Emil był bez wątpienia jednym z najlepszych aktorów niedzielnego widowiska. Drużyna z Kawli grała szybko i pomysłowo. Zawodnicy Janusza Nowaczyka nie bali się strzelać na bramkę rywali. Do pozycji strzeleckich dochodzili bez trudu. Gości na prowadzenie wyprowadził Damian Janke. Jeden z obrońców Obrolu wybił futbolówkę z własnego pola karnego wprost pod nogi Damiana. Ten, nie zastanawiając się, huknął z całej siły i po raz drugi pokonał Kokosa. W pierwszej odsłonie goście byli drużyną lepszą i bardziej zdeterminowaną. Zasługiwali na prowadzenie. U gospodarzy szwankował środek pola. Pomimo problemów z konstruowaniem akcji ofensywnych Adrian Wierzchucki zdobył drugiego gola dla gospodarzy i ustalił wynik pierwszej połowy. W drugiej odsłonie gospodarze zagrali zdecydowanie lepiej. Ich akcje nabrały tempa i rozmachu. Zawodnicy Obrolu kilkakrotnie dochodzili do dogodnych sytuacji strzeleckich, ale żadnej nie potrafili zamienić na bramkę. Najlepszą okazję do zdobycia gola miał Kamil Szmytkowski, ale z dwóch metrów nie trafił głową do pustej bramki posyłając piłkę nad poprzeczką. Goście grali z kontry. Jedna z nich zakończyła się sukcesem. Piłka bita z rzutu wolnego trafiła pod nogi Emila, który po raz drugi wpisał się na listę strzelców. Poddenerwowani gospodarze przystąpili do szturmu. W ciągu 10 minut wywalczyli dwa rzuty karne. Najpierw arbiter dopatrzył się zagrania ręką jednego z zawodników gości w polu karnym i wskazał na wapno. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Szmytkowski, wziął rozbieg i strzelił na bramkę. Jego strzał po znakomitej paradzie obronił Szymon Kałaczyński. Kilka minut później Kałaczyński obronił rzut karny wykonywany przez Adriana Wierzchuckiego. Golkiper z Kawli był bez wątpienia bohaterem niedzielnej potyczki. Kilka razy uchronił swoją drużynę przed stratą bramki, potrafił zwolnić i uspokoić grę i w kluczowych momentach spotkania jak profesor kierował obroną gości. Jeżeli Kawle za tydzień w ostatnim meczu rundy zagrają na zbliżonym poziomie, to drużyna z Płocicza będzie miała olbrzymie kłopoty, żeby ich pokonać. Jeśli Obrol chce się liczyć w ostatecznej rozgrywce, musi poprawić skuteczność i wzmocnić środek pola. Rozwiązaniem kłopotów może być powrót do składu Tomka Maculewicza, który leczy groźną kontuzję.
            
Victoria Orzełek – Sosenka Sośno 0:2 (0:1)
Bramki: Maciej Scheffler 2. Żk. Jakub Wiśniewski, Przemysław Drobiński (czwarta kartka) Sośno. Sędzia Wiesław Jarząb.
Przez cały mecz bramka Sosenki była zaczarowana, jak nigdy dotąd. Napastnicy Victorii robili co mogli, żeby odnieść zwycięstwo, ale poza rozkładaniem rąk w geście bezradności i drapaniem się po głowach w poszukiwaniu skutecznej recepty na zwycięstwo, nic nie byli w stanie tego dnia wskórać. Także ich opiekun Kazimierz Dobber zachodził w głowę, skąd taki pech? Czapiewscy, Myszkowscy, Sumowie, Marcin Szreder i reszta zawodników ambitnie grającej drużyny, musieli zejść z boiska pokonani. Pierwsza połowa wcale nie zapowiadała dramatu miejscowych. Sosenka pokazała się z jak najlepszej strony, wychodząc już w 12. min na prowadzenie po dopełnieniu formalności przed linią bramkową przez Ariela Stremlaua. Gospodarze jednak ani myśleli się z tym pogodzić. Widać jednak było wyraźnie, że ostateczne porachunki odłożyli na drugą połowę. Niestety, jak to zwykle bywa, gdy się goni wynik, czas pędzi podwójnie. I tak też było w Orzełku, gdzie niewiarygodny pech i szczęście bramkarza gości popędzał nieubłagany czas. Oblicze Victorii uzupełniała fatalna skuteczność strzelecka „Paszczaka”, niezliczone trafienia w poprzeczki, słupki oraz minimalnie niecelne strzały oddawane praktycznie z każdej pozycji. Co na to Sosenka? Widząc co się dzieje, zachowała stoicki spokój, realizując prostą taktykę zachowania przewagi, którą w 56. min po akcji Stremlau – Szefler udało się powiększyć. Odpowiedź rozzłoszczonych gospodarzy miała być natychmiastowa, lecz najpierw po ostrym strzelaniu „Paszczaka” w słupek i poprzeczkę oraz precyzyjnie mierzonym rzucie wolnego, wykonywanym przez Piotra Myszkowskiego, wyśmienicie obronionym przez Zigerta, wynik nawet nie drgnął. I tak było do końca. Radość gości krzyżował się ze smutkiem gospodarzy, którzy grali dobrze, ale przegrali.



Komunikat Zarządu LP

Zarząd LP wspólnie z komisją rewizyjną na swym posiedzeniu w dniu 12.11.2012r.  po analizie meczu LZS Mastel Lutowo – LZS Zryw/Real Radzim zajął następujące stanowisko:
Na podstawie § 8 pkt. 1, § 11 pkt. 7, § 12 pkt. 1 oraz § 15 pkt. 3 regulaminu rozgrywek LP dokonuje się wycofania drużyny LZS Zryw/Real Radzim z rozgrywek LP w sezonie 2012/2013.
Uzasadnienie:
Drużyna LZS Zryw/Real Radzim w sposób kategorycznie, rażąco niesportowo zachowała się w meczu z LZS Mastel Lutowo poprzez:
a/ kolejną próbę oszustwa w postaci dysponowania do gry nieuprawnionego zawodnika,
b/ karygodne zachowanie zawodników w kierunku sędziego Wiesława Jarząba stosując wobec jego osoby groźby karalne.
Powyższe oraz dotychczasowe zachowanie się drużyny, a także jej kibiców w Radzimiu zmusiło Zarząd LP do decyzji o wycofaniu tej drużyny z rozgrywek LP.
Wyniki w rundy jesiennej na podstawie regulaminu zostają anulowane.


Prezes LP Tomasz Fifielski

Komentarze do artykułu
Dodaj komentarz
Najczęściej czytane
W Więcborku odbył się niecodzienny ślub. Przed ołtarzem...
A więc jednak szowinizm. Tego, co wydarzyło się w trakcie meczu 22....
A więc jednak szowinizm. Tego, co wydarzyło się w trakcie meczu 22....
Najwyżej oceniane
Sprawa lip rosnących przy ulicy Dworcowej w Kamieniu wciąż budzi...
Lidze powiatowej nareszcie towarzyszyło słońce. Wprawdzie jeszcze...
Rada Miejska w Sępólnie nie zgodziła się na budowę kościoła na...