Burmistrz się żali
W gazecie stojącej za burmistrzem trwa właśnie interesowna dla wydawcy zabawa. Za jedyne 1,23 (okazja niebywała bo z VAT!) można wysłać „esa” popierającego, bądź ganiącego rozmaitych samorządowców. Za jakiś czas, jak to drzewiej bywało, tabloid ogłosi wyniki, a czołówka wnet zacznie nimi łajać wszelkiej maści malkontentów. Zabawa jest nie tyle fajna, co śmieszna, zważywszy że Waldemar Stupałkowski może słać na siebie dowolną ilość „esów” i to z jednego służbowego telefonu. Przekonaliśmy się wielokrotnie, że przy okazji tych kosztownych zabaw znacznie wzrosły opłaty za urzędowe telefony, co polecamy uwadze zwłaszcza komisji rewizyjnej, chyba że jej członkowie też będą głosować na siebie, to wtedy jakoś głupio byłoby podskakiwać. Kilka lat temu pomysł tabloidu wyśmiewał choć sam się tam zabawiał były radny powiatowy, który, jak słyszymy, ponownie wlazł do ekipy Stupałkowskiego. Już pewnie zapomniał, jak gardził, jak nie szczędził słów krytyki wobec burmistrza nadużywającego władzy. To wprawdzie nic dziwnego, właściwie samorządowa norma, jednak warto podkreślić, jak kręte ścieżki składają się na szeroką drogę do demoralizacji wielu naszych wybrańców. A że mamy właśnie z tym zjawiskiem do czynienia, nie ulega najmniejszej wątpliwości. Rosnąca gorączka przedwyborcza rządzi się swoimi prawami. Jakkolwiek krytyka nawet słabiuteńkiego samorządowca w trakcie kadencji jest przez niego ze zrozumiałych względów tolerowana, a nawet pokornie znoszona, to wraz z topniejącym czasem zwyczajnie zwalczana. Jest to trochę tak: chcesz poczytać dobrze o Stupałkowskim w tabloidzie, daj nam argument do ujawnienia jego niegodziwych poczynań w magistracie. Zaznaczam, w magistracie. Czynności burmistrza w obrębie jego prywatnego życia, czyli po fajrancie, nas nie interesują. Nie obchodzi nas np. czy jako grzesznik chodził do Komunii św. bez sakramentu pojednania. Nigdy nie reagowaliśmy na rozmaite donosy o jego prywatnym życiu, o tym wszystkim, co wiązało się z funkcjonowaniem osoby publicznej, pochodzącej z wyboru, poza urzędem. Nie mieliśmy nigdy najmniejszych podejrzeń, co do uczciwości burmistrza Stupałkowskiego. Wszystko jednak runęło w momencie, gdy burmistrz Sępólna, biorąc się za kolejną kadencję intratnego rządzenia gminą zataił istnienie syna, z którym teraz wszędzie go pełno (interesują nas wyłącznie samorządowe imprezy). Ten fakt, o którym wszyscy, oprócz kolesiów, mówili bardzo głośno, stał się wstydliwy dla niego samego i dla sporego stadka jemu oddanych. Bliski kolega burmistrza, który uśmiechał się na to - mówimy jak było - świetnie wiedział, że jego koleś kłamie i perfidnie oszukuje wyborców, przyznając się w swoim dossier do ojcostwa ukochanych córek, a „zapominając” o synu. Dzisiaj burmistrz zalewa łzami tabloid, skarżąc się, że krytyka, jaka spotyka go ze strony naszego tygodnika, jest „bardzo osobista i wyjątkowo przykra”. Otóż jest to zwyczajne kłamstwo obliczone na dezorientację Czytelników. Pełnienie funkcji burmistrza, czyli pokorne służenie wyborcom, a także wszystkim, bez wyjątku, mieszkańcom gminy łącznie z krzywdzonymi każdego dnia przez podległych mu urzędników, jest jego obowiązkiem. Zostaje za to wynagradzany niezwykle sowicie. Rozumiemy, jak wszyscy mieszkańcy gminy, że alimenty doskwierają, ale to już problem z gatunku prywatnych i nic nam do tego. Waldemar Stupałkowski mieszkający w Piasecznie to jedno, a Waldemar Stupałkowski burmistrz Sępólna to drugie. Jeśli jako burmistrz, wykorzystując gmach urzędu publicznego i gabinet z plazmą urządzony za publiczne pieniądze, zabierze się za kolejny romans z podległą mu ślicznotką, to my, w przeciwieństwie do tabloidu i reszty niemrawych pismaków, gadaczy i telewizorków, będziemy to potępiać. Będziemy to robić, tak jak teraz piszemy cyklicznie fatalnie o burmistrzu Stupałkowskim, tylko dlatego, ponieważ zakres jego obowiązków nie dopuszcza gżenia się ani w cieniu gabinetu, ani podczas tak zwanych wyjazdów służbowych. A było tego, sprawdzaliśmy, co nie miara. To oczywiście dla burmistrza Stupałkowskiego, sposobiącego się do spieniężenia kolejnej kadencji, żaden problem. Problemem jest śmiała publikacja odsłaniająca pozasamorządowe ciągoty Wademara Stupałkowskiego przyodzianego w burmistrzowski uniform.
Burmistrz Stupałkowski, to wypisz wymaluj niejaki Tusk z Gdańska, któremu afera nagraniowa odsłoniła prawdziwe oblicze obrzydliwych kolesiów z jeszcze bardziej obrzydliwymi gębami pełnymi plugastwa i jęzorami spuchniętymi od nienawiści. Okazało się, że kolesie są „w porząchu”, tylko tych gnoi, co to nagrywali trzeba połapać i najlepiej potopić lub rozstrzelać. Ot, Tuskowa filozofia, tak bardzo udzielająca się lokalnym kacykom krocząca z wolna w wyborczym kontredansie. Ujawnienie przez nas przekrętu dokonanego przez szefową opieki społecznej, działającą na wzór burmistrza Waldemara Stupałkowskiego, wywołało ożywione dyskusje w różnych kręgach. Zdrowo myślący utworzyli grupę stanowczo potępiających, zgadzając się z przesłaniem: „jaki pan, taki kram”. Ci, którzy w przeróżny sposób żyją z „usług” burmistrza, stanęli po jego stronie, klepiąc totalne bzdury w obronie szefa urzędu i szefowej OPS - największych obecnie cierpiętników powiatu. Tak raczą się mienić, zapominając wszakże na czyje życzenie. Burmistrzowi Stupałkowskiemu grozi kolejna kadencja. Bynajmniej nie dlatego, ponieważ, jak to tłumaczył tabloidowi, rodził się w czepku. Jeśli przyjąć, że część wyborców składa się z ludzi naiwnych, to mała zgoda. Faktem jednak jest bezspornym, że poruszał się w otoczeniu, którego wpadki, a nawet przestępstwa, tolerował (patrz pijany za kierownicą urzędnik Tymecki). W zamian napotykał na „lojalność” dłużników. Ot „w czepku rodzony”. Tak się składa, że praktycznie nie ma tygodnia, żeby na naszych łamach zabrakło zdjęć, informacji, zajawek, o postaciach z dalszego, bliskiego i najbliższego otoczenia burmistrza, a nawet jego rodziny. Na jednej stronie burmistrz Stupałkowski ociera się o przewodniczącego rady powiatu, o jego kuzyna, co to partyjne trele wiedzie na wielu dachach i o jego żonę oraz jej siostrę, a bywa, że o własną szwagierkę. Kolesiostwo i nepotyzm rozrosły się w Sępólnie do niebotycznych rozmiarów. To także efekt trzykadencyjnych rządów Waldemara Stupałkowskiego. I niech przypadkiem burmistrz nie skarży się tabloidowi, że tygodnik lokalny czepia się osobistych, prywatnych, a może intymnych spraw. Na takim stanowisku prywaty się nie uprawia, a jeśli już do tego dojdzie, jak w przypadku burmistrza Stupałkowskiego w związku z długoletnim romansem z panią skarbnik, to trzeba powiedzieć głośno – przepraszam. To bardziej honorowe od beznadziejnego żalenia się w pospezepeerowskiej gazecie. Ale czy burmistrz Stupałkowski ma honor? Nie do wiary.
Zaloguj się lub Zarejestruj aby dodać komentarz.