Burza szalała nad Sypniewem
Gwiazda - Krajna 3:4 (0:4)
Bramki: M. Poznań 2, T. Guzy - P. Gburczyk, K. Michalak, L. Majtczak, V. Erkvania.
Gwiazda: B. Brzeziński, Ł. Betkhe, J. Wiepszkowski, R. Brząkała (44' M. Szadziul), P. Koniec, M. Poznań, Ł. Wiese, T. Guzy, K. Draber, Ł. Myler, K. Gwóźdź (50' B. Wiese).
Krajna: S. Fac (60' R. Mrugalski), H. Grajczyk, R. Bogdanowicz, K. Michalak, M. Jeliński, V. Erkvania, L. Majtczak (46' K. Pestka), R. Wrzesiński, Sz. Jędrzejewski, P. Gburczyk, K. Dankowski.
Do Sypniewa na mecz pucharowy trener Krajny ponownie nie mógł zabrać wszystkich zawodników. W zestawieniu gospodarzy również zabrakło kilku zawodników. Spotkanie z wielkim animuszem rozpoczęli gospodarze i już w 8. min T. Guzy znalazł się w doskonałej sytuacji, jednak blokowany przez obrońcę nie strzelił precyzyjnie, a piłkę jeszcze poza boisko wybił bramkarz Krajny. Po dwóch minutach odpowiedziała Krajna, jednak ze strzałem P. Gburczyka spokojnie poradził sobie B. Brzeziński. Od tego momentu z każdą minutą na boisku zaczęli dominować goście , którzy już w 15. min objęli prowadzenie. Dokładnie P. Gburczyka obsłużył K. Dankowski i było 1:0. Wynik utrzymał się tylko dwie minuty. Dośrodkowanie z rzutu wolnego V. Erkvani ładnie strzałem głową wykończył K. Michalak. Szybko strzelone dwie bramki nieco zaskoczyły gospodarzy i wybiły zupełnie z rytmu. Z ataków nie rezygnowali goście i co kilka chwil groźnie atakowali bramkę rywali.
W 20. min do dośrodkowania P. Gburczyka nie zdążył L. Majtczak. Piłkę wybił interweniujący B. Brzeziński, ta trafiła pod nogi K. Dankowskiego, który mając pustą bramkę, przestrzelił z 16 metrów. Kolejne dwie minuty - 29. i - 31. ponownie mocno wstrząsnęły gospodarzami. Najpierw na czystej pozycji znalazł się L. Majtczak, ładnie strzelając nad interweniującym bramkarzem Gwiazdy, następnie niemal z narożnika boiska piłkę w pole karne dograł P. Gburczyk. Futbolówkę przepuścił K. Dankowski, a pozostawiony zupełnie bez krycia V. Erkvania nie miał kłopotów ze strzeleniem czwartego gola. W 33. min gospodarze bliscy byli strzelenia gola. Za słabo piłkę do własnego bramkarza odegrał R. Bogdanowicz, co próbował wykorzystać T. Guzy, jednak uderzenie piętką było za słabe i w porę swój błąd naprawił obrońca Krajny. W kolejnej akcji w polu karnym Gwiazdy P. Gburczyk minął dwóch obrońców i bramkarza, pakując piłkę w siatce. Sędzia gola nie uznał, odgwizdując pozycję spaloną w momencie podania od L. Majtczaka. Na dziesięć minut przed końcem pierwszej odsłony powinna paść kolejna bramka dla Krajny. W polu karnym faulowany był L. Majtczak i arbiter odgwizdał rzut karny. Strzał V. Erkvani znakomitą interwencją obronił B. Brzeziński. Po pierwszej połowie goście prowadzili więc wysoko 4:0 i wydawało się, że w Sypniewie padnie wysoki wynik. Tak się jednak nie stało, a po zmianie stron na boisku zaczęły dziać się ciekawe rzeczy.
Pierwsze minuty drugiej połowy ponownie należały do gospodarzy, którzy próbowali strzelić pierwszego gola. Natarcie drużyny Gwiazdy przetrzymali goście i po kilku minutach ruszyli do ataków. Sygnał do ataków dał P. Gburczyk, próbując wykorzystać błąd bramkarza Gwiazdy, jednak trafił tylko w boczną siatkę. Szczęścia próbował K. Pestka, a nieprzyjemny strzał z dystansu poza boisko wybił bramkarz Gwiazdy.
Z każdą chwilą nad boiskiem zaczęła coraz bardziej szaleć ulewa i nadciągała ogromna burza. W 70. min w ogromnych strugach deszczu i przy wielkich piorunach rozświetlających niebo piłkę z rzutu wolnego uderzył M. Poznań. Bramkarz Krajny przy interwencji wypuścił piłkę z rąk i Gwiazda cieszyła się z pierwszego gola. Piłkarze nie zdążyli wznowić gry, gdy nad boiskiem zrobiło się momentalnie ciemno. W ogromnych strugach deszczu i przy szalejącej burzy arbiter główny przerwał spotkanie i zaprosił piłkarzy do szatni. Niemal wszyscy kibice odjechali, myśląc, że pojedynek został zakończony. Sędzia główny jednak nakazał wszystkim poczekać na poprawę pogody i po przejściu burzy chciał wznowić grę. Długo pogoda nie dawała za wygraną, a bardzo intensywne opady rozmoczyły boisko. Po niemal półgodzinie burza zelżała, a sędzia wznowił grę przy padającym deszczu .
Długa przerwa zupełnie wybiła z rytmu gości, a tchnęła wiarę w gospodarzy. Zaraz po wznowieniu gry z bliska głową piłkę do siatki skierował M. Poznań i piłkarze Gwiazdy poczuli, że mogą sprawić niespodziankę. W 82. min spotkania niemal z 40 metrów pikę z rzutu wolnego uderzył T. Guzy. Kolejny raz błąd popełnił R. Mrugalski i futbolówka zatrzepotała w siatce. Zupełnie zaskoczona drużyna Krajny w ostatnich minutach otrząsnęła się i zaatakowała. W 86. min do siatki trafił V. Erkvania, jednak arbiter kolejny raz gola nie uznał, odgwizdując pozycję spaloną. Do końca nic na boisku już się nie wydarzyło i goście z Sępólna po bardzo niecodziennym spotkaniu wygrali 4:3. Na wielkie słowa uznania zasłużyli jednak piłkarze Gwiazdy, którzy nie przestraszyli się rywala, szybko straconych goli i walczyli bardzo ambitnie do samego końca.
– Zabrakło nam kilku minut, aby doprowadzić do wyrównania – śmiał się po meczu trener Gwiazdy K. Dropiński. –Tak naprawdę było to dla nas pożyteczne spotkanie. Mieliśmy możliwość zagrania z drużyną z IV ligi i myślę, że pokazaliśmy się z dobrej strony.
– Wynik ustaliliśmy do przerwy i momentami w pierwszej odsłonie wyglądało to już całkiem nieźle. Wypracowaliśmy sobie kilka naprawdę dobrych sytuacji. Po przerwie przyszło rozluźnienie, co wykorzystali gospodarze i strzelili nam bramki. Absolutnie nie może się to wydarzyć się w spotkaniach ligowych. Dzisiaj jeszcze mogliśmy sobie na to pozwolić, jednak w meczach o ligowe punkty będzie to niedopuszczalne - mówił po meczu trener Krajny J. Fabich.
Zaloguj się lub Zarejestruj aby dodać komentarz.