Horror na Lipowej
To, co dzieje się obecnie na alei Lipowej przypomina obrazki z filmów Stanisława Barei. Firma remontująca drogę zostawiła bajzel i z dnia na dzień opuściła plac budowy. Wiele miejsc jest niezabezpieczonych. Łatwo można zrobić sobie krzywdę. Do naszej redakcji docierało szereg niepokojących sygnałów na temat jakości i tempa realizacji inwestycji. Rzeczywiście, wypowiedzi mieszkańców znajdują odzwierciedlenie w rzeczywistosci. – Od wielu tygodni nie możemy się normalnie poruszać. Mamy problemy z dotarciem do własnych domów. O dojeździe samochodem nie ma mowy. Remont ciągnie się bardzo długo. Są dni, gdy nikogo nie ma na placu budowy. Słyszeliśmy, że firma nabrała tyle robót, że się nie wyrabia. Zdajemy sobie sprawę, że remont ulicy oznacza utrudnienia, ale to trwa zbyt długo – mówi jedna z mieszkanek. Inni mieszkańcy rozkopanej ulicy są podobnego zdania. Samochody zostawiają pod lasem, kilkaset metrów od domu. Na temat remontu drogi rozmawiano na ostatnim posiedzeniu komisji gospodarki komunalnej. – To, co się tam wyprawia, przechodzi ludzkie pojęcie. Na placu budowy pozostawiono bałagan. Ludzie nie mogą dojechać do domów, nawet karetka tamtędy nie przejedzie. W takim tempie ta inwestycja nie będzie zrealizowana do końca roku. Powinni to robić etapami – mówił radny Janusz Tomas domagający się interwencji burmistrza. Prace budowlane wykonuje Zakład Transportu i Usług w Sępólnie. To firma, która zmonopolizowała lokalny rynek inwestycyjny. Rzeczywiście, zbyt wiele pracy i niewłaściwe planowanie uniemożliwiają dokończenie alei Lipowej. Prezesa ZTiU broni burmistrz Sępólna Waldemar Stupałkowski. – ZTiU rozpoczął remont alei Lipowej 3 miesiące temu. Myślę, że prezes nie pomyślał nad zabezpieczeniem wyjazdów w trakcie trwania budowy. ZTiU musiał wszystkie siły rzucić na budowę drogi, prowadzącej na targowisko, ze względu na to, żeby nie blokować targu. Od poniedziałku firma powinna wrócić na Lipową. Przekaże prezesowi, żeby wziął pod uwagę wszelkie sugestie – mówił w ubiegłym tygodniu burmistrz Sępólna. Remont potrwa jeszcze kilka tygodni. Uporczywe upały nie sprzyjają postępowi prac. Okoliczni mieszkańcy skarżą się, że plac budowy był nienależycie zabezpieczony. – Musieliśmy sami budować kładki umożliwiające nam dotarcie do domów. Firma nie zrobiła nic, żeby nam pomóc. Tutaj mieszkają osoby starsze i niepełnosprawne. Co one mają powiedzieć – mówi jedna z mieszkanek. – Zgroza – dodaje bezsilna sąsiadka z naprzeciwka. Remont drogi bez względu na wszystko trzeba dokończyć. Mieszkańcom domów przylegających do tego bałaganu należą się przeprosiny zarówno ze starony inwestora, jak i wykonawcy. Z relacji właścicieli pobliskich nieruchomości wynika, że o przeprosinach nie może być mowy. Wręcz przeciwnie, pracowanicy firmy okupującej plac budowy w stosunku do kilku osób zachowywały się arogancko.
Zaloguj się lub Zarejestruj aby dodać komentarz.