I tak ma być i basta!
O co poszło tym razem doktorowi nauk humanistycznych, Józefowi Buławie? Ano, znanemu sępoleńskiemu historykowi nie spodobała się historyczna nazwa wspomnianego pomnika i swoje zdanie na ten temat wyraził na sesji Rady Miejskiej Sępólna Krajeńskiego mówiąc m.in.: – Chciałbym zaproponować tym, którzy podjęli inicjatywę szlachetną odbudowy pomnika, aby zastanowili się i ewentualnie wystąpili do sępoleńskich polonistów, którzy mogliby doradzić w sprawie oficjalnej nazwy. Bowiem oficjalna nazwa używana jest taka: pomnik Wdzięczności Chrystusa Króla. Mam wątpliwości, znając cokolwiek gramatykę łaciń-ską, grecką, polską, że ta nazwa zawiera w sobie błąd gramatyczny. Na łacinie, którą wykładałem 11 lat w Sępólnie przy ulicy Jeziornej, budowana jest gramatyka polska i także niemiecka. Otóż, kiedy używamy niektórych rzeczowników, zaimków, czasowników, to te trzy części mowy wymuszają stosowanie właściwego przypadku. Jeśli mówimy: „Widzę ciebie, to „widzę” wymusza jakiś przypadek. Kiedy „współczuję”, to „współczuję” komu? Kiedy jestem „wdzięczny”, to musi być słowo, kto komu jest „wdzięczny”. Nazwa stosowana przez organizatorów, inicjatorów, wydaje się, jest mało stosowna gramatycznie. Z tego błędu wynika logiczny błąd. Proszę spojrzeć na ten pomnik. Kto komu jest „wdzięczny”. Czy ten lud stojący, czyli to profanum, ta świeckość, czy „wdzięczność” ma mieć Chrystus Król? Jeżeli, mówimy pomnik Wdzięczności Chrystusa Króla, to raczej byłoby lepiej powiedzieć tak, jak to mówi w swojej pracy magisterskiej wiceburmistrz Chojnic, który w swojej pracy stosuje nazwę: „Pomnik Wdzięczności.” Jeśli ktoś powie „Pomnik Chrystusa Króla”, to dobrze. Jeżeli mówi w sposób rozwinięty: „Pomnik Wdzięczności Chrystusa Króla” to z tego wynika, że Chrystus Król jest wdzięczny. I tu jest błąd logiczny. Chciałbym prosić przewodniczącego, organizatorów, żeby zapytali dobrych polonistów, jak powinno być i w którym momencie jest uchybienie gramatyczne.
Dr Buława zarzucił nazwie „Pomnik Wdzięczności Chrystusa Króla”, że zawiera ona błąd gramatyczny, a swoje zarzuty oparł na fakcie, że zna, cyt.: „cokolwiek gramatykę łacińską, grecką, polską”. Oczywiście jak na rasowego naukowca przystało, ów uczony mąż nie omieszkał na wspomnianej sesji podzielić się z niedouczonymi plebejuszami swoim odkryciem, że na tej łacinie, którą on wykładał 11 lat w Sępólnie przy ulicy Jeziornej, „budowana jest gramatyka polska i także niemiecka”. Już te dwa „odkrycia” dra Buławy wystarczą, aby stwierdzić, że nie po raz pierwszy „znawca krajeńskich dziejów” - delikatnie rzecz ujmując - mija się z prawdą. Wyjaśniając „odkrycie” dra Buławy odnośnie wpływu łaciny na „budowanie gramatyki” takiego, czy innego języka należy stwierdzić, że łacina - i owszem - wywarła przemożny wpływ na rozwój języków całej zachodniej Europy, pozostającej pod oddziaływaniem Cesarstwa rzymskiego, a potem chrześcijaństwa, które uczyniło z łaciny język urzędowy, w związku z czym łacina stała się językiem liturgicznym Kościoła katolickiego i była nim aż do Soboru Watykańskiego II. Nieporozumieniem jest więc ograniczanie wpływów łaciny li tylko do języka polskiego czy niemieckiego. Oczywiście mowa tu o łacinie klasycznej, a nie tej, której dr Buława nauczał w Sępólnie przy Jeziornej, bo - jak sam przyznał - gramatykę łaciny zna cokolwiek, a taka znajomość niestety do zrozumienia istoty prawdziwej łaciny, tej klasycznej, nie wystarczy. W uzupełnieniu można dodać, że język polski jest najbardziej łacińskim z języków słowiańskich.
Ponieważ - co również przyznał dr Buława - nie tylko gramatykę ła-cińską, ale także i polską zna cokolwiek, zapewne z tej znajomości „cokolwiek” biorą się jego wywody typu, cyt.: – Kiedy używamy niektórych rzeczowników, zaimków, czasowników, to te trzy części mowy wymuszają stosowanie właściwego przypadku. Jeśli mówimy: „Widzę ciebie, to „widzę” wymusza jakiś przypadek. Kiedy „współczuję”, to „współczuję” komu? Kiedy jestem „wdzięczny”, to musi być słowo, kto komu jest „wdzięczny”. Zacytowany fragment wystąpienia dra Buławy zawiera przysłowiowy „groch z kapustą”, bo ukazuje, że dr Buława nie rozróżnia podstawowych kategorii gramatycznych i na jednej płaszczyźnie sytuuje części mowy i przypadki, należące do dwóch różnych klas kategorii.
Znajomość rzeczy na poziomie „cokolwiek” nie wystarczy, aby poddawać pod wątpliwość poprawność czegokolwiek. Tak jest i w przypadku nazwy sępoleńskiego pomnika i niepokoju dra Buławy, że ta nazwa zawiera zarówno błąd gramatyczny, jak i błąd logiczny. Ten niepokój „znanego sępoleńskiego historyka” spowodowany jest niczym innym jak brakiem dostatecznej wiedzy. Bo tylko tym można tłumaczyć jego stwierdzenie, że użycie pojęcia „wdzięczny” wymusza zaistnienie słowa opisującego kto i komu jest „wdzięczny”. Otóż problem w tym, że w nazwie pomnika nigdzie nie występuje przymiotnik „wdzięczny”.
Z językowego punktu widzenia nazwa pomnika – Pomnik Wdzięczności Chrystusa Króla, która budzi wątpliwości dra Buławy, jest związkiem frazeologicznym, w tym określonym przypadku jest to wyrażenie, czyli związek, który tworzy rzeczownik „pomnik” z wyrazami go określającymi, tutaj rzeczownikami „Wdzię-czności” i „Chrystusa Króla” użytymi w dopełniaczu liczby pojedynczej. Podkreślić jeszcze raz należy, że zarówno dopełniacz „Wdzięczności” jak i dopełniacz „Chrystusa Króla” odnoszą się do rzeczownika głównego w tym wyrażeniu, czyli rzeczownika występującego w mianowniku. W opisywanym przykładzie „pomnik” spełnia rolę rzeczownika głównego, czyli opisywanego przez pozostałe rzeczowniki użyte w przypadkach zależnych.
Skąd pewność, że dopełniacz „Chrystusa Króla” odnosi się do rzeczownika „pomnik”, a nie do poprzedzającego go dopełniacza rzeczownika „Wdzięczność”? - Tutaj właśnie potrzeba trochę więcej niż „cokolwiek” wiedzy, zarówno z łaciny jak i językoznawstwa, a konkretnie z semantyki językoznawczej - dyscypliny naukowej zajmującej się znaczeniem, czyli problemem przyporządkowywania znaków językowych szeroko rozumianym obiektom pozajęzykowym.
Otóż nie jest tak, jak twierdzi dr Buława, że użycie określenia „Wdzięczności” wymusza dodanie słowa, lub słów określających do kogo owa „wdzięczność” jest skierowana. I gdyby dr Buława łacinę znał nie tylko na poziomie „cokolwiek”, ale nieco dokładniej, musiałby poznać również tzw. kanon klasycznej literatury łacińskiej, wśród którego znajdują się m.in. słynne Mowy Cycerona. Gdyby zaś dr Buława te Mowy znał, wiedziałby z nich, że „wdzięczność” to nie jest jakieś tam zwykłe uczucie - chwiejne, lekkie, podobne do ulotnego rumieńca, występującego lub nie - zależnie od okoliczności, które musi być dodatkowo opisane, ale „wdzięczność” to cnota, czyli stałe nastawienie woli, stała sprawność moralna człowieka, która nie musi być dodatkowo opisywana, tak jak nie muszą być dodatkowo opisywane: „mądrość”, „męstwo”, „wstrzemięźliwość”, „sprawiedliwość”, czyli cnoty kardynalne sformułowane przez Platona. Wspomniany Cyceron uważa, że nad wszystkimi cnotami człowieka króluje wdzięczność. W Pro Plancio Oratio Cyceron mówi: „Gratius animus est una virtus non solum maxima, sed etiam mater virtutum omnium reliquarum.” - Wdzięczność jest nie tylko największą cnotą, ale matką wszystkich innych cnót. - Tyle Cyceron. I niewątpliwie jego Pro Plancio Oratio powinna być dla człowieka posiadającego minimalną wiedzę klasyczną większym autorytetem niż praca magisterska jakiegoś wiceburmistrza.
Z tej prostej przyczyny, z właściwego odczytania znaczenia pojęcia „wdzięczność”, wynika fakt, że dopełniacz „Chrystusa Króla” nie odnosi się, czyli nie opisuje dodatkowo „wdzięczności” Krajniaków, bo ta „wdzięczność” - jako cnota - dodatkowego opisywania nie wymaga.
Gdyby dr Buława pofatygował się nieco i poszperał w ogólnie dostępnych źródłach z tamtego okresu, ot chociażby w „Gazecie Sępoleńskiej”, wówczas musiałby natknąć się na tekst pochodzący z numeru 69 tej gazety, z 27 sierpnia 1938 roku, w którym można znaleźć następujący fragment: „Krainiacy z powiatu sępoleńskiego własnym kosztem postawili pomnik wdzięczności - pomnik Chrystusa Króla na trwały znak swej wdzięczności za zdobycie wolności ojczyzny”. Ten fragment dokładnie wskazuje, że ówcześni pomysłodawcy budowy pomnika, a jednocześnie pomysłodawcy jego nazwy, intuicyjnie wyczuwali, że wdzięczność to coś więcej niż uczucie. I jako widzialny znak tej wdzięczności zapragnęli wystawić jej pomnik, przedstawiający Chrystusa Króla. Aby zaś żaden późniejszy doktor nie miał wątpliwości co to za pomnik, nazwali go pomnikiem Wdzięczności Chrystusa Króla. - I tak ma być i basta! A ponieważ jest to nazwa własna, niech żaden bardziej, czy mniej znany sępoleński historyk, żaden „znawca krajeńskich dziejów” nie mąci ludziom w głowach. Czasy, kiedy dowolnie zmieniano nazwy własne i bezkarnie Katowice nazywano Stalinogrodem minęły bezpowrotnie, czy to się komu podoba, czy nie!
Swoją drogą to jakaś ironia losu, że historii - co z tego, że w wymiarze mikro, historii małej, lokalnej ojczyzny - trzeba bronić przed „znanym lokalnym historykiem”? - O tempora! O mores! - ponownie można powtórzyć za wspomnianym już wcześniej Cyceronem, pytając owego „lokalnego eksperta od wszystkiego” - Quousque tandem abutere, patientia nostra? - również cytując Cycerona, czyli: - Jak długo będziesz nadużywał naszej cierpliwości?!
Nie ma w nazwie „pomnik Wdzię-czności Chrystusa Króla” żadnego błędu, ani gramatycznego, ani logicznego, bo jego nazwa nigdzie nie sugeruje, że chodzić może o wdzięczność Chrystusa Króla wobec człowieka. Ontologicznie rzecz ujmując Sacrum nie potrzebuje od człowieka niczego - wdzięczności także, bo wszystko, co człowiek, czyli profanum, otrzymuje od Boga, czyli Sacrum, otrzymuje bezinteresownie. Nawet modlitwa człowieka tak naprawdę Bogu nie jest potrzebna.
W jednej z prefacji mszalnych znaleźć można następujący fragment: „Chociaż nie potrzebujesz naszego uwielbienia, pobudzasz nas jednak swoją łaską, abyśmy Tobie składali dziękczynienie. Nasze hymny pochwalne niczego Tobie nie dodają, ale się przyczyniają do naszego zbawienia przez Chrystusa Pana naszego.” - Jak pogodzić to z zarzutem błędu logicznego, jakoby nazwa pomnika sugerowała, że Chrystus Król jest komukolwiek wdzięczny? - Z punktu widzenia logiki trudno w omawianej nazwie dopatrzeć się najmniejszego uchybienia. Jeżeli już, to jedynym uchybieniem może być sam fakt stawiania podobnych zarzutów tej historycznej nazwie, co jest dowodem albo braku elementarnej wiedzy, albo nieodpartej potrzeby zaistnienia w lokalnej świadomości i kolejną próbą wsadzenia wszędzie przysłowiowego „swojego trzy grosze” przez autora tych absurdalnych zarzutów.
Godny podkreślenia jest również fakt, że ta i tylko ta utrwalona historycznie, a nie żadna inna nazwa, a więc Pomnik Wdzięczności Chrystusa Króla - poza wszystkim - niesie ogromny ładunek emocjonalny, który sprawia, że na sam jej dźwięk starszym - nie, nie starszym, nie bójmy się tego słowa - starym mieszkańcom Sępólna i okolic drży głos ze wzruszenia i przedziwny blask nagle zaczyna pojawiać się w źrenicach ich gasnących, zmęczonych oczu. Ci z nich, którzy jeszcze żyją, mimo, że mają dzisiaj po ponad 80 lat, doskonale pamiętają odsłonięcie tego monumentu w sierpniu 1938 roku. I nie zapomną widoku niemieckich zwyrodnialców ze Służby Pracy Rzeszy (Reichsarbeitdienst), którzy z wściekłą zapalczywością dokonywali jego zniszczenia na przełomie września i października 1939 roku. To, że ludzi pamiętających tamte wydarzenia pozostała dzisiaj w skali całego powiatu maleńka garstka, nikogo nie może upoważniać do niszczenia tego Pomnika po raz wtóry – zanim jeszcze został odtworzony!
Sprawą z zupełnie innej dziedziny jest brak szacunku okazany nauczycielom, konkretnie polonistom. Oto dr Buława, cyt.: „…prosi przewodniczącego, organizatorów, żeby zapytali dobrych polonistów, jak powinno być…”. Człowiek z kilkudziesięcioletnim stażem pracy w szkolnictwie mówi, aby zapytać „dobrych polonistów”, tym samym sugerując, że poza „dobrymi” są na terenie Sępólna i powiatu także ci drudzy, czyli „źli”. - Tych lepiej o zdanie nie pytać. I mają oto dzieciska, a i młodzież ze szkół ponadpodstawowych w powiecie sępoleńskim dylemat w sam raz na pochmurne wakacje. Czy ich pani, lub pan od języka polskiego jest na pewno z gatunku tych „dobrych”?
Może lepiej by było, aby ów „znawca krajeńskich dziejów”, specjalista od dzielenia nauczycieli na dobrych i złych - zamiast dywagować nad poprawnością nazwy sępoleńskiego pomnika i dokonywać publicznej oceny miejscowych polonistów - inny przedmiot swoich dociekań obrał.
- Ot, niechby to był na przykład wpływ wojen polsko - szwedzkich na wysokość przelotów ważki pospolitej w okresie godowym nad łąkami w Dużej Cerkwicy.
Wracając do nazwy pomnika z punktu widzenia poprawności słownikowej prawidłowo powinno się zapisać tę nazwę, czyli Pomnik Wdzięczności Chrystusa Króla pisząc słowo „pomnik” małą literą, bo wskazuje ono na nazwę pospolitą. Jednak warto byłoby zastanowić się nad tym, czy przypadkiem wszystkie człony tej nazwy nie wchodzą w skład nazwy własnej, czyli takiej, która jest przypisana tylko temu jednemu Pomnikowi, znajdującemu się dawniej i mającemu się ponownie znajdować w przyszłości - miejmy nadzieję nieodległej - w Sępólnie Krajeńskim. Wszak nigdzie indziej nie ma Pomnika Wdzięczności Chrystusa Króla. Są pomniki Wdzięczności, pomniki Chrystusa Króla, w Świebodzinie jest pomnik Chrystusa Króla - Wotum wdzięczności, ale Pomnik Wdzięczności Chrystusa Króla był tylko jeden - tamten, wybudowany w 1938 roku w Sępólnie Krajeńskim.
Za tą opcją, czyli pisaniem wszystkich członów nazw konkretnych obiektów, a zwłaszcza obiektów historycznych, wielką literą opowiadają się od pewnego czasu encyklopedyści (nie mylić z encyklopedystami francuskimi), czyli autorzy encyklopedii.
Może w tej materii - pisowni wszystkich członów nazwy pomnika wielką literą zechcieliby wypowiedzieć się poloniści? - I to nie tylko ci „dobrzy”…
Zaloguj się lub Zarejestruj aby dodać komentarz.